(DRAWSKO POMORSKIE) Jesienią 2002 roku - trzy kadencje wstecz - w okresie kampanii wyborczej uroczyście oddawaliśmy do użytku oddział ratunkowy, który w dużej części sfinansowała w ramach akcji humanitarnej armia USA. Oddział ten był jednym z warunków zachowania szpitala w Drawsku Pomorskim. Zaraz stał się też obiektem kampanii wyborczej, gdy członek zarządu powiatu Czesław Żukowski wpływał na dyrektora Mariusza Brycha, by wykreślił mnie z listy podziękowań za jego otwarcie. Nadmieniam, że to w moim gabinecie w Olesznie odbywały się długie negocjacje w kwalifikowaniu tej inwestycji spośród kilkunastu zgłoszonych. Po wyborach starostą został Stanisław Cybula, a jego głównym doradcą w sprawie szpitala wspomniany Czesław Żukowski. Odziedziczyli oni gotowy oddział ratunkowy, ale też jako organ założycielski odpowiedzialność za los szpitala.
Przez osiem lat 2002-2010 obaj ww. metodą prób i błędów kontynuowali eksperymenty personalne i finansowe w szpitalu. Zawsze kończyły się porażką. Po likwidacji zadłużenia szybko pojawiała się nowa groźba jego upadku. Kolejne programy restrukturyzacyjne i naprawcze nie wypalały. Dziś starosta nie czuje się odpowiedzialnym za tę sytuację, choć za 12-letnie kierowanie organem założycielskim pobiera wysokie uposażenie. Utrzymywana m.in. przez starostwo i energetykę prasa głosiła zachwyty ku dostarczaniu orgazmów swoim sponsorom. Prawda o jego sytuacji finansowej ukrywana była w słynnej praktyce tamtego okresu - „morda w kubeł”. Tyle dawniejszej historii. Przejdę do szczegółów, bo jesienią 2010 roku, po wyborze do Rady Powiatu, stałem się pośrednio współodpowiedzialnym za ochronę zdrowia w ramach jednego z najważniejszych zadań powiatu.
Od początku 2011 roku powiat znowu stanął przed dylematem - jak uratować szpital? Szukając przyczyn lawinowo narastającego zadłużenia okazało się, że program naprawczy szpitala przedstawiony poprzedniej Radzie Powiatu przez dyr. Leykę to wielka idealistyczna fikcja, bez żadnej realistycznej wizji spełnienia. Jego filary, które miały poprawić sytuację finansową szybko zaczęły generować największe długi. Otwarta przy olbrzymich nakładach ortopedia, która miała dawać największe zyski, ze względu na niski kontrakt z NFZ, świeciła pustkami i stała się ekonomicznym kamieniem u szyi. Od własnego laboratorium, zapisanego w programie naprawczym jako „lukratywny kąsek”, odwrócili się prawie wszyscy klienci. Karetka, którą po stronie kosztów wyceniono na 150 tys. obciążyła szpital prawie czterokrotnie wyższą kwotą itd. Dyrektor prowadził długie i drogie wojny z firmami współpracującymi, pracownikami i pacjentami. Zarząd Powiatu nie zdobył się w tym czasie na żadną analizę i ocenę zagrożeń. Gdy bezpośrednio po przekształceniu szpitala poprosiłem o takowe dane, odesłano mnie do likwidatora, który tylko sprzątał po byłym dyrektorze i liberalnym w stosunku do niego staroście. Okazało się, że z pominięciem Rady Powiatu, dla sfinansowania bieżącej działalności szpitala, zaczęto sprzedawać jego długi, od których naliczane były lichwiarskie odsetki.
Gdzie był wówczas Zarząd Powiatu? Nie reagowano na permanentnie płacone odsetki oraz kary, koszty sądowe i ogromne sumy za obsługę prawną w licznych procesach prowadzonych przez dyrektora. Zarząd w tajemnicy przed Radą Powiatu pokrył m.in. kilkudziesięciotysięczną stratę za prywatną wojnę sądową z „Podimedem”. Znaleziono kuriozalne usprawiedliwienie dla marnotrawstwa publicznych pieniędzy w określeniu, że „wina leży w tajemnicy radcowskiej”, a nie w decyzji dyrektora. Tak doprowadzono szpital do sytuacji, że kwartalny przyrost długu sięgał ok. 800 tys. Starosta, który był przełożonym dyrektora szpitala, nie był w stanie w tym czasie wyegzekwować nawet jego obecności w pracy. Zamiast rozwiązywać piętrzące się problemy, dyrektor równolegle pracował na krańcach innego województwa. W szpitalu w tym czasie "rządziła" sekretarka, koleżanka partyjna starosty. By nie wywołać nagłych zgonów, pominę wysokość ich uposażeń w zestawieniu z pensją pielęgniarki na etacie. Jak pokazała historia, pensje te nie miały żadnego związku z efektywnością ich pracy.
