Adam Osiński
- uczeń IV klasy
o profilu informatycznym ZSR CKP im. S. Żeromskiego w Świdwinie
opowiada o swoim życiu sportowym.
Dotychczasowe osiągnięcia sportowe Adama:
- brązowy medal - kat. 115 kg - Puchar Polski Krotoszyn luty 2010 r.,
- srebrny medal - kat. 115 kg - Puchar Polski Strzelce Opolskie marzec 2010 r.
- złoty medal - drużynowo; Mistrzostwa Europy w Warnie, Bułgaria maj 2010 r.
- IV miejsce - kat. 115 kg; Mistrzostwa Europy w Warnie, Bułgaria maj 2010 r.
- srebrny medal - kat. 100 kg SUMO EUROPE OPEN Świdwin, sierpień 2010 r.
- brązowy medal - kat. OPEN SUMO EUROPE OPEN, Świdwin, sierpień 2010 r.
Anna Strzelecka-Knut: Jak rozpoczęła się Twoja droga sportowa?
Adam Osiński: Moja droga sportowa rozpoczęła się od uprawiania zapasów. Osiągnięcia mojego kolegi Mateusza Kurlapskiego zachęciły mnie do uprawiania sumo. Na początku było to na zasadzie: przyjdź na trening, zobaczysz jak jest. Okazało się, że daję radę. Ćwiczę sumo już półtora roku.
Jakie jest Twoje największe osiągnięcie sportowe?
Oczywiście tegoroczne Mistrzostwa Europy w Warnie, w Bułgarii: złoty medal zdobyty drużynowo i IV miejsce w kategorii indywidualnej.
Czwarte miejsce nie jest porażką?
W pewnym sensie jest. Przegrana walka najpierw o drugie, potem o trzecie miejsce. Ale to jest sport. Wszystko może się wydarzyć. Ktoś musi przegrać, ktoś musi wygrać.
Jest jakiś konkretny przeciwnik sumo, którego chciałbyś pokonać?
Raczej nie. Za każdym razem jak wychodzę walczyć, chciałbym wygrać.
Sumo wywodzi się z Japonii…
Tak, sumo wywodzi się z Japonii. Właśnie tam jest, można powiedzieć „sekta” sumo. Zasady wbrew pozorom są proste: zawodnicy stoją na dohyo (czyt. dojo) - to gliniana mata, wysypana piaskiem, by nie poranić sobie stóp; jest to mała przestrzeń, małe koło. Walka rozpoczyna się na komendę sędziego. Ważna jest pozycja zawodnika, czyli ręce mają być pochylone. Pokazujemy dłonie, to taki rytuał, one są puste, nie mamy w nich żadnej broni. Sygnalizujemy, że to jest czysta walka. Sędzia (gyoji) sygnalizuje tachi-ai (atak) poprzez komendę „Hakkeyoi!”, gdy tylko obaj zawodnicy mają obie ręce na dohyo i stoją w bezruchu. Ręce zawodników muszą dotykać dohyo przed linią startową (shikiri-sen). Jeśli zawodnik zaatakuje nie poczekawszy na komendę, to sędzia gyoji musi krzyknąć „Matta!” (czekaj!) i od nowa rozpocząć procedurę. Ważne jest by wypchać przeciwnika za matę lub by dotknął podłoża inna częścią ciała niż stopa.
Jest taki stereotyp, że aby ćwiczyć sumo, trzeba być tłuściochem.
No jest. Ale w Europie ludzie są bardziej aktywni fizycznie. Otyłe osoby będą miały ogromne szanse w tym sporcie. Trzeba zwrócić uwagę na to, że startuję w przedziale wiekowo wagowym. Każda waga jest odpowiednia do swojej kategorii. Nie ma ograniczeń, aby trenować sumo.
W jakiej kategorii wagowej walczysz?
Do 115 kg. Przede wszystkim chodzi o siłę, wytrzymałość i technikę.
Masz problemy z utrzymaniem wagi? Może musisz się bardziej objadać?
Nie. Ważę 110 kg. Zawsze mam te 5 kg zapasu. Ważne jest by nabyć masy mięśniowej, wtedy jest łatwiej walczyć.
Jak koledzy z klasy zareagowali na Twoje osiągnięcia sportowe?
Na początku nikomu o tym, że ćwiczę sumo, nie mówiłem. Pochopnie uważa się, że to śmieszny sport. Grubasy przepychają się. Ale gdy wracałem z Bułgarii, pochwaliłem się wynikiem pisząc smsa. Koledzy wspólnie odpisali mi: „Olimpijczyk”. Sumo nie jest dyscypliną olimpijską, z różnych względów, ale było mi bardzo miło. Zaczęli dopytywać, chcieli wiedzieć jak przebiegały zawody.
Ale czy Ty jak walczysz to się nie wstydzisz?
Nie mam się czego wstydzić.
Wydawałoby się, że człowiek jest prawie nagi.
Prawie, ma stringi…Obwiązany jestem pasem, który jest gruby i ciężki. Mój ma prawie 6 metrów. Jest tak mocno ściśnięty, związany, że nie ma prawa się rozwiązać. Mam gołe pośladki. Ale wszyscy zawodnicy mają. Na plaży kobiety też pokazują się w bikini, na co dzień tylko w staniku nie chodzą. Mój strój odpowiedni jest do dyscypliny sportowej, którą uprawiam.
Skoro o kobietach wspomniałeś…, zauważyłeś, że masz większe powodzenie u płci przeciwnej, odkąd uprawiasz sumo?
