W Węgorzynie na noże, w Dobrej w szoku, a w Łobzie wygrały „miernoty”
(POWIAT) 10 listopada zakończyła się oficjalnie kampania wyborcza. Dla jednych prawie jej nie było widać, inni mieli jej powyżej uszu. 12 listopada nadszedł czas prawdy o nas samych – kandydatach i wyborcach.
Poszczególne komitety prześcigały się wręcz w wieszaniu plakatów i kolportowaniu ulotek wyborczych. Nie oszczędzano nawet drzew. Twarze kandydatów patrzyły na nas zewsząd. Ciekawe jak długo jeszcze będą na nas patrzeć. Można być pewnym, że jeżeli chodzi o sprzątanie i usuwanie plakatów wyborczych tutaj wyścigu żadnego nie będzie.
Komitety przed sądem
Komitet Powiat Gmina – Wspólna Sprawa promujący na burmistrza Węgorzyna Grażynę Karpowicz w zamieszczanych przez siebie plakatach winą za nie powstanie przetwórni biopaliw w Runowie obarczył większość radnych minionej już kadencji i wiceburmistrza Ryszarda Brodzińskiego. Przedstawiciele komitetu Gmina dla Mieszkańców 2006 – 2010, w skład którego wchodził wiceburmistrz i część z wymienionych radnych uznali podane informacje za nieprawdę i pozwali swoich przeciwników do sądu. Sąd w Szczecinie wydał wyrok korzystny dla pomówionych nakazał zamieszczenie sprostowania na łamach “Gazety Węgorzyńkiej” i “Tygodnika Łobeskiego”. W sprostowaniu tym zamieszczona miała być informacja o tym, że radni wchodzący w skład komitetu nie byli przeciwko inwestycji Bioetanulu i że Ryszard Brodziński nie był radnym. Wyrok sądu pierwszej instancji nie zadowolił żadnej ze stron. Skarżący zażądali przeprosin wobec Ryszarda Brodzińskiego nie tylko w kwestii jego rzekomej obecności w radzie, ale i w kontekście zarzutów wobec jego sprzeciwu wobec paliwowej inwestycji. Zażądali także przeprosin wobec pozostałych radnych. Z kolei skarżeni nie mogli się pogodzić ze stwierdzeniem, że rada nie była przeciw i złożyli do sądu apelacyjnego dokumenty świadczące o negatywnym stanowisku rady wobec niektórych kwestii, związanych z inwestycją. Nie zgodzili się również na publikację w tygodniku, uważając, że skoro sprawa miała zasięg lokalny, to publikację należy ograniczyć do “Gazety Węgorzyńskiej”. 6 listopada odbyła się kolejna rozprawa. Sąd apelacyjny przychylił się do wniosku oskarżonych i nakazał publikację sprostowania jedynie w “Gazecie Węgorzyńskiej”. Nie przychylił się jednak do wniosku skarżących i nakazał zamieszczenie oświadczenia, w którym KWW Gmina, Powiat – Wspólna Sprawa miała oświadczyć, że nieprawdą jest jakoby radny Eugeniusz Kołodyński, Monika Kuźminska i Jan Szymko jako radni nie poparli inwestycji Bioetanolu w Runowie Pomorskim. Sąd nakazał zamieszczenie sprostowania i zdjęcie wywieszonych plakatów do 8 listopada.