Równolegle na łamach prasy lokalnej utrzymywanej przez starostwo dalej ukazywały się artykuły informujące o dobrej sytuacji finansowej szpitala. Na posiedzeniach Rady Powiatu p. Leyko pokazywał kolejne slajdy z pomalowanego kącika, zawieszonego lustra, umywalki lub szafki i otrzymywał za to brawa. Tak nagradzano te błahostki w zestawieniu z faktycznymi problemami szpitala. Gdy w 2011 roku w trakcie lustracji szpitala przez Radę Powiatu, dyrektor przypisał sobie ojcostwo w stworzeniu oddziału ratunkowego, poprosiłem go by się odwrócił i przeczytał wiszące za jego plecami dwujęzyczne okolicznościowe tablice z jego otwarcia w 2002 roku. To w tym miejscu, gdy termin otwarcia oddziału był zagrożony, amerykański żołnierz podjął próbę samobójczą. Dyrektor nie okrył się nawet rumieńcem, a na koniec wycieczki wręczono mu kwiaty. Nie jest moim zamiarem ocenianie zdolności menedżerskich byłego dyrektora. Nie kwestionował ich Zarząd Powiatu, gdy uzasadniał on przed Radą potrzebę zatrudnienia 10 osób do ewentualnej obsługi prosektorium, zabezpieczającego średnio zwłoki dwóch osób w tygodniu. Tak trwoniono publiczne pieniądze, które ziarnko do ziarnka kumulowały miliony. W znajdującej się na garnuszku starosty prasie dalej popularyzowano kwitnąca instytucję, choć był to już finansowy bankrut.
Niemal bezpośrednio po tych faktach nowa ustawa o ochronie zdrowia zmusiła do poważnego przyjrzenia się sytuacji finansowej i sprzętowej szpitala. Przyparta do muru władza powiatowa nie mając środków na pokrycie zadłużenia szpitala i zmuszona w krótkim terminie do zainwestowania ok. 7 mln, by dostosować go do nowych wymogów, postanowiła przekształcić tę placówkę. Padły dwukrotne próby stworzenia spółki komunalnej z gminami, które odmówiły przystąpienia do niej. Pozostało szukanie bogatego operatora zewnętrznego. W tej sytuacji w końcu 2011 roku, znając sytuację finansową powiatu, osobiście nie widziałem innej możliwości ratowania szpitala. Dlatego wszedłem w skład zespołu do jego przekształcenia.
Od dwóch lat całkowitą odpowiedzialność za zarządzanie tą placówką przez spółkę Szpitale Polskie przejął Zarząd Powiatu. Nie było przez ten okres żadnej obiektywnej analizy i oceny ewentualnych zagrożeń. Skupiono się na egzekwowaniu, należnych co miesiąc 85-tysięcy, które wspólnie z zyskiem dzierżawcy w sposób istotny obniżały dotychczasowy poziom zabezpieczenia medycznego mieszkańców powiatu, zawartego w mizernym kontrakcie NFZ. Skarbniczka i zatrudnieni w starostwie trzej radcy nie wyciągali wniosków z okresowej utraty płynności finansowej dzierżawcy. Starosta dalej prowadzi niekończące się podróże. Nieodłącznie towarzyszył mu wicestarosta, który z braku czasu dla szpitala i jasnego podziału kompetencji, wcielił się w wygodną rolę ochroniarza ojca powiatu. Gdy na komisjach, sesjach i w prasie wielokrotnie interweniowałem w sprawie szpitala, przedstawiając jego problemy, zawsze spotykałem się z furią i emocjonalnym zachowaniem starosty. Identycznie jest, gdy sygnalizuję drugi najważniejszy problem powiatu, jakim jest bezrobocie, którego stopa osiągnęła 25,4%, a liczba bezrobotnych wzrosła do 5198.
