(ZŁOCIENIEC – CZAPLINEK ) JEDEN BRAMKARZ TO NA LECHA ZA MAŁO
Olimp Złocieniec – Lech Czaplinek 0:1 (0:1)
OLIMP ZŁOCIENIEC: Michał Liszko – Piotr Szyszkowski (kpt.) - w 75\' Andrzej Bębas, Paweł Rzepecki, Paweł Czermanowicz, Grzegorz Roszczyk – Robert Ciesiński, Michał Osipiak w 77\' Paweł Bielak, Mariusz Wojciechowski – ż.k, Grzegorz Czermanowicz, Tomasz Dusza, Krzysztof Leoniewski w 70\' Piotr Olechowski.
LECH CZAPLINEK: Paweł Proniuk – Tomasz Ryba, Łukasz Mazurek, Karol Kalina, Paweł Kibitlewski, Krzysztof Bołdysz, Janusz Sobala, Piotr Kibitlewski, Grzegorz Mleczek, Tomasz Tomczak, Paweł Przytarski. Rez. Krystian Wojciechowski, Kamil Anasiński, Tomasz Suska, Marcin Tomczak, Dominik Urban, Paweł Saja.
To był jak do tej pory najważniejszy mecz Olimpu bijącego się z Drawą o liderowanie w okręgówce grupy POŁUDNIE. Złocienianie zagrali z Lechem Czaplinek, mając go pod sobą w tabeli z różnicą czterech punktów, a więc sporo. Drawa, lider, grał w tym samym terminie z Pogonią, ale w Połczynie. Mecz wygrała Drawa aż trzy do zera.
Złocienianie bardzo długo rozgrzewali się w większym niż zwykle skupieniu. Kilka minut po Olimpie na rozgrzewkę wyszedł Lech. Publiczność w nadkomplecie wypełniła jedną ze stron trybun, gdyż druga czeka na postawienie na niej plastikowych siedzisk.
Pokonanie Lecha mogło być znakiem, że oto Olimp, bijąc się o fotel lidera, będzie starał się tchnąć nowego ducha w zamierające życie kulturalne miasteczka. I to tuż przed wyborami do nowego samorządu, który – chyba nie płonna to nadzieja – będzie miał kompetencje do profesjonalnego podejścia w gminie do zagadnień futbolowych.
Przez całe spotkanie nie było ani jednej chmurki na niebie. Trzy czwarte boiska pozostawało jednak w cieniu, gdyż wiadomo – w Złocieńcu trybuny okala las wysokich sosen.
ZACZĘŁO SIĘ SPOKOJNIE
Do ataków pierwszy ruszył Olimp. Obrona Lecha mądrze stanęła dwa metry przed linią pola karnego, elastycznie przyjmując atakujących złocienian. Obroną bez zbytniej nerwowości kierował Łukasz Mazurek. Efektywnie wspomagał go niski wzrostem, Tomasz Ryba. Na lewym skrzydle grał Janusz Sobala, który futbolu uczył się, między innymi grając w dużej lidze juniorów Olimpu.
W Olimpie w napadzie oglądaliśmy Krzysztofa Leoniewskiego i Tomka Duszę. Za nimi – G. Czermanowicz, Michał Osipiak, Mariusz Wojciechowski, Robert Ciesiński. W obronie – Paweł Czermanowicz wspomagany przez Piotra Szyszkowskiego (kapitana), z lewej Grzegorz Roszczyk i z prawej Paweł Rzepecki.
Grzegorz Mleczek po niemądrej stracie piłki przez Osipiaka strzelał na bramkę Michała Liszki, ale piłka po rykoszecie wyszła na rzut rożny. Bardzo często tego rodzaju straty zdarzają się Osipiakowi (zupełnie niepotrzebne wózki), do tego stopnia, że kibice na tego rodzaju zachowania w proteście krzyczą wniebogłosy. Znów po błędzie Osipiaka z woleja strzelił Grzegorz Mleczek, ale Liszko był dobrze przygotowany do obrony.