Dobra w szoku
W Dobrej również mogłoby dojść do procesu, gdyby ujawniono autora ulotki podpisanej nazwiskiem Barbary Wilczek, szkalującej jej sekretarza Roberta Dudźca, startującego również w wyborach. Na razie jednak na temat autora nic nie wiadomo. Z całej tej ostrej i zaciekłej kampanii burmistrz wyszła jednak bez szwanku i zdobyła ponad 50% głosów. W Dobrej szok, bo wyborcy okazali się dojrzalsi od kandydatów i ich komitetów. Wykosili krzykaczy wszelkich barw politycznych i niejednemu wylali wiadro zimnej wody na rozpaloną głowę, jak chociażby panu Łukasiukowi, który odgrażał się na sesjach, że zbierze w krótkim czasie mnóstwo podpisów za wyjściem Dobrej z powiatu łobeskiego. Trudno powiedzieć, jakby to zrobił, skoro pod swoją kandydaturą zdołał ich zebrać zaledwie 33. Tyle dostał głosów. Z takim wynikiem tylko może pomarzyć o zostaniu społecznym przywódcą i przedstawicielem wyborców. Zimny prysznic powinien zrobić dobrze większości startującym bez sensu i pomysłu na cokolwiek. Nawet na własny komitet. Począwszy od tego z „Dobrą Nowog.” w nazwie, bo kto jak kto, ale kandydaci powinni już wiedzieć, w jakim mieście mieszkają! Jak nie wiedzą, to do przedszkola, po nauki. Jednak największe kuriozum, świadczące o pracy wyborczej, dostrzegliśmy w komitecie pana Szczepaniaka. Otóż kandydatka z KWW Włodzimierza Szczepaniaka - Józefa Kondratiuk - uzyskała w wyborach 0 głosów! Nie zagłosowała nawet sama na siebie! To się nadaje do Faktu na pierwszą stronę! Delikatnie mówiąc.
„Miernoty” Marka Romejki
W Łobzie kampania przebiegała dość spokojnie i cała walka odbyła się głównie na plakaty i ulotki wyborcze. Nawet mająca miejsce w dniu 7 października debata wyborcza nie wywołała szczególnych emocji i nie zgromadziła większej liczby zainteresowanych, a frekwencję zapewniły komitety wyborcze kandydatów.
W debacie nie wziął udziału burmistrz Marek Romejko. Widocznie nie chciał spotkać się ze swoimi konkurentami, do których swój stosunek wyraził w swojej ulotce wyborczej, twierdząc wprost, że nie pójście na wybory równoznaczne będzie z „oddaniem głosów na miernoty”. No cóż – wyborcy stwierdzili, że mimo wszystko lepsze miernoty, niż lenie i nieroby popijające wódę po wsiach. Panie burmistrzu – czas wziąć się do konkretnej roboty, założyć firmę i pokazać, co się potrafi.
Z plakatów spozierały na nas twarze, które wmawiały nam, że polubimy Łobez (tak jakby wcześniej nie można było tego zrobić), że są blisko nas (nie wiem kto chciałby być z kim blisko), że mają zasady itp. itd. Miasto ożywiło się dopiero, gdy gruchnęła wieść o aresztowaniu przez policję zięcia jednej z kandydatek za handel narkotykami.
Niewiele osób ożywia jednak fakt, że stolica naszego powiatu jest gminą, w której przez ostatnie lata zrobiono najmniej i warto się zastanowić nad jej przyszłością. Patrząc na ulotki niektórych kandydatów do rady miejskiej w Łobzie można jednak było odnieść wrażenie, że część z nich nie miała nawet pojęcia, jak ich praca dla lokalnej społeczności powinna wyglądać. W ulotce jednej z kandydatek na radną (nazwiska nie podaję – pastwić się nie będę) czytamy, że - pedagog z wykształcenia - zamierza wyremontować jeden chodnik (zapewne dla swoich ludzi w swoim okręgu) i chce zajmować się dziećmi. Innymi słowy - kandydatce chodzi tylko o zrealizowanie partykularnego interesu jakiejś wąskiej grupy i przeniesienie swojej działalności zawodowej na sferę działalności publicznej. Żadnej propozycji dla miasta i gminy jako całości.
Do łobeskiej rady dostali się ludzie być może dla niektórych niewygodni, dla niektórych kontrowersyjni, ale na pewno tacy, którzy nie będą siedzieć na sesjach tylko po to, by wziąć diety. Chodziliśmy na sesje i komisje poprzedniej kadencji i głosu niektórych radnych nie dane nam było usłyszeć. Tych przynajmniej będzie słychać. (gp, kr)