Gdy w 2013 roku wielokrotnie interweniowałem w sprawie należnych pracownikom 13-ek wynegocjowanych w pakiecie socjalnym, otrzymałem arogancką pisemną odpowiedź, że wcześniej też ich nie płacono oraz, że w innych szpitalach też ich nie ma. Jesienią ubiegłego roku na komisji informowałem starostę, że szpital nie prowadzi planowej, przewidzianej umową, ochrony zdrowia mieszkańców powiatu, a ogranicza się wyłącznie do zabiegów ratujących życie. Uzasadniałem, że szpital jest, a jakby go nie było. Do zapowiedzianego wówczas przez starostę spotkania z dyrektorem nigdy nie doszło. Na podstawie ilości zaproszeń mam prawo przypuszczać, że na przełomie roku najważniejszymi przedsięwzięciami były spotkania opłatkowe, niekończące się bankiety i koncerty, gdzie trwoniono publiczne pieniądze i chwalono się sukcesami, nie potrafiąc oddzielić roli spółki Nafis od podstawowej funkcji szpitala.
Gdy starosta odwiedzał kolejne salony bankietowe, sytuacja w szpitalu stała się dramatyczna. Pracownicy szpitala, w tym mnóstwo kobiet znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, nie otrzymało uposażenia za grudzień. W tle zbliżały się rodzinne Święta Bożego Narodzenia, ale też nieuregulowane zobowiązania pracowników. Obok braku planowych zabiegów, w IV kwartale zaczęły do mnie docierać m.in. skargi, że pacjent po rocznym oczekiwaniu na zabieg ortopedyczny został przesunięty w kolejce o rok. Na oddziałach brakowało podstawowych środków medycznych.
W lutym 2014 w materiałach na sesję otrzymałem sprawozdanie z działalności Zarządu Powiatu za rok ubiegły. W rozdziale „Promocja ochrony zdrowia” same superlatywy i ani jednego problemu ze szpitalem w tle. Odebrałem to jako nieodpowiedzialność władzy w jej najważniejszym zadaniu. W dniu12.02 br. w trakcie posiedzenia komisji budżetowej zwróciłem kolejny raz uwagę na utratę płynności finansowej szpitala i jej konsekwencje oraz sytuację zatrudnionych tam ludzi z przełomu roku. Zamiast rzeczowej dyskusji znowu zetknąłem się z emocjami. Ten sam problem podniosłem dwa dni później na sesji Rady Powiatu. Przedstawiłem dualizm logiczny pomiędzy samochwalczym sprawozdaniem Zarządu, a faktyczną sytuacją w szpitalu. Spotkałem się nie tylko z furią, na którą zdążyłem się już uodpornić, ale także nieodpowiedzialnością starosty. Dwukrotnie wzburzonym i podniesionym głosem podjął próbę wywarcia na mnie presji ogółu. Uzasadniał, że o problemach szpitala nie powinno mówić się publicznie. Największe jego wzburzenie wywołał fakt, że moje poglądy odważnie przedstawiam na łamach prasy.
Zostałem oskarżony, że mówienie i pisanie o tych problemach zagraża szpitalowi. Istnieje bowiem groźba, że pacjenci odwrócą się od tej placówki. Pośrednio zostałem oskarżony o dywersję. Do herezji starosty zdążyłem się już przyzwyczaić. Tym razem odebrałem jego wystąpienie, jako szukanie zbiorowego potępienia dla moich prób, nadania należnej wagi problemom szpitala. Mam prawo podejrzewać, iż była to próba zastosowania osobliwej kary zbiorowej w stosunku do osoby o odmiennych poglądach. Jak ja zagrażam długim kolejkom do zabiegów przesuwanych o lata? Czym ja rozganiam tłumy oczekujących na humanitarne traktowanie? Gdzie oni mają pójść? Do innego szpitala, gdzie jest taka sama długa kolejka? Za co mają jechać do kliniki prywatnej? Problem jest w limitowanej dostępności do szpitala i mizernym kontrakcie z NFZ, na który starosta powinien mieć wpływ, bo za to mu płacimy. Jeśli nie potrafi się wczuć w sytuację szpitala, pracowników i pacjentów to niech idzie na szczaw.
