Wymowa orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego sprzed kilku dni, w którym tenże Trybunał podważył kilka uprawnień Sejmowej Komisji Śledczej do zbadania rozstrzygnięć dotyczących przekształceń kapitałowych i własnościowych w sektorze bankowym oraz działań organów nadzoru bankowego w okresie od 4 czerwca 1989 r. do 19 marca 2006 r. zginęła w harmiderze spowodowanym dymisją Andrzeja Leppera i zamieszaniem medialnym wokół tworzenia przez PiS większości parlamentarnej. Tumult powiększą wkrótce relacje z zapowiadanego przez PO marszu w Warszawie, którego celem ma być zmuszenie rządu do dymisji.
Być może większość dziennikarzy świadomie zbyła milczeniem orzeczenie TK, nie chcąc zajmować się nim z przyczyn czysto politycznych. Próba analizy i skomentowania całej zaistniałej sytuacji mogłaby ujawnić chorobę, jaka drąży III RP. Jedną z tych chorób – sektorem bankowości i finansów III RP - miała zająć się Komisja Śledcza. Wyrokiem TK diagnoza została odsunięta w czasie. Ale sam wyrok okazał się mimowolnie diagnozą innej choroby, jeszcze głębszej, bo dotyczącej ustroju państwa skonstruowanego po 1990 roku.
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że “Badana uchwała ma niekonstytucyjny charakter w zakresie, w jakim przedmiotem badania czyni prawidłowość i celowość działania Narodowego Banku Polskiego i jego organów. (...) Zasadniczym elementem statusu NBP i jego organów jest niezależność od innych organów państwa. Konstytucyjna zasada niezależności jest przesłanką poprawnego realizowania zadań konstytucyjnych i ustawowych przypisanych Narodowemu Bankowi Polskiemu. Jest to element modelu demokratycznego państwa prawnego, którego fundamentem jest rozdzielenie różnych władz i organów. Ponieważ co innego nie wynika wprost z Konstytucji RP, żaden organ, a więc także Sejm, nie ma pozycji nadrzędnej lub dominującej wobec innych organów; zarazem każdy organ powinien respektować określone prawem kompetencje innych organów. Ani sam NBP, ani jego organy nie wchodzą w skład Rady Ministrów, nie są częścią podległej Radzie Ministrów administracji publicznej; nie odpowiadają politycznie przed Sejmem; nie podlegają we wskazanym zakresie kontroli parlamentarnej na mocy szczególnego przepisu Konstytucji lub ustawy”.
W tym fragmencie orzeczenia TK uświadomił nam, że bank tylko dla pozoru nazywa się Narodowy i w dodatku Polski. Najwyższa władza w Polsce, jaką jest Sejm, wybrany przez naród, nie może skontrolować banku, którego władze powołuje. Bank jest wyodrębniony ze struktury państwa i od niego niezależny. Coś na kształt ambasady obcego państwa, ma status eksterytorialny. Jego prezes może stanąć tylko przed Trybunałem Stanu, tylko nie bardzo wiadomo, kto i jak mógłby go tam zaciągnąć, jeżeli nikt nie może skontrolować tego, co robi. Jeżeli łamie prawo, a nie można go skontrolować, to nie ma dowodów. Nie ma dowodów, nie można postawić zarzutów. Wygląda na to, że prezes, by stanąć przez Trybunałem Stanu musiałby sam się oskarżyć.
Czy NBP jest rzeczywiście niezależny? Warto pamiętać, że prezes Leszek Balcerowicz przez długie lata był członkiem PZPR, a jeszcze niedawno szefem Unii Wolności, trudno więc mówić o jego apolityczności. To nie jest bezpartyjny ekonomista. Konstytucja powstała w 1997 r. i jej patronem był inny były PZPR-owski aktywista, w owym czasie prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Dzisiaj o zgodności działań z Konstytucją Komisji Śledczej w sprawie m.in. NBP orzekają członkowie Trybunału powołani przez polityków.
W III RP mamy wiele nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. Na przykład taki, że prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Marek Safjan “jest synem autora scenariusza wielkiego dzieła kinematografii polskiej Stawki większej niż życie, wybitnego literata Zbigniewa Safjana, szefa zespołu pisarzy partyjnych przy KC PZPR, szefa Komisji Wychowania Patriotycznego PRON, a już całkiem niedawno redaktora naczelnego Dos Jidische Wort” (tak w skrócie przypomniał o nim prof. Jerzy Przystawa). Dlaczego TK obradował pod przewodnictwem wiceprezesa? Bo – jak podał we “Wprost” Jan Piński - “okazało się, że córka prezesa TK Marka Safjana pracuje w NBP (co na pewno nie miało wpływu na orzeczenie), więc prezes na wszelki wypadek wyłączył się na własną prośbę z orzekania”.
Dzisiaj, wbrew jazgotowi polskojęzycznych mediów, nie mam problemu Leppera, Kaczyńskich, weksli i czegoś tam jeszcze. Jest problem państwa, którego nie mamy; Konstytucji, która ten brak uprawomocnia, NBP, którego nie kontrolujemy, Trybunału Konstytucyjnego, który takimi wyrokami ten brak utwierdza. Słowa Jarosława Kaczyńskiego o odzyskaniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych pokazują zaledwie czubek problemów, przed jakimi stoją polityczni reformatorzy. PO w odpowiedzi zorganizuje marsz, by ten rząd rozwalić. W imię ochrony niezależności NBP, dotychczasowej polityki zagranicznej, szacunku dla TK i Konstytucji. Oni swoje państwo mają. Teraz muszą go bronić – przed nami.