(ŁOBEZ.) Już trzecia z kolei władza zajmuje się grobem żołnierza, który zginął w walce o Łobez 3 marca 1945 r. Mimo, że nazwisko żołnierza znane jest od 1947 roku, a oficjalne pismo wpłynęło do magistratu 9 lat temu, dotychczas nie udało się zadbać o jego grób i przywrócić mu imię. Niedawno społecznicy z własnych funduszy powiesili na krzyżu tabliczkę z danymi.
Podczas walk o Łobez niewielka grupa SS-manów zaczęła się ostrzeliwać z budynku obecnego ośrodka zdrowia. Grupa polskich żołnierzy odpowiedziała ogniem z terenu zarośniętego cmentarza niemieckiego (obecny park i cmentarz komunalny). W miejscu, w którym dzisiaj stoi pomnik prof. Puchsteina, jeszcze wówczas stał niewielki dom grabarza otoczony kilkoma drzewami owocowymi i budyneczkami gospodarczymi, w których trzymał zwierzęta. To właśnie na jego terenie 56-letni Tadeusz Malinowski dostał śmiertelną ranę. Jego towarzysze broni, nie mając czasu na wykonanie grobu, przykryli ciało słomą, a następnie przysypali ziemią. Po zakończeniu działań wojennych skontaktowali się z rodziną, mieszkającą na Rzeszowszczyźnie.
Było to w 1947 roku, gdy p. Słodkowscy, mieszkający w Łobzie, wybrali się wczesnym rankiem na grób swojej niedawno zmarłej matki. Wówczas jeszcze nie były planowane pochówki na cmentarzu. Groby Polaków zaczęto umieszczać na wcześniejszych grobach Niemców, niedaleko kaplicy cmentarnej. Tam też stali p. Słodkowscy, gdy nagle usłyszeli dźwięki dobiegające z domku grabarza. W owym czasie dość często jedną z zabaw dzieci, było wykopywanie grobów i zabawy czaszkami zmarłych. Pomyśleli, że być może i tym razem tak się dzieje. Postanowili sprawdzić i przeciwdziałać tego typu zabawom. Gdy podeszli bliżej, zobaczyli człowieka kopiącego saperką w ziemi. Okazało się, że to syn zabitego żołnierza. Miał przy sobie odręcznie narysowany plan, który zostawili mu towarzysze broni jego ojca. Słodkowscy byli świadkami, jak syn poległego żołnierza odkopał ciało. Otrzepał płaszcz ze słomy. Pani Słodkowskiej, jako że była w ciąży, mężczyźni nakazali odejść na bok. W tym czasie syn zabitego, sam ubrany w żołnierskie ubranie, zdjął drzwi z komórki i na nie położył zwłoki. Na nich przetransportował ciało w pobliże kaplicy cmentarnej. Tam również za pomocą saperki wykopał grób, włożył ciało i wrzucił do środka swoją furażerkę. Z relacji świadków wynikało, że bardzo rozpaczał, płacząc poprosił ich, by odeszli, aby nie narażać ich na kłopoty. Gdy znaleźli się na wysokości bramy – odwrócili się i zobaczyli, że człowiek ten wyjął pistolet i strzelił trzy razy na wiwat, na cześć poległego ojca. To był czas, gdy noszenie broni było już zabronione. Później łobzianie wykopali granitowe krawężniki, znajdujące się przy ul. Henryka Sienkiewicza i nimi obłożyli prowizoryczny grób. Krawężniki te do dziś chronią ziemię przed osypywaniem się.
Zorganizowali krzyż drewniany i wówczas p. Słodkowska ołówkiem kopiowym na krzyżu napisała:
„Żołnierz polski. 56 lat. Tadeusz Malinowski”. Później na krzyżu była tabliczka. Przez wiele lat łobzianie dbali o grób i zmieniali krzyże oraz tabliczki. Na grób przez kilka kolejnych lat przyjeżdżał też syn. Zatrzymywał się u p. Słodkowskich, bo nikt z władz miasta nigdy się nim nie zainteresował. Gdy p. Słoskowscy nie mogli już opiekować się grobem, a do Łobza syn poległego przestał przyjeżdżać, grób stał zaniedbany, a nazwisko i wszelkie informacje o nim zaniknęły. Pozostały w sercach i pamięci osób, które o nim słyszały, czy to z opowieści p. Słodkowskich czy z ust Haliny Rabiec, która zrelacjonowała nam tę historię.
Od dziewięciu lat czynione są starania, aby władze łobeskie w końcu zainteresowały się grobem człowieka, który zginął w walkach o Łobez. Bezskutecznie. Po urzędach chodzili różni przedstawiciele miasta, zarówno Słodkowscy, potem ich syn oraz Halina Rabiec. Żadne interwencje nie przyniosły skutku, chociaż co roku obchodzone jest święto wyzwolenia Łobza. Czy rzeczywiście tak trudno zadbać o tabliczkę, postawić pomnik i zachować o nim pamięć? Pozostaje mieć nadzieję, że trzecia z kolei władza zajmie się tą sprawę nie przynosząc więcej hańby miastu, a osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy przynajmniej się zawstydzą. (mm)