Państwo w rozkładzie. Z jego naprawiania nikt nas nie zwolni
(FELIETON) W niedzielę, 13 stycznia 2013 r. pojechałem do Modlimowa, w gminie Płoty, na spotkanie założycielskie Stowarzyszenia Bezpieczne OZE (Odnawialne Źródła Energii). Rzecz niebywała – zebrali się ludzie z całego województwa, którzy powiedzieli dość bezprawiu związanemu ze stawianiem elektrowni wiatrowych w pobliżu ich domów i organizują się, bo w kupie siła. Wielu z nich reprezentuje stowarzyszenia, które pozakładali w gminach, dla obrony interesów mieszkańców, ale nikt z nimi się nie liczy. Co najwyżej uzyskali status strony w sprawach, w których, jako zwykli mieszkańcy, takiego statusu w świetle prawa nie mieli. To mnie zawsze zadziwiało, że obywatel może złożyć zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a gdy ta umorzy sprawę, nie może się zażalić, bo okazuje się, że nie jest stroną, chociaż najczęściej występuje w interesie gminy, a więc wspólnoty mieszkańców, przeciwko którym popełniono przestępstwo. A przecież należy do tej wspólnoty, ale już stroną nie jest.
To zapewne wynika z tak stworzonego polskiego systemu prawnego, w którym gdy ktoś popełnia przestępstwo, to co najwyżej łamie prawo i przepisy. To taki abstrakt. Stąd u nas nie ma ławy przysięgłych. W USA jest ława przysięgłych złożona z obywateli i to oni osądzają oskarżonego. Tam jeżeli ktoś popełnia przestępstwo, to popełnia je przeciwko innym obywatelom, jako społeczności, która finansuje i utrzymuje wszelkie instytucje i państwo z podatków. Więc jeżeli ktoś okrada urząd, to nie popełnia przestępstwa przeciwko urzędowi i prawu, ale przeciwko obywatelom, gdyż okrada ich – obywateli. Drobna różnica, a jakże znacząca.
To dygresja na kanwie wielu wypowiedzi, jakie padły podczas spotkania w Modlimowie. Oto jedna z charakterystycznych.
- Wyciągnęliśmy burmistrzowi z gardła, kto finansuje plan zagospodarowania przestrzennego gminy. Okazało się, że jest to umowa trójstronna. Pan inwestor przyprowadził sobie urbanistę – to jest mój urbanista. Podpiszemy umowę i on będzie dla mnie robił, jak ja chcę i będę mu płacił. Uzyskaliśmy tę umowę trójstronną, po czym zgłosiliśmy to do prokuratury. Prokuratura to umorzyła. Taki jest trend i tak będzie, do czasu, bo niedługo to się zmieni. Powiadomiliśmy RIO. Okazało się, że jest to nielegalne, ale pan burmistrz odpowiedział w piśmie, że jest to inwestycja celu publicznego o znaczeniu ponadlokalnym, ze względu na pakiet klimatyczny UE. RIO wycofało się, bo jak jest to taka inwestycja, to inwestor ma prawo inwestować i sponsorować urbanistów, podczas gdy Krajowa Rada Regionalnych Izb Obrachunkowych mówi jasno, że nie można. Inwestor przekazał plan gminie darowizną. Przyszła NIK ze Szczecina na kontrolę. Mamy raport, że to jest nielegalne. I jaki skutek prawny – żaden! Poseł Julia Pitera przytaczała naszą sprawę w rozmowie z prezesem NIK-u. Po tym wszystkim rozmawiałem z nią i ona powiedziała, żeby wytrzymać. W tym roku ma być troszeczkę zmienione prawo i ma być tak, że to co uzna NIK za naruszenie prawa, to ma tym zajmować się prokuratura – mówił przedstawiciel jednej z podkoszalińskich gmin.
Ta jedna wypowiedź, jak w soczewce, pokazuje problemy, z jakimi borykają się mieszkańcy wielu gmin, ale też obrazuje rozkład państwa, jaki nastąpił pod obecnym miłościwie nam panującym rządem, którego polityką jest „ciepła woda w kranie”.
To dla mnie nie było zaskoczenie, gdyż bardzo podobną drogę przeszli mieszkańcy Gryfic, którzy protestowali przeciwko lokalizacji wiatraków w pobliżu ich domów. Znam sprawy i pisma, więc wiem, że tak właśnie wygląda nasze państwo i jego instytucje kontrolne. Podobne przykłady można pokazywać w prawie każdej gminie w wielu innych sprawach.