Lech potrafił nagle rezygnować z krótkiej gry przechodząc do wymiany kilku długich podań. Wtedy obrona Olimpu tylko przyglądała się wędrującej piłce. Jego pomoc nie potrafiła opanować środka boiska i skutecznie uruchamiać napastników. Ci sami sobie musieli zagrywać piłki, jakby w ogóle nie było pomocy. Od początku widać było, że w tym meczu niczego szczególnego nie będzie można oczekiwać nie tylko ze strony Osipiaka, ale i Mariusza Wojciechowskiego. Do tego G. Czermanowicz grał tak bojaźliwie, jakby oszczędzał siły na zupełnie inne spotkanie. W tym składzie werwa Duszy i kilka technicznych zagrań Leoniewskiego, zupełnie nie pasowało do tego, co tego dnia prezentowała sobą reszta Olimpu.
LECH JAKBY U SIEBIE
Tomasz Tomczak z Lecha, bardzo ruchliwy, skrzętnie wikłał w pilnowanie siebie obronę Olimpu. Korzystał z tego operujący nieco z tyłu Grzegorz Mleczek. Za nimi piłki rozdzielał urozmaiconymi podaniami Piotr Kibitlewski. Lech grał szybciej od Olimpu. Dysponował lepszymi startami do piłek, szybkością i warunkami fizycznymi. Starający się temu przeciwstawić Olimp grał zbyt wolno, odpuszczał walkę ciało w ciało, wiele podań było z jego strony żałośnie niecelnych. W środku tracił piłki, gdyż nie potrafił ich przytrzymać.
Lech strzelał z dystansu. Potrafił niemalże zupełnie wyprowadzać w pole obronę Olimpu. Napad biało zielonych miał pierwszą setkę wtedy, kiedy po podaniu Ciesińskiego do Duszy, ten uderzył, ale blisko metr nad poprzeczką. Kiedy piłkę posiadał Leoniewski, musiał długo trzymać ją przy nodze dryblując zawzięcie, bo nikt nie był łaskaw wyskoczyć na wolne pole do prostopadłego podania.
Efektem mądrej gry Lecha było wybicie piłki zdążającej do pustej już bramki Liszki przez Grzegorza Roszczyka. Strzelał Grzegorz Mleczek. Dobitka po rykoszecie poszła na rzut rożny. W sytuacjach bramkowych w tym czasie było 1:1. Zaraz potem potężne uderzenie Kibitlewskiego na szczęście znów idzie obok słupka. Kończyło się pierwsze pół godziny gry.
BYŁA RĘKA,
ALE NIE BYŁO KARNEGO
W trzydziestej drugiej minucie spotkania po strzale Pawła Rzepeckiego piłka trafiła w rękę Piotra Kibitlewskiego tak czytelnie, że od toru lotu piłka odpadła o dobre kilka metrów. Żaden z sędziów nie zareagował, mimo, że Kibitlewski ręką uchronił swego bramkarza od interwencji. To był poważny błąd sędziów. A dla Rzepeckiego znak, że mając takie uderzenie, trzeba z niego korzystać częściej.
1:0 DLA GOŚCI
W trzydziestej piątej minucie gry piłkę z autu otrzymał Grzegorz Mleczek i przez nikogo nie niepokojony uderzył lobowaną, silną piłkę tuż obok prawego słupka. Liszko nie interweniował chyba dlatego, że był zasłonięty. Lech prowadził.
Chwilę później w doskonałej sytuacji strzeleckiej był Leoniewski, ale otrzymał podanie za bardzo na bramkarza. Mimo to uderzał futbolówkę, ale strzał poszedł w bramkarza, a do tego sędzia dopatrzył się faulu, którego raczej nie było.
Zespołowa akcja Olimpu zakończyła się strzałem Szyszkowskiego głową pod spojenie poprzeczki tuż obok prawego narożnika. Piłka odbiła się od ziemi, ale przed linią bramkową, później – najprawdopodobniej - przez moment była całym obwodem w bramce i właśnie wtedy wygarnął ją z bramki bramkarz Lecha, Paweł Proniuk. Tygodnik pokazuje ten moment na zdjęciu. Pytany o sytuację bramkarz powiedział, że jego zdaniem piłka nie była w bramce. Sędzia spotkania: - Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że bramki nie było. Widziałem akcję w szczegółach. - Sędzia boczny też nie interweniował.
