(POWIAT DRAWSKI) W KAŻDYM BEZSENSIE JEST JAKIŚ SENS.
Tytuł nawiązuje do jednego z nieformalnych praw ekonomicznych. Znane autorytety z dziedziny zarządzania zaliczają je raczej do praw satyrycznych. Słuchając jednak tyrad i pouczeń starosty mam wrażenie, że uczestniczę w jakimś kabarecie, dlatego je przytoczyłem. Jako doktor zarządzania spróbuję doszukać się sensu w niektórych poczynaniach Pana starosty. Artykuł ten ma na celu przywrócić równowagę psychiczną mieszkańcom powiatu w permanentnym, wszechobecnym zadęciu propagandowym w zestawieniu z rzeczywistością gospodarczą.
Decyzję o napisaniu tego artykułu podjąłem w trakcie akademii poświęconej Świętu Niepodległości. Starosta odczytał długi, propagandowy referat o swoich dokonaniach i ani słowem nie wspomniał o rocznicowym, świątecznym zebraniu się licznie zaproszonej widowni. Ani razu nie przywołano twórcy niepodległości. Tamto kompromitujące w treści i czasie, samochwalcze wystąpienie, przyćmiło wszystkie dokonania marszałka Józefa Piłsudskiego. Kult jednostki został przeniesiony do Drawska Pomorskiego. Mocium Panie, błagam o proporcje i minimum przyzwoitości. Rocznicowy charakter uroczystości ratował burmistrz Drawska Pomorskiego i zrobił to dobrze. Pozostał jednak olbrzymi dysonans logiczny. W kategorii bezsensu wygrał zdecydowanie starosta. Nawiązując do tytułu artykułu, po dwóch miesiącach pytam o sens tego żenującego w treści wystąpienia.
Swego czasu zgłosiłem wniosek o przekazywanie kwoty - wydawanej z publicznej kasy na bezsensowne utrzymywanie lokalnych gniotów propagandowych - na wzbogacenie księgozbioru w połączonej bibliotece powiatowo-gminnej. Otrzymałem odpowiedź, że w budżecie nie przewidziano na to środków. Przecież ja wskazałem środki, które zamiast w błoto, miały trafiać na szczytny cel. Dzisiaj (10.01.2014) pisemnie zostałem zawiadomiony, że „informowanie społeczeństwa” jest zadaniem powiatu oraz pouczony, że jest to „prawem obywateli”. Przyjąłem to jako szyderstwo z praktyki medialnej, którą od lat prowadzi starosta. Chyba Pan kpi powołując się na prawo obywateli, przypominając mi walczącemu od lat o wolną i niezależną prasę w powiecie. Prawdopodobnie powołał się Pan na Konstytucję RP i „prawo obywateli do rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej”. Kupując wszystkie tytuły w powiecie, dostarczając nierobom własne artykuły, spacyfikował Pan funkcję prasy, zabił Pan jej niezależność i obiektywizm. Jeśli Pan tego nie czuje, to co Pan robi na tym stanowisku?! Płaci Pan im za to, że nie wypełniają podstawowej swej funkcji, a drukują to co łechcze Pana próżność. Obowiązkiem prawnym prasy jest staranność, rzetelność, dążenie do prawdy.
Co my mamy z tego w powiecie? Nic. Nie dziwię się, że po te dwa gnioty ludzie nie sięgają, bo są wyposażeni w naturalny odruch wymiotny. Ale Pana pytam o sens wyrzucania w błoto publicznych pieniędzy? Kpi pan mówiąc o informowaniu społeczeństwa, skoro sięga po te tytuły promilowy odsetek ludności. Za to apetyt redaktorów jest nieograniczony. Za ten nic nie wart produkt dwa drawskie ratusze zapłaciły w 2010 roku 75.732 zł. Daliście mi po samochodzie za to, że nic nie piszą, tylko drukują wasze samochwalcze artykuły, by zadowolić waszą próżność.
Taka polityka medialna wyzwala trzy rodzaje reakcji.
1. SERWILIZM PRASY. Cytuję: „Trzeba pogratulować mądrości tej władzy, która korzysta z usług lokalnych gazet a nie ogólnopolskich, ponieważ koszt zamieszania ogłoszeń w ogólnopolskich jest przynajmniej kilkanaście razy wyższy. Ponadto pieniądze wpływające do lokalnych redakcji napędzają lokalną koniunkturę handlu i usług”.
