Nawałnica medialna, jaka przewalił się przez Polskę, chwiejąc rządem, wymaga kilku słów refleksji. Nie dotyczą one ani trochę sympatii politycznych, lecz uprawianych w kraju socjotechnik zdobywania władzy. Gdyby sprawa dotyczyła rzeczywistej korupcji, gdyby ktoś z posłów wziął łapówkę, gdyby osiągnął osobiste korzyści, sprawa byłaby oczywista.
Jednak nie można przejść obojętnie nad tym, że to media dzisiaj stanowią polityczne ośrodki władzy w Polsce. Kreują i obalają autorytety, kreują obraz polityki i rzeczywistości. Nieprawdziwej. Wszystko zaczyna się od pominięcia faktów lub ich przemilczania, by złapać wygodny dla siebie punkt wyjścia do dalszych interpretacji. Później już idzie lawina. Nikt nie pyta o początek, o fakty, o to, jak to się zaczęło. Kilka zgrabnych porównań, odniesień i dyskusja zostaje skierowana na zupełnie inne tory. Widzom i czytelnikom podaje się już gotowe interpretacje i na ich bazie robi sondaże opinii publicznej. Człowiek widzący fragment historii, wycinek zdarzeń, poddany naciskowi interpretacji, zaczyna grać w chórze i mówić tak jak wszyscy. Nie jest to wcale dziwne, bo zazwyczaj w pierwszym odruchu, mając tak podane fakty, wywołują one oburzenie. Tak jak taśmy Renaty Beger i cały ciąg podanych przez dziennikarzy skojarzeń, jak to z Rywinem, który przyszedł do Michnika z propozycją korupcyjną. Tak samo miał do Beger przyjść poseł Adam Lipiński. I to oburzało. Ale jak człowiek zastanowił się przez chwilę, zaczął analizować ciąg zdarzeń, to szybko okazało się, że Rywinem nie jest Lipiński, tylko Beger. Dziennikarze zgrabnie odwrócili te role, bo mieli swój cel. To przecież Beger, tak jak Rywin, pierwsza zaproponowała spotkanie, chcąc złożyć swoją ofertę przystąpienia do PiS. Przyszła z ofertą korupcyjną, bo za przystąpienie wyraźnie domagała się stanowisk i innych korzyści. O ile poseł Lipiński negocjował z nią większość dla rządu, bez której nie może on zrealizować swoich politycznych planów, a więc nie dla siebie, to Beger już bezwzględnie domagała się osobistych korzyści w postaci stanowisk i załatwienia prywatnych spraw.
Ktoś podsunął porównanie do sprawy Rywina i nawałnica ruszyła. Z Beger dziennikarze zrobili gwiazdę, Lipińskiego porównywano do Rywina. Jak mieli zachować się wyborcy mając tak ukierunkowane spojrzenie na sprawę i podsunięte porównanie, które już zawierało negatywne emocje. 60 procent badanych chce dymisji rządu – grzmiały tytuły gazet.
Mało kto zwrócił uwagę na to, że Beger złamała niepisaną zasadę, że posłowie mogą najbardziej gorączkowo polemizować ze sobą, ale do tej pory nie zdarzyła się w sejmie taka prowokacja i posłowie nie brali udziału w prowokacjach przeciwko samym sobie. Gdyby to zrobił dziennikarz, policjant, służby specjalne, miało by to inny wymiar. Beger zachowała się jak dziwka, która za tanie wino gotowa jest każdemu klientowi wsunąć pod łóżko pluskwę, byleby zyskać trochę rozgłosu. Czy teraz to będzie oznaczać, że każda rozmowa posła z posłem będzie zaczynać się od rewizji, czy któryś nie chowa w kieszeni dyktafonu, pluskwy, kamery? Nie wiem, czy tak będzie, ale wiem, że od tej chwili Samoobrona może się już tylko staczać, a miała szansę wspinać się na górę wielkiej polityki. Objawy już się zaczęły – Andrzej Lepper zaproponował rząd fachowców pod przywództwem Andrzeja Zolla. Wybrał go chyba ze względu na jego dwa el w nazwisku, w nawiązaniu do swoich dwóch pe. Boki można zrywać. Wolałem Andrzeja jak palił opony na blokadzie. Był wtedy sto razy poważniejszy.