Tym, którym się chce, i tym, którym już się nie chce
Upałami nie wszystko da się wytłumaczyć. Na pewno nie da się wytłumaczyć zaniechań w ciągu czterech lat kadencji, która mija. Zaniechań, konformizmu i lenistwa, które spowodowały, że w gminie Łobez nie ma czegoś, co ma gmina Resko. Tam władze pozostawiają po sobie nową szkołę. Trudno wymagać ekonomicznych fajerwerków od niskobudżetowych gmin takich jak Dobra (wydatki zaplanowane - 11 mln zł), Węgorzyno (14 mln) czy Radowo Małe (7 mln). Jednak Łobez (25 mln) ma dwa albo i trzy razy większy budżet od tych gmin (uwzględniając oczywiście większe wydatki) powinien coś na miarę tego budżetu, przez 4 lata, zrobić. Nie zrobił. Przejadł swoje szanse i możliwości. Pisaliśmy o tym wielokrotnie podając, jak to tu, to tam, pieniądze wypływają małymi strużkami nie powodując określonych efektów rzeki.
Ale nie tylko o finanse chodzi. Nawet te drobne działania niweczone były fuszerką, wymagały poprawek, jak chociażby ulice z polbruku na osiedlu Książąt Pomorskich. Nie chcę w tym momencie powtarzać długiej listy zaniechań i niedoróbek, bo to może znudzić. Ale oprócz tego o jakości pracy urzędu świadczą pomysły i nowatorskie, miastotwórcze rozwiązania. Dajmy na to taki placyk z fontanną obok urzędu. Jego remont mógł być okazją do zaprojektowania tam dodatkowych parkingów. Wystarczyło o metr poszerzyć (zdjąć trawę i położyć cokolwiek) istniejące parkingi, na których w tej chwili można parkować tylko równolegle do ulicy. To powoduje, że mieści się tam zaledwie kilka aut (np. od ul. Kościuszki), a wprowadzić prostopadłe do ulicy, tak jak jest to przy samym urzędzie. Ileż aut więcej mogłoby tam zaparkować bardzo małym nakładem pracy i środków. Ale to wymagałoby jakiegoś myślenia miastotwórczego, projektowania, gospodarskiego spojrzenia na sprawy. Napisaliśmy o workach ze śmieciami tygodniami leżącymi przy drodze i od razu je uprzątnięto. Tylko czemu przez ten czas nikt ich nie dostrzegał? Jak bardzo decydenci są często ślepi na prozaiczne sprawy niech świadczy przykład ze Świdwina. Piszę o tym, bo to klasyka, z którą zapewne też wielu łobezian ma do czynienia jadąc przez Świdwin w stronę Kołobrzegu. Na wyjeździe jest stary, nieczynny przejazd kolejowy, przed którym stoi znak stopu. Wszyscy stają, chociaż linia jest dawno nieczynna, a z drugiej strony już takiego znaku nie ma, więc wszyscy przejeżdżają nie zatrzymując się. Prawda, że zabawne; z jednej strony stają, tworząc korki, zużywając paliwo i czas, z drugiej przejeżdżają normalnie. Nikomu przez lata nie przyszło do głowy, żeby ten znak zdjąć. Byłem nawet świadkiem, jak stawali przed nim policjanci. Też im do głowy nie przyszło, żeby interweniować u odpowiednich władz, by znak zdjęły. Ten nieodległy przykład pokazuje, jak należy rozumieć funkcję burmistrza i innych urzędników jako gospodarzy gminy. Urzędnik przejedzie i chociaż patrzy – nie widzi, gospodarz dostrzega i reaguje.
W Łobzie codziennie patrzymy na Regę ale jej nie dostrzegamy. To kompletnie nie wykorzystany walor turystyczny. Nie tylko nie wykorzystany, po prostu zaniedbany. Przeszedłem się nad Regą za starym boiskiem. Od targowiska jest to jedno wielkie śmietnisko, łącznie ze sceną. Oczami wyobraźni zobaczyłem znakomity teren na pole namiotowe i camping. Może przy tym i scena by ożyła wieczorami – kulturalnie. Jeżeli ktoś przejeżdża przez Łobez kampingiem lub chciałby rozbić namiot – nie ma gdzie. Nie miałby gdzie w Łobzie wypożyczyć kajaku, roweru, by zwiedzić okolicę. Żadnej przystani, wypożyczalni, niczego, co zachęcałoby do zainteresowania się Regą jako szlakiem kajakowym. Żadnego pomysłu, projektu, wizji turystycznej. Stąd w pracy magisterskiej pani Joanny Kolenderskiej, przecież obiektywnej, z której wnioski publikujemy w środku gazety, turystyka jawi się jako coś kompletnie zaniedbanego i niechcianego. Naturalny skarb, a przecież innych nam nie dano.
Fajnie, że Wydział Promocji w Łobzie przysłał nam (mieszkańcom) informację o zaplanowanych imprezach na wakacje, ale w końcu tylko sporządził listę tego, co ktoś robi. Co zrobił wydział samodzielnie pod wodzą „dyplomowanego menedżera Logistyki i Public Relation mgr Piotra Blumensztajna”?
A jakże poznawcze dla turystów może być stwierdzenie, że Łobeskie Centrum Turystyki nie przygotowało w tym roku ani jednego projektu na pozyskanie funduszy unijnych, a ten jeden, który ŁCT pisało przez cały rok ubiegły niestety odpadł. Przez półtora roku zero projektów. A przecież i w tym przypadku nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o pomysły, projekty, jakąś wizję turystyki dla Łobza i powiatu. W nagrodę za ich brak pracująca w tym turystycznym przybytku od jego prawie początku pani Bożena Pacholska została wynagrodzona przez zarząd powiatu stanowiskiem dyrektora. Po ponoć genialnej pani Lucynie Cywce, która znała dwa języki i zapewne miała mgr, była bardzo Public i miała niezłe Relations, ale co z tego?
To nie jest tak, że nie lubię pani Lucyny, pani Bożeny, Romka Ciechańskiego, pana Piotra i kogo tam jeszcze. Nic mi złego nie zrobili, żebym ich nie lubił, ale na miłość Boską, to są publiczne stanowiska, za które bierze się pieniądze mieszkańców, a to zobowiązuje. Do czego? By nie marnować szansy tych mieszkańców na lepsze życie, by szarpać tę rzeczywistość, projektować, snuć wizje, pisać programy, debatować, spierać się, wyrywać pieniądze, bo to jest walka o naszą wspólną rzeczywistość, w której żyjemy. Bo jak nie my będziemy się z nią szarpać, to ona nas rozszarpie. Zostaniemy w tym zaniedbanym światku łudząc się, że może być naszą kochaną, małą, ale piękną ojczyzną. Nie może być zgody na brak odpowiedzialności wobec mieszkańców za marnowanie ich szans, bo do tego sprowadza się władza. Do odpowiedzialności za ich przyszłość, którą powierzają z nadzieją każdej władzy. Władza, której nie chce się już szarpać, powinna ustąpić miejsca tym, którym się jeszcze chce. I tylko tyle. Kazimierz Rynkiewicz