Ogrodzenie ważniejsze od ludzi,czyli skandaliczna budowa stadionu
(PRUSINOWO) Gdzie są pieniądze, gdzie jest szatnia i natryski
– pytają mieszkańcy Prusinowa
Gdyby tak hucznie zapowiadana budowa stadionu w Prusinowie była sfinansowana z pieniędzy prywatnych sponsorów, można by powiedzieć, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Jednak boisko powstaje za ciężko zarobione pieniądze podatników, bez względu na to, gdzie mieszkają. Być może dla urzędników są to łatwo zarobione środki, więc łatwo się je wydaje. Ludzi najbardziej boli – że głupio.
Stadion z Prusinowie buduje się tak jak za Gierka; jak najwięcej cementu, stali, ma być duże i robić wrażenie dla oka. Tylko o ludziach znowu zapomniano. Wybudowany przy stadionie pawilon ma obsłużyć grających tu piłkarzy i kibiców. Dla piłkarzy nie zaplanowano natrysków, zrobiono tylko jedną toaletę i wstawiono dwie umywalki. W takich warunkach będą musieli po meczu myć się zawodnicy. Dla działaczy zabrakło już pomieszczenia na magazyn, gdzie mogliby schować siatki, stroje, wapno, cokolwiek. Tak wygląda budownictwo XXI wieku w gminie Gryfice. A miało być europejsko, bo całość budowana jest za pozyskane europejskie fundusze. Za sumę ponad 400 złotych.
- Tyle to ma kosztować. - pan Andrzej Łagosz pokazuje mi artykuł o budowie stadionu w Prusinowie, w którym widnieje wymieniona suma.
Sport w popegeerowskiej wsi, jaką jest Prusinowo, to jedyne okno na świat. Drogę przetarli lekkoatleci, biegacze. Jeden z mieszkańców z dumą wymienia nazwiska Adama Czarneckiego i Wiktora Walczaka, młodych biegaczy, którzy trenują w Szczecinie. Obaj wyszli z Prusinowa i osiągają krajowe sukcesy. Po nich świata zapragnęli zobaczyć piłkarze. Miejscowy klub Orzeł Prusinowo zawziął się i wywalczył w ubiegłym sezonie mistrzostwo klasy A. Awansował do okręgówki, a tu mecze rozgrywa się już na boiskach całego byłego województwa szczecińskiego; w Szczecinie, Policach, Suchaniu, Łobzie. Właśnie w Łobzie, na meczu z tamtejszym Światowidem rozmawiam o klubie z jego prezesem Andrzejem Łagoszem. Prosi, by przyjechać i zobaczyć na własne oczy. Później próbuje przedstawić problem na sesji w Gryficach, ale bez skutku. Teraz, gdy oglądam dobiegającą końca budowę, wydaje mi się, że na wszystko już za późno. Nie poprawi się pawilonu, ogrodzenia, można jeszcze uratować płytę boiska, by jej nie zepsuto. A taka groźba wisi, bo ponoć mają na niej rozrzucić torf, którego hałda leży przed wjazdem na stadion.
- Torf chyba nie za bardzo nadaje się na podłoże do gry w piłkę. - zastanawia się jeden z mieszkańców. - Szkoda, że nie przyjechał pan rano, jak było tu pełno kretowisk. Teraz mają nakryć płytę siatką, by nie wychodziły, i nasypać na wierzch torfu. A to było jedno z najlepszych boisk w okolicy. - mówi Łagosz. Dlaczego więc chcieli budować nowe? - Bo PZPN by go nie zweryfikował i nie moglibyśmy grać w okręgówce. Nam o płytę tak bardzo nie chodziło, tylko o szatnię i natryski, bo nie było gdzie po meczu wykąpać się. Może być tak, że gmina boisko odda do użytku, a przyjedzie ktoś z PZPN i go nie zweryfikuje, bo za blisko płyty postawiono ogrodzenie, co może stwarzać niebezpieczeństwo dla grających. - martwi się prezes.
Po płycie jeździ traktor i wałuje ziemię. Nie podoba się to obserwującym te prace mieszkańcom.
- Stara nawierzchnia powinna być zerwana i położona nowa, a tu tylko zaorano ziemię i ma być dobrze. Nie zmeliorowano podłoża, więc będzie stała woda. Mogliby zainstalować trochę plastikowych siedzisk, a zrobili z betonu i desek. Między nimi wysypali gryz. To nie mogli już przywieźć z jakiejś rozbiórki trochę płyt i położyć? - zastanawia się Stanisław Matusiak.
Ludzi denerwuje marnotrawstwo. Zrobili ogrodzenie jakby miały tutaj byki walczyć. Pod metalowym, ciężkim ogrodzeniem ciągnie się wystający betonowy murek. Na oko wystaje ponad ziemię na 40 centymetrów.
- Pod ziemią jest na głębokości 90 cm. To ponad metr podmurówki. Kto to wymyślił, by tyle betonu lać w ziemię. Tu wlano go ze 130 “gruszek”. Po co? - zastanawia się jeden z mieszkańców.
- Gdzie są pieniądze z Unii. Miała być szatnia, natryski, dywan na boisku. Więc gdzie to wszystko jest? - pyta rozemocjonowany prezes.
- Na zasianej trawie nie będzie można grać przez rok albo dwa, bo zostanie zniszczona. - mówi piłkarz i gospodarz klubu Marcin Czerwiński. Podczas dyskusji zastanawiają się, czy będzie bieżnia, bo na razie nie widać jej. A przecież mogliby tu przyjść ze szkoły i ćwiczyć. - mówi Łagosz.
- Ciekaw jestem, czy jak będą budować pawilon w Trzygłowiu, to też bez szatni i natrysków. - ironizuje podenerwowany starszy jegomość.
- Z tego stadionu to najlepiej teraz by było zrobić cmentarz. - dodaje drugi. Taki ładnie ogrodzony. Wygląda na to, że tu potrzebna jest pilna interwencja burmistrza, by uratować chociaż resztki marzeń tych ludzi o przyzwoitym boisku. Nie taka wyborcza, w kulturalnym autobusie, ale taka gospodarska, z miarką i dokumentacją.
Kazimierz Rynkiewicz