ZABRAKŁO ELEKTRONIKI
Na spokojnie można powiedzieć, że tego rodzaju spory mogą być rozstrzygane tylko dzięki wsparciu elektronicznemu.
Robert Ciesiński zakończył akcję lobowanym strzałem nad bramkarzem, ale i nieco nad poprzeczką.
Po przerwie Olimp natarł bardziej zapalczywie, ale nadal bez pomysłu na grę. Akcje były czytelne, wolne, do tego nawet rozpaczliwe, bo jak inaczej nazwać próby wymuszania rzutów karnych. Wprowadzenie ruchliwego Piotra Olechowskiego też na nic się zdało, gdyż pomoc niemalże przez cały mecz nie zagrała ani jednej bramkowej piłki. Przy waleczności Duszy i Piotra Olechowskiego o to aż się prosiło.
LISZKO, LISZKO
I JESZCZE RAZ LISZKO
Strzał w samo okienko wybronił Liszko parada, jaką rzadko ogląda się w futbolu. Chwilkę później napastnik Lecha, Tomasz Tomczak, pudłuje z odległości kilku metrów. Wspominany Olechowski wszedł wcześniej za Leoniewskiego. Za Osipiaka wszedł Paweł Bielak. Nie wytrzymywał mizernej gry pomocy Olimpu Paweł Czermanowicz i ruszył do przodu, ale na nic to się zdało. Znów Michał Liszko w roli głównej po strzale Janusza Sobali. Zwolna uwidoczniała się przewaga Lecha, mimo, że to Olimp przegrywał. W miejsce Szyszkowskiego wszedł Andrzej Bębas, a P. Czermanowicz został przesunięty do przodu. Liszko chroni Olimp przed kolejną stratą. Tym razem wybronił piłkę po rykoszecie zdążającą do bramki. I znów Liszko zachowuje się fenomenalnie broniąc nogami potężny strzał z odległości kilku metrów. Sekundy potem strzał Lecha ląduje na bocznej siatce.
Przesunięcie P. Czermanowicza do przodu nastąpiło zbyt późno. W ostatnim kwadransie gry Olimp opadł z sił. Gdyby nie fenomenalna gra bramkarza, Michała Liszko, Olimp przez Lecha mógł być zdemolowany.
Niestety, Olimp tej niedzieli nie miał dnia, a szczególnie - pomoc. Gdyby nie bramkarz, w złocienieckim Lasku bylibyśmy świadkami krwawej demolki. Na szczęście, jest Liszko. Ale jeden bramkarz to za mało, by liczyć na wygraną z Lechem, który tym razem okazał się drużyną przygotowaną lepiej pod każdym względem od piłkarzy ze Złocieńca. Pod każdym względem – zaznaczmy to. Na domiar złego sędziowska trójka popełniła bardzo istotny błąd, przynajmniej przy ręce obrońcy Lecha. Gdyby Olimp strzelił tego karniaka, nie wiadomo, co by mogło być dalej. A tak – raczej jest czego się wstydzić. TN
Sraty w gaty........... lech TO DUPA !!!! I CIENIASY !!!
~marcin
2008.03.12 15.53.51
LISZKO JEST THE BEST!!!!!!!
~czaplinek
2008.02.12 12.26.18
Boro (Borys Bujnowski)
Kuba ( Jakub Kowalczyk)
Za kogo wy sie macie??
Jesteście w 4 klasie i gracie w orlikach
A wy napewno nie jestescie najlepszymi zawodnikami!
Każdy kto chce was jezdzic zrobi to bez problemu
~
2008.01.25 19.19.36
najleprzym zawodnikiem orlików jest kuba i borys
~boro i kuba
2008.01.25 19.17.51
my gramy w lech czaplinek orliki i my mamy rządzić nikt więcek ok zgadzacie sie lole bo jak nie to będzie żle
~janek kowalski
2008.01.25 19.15.28
krzysiek to cienias i tyle wszyscy są cieniasami ci którzy krzycza a sami nie umieja grać haha
~
2007.06.01 17.58.08
LECH Najlepszy najlepsi sa młodziki (żaki)
~
2007.05.25 14.55.39
Kto mistrzem jest oczywiście czaplinecki LECH!!!!!!!!!