To bezhołowie dzieje się w państwie prawa. Takie słyszymy zapewnienia, że jest to państwo prawa. Otóż uruchomiło się w Polsce możliwość stawiania wiatraków i całych farm, a nie określiło żadnych parametrów tego stawiania. Prawnie nie uregulowano odległości wiatraków od zabudowań, więc trwa tu zupełna dowolność. Jeden z uczestników przypomniał, że w Unii Europejskiej prowadzono dyskusję o ustanowieniu takiej odległości w granicach 2 – 4 kilometrów od zabudowań, ale ją zaniechano. Ministerstwo zdrowia zaleca 3 kilometry, ale to tylko zalecenia, a nie nakaz, i tak trwa zabawa w ciuciubabkę. Tę sytuację jak najbardziej wykorzystują firmy wiatrakowe, które liczą na zyski, chociaż jest to najdroższa z produkowanych energii. Tam, gdzie stoi dom, można postawić wiatrak, ale tam gdzie stoi wiatrak, już nie można nic budować. Ot, takie prawo działające w jedną stronę. A poseł Pitera każe ludziom cierpliwie czekać.
By zdać sobie sprawę z tego, w jakim miejscu będziemy niedługo mieszkać, podam, że wiatraki stoją już w prawie całym pasie nadmorskim regionu koszalińskiego, a u nas planowane są (prace mocno zaawansowane) w gminach Łobez, Resko, Radowo Małe, Płoty, Gryfice, Karnice (tu już stoją i planuje się następne), Drawsko Pomorskie (Gajewo), Złocieniec, Brzeżno, Rąbino, Golczewo, cały powiat kamieński, okolice Stargardu Szczecińskiego, Pyrzyce, Gryfino, Szczecinek, Koszalińskie itd.
Jadąc do pracy słucham dyskusji o odtworzeniu Stoczni Szczecińskiej. Rozmówca mówi, że w Niemczech stocznie mają się dobrze. Tutaj kupiono stoczniowców odprawami i zakład zamknięto. Zlikwidowano tym samym związki zawodowe, które mogłyby wypowiadać się w sprawach istotnych dla ludzi. Ale gdy już wydawało się, że zapadło głuche milczenie, w Szczecinie pojawili się na ulicach rolnicy i – o dziwo – chociaż blokowali ulice i utrudniali ruch, zostali przez szczecinian przyjęci życzliwie, co sam widziałem. Ludzie po prostu czują, że nie są reprezentowani.
Już w pracy zaglądam na portal wPolityce. Śledzę z uwagą poczynania kandydata na premiera rządu technicznego prof. Piotra Glińskiego, bo kiedyś się poznaliśmy i darzę go wielką sympatią. To po prostu porządny człowiek i z ogromną wiedzą, w dodatku rzadkiego gatunku – z zakresu społeczeństwa obywatelskiego. Bez związków z oligarchią, jak były prezydent Aleksander Kwaśniewski, z kawiorowej lewicy, o którym ostatnio mówi się, że za kasę doradza Kulczykowi i prezydentowi Kazachstanu. Prof. Gliński mówi, że blokują go w mediach. Normalka. Inni twierdzą, że jest naiwny. No tak, wizja społeczeństwa obywatelskiego może w Polsce wydawać się dzisiaj nawiną, ale lepiej dla nas, obywateli, popierać taką, niż obietnice postkomunistycznych oligarchów.
Jeszcze jeden przyczynek do rozkładu państwa. Prof. Gliński mówi w wywiadzie dla wPolityce:
- Ostatnio odwiedziłem też Zakopane, gdzie miałem okazję z bliska zobaczyć, jak działa nasza demokracja. Odbywa się tam dziś referendum w sprawie odwołania burmistrza, który nie wykonał budżetu, a jego rodzina jest zamieszana w różne afery... Sytuacja jest taka, że Platforma Obywatelska wezwała do bojkotu referendum, co już samo w sobie jest rzeczą niebywałą. Druga strona złożyła pozew do sądu w trybie wyborczym. Sędzia go odrzucił i powiedział, że wnioskodawcy mają 48 godzin na odwołanie się od tej decyzji. A kiedy oni w tym terminie odwołanie złożyli, to ten sam sędzia oświadczył... że się pomylił, bo termin odwoławczy wynosił 24 godziny. I pozwu nie przyjął! Tak w Polsce działa prawo! - mówi profesor Gliński.
Zarówno rolnicy jak i założyciele Stowarzyszenia Bezpieczne OZE sami ponoszą koszty swoich działań, by przeciwdziałać rozkładowi instytucji i państwa, które powinno stać na straży ich praw, a które już raz opłacili, by to robiło. Ale tak to już jest z obywatelami, że jak państwo nie działa, trzeba wysiłku i determinacji, by je uporządkować. Państwo nie jest nam dane raz na zawsze, trzeba je nieustannie odnawiać. Tu jedyną metaforą może być uprawianie ogrodu. Jak poprzestaniemy na chwilę, to zarośnie. Tak jest z państwem, rządem, kulturą i cywilizacją. Trzeba te ogrody uprawiać, jeżeli chcemy zwać się obywatelami.
Kazimierz Rynkiewicz