Przytoczyłem niedawno ten cytat staroście, gdy inny radny zarzucał brak strategii powiatu. Przecież mamy drawski fenomen, powiatowe perpetum mobile napędzające nasz rozwój. Nie usłyszałem, bym przestał żartować z poważnych spraw. Dostałem natomiast reprymendę, że nadużywam tego cytatu, gdyż redaktor zaproszony na posiedzenie zarządu dał wykładnię co miał na myśli, a nie co napisał i opublikował podpierając się autorytetem władzy. Jaki sens ma powielanie tych kosmicznych bredni? Czy nie wstydzicie się używać infantylnej argumentacji, gdy w symbiozie władzy i prasy ogłupiacie mieszkańców, że jesteśmy potęgą z dyplomem Związku Powiatów Polskich w odnawialnych źródłach energii? Propagandowo w tyle pozostawiliście żyjący z geotermii Uniejów i powiaty z wielkimi farmami wiatraków i małych elektrowni.
2. AGRESJĘ PRASY. Publicznie finansowana przez powiat prasa wzywała do stosowania kar zbiorowych w stosunku do oponentów swoich sponsorów - władzy. Miał Pan starosta możliwość i obowiązek wynikający z prawa polskiego i międzynarodowego, by odciąć się od tej hańby. Przecież bezpieczeństwo mieszkańców powiatu jest w Pana rękach. Czy człowiekowi na takim stanowisku trzeba przypominać z jakiej ideologii pochodzą kary zbiorowe? Do tego wystarczy podręcznikowa wiedza o latach 1933-45 w Niemczech. Do którego pokolenia będziecie wycinać przeciwników politycznych? Ale za to w reaktywowaniu tej ideologii mamy pierwsze miejsce w świecie! Gdy przez moment powiat przestał płacić pewnej redakcji, ta na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej zasypała starostę wnioskami o sprawy ukryte pod dywanem. By więcej nie pytał, wysłano mu podpisaną jednostronnie umowę, by zechciał podpisać i więcej nie pytał o potencjał intelektualny wiecznych przybocznych pana starosty. Po skasowaniu pierwszego przelewu odmówił mi opublikowania powodów mojej honorowej rezygnacji z funkcji przewodniczącego Komisji Rewizyjnej. W tym bezsensie doszukałem się sensu utrzymywania prasy przez starostę!
3. RELATYWIZM MORALNY. Symbioza władzy i prasy ma nie tylko ujemny wpływ dla kas samorządowych, ale też wymiar etyczny, a raczej znamiona podwójnej moralności. Niczego nas nie nauczył absurd sprzed lat, gdy niedawny redaktor – pijak walił jak w bęben w uczciwych ludzi, że zdradzili haniebne pijackie zachowanie władzy powiatowej w trakcie „wyprawy” zagranicznej. To nic, że się błaźnił, ale broniony członek zarządu przez dwie kadencje utrwalał finansową symbiozę władzy i prasy. Dzisiaj mamy podobny przykład podwójnej moralności. Jakiś czas temu 4-osobowa egzekutywa ze Złocieńca poprosiła mnie na dywanik, by złamać moją niezależność. W skrócie chodziło o to, bym siedział cicho, wyłączył myślenie i głosował za tym, co wyprodukuje zbiorowy intelekt zarządu.
Nie przypuszczałem, że po odmowie podpisania w 2010 roku deklaracji poddańczej podjęta zostanie powtórna partyjna próba rodem z dawnej epoki. Nie zdradzał bym tego wątku, gdyby nie relacja z powiatowej gali wolontariatu, napisana w powiecie i zamieszczona odpłatnie w gniotach propagandowych. Przeczytałem tam o wspaniałych ludziach, których łączy bezinteresowność. Natomiast na załączonych zdjęciach zobaczyłem na scenie „bezinteresowną” władzę z Drawska i Złocieńca. Zważywszy na czas gali i aferę w Związku Miast i Gmin Pojezierza Drawskiego, mogli ci dwaj bonzowie wcisnąć się miedzy kinowe krzesła, przeczekać i zadbać, by w popularyzowaniu „bezinteresowności” nie znalazło się ich zdjęcie.
