(ZACHODNIOPOMORSKIE) Niedawno w Szczecinie odbyły się obchody 70. rocznicy utworzenia 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej i rozpoczęcia „Akcji Burza”. W styczniu przypadła także 60 rocznica rozbicia organizacji Konspiracyjne Wojsko Polskie w Świdwinie. 1 marca obchodzić będziemy, ustanowione przez Sejm RP, święto państwowe Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, poświęcony żołnierzom zbrojnego podziemia antykomunistycznego. Te wszystkie rocznice i obchody łączą się ze sobą poprzez walkę Polaków z dwoma agresorami w 1939 roku - Niemcami i ZSRR, podejmowaną także na Pomorzu Zachodnim. Warto przybliżyć te mało znane dzieje.
Rocznicowym obchodom w Szczecinie towarzyszyła wystawa pn. „Ostatni zryw zbrojny w obronie tożsamości Kresów”. Wydaje się jednak, że zawęża ona perspektywę do ówczesnych kresowych ziem polskich, podczas gdy Akcja Burza była zrywem zbrojnym w obronie tożsamości Polski, jako państwa niepodległego. Armia Krajowa, która stworzyła w czasie okupacji podziemne państwo, kontynuująca tradycje Wojska Polskiego, zaplanowała Akcję Burza, która była ostatnią próbą odzyskania przez Polskę niepodległości. Odtworzenie struktur polskiej armii w kształcie przedwojennym miało podkreślać ciągłość Polskich Sił Zbrojnych i stawiało Armię Krajową jako uczestnika działań wojennych, występującego w charakterze alianta, jednego z uczestników walk z Niemcami. Wobec zbliżającego się frontu wojsk sowieckich AK postawiła pod broń około 100 tysięcy żołnierzy. Akcja Burza rozpoczęła się 4 stycznia 1944 r. na Wołyniu, w momencie przekroczenia wojsk radzieckich przedwojennej granicy polskiej. Polacy mieli wypierać z miast i miasteczek Niemców i witać armię czerwoną jako gospodarze tych ziem.
Tu była i jest Polska
Jednocześnie wobec nieuznawania przez Rząd RP na uchodźstwie nielegalnych, w świetle prawa międzynarodowego, aneksji dokonanych 1 i 17 września 1939 r. na terytorium Polski, oddziały Wojska Polskiego i reprezentanci administracji cywilnej Polskiego Państwa Podziemnego występować mieli wobec władz sowieckich jako przedstawiciele legalnych władz Rzeczypospolitej na jej terytorium traktatowym. Armia Krajowa rozpoczęła walkę z Niemcami równolegle z nacierającymi wojskami radzieckimi, ale też wiązała siły niemieckie, działając na zapleczu frontu.
To była ostatnia próba uświadomienia władzom radzieckim i światu, że na wyzwolonych z okupacji niemieckiej terenach Polski, w granicach sprzed 1939 roku, gospodarzami są Polacy. Próba ta militarnie okazała się sukcesem, ale nie powiodła się politycznie, wobec zdrady interesów Polski przez państwa zachodnie i podjęte przez Sowietów represje wobec żołnierzy AK.
Sowieci wyzwalają
Duży wpływ na nieosiągnięcie celów akcji „Burza” miały działania sowieckich służb bezpieczeństwa NKWD i kontrwywiadu wojskowego Smiersz, wkraczających na ziemie polskie wraz z oddziałami Armii Czerwonej. Dochodziło do aresztowań, rozbrajania i rozstrzeliwań żołnierzy AK. Aresztowanych przymusowo wcielano do Armii Berlinga, a oficerów wywożono w głąb Rosji. Często robiono to podstępnie, zapraszając dowódców oddziałów AK na rozmowy, podczas których następowały aresztowania.
Na przykład w okręgu lubelskim doszło do podstępnego rozbrojenia trzech dywizji Armii Krajowej. W czasie wspólnej ofensywy z Armią Czerwoną w stronę Warszawy, zostały one otoczone przez wojska sowieckie, zatrzymanych żołnierzy polskich wysłano transportami na wschód, a 2,7 tys. z nich do obozu koncentracyjnego na Majdanku, skąd większość trafiła na Sybir. Szacuje się, że na skutek działań sowieckich służb bezpieczeństwa w więzieniach i obozach zamknięto 50 tys. żołnierzy AK, uczestniczących w akcji „Burza”.
Skutki sowietyzacji Polaków
Wojna o niepodległość Polski nie skończyła się wraz z „wyzwoleniem” niesionym przez Armię Czerwoną. Jednego pokonanego wroga zastąpił drugi, który przecież był już Polakom znany z agresji 17 września 1939 r. i wcześniejszego paktu o rozbiorze ziem polskich, podpisanego przez Ribbentropa i Mołotowa. Niestety, poprzez przeprowadzoną po wojnie sowietyzację Polaków do dziś pokutuje mit o wyzwoleniu nas przez Armię Czerwoną, a swoje skutki przynosi indoktrynacja „antyfaszystowska”, na tle której bolszewizm miał jawić się jako niewinna idea społeczna, chociaż spowodował śmierć o wiele dziesiątków milionów ludzi więcej. Z tej indoktrynacji wynika, że do dziś 1 września obchodzimy oficjalnie napaść Niemców na Polskę, ale już nie pamiętamy o napaści ZSRR dokonanej 17 września, co dla Polaków powinno być wydarzeniem tej samej rangi, gdyż była to realizacja tegoż paktu, zawartego 23 sierpnia 1939 r., bez którego inaczej potoczyłyby się losy świata.