Miesiąc wstecz w ramach odpowiedzi na mój wniosek o wolną i niezależną prasę w powiecie otrzymałem od starosty pismo, że dalej będzie płacił gniotom propagandowym - „bo zadaniem powiatu jest informowanie społeczeństwa”. Zostałem też pouczony, że „informowanie jest prawem obywateli”. Gdzie konsekwencja i logika. Naruszając moje prawa i wolności obywatelskie oraz obowiązki radnego starosta powraca do prostackiej strategii - „morda w kubeł”. Niekończące się publikowanie uśmiechu starosty w okresie jego panowania pochłonęło już setki tysięcy złotych. Nie stać natomiast całej powiatowej machiny propagandowej do analizy i informowania mieszkańców o rzeczywistej sytuacji wokół szpitala. Ja robię to bezpłatnie i bezinteresownie. Przykro mi, że burzy to dobre samopoczucie starosty i jego ochrony.
Prymat propagandy nad ekonomią i panowanie relatywizmu moralnego przyjmuje w powiecie obrzydliwe formy. Wysłuchałem ostatnio mowy nad grobem, w której słusznie eksponowano ekonomiczne zalety naszego zmarłego kolegi. Zabrakło w niej przeprosin za skutecznie blokowanie przez kilka kadencji wykorzystania jego doświadczenia i wiedzy w Zarządzie Powiatu. W przededniu wyborów samorządowych jeszcze raz zwyciężyła hipokryzja. Starosta od lat otacza się swoimi partyjnymi kacykami przed ludźmi z doświadczeniem, wiedzą, dyplomami, które przegrywają z umiejętnością smarowania chlebka ze smalczykiem na zarządzie. Ta praktyka i genetyczny antyintelektualizm są zaprzeczeniem jakiegokolwiek postępu. Gdy spytał o to pewien redaktor został natychmiast kupiony. Błyskawicznie przywrócono więc podstawową funkcję prasy znajdującej się na garnuszku władzy - „morda w kubeł”.
Świadomie użyłem dosadnych określeń adekwatnych do sytuacji ze szpitalem. Znając możliwości finansowe powiatu, boję się nawet pomyśleć o sytuacji, gdyby powiat miał powtórnie przejąć szpital. Odtrącając debatę na ten temat, mam prawo podejrzewać, że starosta nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego optymizm w możliwość wyegzekwowania umowy od ewentualnego dzierżawcy-bankruta jest czystą abstrakcją. Należy się przygotować na zaistnienie ewentualnego wariantu pesymistycznego. Konieczna jest rzeczowa dyskusja o wielkich pieniądzach w momencie ewentualnego przejmowania szpitala i o kolejnych milionach dla zapewnienia jego płynności finansowej. Starosta ze swoim prymatem propagandy nad ekonomią i strategią „morda w kubeł” nie jest w stanie racjonalnie ocenić problemów i wczuć się w położenie pracowników i pacjentów szpitala. Dotychczasowy 12-letni chocholi taniec p. Stanisława Cybuli wokół drawskiego szpitala nie gwarantuje nowego spojrzenia, a jedynie kolejny eksperyment. Eksperymenty mają to do siebie, że się udają lub nie.
Po kilkunastoletnim lęku i braku poczucia bezpieczeństwa wśród średniego personelu szpitala zapanowała panika, gdy starosta na spotkanie opłatkowe zaprosił ich niedawnego „dobrodzieja” - Przemysława Leykę. Jak podsłuchano, ponoć prosił go o cierpliwość. SOS!!!
Dr Zbigniew MIECZKOWSKI
Teraz nie ważne, kto jak głosował....zresztą, w protokole zazwyczaj podaje się wynik głosowania, a nie kto był za, a kto przeciw. Szkoda. Szpital został wydzierżawiony i jak na dzisiaj - nikt tego nie chce(?) zmienić. Zastanówmy się dlaczego. Tyle razy spółka nie dotrzymała warunków dzierżawy....dlaczego starostwo chroni spółkę a nie pracowników, czy choćby naraża pacjentów na "taką a nie inną opiekę". Słuchy chodzą, że jeden z lekarzy już złożył wypowiedzenie. ....może posypie się więcej. ...ludzie zaczynają bać się tego szpitala.
~@polac
2014.03.01 06.53.48
Panie doktorze mam wielką prośbę. Czy może mi Pan podać jak głosowali radni w sprawie szpitala, ewentualnie namiary na posiedzenia na których odbywały się te głosowania?
