(ŁOBEZ) Możemy nie zgadzać się z czyimś zdaniem, ale nie mamy prawa ograniczać jego wolności wypowiedzi. To jest prawo demokracji. Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej przewodniczący nie tylko pozwolił, ale sam uczestniczył w dyskusji nad listem zamieszczonym na łamach naszego tygodnika oraz nad samą gazetą. Burmistrz zaznaczył, że nie zgodziłby się na publikację.
Gdybyż z takim zaangażowaniem pochylano się nad problemami mieszkańców gminy, choćby Rożnowa, Worowa czy Tarnowa, i z takim zaangażowaniem podchodzono do ich rozwiązywania, byłaby to zaiste szczęśliwa kraina. Ale nie jest, w każdym razie nie dla wszystkich. Rodzi się tylko pytanie czy sesja służy rozwiązywaniu problemów społecznych, czy to salon prasowy albo dyskusyjny. Bo może pomyliłam godziny i przyszłam nie na sesję, tylko na pogawędkę o artykułach i listach do gazety?
Po przeczytaniu listu Czytelnika i wysłuchaniu wypowiedzi podczas sesji nasuwa się pytanie, dlaczego patriotyzm rodzi się jedynie przy sztandarach, w razie „W” i pod pomnikami, a nie dzień po dniu, tak zwyczajnie, normalnie, bez wojen i świąt? Gdzie patriotyzm, gdy upadały i upadają zakłady pracy? Czy patriotyzm jest tylko wtedy, gdy trzeba chwycić za szabelkę albo upamiętnić rocznicę? I nie mam tu na myśli kombatantów, Sybiraków, czy działaczy społecznych.
Czy Święto Niepodległości to smuta i rozdrapywanie ran? Dlaczego? Dlaczego nigdy nie ma nic o wspaniałym 20.leciu wojennym, o genialnych umysłach tworzących tamtą rzeczywistość, o wynalazcach, naukowcach, o rozwoju kraju, o dumie wreszcie. To taki ból z odzyskania niepodległości?
Jaka jest różnica pomiędzy obchodami września a 11 listopada? 17 września do dzisiaj organizują Sybiracy i to oni rozpoczęli, a nie władze i ludzie kultury. Czy napaść Związku Radzieckiego na Polskę to sprawa Sybiraków? Organizują to i chwała im za to.
Czy patriotyzm nie powinien zaczynać się od małej ojczyzny, od dbania o jej dobro, o dobro mieszkańców od walki, aby wszystkim nam żyło się lepiej? Kogo z tych chylących głowy pod pomnikami nazwać można patriotami tu i teraz, kto ma wizję rozwoju dłuższą niż cztery lata kadencji?
I jeśli o patriotyzmie mowa to jest to też chęć i umiejętność współpracy z innymi jednostkami samorządowymi, stowarzyszeniami, instytucjami oraz firmami w imię wspólnego dobra. A jaka jest ta współpraca, to widać na bazie umiejętności rozwiązywania takich spraw jak nierozwiązane kwestie własności dróg i ulic, spory ze Światowidem, zniszczenie klubu nauczyciela, ekologów, teatru, zespołu tanecznego, czirliderek, ale i brak młodzieży na sesjach w ramach nauki wiedzy o społeczeństwie. W jaki sposób mają dokonywać wyborów i uczyć się zasad demokracji?
Gdzie są owi patrioci, gdzie ich walka o dobro ludzi, skoro od ośmiu lat mieszkańcy Rożnowa traktowani są jak ludzie gorszej kategorii – muszą płacić podatki, ale w zamian nie maja drogi, bo władze nie potrafią porozumieć się ze sobą nie dlatego, że problem nie jest do rozwiązania, ale dlatego, że nikt nie chce ustąpić.
Gdzie są patrioci, gdy zakład ziemniaczany od lat boryka się z problemem ziemi? Już piąty z kolei dyrektor odmawia kupna. Czy owi patrioci widzą tylko zakład prywatny i wpływające z niego podatki? Czy ci patrioci widzą, że pracują tam mieszkańcy Łobza? Gdzie są ci patrioci, gdy grozi zamknięcie zakładu?
