(ZŁOCIENIEC) Mecze sobotnio – niedzielnej kolejki ligi okręgowej grupy południe zostały rozegrane awansem. To właściwie pierwsza kolejka jesieni i pierwsza kolejka wiosny. Pierwszy mecz w Świdwinie Olimp wygrał aż 4:1. Zrozumiałe, że w złocienieckim rewanżu oczekiwano kompletu punktów.
Nadal leczy kontuzję Piotr Olechowski, któremu do czasu urazu w każdym meczu przychodziło strzelać najmniej jedną bramkę. Kontuzjowany jest także Robert Ciesiński. Za żółte kartki musiał pauzować Paweł Czermanowicz. N trybunach zasiadł Arkadiusz Jaworski, bramkarz. Z trybun powiedział: - Podjąłem pracę poza Złocieńcem. W tej sytuacji nie ma mowy o regularnych grach w Klubie. -
W porównaniu z poprzednim meczem, był już Michał Osipiak i Krzysztof Leoniewski. Słowem, nie pozostawało nic innego, jak tylko wygrać.
OLIMP ZŁOCIENIEC: M. Liszko – P. Szyszkowski (ż.k), A. Bębas, P. Czermanowicz, P. Rzepecki – G. Czermanowicz, M. Wojciechowski, M. Osipiak (46\' P. Bielak), K. Leoniewski (ż.k) – w II poł. G. Woroniecki – T. Dusza, G. Roszczyk.
SPÓJNIA ŚWIDWIN: G. Maćkowiak – K. Sobiecki, S. Kaszyca (ż.k), Z. Sekura, D. Paszkiewicz – M. Kurlapski, L. Nienartowicz, B. Kosowski (ż.k) – II poł. Paszkeiwicz, T. Tatys, A. Wdowiak (w II poł. Kajder), R. Kurlapski.
Od pierwszych minut Spójnia próbowała siłami Kaszycy oskrzydlać Olimp od strony Rzepeckiego. Z dystansu bardzo mocno nieco nad poprzeczką uderzył R. Kurlapski. Piłkarze ze Świdwina ustawili mur obronny przed polem karnym i po odebraniu Olimpowi piłki, bez większych przeszkód zdobywali teren nie napotykając na praktycznie żaden opór ze strony złocienian. Tego rodzaju zachowanie w środku pola do szewskiej pasji doprowadzało trenera Kazimierza Chojnackiego, który z swego miejsca najczęściej pohukiwał na Michała Osipiaka. Piłkarz po meczu przyznał: - Wiem, że w środku pola tworzyła się dziura, ale moja walka w tej strefie wymagała jeszcze asekuracji, a tej nie było. Dlatego Spójnia w tej części boiska połykała teren, jak tylko chciała. -
Bez przekonania grał G. Czermanowicz, o którym w niedzielę rano kibice powiedzieli, że przed spotkaniem ze Spójną, przed południem, rozegrał dwa spotkania w turnieju halowym. W meczu właściwym zmarnował dwie stuprocentowe okazje. W trzydziestej minucie jednak doskonale w polu karnym znalazł G. Roszczyka, a ten po zwodzie i króciutkim dryblingu efektownie strzelił do siatki Spójni. Prowadzenie było jakby zgodne z planem. Mijała dwudziesta minuta gry.
Pierwsza żółta kartka była dla P. Szyszkowskiego za uderzenie przeciwnika. W 31 minucie wyrównał K. Sobiecki. M. Kurlapski z rzutu wolnego uderzył tuż nad poprzeczką bramki Liszko. W 37 minucie gry Tomasz Dusza w ferworze walki w polu bramkowym jakimś cudem wyłuskał piłkę i uderzył do bramki tak, że wszyscy tylko śledzili lot piłki. Żółtą kartkę otrzymał Kaszyca za faul bez piłki. Było blisko kartki czerwonej. Pierwsza połowa dla Olimpu 2:1 i wydawało się, że przebiega z grubsza zgodnie z planem.
DRUGA BRAMKA DLA SPÓJNI
Druga bramka dla Spójni i wyrównanie to nieporozumienie między P. Szyszkowskim i A. Bębasem, z którego natychmiast skorzystał R. Kurlapski i zupełnie niespodzianie mieliśmy remis 2:2.
Spójnia poczynała sobie do tej pory bardzo swobodnie grę opierając na szykach obronnych i bez większych kłopotów przechodząc do kontrataków. Z tego powodu od początku drugiej części gry za Osipiaka mieliśmy na placu gry P. Bielaka. Olimp stawał się w miarę groźny, gdy podnosił tempo gry, ale tak grał tylko z rzadka. Większość podań piłki odbywało się w jednym tempie, co nawet jakby usypiało i kibiców. Za to trzecia bramka była w tym takim sobie meczu, istnym cudem. Z lewej strony piłkę uderzoną w tempo przez G. Roszczyka głową do siatki Spójni z siłą i precyzją uderzył G. Roszczyk. Była to chyba najładniejsza bramka tej jesieni strzelona w Złocieńcu. Do tego autorstwa samego kapitana. Akcja miała miejsce około sześćdziesiątej minuty gry.
Celowe zagranie ręką Kosowskiego ze Spójni zostało ukarane żółtą kartką. G. Czermanowicz nie wykorzystał tak zwanej setki po raz nie wiadomo który w tym sezonie. Powodem najprawdopodobniej wyjątkowy brak odporności psychicznej.
Jak zwykle oprócz tylko niektórych zachowań do zwycięstwa nad Spójnią wiodła swoich pokaźna grupa fanów Olimpu, a do tego znakomicie zorganizowana. Jeden z graczy Spójni błyskawicznie zareagował na chamskie zaczepki ze strony najbardziej nobliwych wydawałoby się kibiców Olimpu, odpowiadając ze znakomitym refleksem, co w osłupienie wręcz wprawiło srebrzystowłosego starszego jegomościa wyzywającego gości. Wyzwiska sędziów i piłkarzy z tej strony złocienieckiego kibicowania są tak częste, że znane już szeroko daleko poza granicami byłego koszalińskiego.
Jakby za karę za tego rodzaju zachowania, a także w wyniku braku koncentracji w grze na własnym polu karnym, P. Szyszkowski traci - wydawało się - prostą piłkę na rzecz M. Kurlapskiego i Olimp traci bramkę na remis 3:3. No, i mieliśmy niespodziankę. Zespół z końca tabeli zremisował w Złocieńcu uprzednio ponosząc wiele bardzo wysokich porażek, w tym z tym samym Olimpem u siebie w Świdwinie 1:4.
Nie trzeba większego doświadczenia piłkarskiego, by stwierdzić, że Olimp prawie w ogóle nie odbywa treningów. Frekwencja jest kuriozalnie niska. Wynika to z pewnego rodzaju postawy sportowej, która później przyobleka się w tego rodzaju wydarzenia, jak to tutaj opisane, w kontekście zachowania niektórych sektorów kibiców. W tego rodzaju ligach piłkarska gra jest bardziej towarzyskim spotkaniem na boisku, aniżeli sportową rywalizacją. Ekscesy na trybunach też przynależą bardziej do rytuałów, aniżeli do pełnych życia żywych wydarzeń towarzyszących prawdziwej pilce. Smutno jednak niezwykle, gdy od lat w Złocieńcu sędziów i piłkarzy z chamska ciągle wyzywa jeden i ten sam człowiek. Tak Złocieniec się promuje na wlasnym stadionie. Wstyd od dziesiątków lat. Bardziej niż za ten remis.
Tadeusz Nosel