~do kochanych dyskutantów
2014.02.28 20.49.02
Tłuki jedne, problemem nr 1 jest dalszy byt albo niebyt szpitala, a wy szukacie tematu zastępczego - co was obchodzi kto se chciał kuku zrobić! Wielki mi ratownik a plotami się zajmuje -jak przysłowiowa "baba". Napisz coś mądrego - np. co możesz zrobić od siebie (albo co wszyscy możemy zrobić ),żeby wreszcie starostwo tak na poważnie zajęło się tym to co spieprzyło odnośnie szpitala.
~ratownik
2014.02.28 08.48.15
Ciekawski jak będziesz pacjentem to napewno się zorientujesz która lekarka jest po probie samobójczej bo każdy normalny człowiek odrazu się na niej pozna po jej zachowaniu
~ciekawski
2014.02.28 08.16.13
do poprzedniczki- A ty marna piguło zajmij się lepiej pacjentami na dyżurze, a nie prywatę uprawiasz non stop i 13-tki się domagasz przy tym nierobie jeden. Wybierz w końcu albo prywata albo dobro porządna opieka nad pacjentem...
~
2014.02.28 00.41.13
Ciekawski, przestań sobie robić jaja, głupa rżniesz i na dodatek próbujesz tworzyć temat zastępczy. Przeczytaj artykuł i pisz na temat, a jak nie umiesz czytać ze zrozumieniem to znajdź sobie dobrego specjalistę....od głowy.
~ciekawski
2014.02.27 20.26.32
A na którym oddziale szpitala w Drawsku dyżuruje ta pani doktor co miała próbę samobójczą?
~życzliwy
2014.02.26 22.37.07
...pamiętajcie, drogie koleżanki, że siła jest w grupie. Sam zarząd nie zdziała nic jak nie będzie miał poparcia załogi. Zarząd to są ludzie, którzy mają pomysły i mając ochronę prawną nogą - reprezentując Was, trochę się "ponarażać ", ale realizować plany czy zamierzenia to już niestety musi być większość załogi. Życzę wszystkim pielęgniarkom powodzenia i odwagi w dążeniu do celu.
~pielegniarka
2014.02.26 18.59.43
Jadziu, Renato i Kamillo zostałyście dalej w zarządzie związków zawodowych to podwijajcie rękawy i bierzcie się do roboty. Zacznijcie w końcu aktywnie walczyć o nasze sprawy pracownicze i warunki pracy. Chcemy wynagrodzenia za pracę wypłacanego na czas, należnych nam 13-nastek, przyzwoitych warunków pracy bez brakujących rękawic, gazików, wenflonów i leków, a co za tym idzie ciągłej niepewności i stresów. Macie dodatkowo Marylę w zarządzie to korzystajcie z jej inwencji i odwagi i skuteczności w walce o prawa pracownicze. POWODZENIA J R K A M
~piguła
2014.02.26 01.07.45
Co tu dużo gadać. ..drawski szpital ma przesr..e. Jest jeszcze w najlepszej kondycji ze szpitali z zarządem w Katowicach i spółka tak szybko z niego nie zrezygnuje.Problem widzę w czymś innym....czy nasze władze będą miały na tyle cywilnej odwagi, żeby przyznać się do błędnej decyzji ( chodzi o dzierżawę szpitala ) i podjąć jak najszybciej kroki naprawcze. Podejrzewam, że NIE, tym bardziej, że jest to rok przedwyborczy i przyznanie się do winy może skutkować upadkiem z urzędowego stołka. W szpitalu atmosfera -zła, komfort pracy - żaden, dyrektor miota się między jednym szpitalem a drugim łapiąc dwie sroki za ogon. Twierdzi, że jak nie da rady - to odejdzie.... odejdzie jak nie dostanie wypłaty, i tyle. Aż żal dupę ściska jak człowiek pomyśli, że gdyby mądrzejsi ludzie siedzieli na stołkach to człowiek miałby spokojniejsze życie. A tak firma będzie zmieniała dyrektorów i żebrała o następne 3 miesiące spokoju - i tak do emerytury. PRZESR..E.