Dlaczego o tym piszę? Bo Gmina Złocieniec ma nadzwyczajną pozycję w zasilaniu jej budżetu pieniędzmi powiatowymi. Stamtąd pieniądze są miedzy innymi wpłacane do wspomnianego Związku. Tam lekko zwaloryzowane na zasadach „czystej bezinteresowności” jako druga pensja zasilają włodarza Złocieńca, który śmiał mnie pouczać o moralności. Nie pytam tym razem o sens, ale o zjawisko braku wstydu.
Ten ciąg „władza – prasa – wolontariat” ma również związek ze mną. To, że potrzeby mojej obecności na gali nie zauważył nawet Pan Przewodniczący Rady Powiatu nie dziwi mnie. Koalicja trzyma się mocno, a ja jestem po drugiej stronie. Nie zauważono moich bezinteresownych dwóch lat pracy wokół cmentarza w Linownie. Nie liczyłem nawet na dyplom za tysiące przejechanych kilometrów i tysiące własnych pieniędzy wydanych na odkrywanie i uczczenie tajemnicy sprzed 70. lat, zakopanej w dziesięciu anonimowych grobach. Żona, która za darmo karmiła kilkanaście osób z trzech państw przeprowadzających dwie ekshumacje, nawet zbytnio nie psioczyła, po zadeptaniu dywanu w butach prosto od kopania grobów. Musiałem to doprowadzić do końca, choć wielokrotnie napotykałem na mur, bo pułkownik nie mógł zawieść mieszkańców wsi. Nie uzyskałem żadnej pomocy od władzy lokalnej, choć prosiłem m.in. o koparkę, za którą musiałem zapłacić z własnej emerytury. Dopiero wsparcia dostąpiłem od wojewody, ale nie miało to żadnego wymiaru refundacji kosztów. Władza, która odsłaniała pomnik, nie zaprosiła mnie na uroczystość. Fizycznie nie pozwolono mi zabrać głosu na cmentarzu. Natomiast utrzymywana przez powiat i burmistrza Drawska prasa ani słowem nie wspomniała o moich dokonaniach. Na DSI okradziono mnie z zasług, nie wymieniając ani razu mojego nazwiska. Na dziesiątkach zdjęć królował drugi kult jednostki z Drawska. To jest niezależność, rzetelność, staranność, obiektywizm prasy podnoszona w polskim prawie do obowiązku. Nie widzisz Panie Cybula obrzydliwości i w tym manipulowaniu „prawem do informowania”? Dlatego obiecuję, że dalej będę walczył o niezależną od władzy prasę lokalną – cdn.!
W bezsensie utrzymywania gniotów propagandowych doszukuję się jakiegoś sensu. Domyślam się, że ta góra publicznych pieniędzy wydawana jest na to, by władza mogła gromadzić zszywki ze swoimi podobiznami w piwnicach. Brak poczytności świadczy o tym, że branie tego w ręce jest obciachem. Po latach ktoś to wydobędzie z piwnic i ze względu na obecny nakład będą to białe kruki. Rzucą się na nie historycy i na podstawie zawartych tam treści ogłoszą, że Józef Piłsudski to taki mały kotek domowy, a prawdziwy lew to był starosta drawski „x” kadencji. Oby ostatniej!! Bo inaczej przez manipulację medialną wszyscy zgłupiejemy od nadmiaru szczęścia i fałszu.
Gdzie są granice sensu i bezsensu w wydawaniu publicznych pieniędzy i zadęciu propagandowym? Gdzie jest zawieszona granica wstydu i relatywizmu moralnego? Kto pozwala na kreowanie kultów jednostek za publiczne pieniądze ? Dualizm logiczny pomiędzy siłą nabywczą mieszkańców naszego powiatu, a propagandowym zadęciem ma wymiar kosmiczny.
Spytam Pana wprost. Czy ma Pan odwagę moralną powiedzieć tym wszystkim Drawszczanom, który za Pana rządów opuścili powiat - „Wracajcie, bo tu czeka na Was praca, godziwe zarobki, równe zasady samorealizacji, zagwarantowana jest przyszłość dla Waszych dzieci…”. Na własnym przykładzie wiem, że w kampanii wyborczej zdolny jest to Pan powiedzieć.