(ZACHODNIOPOMORSKIE) W dniu 1 stycznia 1999 r. weszła w życie reforma administracyjna, która wprowadziła trójstopniową strukturę podziału terytorialnego kraju. W miejsce 49 województw powstało 16 samorządowych regionów, ponad trzysta powiatów i kilkadziesiąt miast na prawach powiatu.
Przypada więc 15. rocznica powstania samorządów województw i powiatów. Jak informuje Urząd Marszałkowski, z tej okazji Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz, wspólnie z Przewodniczącym Sejmiku oraz Przewodniczącym Konwentu Starostów Powiatów Województwa Zachodniopomorskiego organizują w środę 15 stycznia 2014 roku uroczystą galę, która odbędzie się w Szczecinie w Teatrze Polskim.
W uroczystości weźmie udział ponad 300 samorządowców związanych z samorządem województwa zachodniopomorskiego i samorządami powiatów w regionie na przestrzeni minionych 15 lat. Program uroczystości obejmie m.in. wystąpienia okolicznościowe: o tym „Jak to wszystko się zaczęło” opowie Zbigniew Zychowicz - Marszałek Województwa I kadencji, a „Polskę Powiatową” opisze Krzysztof Lis - Przewodniczący Konwentu Starostów Powiatów Województwa Zachodniopomorskiego. Będzie uhonorowanie zasłużonych samorządowców i prezentacja filmowa oraz wystawa pn. „Tak zmienia się Pomorze Zachodnie” - projekty wsparte z Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013.
No tak, bez PROW nic tu się nie da zrobić, nawet gali. Z niedowierzaniem wspominam czasy, gdy nie byliśmy jeszcze w Unii i samorządy z własnych budżetów robiły duże inwestycje. Co się stało od tamtego czasu, że dzisiaj nawet szaletu miejskiego nie potrafimy postawić bez wsparcia środkami unijnymi? Może warto się nad tym zastanowić.
Gala czy diagnoza?
Wybór między galą a diagnozą wydaje się oczywisty. Będzie gala, na co wskazuje program imprezy. Nikt przecież nie będzie psuł takiego świętowania zawracaniem głowy jakimiś diagnozami sytuacji powiatów, a tym bardziej podważał sens tej reformy.
Jednak, po 15 latach, jakieś rzetelne podsumowanie powinno nastąpić. Ktoś taką diagnozę powinien zrobić, ocenić reformę powiatową pod względem kosztów i funkcjonowania oraz wyciągnąć wnioski. Bez diagnozy niemożliwa jest prognoza, czyli modyfikacja wad systemowych. A że powiaty są kosztowne, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. I do tego niewiele mogą, bo budżety mają głównie znaczone, więc tylko rozdzielają pieniądze, jakie otrzymują. A do tej czynności nie potrzeba przecież wieloosobowych kosztownych zarządów (zarząd powiatu to około 300-400 tys. zł rocznie) i rzeszy urzędników. Ale też powiaty otrzymują coraz mniej, bo wg danych GUS ich dochody spadły średnio o 20 procent. Nie poradziły sobie ze szpitalami. Posiadając PUP-y nie mają wpływu na bezrobocie. Nie mają pieniędzy na drogi. Wyprzedają kończący się majątek. Resztą zarządzają, bo przecież nie kreują. Czy ktoś będzie mówił o tym na gali?
Taniec nad zdychającym województwem
Województwo zachodniopomorskie jest jak zdychający pies pod płotem. Niedawno zadzwoniła do mnie redaktor z Financial Times, bo znalazła w internecie hasło „wieś popegeerowska”, a chcą zrobić materiał na ten temat. Pytała, czy są takie wsie i czy jest dziedziczona bieda. Są takie wsie i jest dziedziczona bieda już w trzecim pokoleniu, a także związane z nią patologie. Tego też nikt nie diagnozuje.
Trzecie pokolenie, a tu świętować będziemy - jak zapowiedział prezydent Komorowski - 25 rocznicę „odzyskania wolności” (4 czerwca 2014). Trzecie pokolenie, razem z pierwszym i drugim, stoi świątek piątek i niedzielę i pije piwo pod sklepem, większość w tych wsiach to renciści, choć i to im zabierają, ludzie kupują na zeszyt, papierosy na sztuki. Nie tworzą wspólnot i nie interesują się sprawami społecznymi.
Powiedziałem redaktor Financial Times, że największą tragedią dla naszego województwa była likwidacja stoczni, bo ona utrzymywała setki kooperujących firm i dawała pracę ludziom, nawet w tak odległych rejonach jak powiat łobeski.
