(FELIETON) Tymi słowami prezydent Lech Kaczyński kończył swoje napisane przemówienie, które miał wygłosić w Katyniu. Nie wygłosił. Zginął wraz z rodzącą się elitą wolnej Polski pod Smoleńskiem.
Na chwilę przełamał się obraz Polski i Polaków. Okazało się, że żyliśmy w mediokracji – obrazie Polski wykreowanym przez media, które brutalnie uprawiają politykę dla własnych korzyści i obcych nam interesów. Polska dla nich to teren, na którym rozgrywa się różne gry. Teren do zagospodarowania. Chce go zagospodarować Wschód i Zachód. Różne mafie i polityki, wywiady i cywilizacje. Znajdują w Polsce swoich wyznawców i popleczników. Za pieniądze i splendor na salonach. Za poklepanie po plecach. Stąd w polityce polskiej stronnictwa rosyjskie i niemieckie. Rosną zastępy stronnictwa unijnego. Polska tożsamość rozrywana jest na różne sposoby. Przeszkadza. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy usłyszałem, że wszyscy zginęli – wszystkim ta śmierć jest na rękę. Wszystkim stronnictwom w Polsce, bo zginęli prezes IPN i prezes NBP, i wszystkim na Wschodzie i Zachodzie, bo prezydent Kaczyński nie będzie już przeszkadzał. Nie będzie już wiercił dziury w pamięci o Katyń, nie będzie mówił o równym prawie małych narodów i państw w unii przy podejmowaniu decyzji przez wielkich. Był jak kamień na drodze między Niemcami a Rosją. Tak jak w 1939 roku – Polska też wtedy im przeszkadzała. Jakże się cieszyli Sowieci z hitlerowcami, gdy spotkali się na Bugu.Teraz musieli ominąć Polskę rurociągiem. Jakże to niewygodne.
Młodzi ocknęli się. Zobaczyli, jak byli oszukiwani. Zwłaszcza przez media. Tyle polsko brzmiących tytułów prasowych z zagranicznymi właścicielami. Mówią nam, co mamy robić, jak myśleć.
I nagle to poruszenie, przebicie się przez ten obraz medialny i polityczny głosu zwykłych ludzi. I jakże okazuje się on niezwykły. Szczery, zatroskany sprawami ojczyzny, wrażliwy, pełen solidarności z rodakami, współczujący. Ludzie dają coś od siebie, bo chcą dać, wyrazić, nieprzymuszani. Nikt im za to nie zapłaci, nic z tego mieć nie będą, ot, tak, po ludzku, po polsku właśnie.
Za chwilę ten głos zniknie w tumulcie, jazgocie, interesach. One tylko na chwilę przycichły, ale są. W stronnictwach rosyjskich i niemieckich, w korzeniach komuny, których nie wyrwano, a to w Polsce wielkie stronnictwo, rosyjskie, dzisiaj może już tylko kosmopolityczne w robieniu i zabezpieczaniu interesów, które zrobili ojcowie i dziadkowie na krwi polskich patriotów. Przecież żyją i mają się dobrze ci, którzy wprowadzali tu komunizm i z niego żyli. Ci, którzy wyrzucali ludzi z pracy za słowo Katyń, którzy awansowali największych nieudaczników, byle byli partyjni, którzy donosili w zakładach pracy, szkołach, na ulicach, za srebrniki i awanse. Przecież nie wyparowali, są wśród nas. Dla nich prof. Lech Kaczyński, najlepiej wykształcony z dotychczasowych prezydentów, zawsze był głupi i śmieszny. Albo przeszkadzał, bo wtrącał się w te ich geszefty. Albo chciał pamiętać o tym, o czym oni chcieli zapomnieć. To przypominanie tak drażniło.
Jak choćby o Katyniu, gdy miał tam powiedzieć: „Świat miał się nigdy nie dowiedzieć. Rodzinom ofiar odebrano prawo do publicznej żałoby, do opłakania i godnego upamiętnienia najbliższych.