Gdzie są patrioci, którzy na folderach będą chwalić się końmi, a jednocześnie ustalać wysokie stawki za stajnie i obory? Czy ci patrioci pomyślą, że za stajnie, w której stoją konie, płaci się wyższe podatki, niż za hotel w Warszawie?
Burmistrz powiedział, że komuna dała mu wykształcenie, pracę, a co wy patrioci daliście młodym ludziom? Czego doświadczali młodzi ludzie przez ostatnie 20 lat wolnej Polski? Co im daliście? Zamknięte zakłady, wilcze bilety, brak mieszkań, brak perspektyw? Gdzie wasza praca „ze społecznością popegeerowską”, jakie daliście alternatywy, możliwości? Patriotyzm to nie tylko składanie wiązanek pod pomnikiem, to miłość do ziemi, na której się mieszka, to związek z ziemią i z ludźmi. Przykładami takiego wtapiania się w rzeczywistość, w ziemię, w małą ojczyznę to pamięć o ludziach stąd. Ile ulic nazwano nazwiskami ludzi, którzy tu mieszkali? Ile osób i kto doceniał wartościowych ludzi? Jedynie klub nauczyciela, który nie ma dziś dla siebie miejsca, uhonorował westerplatczyka, pozostali nie zapalają jemu nawet lampki na grobie. Mamy ulicę Segala - i to wszystko na temat patriotyzmu.
Dyskusja m.in. oparła się o pomnik Wdzięczności, na którym widnieje napis: „Byliśmy Jesteśmy Będziemy.”
„Byliśmy” mogą równie dobrze powiedzieć Niemcy, a przede wszystkim Pomorzanie, którzy tu byli autochtonami, więc nie tylko my. Taka jest historia. Będziemy - to kwestia życzeniowa, patrząc na to, co było. Ale czy będziemy, w dużej mierze zależy od tego, co jest, czyli od Jesteśmy - i tylko to jest pewne, że teraz tu jesteśmy. Żeby być w przyszłości, trzeba pracować nad przyszłością, nad tym, aby kolejne pokolenia miały tu swoje miejsce, aby kolejne pokolenia mogły powiedzieć: demokracja dała mi wykształcenie i pracę, tak jak burmistrz powiedział o komunie. Cokolwiek się robi, to z myślą o emerytach. Dlaczego? Bo tak łatwiej, przyjąć do wiadomości, że młodzi wyjeżdżają i że zostali emeryci, zamiast szukać rozwiązań co zrobić, by młodzi tu zostali.
Jakiego patriotyzmu i jakiej miłości uczy się młodych? Czego młodzi mogą oczekiwać, czego mogą się spodziewać dla siebie, za co mają kochać tę ziemię? Czy ktokolwiek z patriotów zadał sobie pytanie - co zrobić i jak zrobić, aby dać szansę młodym, dać możliwość wypowiedzenia się, rozwoju, życia wreszcie? Jak zatrzymać tu młodych? Kto będzie rządził tym miastem, gdy wy odejdziecie? Uczycie młodych zasad rządzenia i demokracji? Przewodniczący nauczyciel w szkole średniej mówi, że w strefie mogą powstać niewielkie zakłady, bo nie ma wykwalifikowanej siły roboczej – „siła robocza” – czy to godna nazwa dla mieszkańców? Kto odpowiada za kierunki kształcenia? Co nauczyciele, dyrektorzy, radni, władze zrobiły, aby kierunki kształcenia były zgodne z oczekiwaniami rynku i aby owa „siła robocza” była wykształcona odpowiednio? Są różne opracowania, ankiety, wyciągane wnioski na temat zapotrzebowania rynku, na temat przesycenia rynku zawodami i na temat oczekiwania młodzieży i tylko tyle, że są. Leżą w szufladach. Żaden patriota do tego nie sięga. Każdy skutek jest wynikiem przyczyny, prawdziwa praca to nie mówić o skutkach, ale tak wpłynąć na przyczyny, aby zmienić skutek.