Co samorządowcy, którzy dostaną medale na gali, zrobili, by województwo nie było degradowane? Dane są bezlitosne; portal Forsal opublikował Regionalny dochód krajowy brutto (PPS) dla województw w przeciągu 10 lat (2000-2010), w stosunku do średniej UE-27. Z tych danych wynika, że województwo zachodniopomorskie spadło z miejsca 5 na 7. W 2000 roku mieliśmy 48 proc. średniego dochodu europejskiego na mieszkańca, dziesięć lat później - 54 proc.
Ale to jeszcze nie koniec; prawdziwy dramat polega na tym, że nasze województwo znalazło się na ostatnim miejscu pod względem przyrostu produktu. W ciągu tych 10 lat PPS (PKB) wzrósł zaledwie o 6 procent. Pod tym względem wyprzedzają nas nawet województwa tzw. ściany wschodniej. W 10 województwach PKB wzrosło od 10 do 28 procent. A przecież likwidacja stoczni nastąpiła pod koniec badanego okresu, w 2009 roku, więc to mogło tylko jeszcze bardziej spowolnić wzrost PKB w latach następnych. To są twarde fakty. Co na to nasi samorządowcy?
Odsuwanie kryzysu - na jak długo
A przecież to nie koniec problemów. Znikąd nie ma nadziei na nowe miejsca pracy, a wręcz odwrotnie. Demografia to tykająca bomba. Województwo wyludnia się. To naczynia połączone z budżetami gmin, powiatów i województwa. Spadek liczby dzieci to coraz mniejsze subwencje oświatowe i zarazem wyższe wydatki na utrzymanie szkół, bezrobocie to spadek z odpisów podatkowych PIT.
To wszystko wpływa też na spadek popytu, więc upadają sklepy i firmy (CIT), a markety wyprowadzają pieniądze poza województwo. To ogromna pompa ssąca, której siły i skutków jeszcze sobie nie uświadamiamy.
Co się stało z samorządnością (finansową), jeżeli dzisiaj wszyscy wyczekują na nowe rozdanie pieniędzy unijnych, jak kania dżdżu. Już prawie wszystkie gminy wypuściły obligacje, ze spłatą w latach 2019-2021, a więc dzisiaj jeszcze na kilka lat odsunęły kryzys, tnąc przede wszystkim inwestycje. A co potem? Czyżby potop?
Problem wydaje się tkwić w tym, że to wszystko dzieje się w państwie, od którego samorządowcy odcięli się, uważając, że ich najważniejszym zadaniem jest zrobienie chodnika na osiedlu, a od rządzenia państwem jest Tusk. Pokora, z jaką przyjmujecie rządowe „ochłapy” musi budzić zażenowanie. Akceptacja polityki degradującej was do zarządców chodników i kanalizacji - już tylko litość. Co zostało z naszej - waszej samorządności? Wy tak na poważnie będziecie wręczać sobie sami te medale?
Kazimierz Rynkiewicz
A teraz czekamy na artykuł w konkurencyjnej, niezależnej gazecie,obiektywnej,rzetelnej i jedynej słusznej
~Zybi
2014.01.25 12.49.01
Rafał dobrze napisane. Nic dodać nic ująć.
~Rafał
2014.01.21 10.08.18
Oczywiście rozumiem przekorę w poniższym komentarzu.
Ale podskórny przekaz dotyczący nierówności jakie zaistniały w naszym społeczeństwie jest jak najbardziej słuszny.
To wszystko nie poszło tak, jak miało pójść w ideach Solidarności. Miała zaistnieć robotnicza demokracja, a powstał skrajny kapitalizm. Przyniósł nierówności społeczne z jakimi nasze społeczeństwo nie miało do czynienia. I nie jest to wina PRL-u.
Ze wszystkich skarbników wojewódzkich "Solidarności" z kasy rozliczył się tylko Józef Pinior. Pewien były wojewoda (skarbnik wojewódzki) wolał w latach dziewięćdziesiątych odejść z urzędu niż wykazać gdzie się podziało jedenaście tysięcy dolarów. Czym było jedenaście tysięcy dolarów w latach osiemdziesiątych nie będę rozwijał.
Na majątku narodowym nastąpiło uwłaszczenie dygnitarzy peerelowskich (jeszcze wiedzieli co i gdzie chapnąć) oraz solidarnościowych (już wiedzieli gdzie i co chapnąć). Najgorzej na tym wyszli robotnicy którzy w religijno - politycznym amoku sami zarzucili sobie sznur na szyję.
Majątku narodowego wysprzedano do teraz na kwotę bodajże ponad 140 miliardów dolarów. Zohydzany Gierek zadłużył kraj na 27 miliardów. Przebicie niezłe.