~~Kati~
2014.02.25 19.30.46
Oddając szpital spółce zamieciono problem pod dywan ze słowami "a teraz spółko Szpitale Polskie róbcie co chcecie". Dziwi przy tym niezmiernie aż taka niedbałość i chyba niechęć aby podjąć się analizy ryzyka. Pan starosta brał swoje wynagrodzenie nie zawracając sobie głowy szpitalem, bo przecież to nie był już jego problem. WSTYD PANIE STAROSTO! To Pańska indolencja, protekcjonizm i koniunkturalizm cynicznie żerujący na ciemnocie mas są przyczynami tego, co dzieje się obecnie z drawskim szpitalem. Tak jak napisał przedmówca:"celem spółki - każdej takiej spółki - jest wypracowywanie zysku wypłacanego następnie jako dywidendy dla udziałowców. Nie żadne zdrowie mieszkańców", a władze w starostwie nie zorientowały się w tym. A taka to niby ęteligencja...
Panie Starosto - zamiast piać peany na swoją cześć, brylować w towarzystwie i uśmiechać się w kółko jak głupi do sera - klepnij się Pan w pierś i przyznaj do zaniedbania w sprawie szpitala.
Mam tylko nadzieję, że wyborcy zapamiętają komu zawdzięczają taką sytuację i wyślą Pana na drzewo!
Panu Mieczkowskiemu dziękuję zaś, że wykazał się odwagą cywilną i naświetlił jak się sprawy mają.
~pacjentka
2014.02.25 09.43.11
Proszę państwa dlaczego drawski szpital zatrudnia panią doktor po próbie samobójczej? Przecież ta pani jest niebezpieczna dla pacjentów!
~Mariola
2014.02.25 08.44.43
Mam sie dobrze.
~
2014.02.23 23.34.35
Wychodzi na to, że spółka przejęła szpital tylko po to by mógł powstać NAFIS. NAFIS -jest to oddział inwazyjnej kardiologii, procedury nie są limitowane, więc kasa jest spora. Ktoś mądry w spółce wiedział jak może potoczyć się sprawa szpitala więc NAFIS jest całkowicie oddzielną jednostką medyczną. Jeżeli szpital pójdzie na dno- NAFIS się ostanie (spółka fajnie to rozegrała, a głupole w Drawsku się nie połapali). Starostwo cieszy się, że za pieniądze z wynajmu spłacają kredyt, ale nie widzą tych czarnych nadciągających chmur...z miastem spółki nie zrobią, bo chociaż szefostwo ma te same partyjne korzenie to przy każdej okazji zamiast współpracować to szczekają na siebie....a ludzie, zarówno pacjenci jak i pracownicy zostawieni są sami sobie....może mi ktoś wytłumaczy : po co było się tak spieszyć i wydzierżawiać szpital. Zasady niejasne, zwiększony kontrakt nie zapewniony, większość szpitali czeka zmuszając tym samym rząd do jakiś kroków na szczeblach ministerialnych ale w Drawsku - NIE, trzeba było wyskoczyć przed szereg. Miał ktoś w tym interes ???!
~
2014.02.22 22.09.39
Czy należało myśleć wcześniej? Być może. Ale idea rozwoju szpitala i sugestie NFZ były takie, że jak poszerzymy ofertę to szpital dostanie lepszy kontrakt. Doktor z ortopedii był znakomitym specjalistą, uczniem słynnego prof. Tylmana. Oddział został dobrze wyposażony. Można było spodziewać się lepszego kontraktu. Ale NFZ ma swoich ulubieńców.
Jak można było myśleć przed? Najpierw dostać wyższy kontrakt, a dopiero potem poszerzać ofertę? To tak jakby w hotelu najpierw brać wyższe opłaty za pokoje, a potem dopiero podnieść standard.
Należałoby zastanowić się nad ilością tych szpitali i być powrócić do pomysłu prof. Religi stworzenia zaplanowanej sieci szpitali. Bo tak to mamy szpital W Drawsku, w Połczynie, w Białogardzie, wielki szpital w Wałczu, w Koszalinie itd. Może nie trzeba ich aż tyle.
~Kazimierz
2014.02.22 21.16.54
Szpital w Gryficach jest szpitalem wojewódzkim, marszałkowskim, może stąd te różnice. Po drugie - szpital powiatowy nie może być na tym samym poziomie referencyjnym, co klinika, stąd szpitale powiatowe nie stworzą nigdy oferty usług na tym samym poziomie, np. poprzez tworzenie extra ortopedii, kardiologii itp. Gdyby tak było, to kierując się opłacalnością każdy szpital powiatowy miałby ortopedię. Pojawiały się wtedy takie opinie, że ortopedia powstała dla stworzenia miejsc pracy dla kolegów ze Szczecinka, skąd pochodził dyrektor.