Do dzisiaj pojawiają się oficjalne przekazy (na przykład lewicowy „Przegląd”), jakoby po wojnie komuniści polscy zdobyli władzę w kraju w wyniku wygrania „wojny domowej”, czyli rozstrzygnęli losy kraju w wewnętrznej rozgrywce militarnej i politycznej (wygrane „wybory”). Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, co pokazuje choćby los żołnierzy AK, biorących udział w Akcji Burza. W świetle dokumentów dotyczących instalowania komunizmu w Polsce, bez pomocy wojsk sowieckich byłoby to niemożliwe. Poświadcza to również los 600 żołnierzy podziemia niepodległościowego z okolic Augustowa, których ujęto w tzw. obławie augustowskiej, jaką przeprowadziły w lipcu 1945 r. (a więc już po wojnie i na terytorium Polski) NKWD i Smiersz wraz z wydzielonymi oddziałami LWP i UB. Ludzie ci zaginęli bez wieści i uważa się, że zostali zamordowani w ZSRR metodą „katyńską”.
Powojenna kontynuacja walki z kolejnym wrogiem
Dla Polaków walczących podczas okupacji z Niemcami, ich kapitulacja nie oznaczała zakończenia walki o niepodległość. Do kraju wkroczył drugi okupant, ten z 17 września 1939 r. Co prawda przepędził Niemców, ale wcale nie miał zamiaru podarować nam cokolwiek. Tym bardziej, że ideą komunizmu było „wyzwolenie” całego świata. Wobec masowych aresztowań, rozstrzeliwań i wywózek, żołnierze wszelkiej proweniencji niepodległościowej musieli zejść do podziemia. Działalność podziemną podejmowali również młodzi ludzie, także na Pomorzu Zachodnim. Nie przyniosła ona konkretnych efektów materialnych, ale w sferze politycznej stanowiła dowód na żywotność niepodległościowych aspiracji społeczeństwa polskiego pod rządami komunistów. Z jednej strony obnażała fałsz głoszonych przez PPR i PZPR idei „demokratycznych”, z drugiej tworzyła „pamięć” społeczną, co zaowocowało ruchem „Solidarności” i ustanowieniem Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
Na Pomorzu Zachodnim, z powodu zasiedleń i przesiedleń na te ziemie, nie istniały struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Trudno je było stworzyć, gdyż aparat państwowy był na tych ziemiach od początku budowany przez PPR oraz komunistów, wysyłanych tu przez ich macierzystą organizację. Po prostu działacze dostawali polecenie lub zgłaszali się na ochotnika i przyjeżdżali na Pomorze budować nowy ustrój. Istotną rolę odgrywały tu również komendantury armii radzieckiej. Szybko zaczęto tworzyć urzędy bezpieczeństwa i milicję. Na początku 1946 roku w milicji w województwie szczecińskim pracowało już 3723 ludzi. Na przykład w powiecie białogardzkim, do którego należał Świdwin, było aż 196 pracowników mundurowych i cywilnych, w Drawsku – 176, w Łobzie – 157. Warto pamiętać, że referaty UB aż do 1955 r. znajdowały się w każdym zakładzie gospodarki narodowej.
Nie jesteśmy bandą
Wszystkie dziedziny życia były poddane pełnej kontroli. W tej sytuacji działalność niepodległościowa była niszczona w zarodku. Mimo wszystko ludzie ciągle ją podejmowali, nawet w latach 50., okresie największego terroru politycznego. UB i MO walczyła z „wrogą reakcją”, nazywając ugrupowania niepodległościowe „bandami”.
Słynny mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” tak odpowiedział na te obelgi: (fragment ulotki z marca 1946 roku jego autorstwa): „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich [...] My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków Domagających się wolności i sprawiedliwości.”
Warto wiedzieć, że jego 2. szwadron 5 Wileńskiej Brygady AK zapuścił się nawet na tereny naszego województwa, ale o tym w następnych odcinkach.
W naszym regionie
W Świdwinie w 1951 r. zawiązała się organizacja niepodległościowa Konspiracyjne Wojsko Polskie. Minęło właśnie 60 lat, gdy w styczniu 1954 r. jej członkowie zostali aresztowani. Jednak nie były to pierwsze wyroki, jakie zapadły w tym mieście za taką działalność. 23 czerwca 1948 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał 4 członków nielegalnej organizacji „Armia Krajowa” na kary od 3 do 6 lat i dwóch pomocników tej organizacji na rok oraz 3 lata więzienia. Jej członkami byli uczniowie Państwowego Liceum Pedagogicznego w Świdwinie, a do „duchowych przywódców” zaliczono dyrektora szkoły. Takie organizacje powstały w Złocieńcu, Gryficach, Szczecinku, Stargardzie Szczecińskim. Powstawały w prawie wszystkich powiatach województwa, o czym napiszę w kolejnych odcinkach. Dlaczego nie znamy własnej historii? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie wszyscy.
Kazimierz Rynkiewicz
Pozabijali ich AKowcy i NSZetowcy.
Historię znasz tylko w wydaniu IPNu?
~
2014.03.13 08.44.50
Kto niby miałby ich uśmiercić? co za debilizm
~Kazimierz
2014.03.10 15.06.13
nie wiem, czy to prawda - poproszę o źródło tych informacji
~
2014.03.10 10.40.35
Panie Kazimierzu, czy to prawda, że zabito prawie sześć tysięcy chłopów za to, że mieli czelność uprawiać ziemie pochodzącą z rozparcelowania dworskich majątków?
~anna
2014.03.07 15.20.43
Znamy własną historię tylko mocno przyćmioną przez ówcesnych ubeków. Dziś ich potomkowie żyją tu na naszym terenie jak pączki w maśle. ten temat powinno się opisywać.