Mewa: Libiszewski – Kęsy, Pietrowski, M. Pawłowski, Andrusieczko, Kopka (46\' Gradus, 65\' Harasiemowicz), Deuter, A. Pawłowski, Wasiak (70\' Porębski), Grygiel, Błaszczyk (60\' Waldon). Trener Dariusz Kęsy.
Bramki: 50\' Łukasz Grygiel, 55\' Marek Gradus.
Mewa gra z meczu na mecz coraz równiej i pewnie zwycięża swoich rywali. Tak też było z Koroną, która może mówić raczej o nikłej porażce w Resku, bo gdyby reszczanie wykorzystali okazje, jakie stworzyli, wynik byłby dużo wyższy.
Już na początku szansę zmarnował Błaszczyk, który nie trafił do pustej bramki. Później miał drugą dobrą sytuację, gdy po wrzuceniu piłki za linię defensywy przechwycił ją i miał przed sobą tylko bramkę z bramkarzem, ale nie wytrzymał nerwowo i zamiast pójść z piłką – strzelił z dużej odległości. Mewa, pomimo, że kontrolowała grę w pierwszej połowie, nie potrafiła tego uwidocznić golami.
Dopiero w 50 min., po wrzutce piłki Kęsego, Wasiak głową skierował ją do Grygiela, a ten z woleja huknął i piłka zatrzepotała w siatce. Pięć minut później trafienie zaliczył etatowy strzelec Marek Gradus, ale później przypomniała o sobie nabyta wcześniej kontuzja i opuścił boisko. Okazje Grygiela i Harasiemowicza potwierdzają, że w zespole tkwią jeszcze strzeleckie rezerwy, chociaż brakuje jej na ławce i każda poważniejsza kontuzja któregoś z graczy może zagrozić stabilności kadrowej Mewy. (r)