(ZŁOCIENIEC.) Zdarzenie z końca ubiegłego tygodnia. Do jednego z pięknych tam budyneczków, do okna pod wieczór zapukał drapieżny ptak. Początkowo wzięty za sokoła. Domownicy słyszeli z drugiego pokoju uderzenie w szybę, ale nie przywiązywali do tego większej wagi. Dopiero ich czujność wzmogła się, gdy nie milkło ujadanie malutkiego pieska, też domownika, do którego domu zapukał w okno skrzydlaty drapieżca. Na podwórku, pod oknem, leżał oszołomiony – wydawało się – sokół. Reporter Tygodnika był na miejscu zdarzenia, ale ptaka już tam nie było. Zaopiekowała się nim złocieniecka straż miejska oddając go pod opiekę pracownikom Drawskiego Parku Krajobrazowego.
O zdarzeniu opowiada Olga Wągrodzka, tegoroczna maturzystka już na studiach w Szczecinie, na biotechnice. - Dokładnie dwadzieścia po ósmej do mego pokoju przyszli rodzice. Tata na rękach trzymał okazałego ptaka. Na pierwszy rzut oka wyglądającego na sokoła. Opowiedzieli, że znaleźli go na podwórku, pod bramą, ostro obszczekiwanego przez Pimpka. Innymi słowy, Pimpek na podwórku znalazł sokoła, o czym powiadomił wszystkich wokół. Ptak sprawiał wrażenie, jakby nie potrafił latać. Sądzimy dziś, że ptaszysko rozbiło się na szybie. Pozostał ślad piór. Ten moment słyszeli rodzice. Ptak miał wysokości do pięćdziesięciu centymetrów. Po telefonie do straży miejskiej znalazł się pod opieką leśników. Przy okazji sprecyzowano, że to nie sokół, a samica krogulca. Oneż tym różnią się od sokołów, że mają prosto ścięty ogon. Nasz latający gość w domu otrzymał miejsce w klatce postawionej w kącie mrocznego pokoju, by się zbytnio nie stresował. Widać było po nim, że jest w głębokim szoku. Przed nami bronił się zdecydowanie. Tatę nawet pazurem skaleczył w rękę. To jedyny ślad, jaki po nim pozostał oprócz kilku piórek. Na wielkiego bohatera wyrósł nasz piesek Pimpek, który bardzo niespodziewanie dla siebie samego na pilnowanym podwórku odnalazł krogulca. Aż korci, by wiedzieć, co znajdzie następnym razem. -
Dodajmy jeszcze, że tamtejsze uliczki, co jedna to piękniejsza. W bezpośrednim sąsiedztwie lasu. Każdy z domków choćby tylko ze skrawkiem starannie zadbanej ziemi. Cisza tam tak naturalna, że ciszej to już nie ma chyba nigdzie. Nie dziwota zatem, że zdarza się krogulcom czasami zapukać do okien willi mieszkańców na przykład Poznańskiej. Tam nawet Pimpki są niezwykle gościnne. Krogulce w ogóle blisko trzymają się ludzi. Gdzieniegdzie oczywiście.
Tadeusz Nosel