Po stronie kłamstwa stoi potęga totalitarnego imperium, stoi aparat władzy polskich komunistów. Ludzie mówiący prawdę o Katyniu płacą za to wysoką cenę. Także uczniowie. W roku 1949 za wykrzyczaną na lekcji prawdę o Katyniu dwudziestoletni uczeń z Chełma Józef Bałka wyrokiem wojskowego sądu trafia na trzy lata do więzienia. Są jednak także „nieugięci ludzie” i – po czterech dekadach – totalitarny Goliat zostaje pokonany. Prawda – ta ostateczna broń przeciw przemocy – zwycięża. Tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu jest fundamentem wolnej Rzeczpospolitej. To wielka zasługa Rodzin Katyńskich. Ich walki o pamięć o swoich bliskich, a więc także – o pamięć i tożsamość Polski. Zasługa młodzieży. Uczniów takich jak Józef Bałka. Zasługa tych nauczycieli, którzy – mimo zakazów – mówili dzieciom prawdę. Zasługa księży, w tym księdza prałata Zdzisława Peszkowskiego i zamordowanego w styczniu roku 1989 księdza Stefana Niedzielaka – inicjatora wzniesienia krzyża katyńskiego na cmentarzu powązkowskim. Zasługa drukarzy nielegalnych wydawnictw. Zasługa wielu niezależnych inicjatyw i „Solidarności”. Milionów rodziców opowiadających swoim dzieciom prawdziwą historię Polski”.
Gdzie są ci wojskowi, którzy skazali Józefa Bałka na trzy lata więzienia? Co robią wojskowi, którzy wprowadzali stan wojenny w Polsce, by utrzymać tu podległość ZSRR? Ilu nauczycieli mówiło prawdę o Katyniu, o AK, o Żołnierzach Wyklętych? Ilu mówi? Dlaczego w Łobzie, Gryficach, Drawsku nie ma nawet ulicy Ofiar Katynia? Dlaczego w Kaliszu Pomorskim liceum nazwano imieniem ofiar zamachu 11 września w Nowym Jorku, a nie imieniem ofiar Katynia?Zapewne wymyślili to nauczyciele. Polska inteligencja wychowana na „Szkle kontaktowym”? Dlaczego w Połczynie-Zdroju nie zmieniono nazwy ulicy gen. Świerczewskiego (i kilku innych), zdrajcy i bolszewika, który z Rosjanami napadał na Polskę w 1920 roku, a czego od tamtejszych władz domagał się prezes IPN Janusz Kurtyka? Jedna z mieszkanek dzwoni i mówi, że to wymiana tablic i pieczątek, a to kosztuje, a ona nie chce wydać tych paru złotówek i jej Świerczewski nie przeszkadza. Tak powiedziała – nie przeszkadza, bo pracuje w Niemczech i ma to w nosie. Zapewne podciera tyłki starym Niemcom, bo młodzi Niemcy nie chcą tego robić. Nie zastanawia się, dlaczego tak jest.
„Tragedia Katynia i walka z kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości. To jednak także część historii całej Europy, świata. To przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i przeszłości, i przyszłości ludzkiej cywilizacji.
Zbrodnia Katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę”. - miał powiedzieć prezydent Lech Kaczyński w Katyniu. Nie powiedział.
Płacz nad ofiarami Smoleńska jest lamentem nad stanem Polski. Cośmy zrobili z naszą wolnością? A cóż to jest wolność i prawda – zapyta wielu z tych, którzy do niedawna tę wolność i prawdę zamykali w więzieniach, skazywali na banicję. Wtedy wiedzieli. Myślę, że i dzisiaj wiedzą, ale tak jak wtedy, tak i dzisiaj, boją się i prawdy i wolności. Ot, parszywa lokajska mentalność. Mam nadzieję, że powoli odchodząca na właściwe miejsce – margines.
Ps. Ten tekst napisałem trzy lata temu. Postanowiłem go przypomnieć w kontekście „rozegrania” rządu i państwa polskiego przez Rosjan ws. memorandum gazowego, skandalicznego wyroku sądu ws. Grudnia 70, a także święta Konstytucji 3 Maja.
Kazimierz Rynkiewicz