Zapewne NFZ ma określoną pulę na określone oddziały i bez sensu jest dzielenie tych pieniędzy na coraz większą liczbę szpitali. Jak jeden (wojewódzki) dostaje kontrakt na np. 10 zabiegów, to co - podzielić na dwa szpitale po 5? Zabieg jednostkowy jest opłacalny, ale ich mała ilość przyznana miesięcznie już nie. O tym trzeba było myśleć wcześniej.
~zasłyszane
2014.02.22 19.47.51
....kiedy spółka przejmowała szpital w Drawsku- w Połczynie było już źle. Drawski szpital miał uratować. ...kogo ?! Spółkę?! Co za to obiecała spółka i komu ? Dawać nazwiska tych co byli za oddaniem szpitala w dzierżawę. Na zdrowy rozum to nie miało prawa się udać przy takim samym kontrakcie jaki był...teraz nie liczcie, że szpital się wykaraska z tego. Odejdą doktorzy, owszem przyjdą inni za jeszcze większe pieniądze, odejdą pielęgniarki- nowe nie przyjdą za żadne pieniądze. Bo po prostu pielęgniarek nie ma, a pracować ponad siły i z prokuratorem na plecach się nie da.Odejdą pacjenci, bo życie jest bezcenne i nikt nie będzie ryzykował. ....Panie starosto, oddałby pan swojego wnuka (chorego, cierpiącego ) na oddział gdzie jest jedna pielęgniarka (i o ile jest kontraktowa to może ciągnąć właśnie 24 godzinę dyżuru? ) Oddając Polskim Szpitalom nasz szpital starostwo dobrze wiedziało, że spółka ma kłopoty - z premedytacją pchnęło nas pod koła prywatyzacji.
~Rafał
2014.02.22 16.24.06
Panie Zbigniewie, o ile mi wiadomo, skład poprzedniego zarządu i przewodniczący rady nie byli skłonni prywatyzować szpitala i dlatego było to dopiero możliwe po 2010 roku.
Decydowały o tym między innymi następujące motywy. Starostwo prywatyzując szpital pozbawiało się realnego wpływu na ochronę zdrowia mieszkańców powiatu co należy do jego ustawowych obowiązków. Powstawały również wątpliwości co do ciągłości zapewnienia tej ochrony zdrowia z tego względu, że każda spółka zgodnie z kodeksem handlowym może ogłosić upadłość i nic jej potem nie obchodzi, a starostwo dalej zostaje ze swoim ustawowym obowiązkiem. Ponadto celem spółki - każdej takiej spółki - jest wypracowywanie zysku wypłacanego następnie jako dywidendy dla udziałowców. Nie żadne zdrowie mieszkańców. Tych i temu podobnych wątpliwości nie miały obecne Zarząd i Rada.
Osobiście jestem zdania, że szpital powinien pozostać w gestii powiatu, nawet za cenę jego dodatkowego dofinansowywania. Zarabianie na szpitalu powiatowym jest po prostu niemożliwe. Na czym tam oszczędzić? Pracownicy szpitala zarabiają bardzo słabo, a na wypłaty i tak idzie około 70 procent przychodów szpitala. Wszystko zależy od wysokości kontraktu, a jak podchodzi do tego NFZ to napisałem poniżej.
Poprawienie oferty szpitala poprzez np. rozbudowę ortopedii było uzasadnione. Skutkiem tego miał być wyższy kontrakt z NFZ. Niestety, pewne mechanizmy przyznawania kontraktów są niejasne. Bo dlaczego szpital w Gryficach miał wtedy kontrakt dużo, dużo wyższy niż Drawsko ? Nie można było się dowiedzieć.
Proponowano gminom, żeby wspierały szpital. Gdyby to był kwota np. 2 złote od mieszkańca za miesiąc to ratowałoby to szpital.
Ale między innymi przewodnicząca złocienieckiej Rady była absolutnie na nie uzasadniając, że opieka zdrowotna to zadanie starostwa powiatu. Tak jakby powiat to nie mieszkańcy wszystkich gmin.
Ta kwota nie byłaby wysoka. To tylko tyle, ile zgarniają członkowie Związku Gmin na jedną czwartą etatu.