Autorem reformy administracyjnej był nieżyjący profesor Michał Kulesza. Jego ideą było przybliżenie władzy i urzędu do obywatela. Mówiąc bezpośrednio chodziło o to, żeby obywatel nie musiał po nic jeździć do urzędu wojewódzkiego, tylko żeby wszystkie sprawy mógł załatwiać w gminie, a najdalej niektóre w powiecie.
Tę ideę charakteryzuje jego wypowiedź:
" Wszyscy żyjemy w objęciach samorządów. W tym sensie wybory samorządowe są ważniejsze od parlamentarnych - mówi "SE" prof. Michał Kulesza: W samorządzie chodzi o konkret. Nieżyjący już były prezydent Poznania Wojciech Szczęsny-Kaczmarek powiadał, że rura kanalizacyjna nie ma barw politycznych. W wyborach samorządowych kierujemy się głównie troską o te rzeczy, które widzimy za naszymi oknami!"
Ale jeśli chodzi o wybory to uderzmy się w pierś. Większość obywateli więcej czasu poświęca na wybór ładnego schabu na niedzielny obiad niż wyborom samorządowym, które decydują o tym, kto nam będzie urządzał gminę przez cztery lata.
Zgodzę się z tpd, że samorządowcy zachodniopomorscy na tego szampana nie zasługują. Przyczyn znalazłoby się wiele. Ale pierwsze dwie nasuwają się same. Jedna to stocznia o której pisze Kazimierz. Druga to plany budowy dróg. Jeżeli na nie spojrzymy, to pierwsze co, to widać jak szerokim łukiem pominięte jest nasze województwo. Nic. Po prostu nic się nie
planuje.
I ostatnia kwestia. Finansowanie samorządów. To już kwestia rządowa. Powoli, powoli, na liberalny sposób rozmontowuje się finansowanie samorządów. Coraz więcej przekazywanych zadań na które idzie coraz mniej pieniędzy. Co z tego, że Unia da nam połowę pieniędzy na różnego rodzaju roboty. A skąd wziąć tę druga połowę ? Znikąd. Gminy kredytów już nie zaciągną, a dochodów własnych mają za mało.
Ale tak rozmontowuje się Kodeks Pracy, socjal, porozumienia społeczne, siatkę płac. .. i co sobie kto dopowie.
~tan
2014.01.20 19.20.25
W miejsce 49 województw powstało trzysta powiatów. A już mamy jeszcze "nowsze". Związki Miast, itp. Niemcy to opłacają. Oni zawsze wiedzą, co robią. Dług ukryty PRL (bis) = III RP, ponad trzy biliony. To pokłosie stanu wojennego, stołu okrągłego - planu Gorbaczowa i naszych zwanych "rodakami". To zamierzenie na kilkaset lat. Może nawet na zawsze. W propagandzie - bogaćcie się. Lud to kupił. Bogaty, a płacze w nędzy.
~Rafał
2014.01.20 10.02.37
Województwa zostały tak zreorganizowane, aby stanowić większe i silniejsze organizacje gospodarcze zdolne do poważniejszych inwestycji.
Możemy rozważać zasadność wprowadzenia powiatów. Generalnie to co było kiedyś "rejonowe" stało się powiatowe. Samo starostwo przy Pl. Orzeszkowej 3 liczy około 80 urzędniczek i urzędników. Natomiast koszt zarządu nie jest chyba aż tak wysoki. Z tych pięciu osób jeżeli odejmiemy starostę i wicestarostę którzy są tam "z urzędu", to roczny koszt zarządu nie przekroczy raczej 70 tys. zł. Starosta i wicestarosta nie mają oczywiście żadnych dodatkowych pieniędzy za prace w zarządzie, to jest ich obowiązek w ramach ich pensji. Budżet powiatu na 2014 r. to około 71 milionów złotych.
W wypadku likwidacji powiatu trzeba byłoby i tak przenieść część urzędników, np. wydawanie praw jazdy. Teraz są dwa miejsca w powiecie. A po likwidacji powiatu miałoby być razem sześć, czyli w każdej gminie, czyli ilość urzędników znów zwiększyłaby się.
Ale nie upieram się przy powiatach. Tylko wtedy trzeba przeorganizować gminy. Musiałyby być większe, żeby coś mogły. Bo co może nasza przezacna gmina Ostrowice? Ale nie mogłyby być z kolei zbyt duże, gdyż "oddaliłyby się" od obywateli.
Natomiast zgadzam się z kryzysem samorządności. Mamy już dynastie rodzinne i trwanie na urzędach przez dziesiątki lat. Ozdrowieńczym posunięciem byłoby ustalenie kadencyjności wójtów i burmistrzów oraz radnych. Więcej obywateli mogłoby uczestniczyć w działaniach swoich gmin. A tak, to każdy macha ręką, bo po co starć się, skoro nic nie zmienia się od dwudziestu lat.