Myślę, że nie. Mam swoją kobietę. Od ponad roku jestem z Amandą. Wspiera mnie. W Świdwinie, w sierpniu były zawody sumo. Przyjechała kadra Polski. Były to otwarte zawody, przybyła publiczność mogła zobaczyć walki sumo. Emocje były wielkie. Zaprosiłem rodzinę i swoją dziewczynę, by mogli zobaczyć jak walczę. Pewnie na początku sport, który wybrałem, mógł być śmieszny dla nich. Ale jak zobaczyli mnie walczącego… Trzeba pamiętać o tym, że walka trwa chwilę, może trwać 10, 15 sekund. Ważna jest siła i skupienie. Można zaprezentować rzuty, ściągnięcia. Sumo robi wrażenie. Oklaski były wielkie. Mało ludzi przychodzi na zawody sumo, ale warto.
Kto jest Twoim trenerem?
W Świdwinie jest to Krzysztof Kuligowski i Marek Spychalski. Natomiast są jeszcze trenerzy kadry: Marek Paczków i Marek Konieczny z Krotoszyna.
Często jeździsz do Krotoszyna?
W tamtym roku jeździłem do nich w piątek, wracałem do domu w niedzielę. I tak od marca do maja weekendy spędzałem w Krotoszynie. Było to duże poświęcenie. W piątek od 16 był trening, potem o 20 kolacja. Powrót do hotelu- nie ma się siły na nic, tak człowiek jest zmęczony. Nogi „odpadały”. W sobotę po śniadaniu trening, tak do obiadu. Po nim kolejny trening - tak ciężki, że cała taka mała buteleczka apapu schodziła na mnie i kolegę. To są takie ćwiczenia, które bardzo rozciągają. Mocno ćwiczymy uda, by nisko zejść do przysiadu. Jest takie standardowe ćwiczenie shiko –ono polega na przysiadzie z pogłębieniem, wychyleniem nogi, na jednej nodze się opieramy, drugą unosimy do góry - pilnujemy, by się mięśnie rozciągnęły. Potem opad, pogłębienie przysiadu, następnie wyprostowanie się i to samo na druga nogę. I takich shiko robimy 150 na jedną nogę, potem na drugą. Ciężka praca. Bardzo duży wysiłek.
Czy zdarzyły Ci się jakieś kontuzje?
Tak, zdarzyły. Zaraz o nich powiem. Ale chciałbym dopowiedzieć jeszcze o treningu kadry. Bo nikt nie wie, na czym on polega. Każdy myśli, że jadę na weekend i baluję w Krotoszynie, wracam i w poniedziałek w szkole jestem zmęczony, więc pewnie po imprezie. Nie ma siły, by zwiedzać miasto, po treningach sobotnich każdy pada. W niedzielę mamy sparingi, walki ćwiczące technikę. O 22 wracam do Świdwina. W poniedziałek nie mam siły wstać i pójść do szkoły. Nie mam siły myśleć na lekcjach, w ogóle funkcjonować.
A wracając do mojego pytania o kontuzje...
W sierpniu, na zawodach w Świdwinie, zdarzyło mi się wybicie zęba. Straciłem pół zęba. Pod wpływem uderzenia o matę boczny ząb mi się ułamał. Teraz mam przygody z dentystą, jest problem z uratowaniem go. Druga kontuzja zdarzyła mi się po upadku z maty, która uniesiona była na metr nad parkietem. Wypadając z niej, niefortunnie spadłem na plecy, które naciągnąłem, obiłem.
W wolnych chwilach, oprócz sportu, czym się jeszcze interesujesz?
Interesuje mnie szkoła
Ha, ha, ha….
Tworzę strony internetowe, oprogramowania. Mam też z tego pieniądze. Ogólnie interesuje mnie informatyka.
Sumo to drogi sport?
Nie. Z klubu i z Polskiego Związku Sumo mam wsparcie finansowe. Przeloty, hotele, wyżywienie, treningi mam sfinansowane.
A jakie nagrody, oprócz medalu, otrzymujecie na zawodach?
Zdarzają się rzeczowe, np. odzież sportowa. W tym roku burmistrz Jan Owsiak, dla zwycięzców w kategorii OPEN, podarował nagrody pieniężne. Bardzo nas ten gest ucieszył. Dla młodego zawodnika każde takie wsparcie jest ważne.
Jakie stawiasz sobie teraz cele?
Bardzo ważne jest zdanie matury i dostanie się na studia informatyczne. Myślę o uczelniach w Poznaniu lub Szczecinie. Od lutego zamierzam też startować w zawodach sumo np. w Pucharze Polski.
Jest jakaś granica wiekowa, po której przekroczeniu rezygnuje się z uprawiania sumo?
Chyba nie. Znam zawodnika Jacka Jaracza, ma około 45 lat. Robi wyniki. Ostatnio przed galą MMA, tam gdzie Pudzianowski walczył, był on na medialnym treningu. Marcin Rozum i Jacek Jaracz zostali tam zaproszeni, pomagali w treningach zawodników gali.
Też byś chciał otrzymać takie zaproszenie?
Pewnie, że bym chciał.
Warto ćwiczyć sumo, bo…
Pewnie, że warto. Dla młodych uczestników są organizowane obozy sumo. Nawet jeśli ktoś jest mały, gruby i uważa, że nie nadaje się do niczego , to sumo jest dla niego. Może spokojnie trenować. Jeśli rodzice zauważą , że ich dzieci są zakompleksione, mniej zwinne, to alternatywą jest sumo. Sport ten ukształtuje ciało nawet otyłego dziecka.
Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę Ci powodzenia w każdej sferze życia.
Dziękuję.