Chodniki i ulice nie załatwią sprawy. Nie tego oczekują młodzi ludzie, ale ich nikt nie pyta. Czy będziemy, to kwestia pod znakiem zapytania, skoro władze już teraz widzą w mieście jedynie emerytów. I gdyby ci wszyscy patrioci, począwszy od burmistrza poprzez przewodniczącego i dyrektorów zastanowili się nad sensem listu i zadali sobie pytanie, dlaczego ktoś napisał to w ten sposób, może doszliby do wniosku, że to próba dotarcia do władz, skoro spokojnych słów nikt nie słyszy.
Czy zadano sobie kiedykolwiek pytanie, dlaczego Łobez pozostaje w tyle nawet w porównaniu do sąsiednich miast? Czy zadano sobie pytanie, jak to jest, że w mieście powiatowym nie ma miejsca, w którym ludzie mogą się spotkać? Dlaczego sesja rady zamieniana jest na salon prasowy, dyskusyjny o listach i artykułach? Może dyrektor ŁDK, który tak soczyście wypowiadał się o gazecie, pomyślałby o stworzeniu takiego klubu, ale bez odgłosów ćwiczących karateków nad głową.
Czy ktokolwiek z tych wszystkich patriotów wypowiadających się na sesji zadał sobie pytanie, dlaczego pierwsze wystawy malarzy są zazwyczaj w Świdwińskim Domu Kultury?
Jaki to patriotyzm widzieć wandalizm i nie zrobić nic, aby zaoferować młodym ludziom alternatywę? W zamian sprowadza się oddział prewencji. Jaki to patriotyzm skoro w bibliotece nie organizuje się głośnego czytania, nie zaprasza autorów bajek, książek – choćby tych lokalnych? Kiedy ostatni raz był w bibliotece albo w domu kultury wieczór autorski lokalnego pisarza, poety?
I gdzie są ci patrioci, skoro miasto, jako jedne z nielicznych w Polsce, a może jedyne, nie doczekało się książki o własnej, powojennej historii? Przewodniczący Rady Miejskiej jak sam podkreślił, jest historykiem, ale w bibliotece najwięcej materiałów wspomnieniowych to wycinki z naszego tygodnika – spisane przez ludzi, którzy tu przyszli, a nie urodzili się tu. Dlaczego tutejsi historycy nie zajmują się najnowszą, polską historią tej ziemi, za to z zapałem zajmują się historią niemiecką?
Gdzie są materiały i opracowania, książki patriotów łobeskich? Gdzie dokumenty, izba pamięci, kluby dyskusyjne? Narzekać i oburzać się każdy może, gorzej zabrać się porządnie do pracy.
Co to za patriotyzm ludzi władzy i kultury, jeśli ludzie chcący zrobić cokolwiek dla kultury i sztuki muszą szukać miejsca poza obiektami do tego przeznaczonymi?
Można być zadowolonym z siebie i twierdzić, że w Łobzie nie ma biedy, bo jest dużo samochodów, a można przejść się o 5.00 rano i zobaczyć ile osób szuka resztek jedzenia w koszach na śmieci. Można się obrażać, że ludzie nie wytrzymują nerwowo i wypowiadają się agresywnie, a można zadać sobie pytanie, dlaczego tak jest i szukać odpowiedzi.
Na koniec cytat z „Głosu łobeskiego” z 1970 roku: „Przystąpiono również do kompletowania pamiątek – materiałów – dokumentów i wspomnień obrazujących początki życia w wyzwolonym Łobzie i awans tego miasta w minionym XXV-leciu. Zebrane materiały pozwolą na urządzenie w Łobzie Izby Pamiątek”. Przewodniczący ŁTK inż. Franciszek Warsiński, w: Głos łobeski, Towarzystwo wielkich ambicji”. I dalej, tamże „Trwałe pamiątki” : „Otwarto także nową siedzibę PTTK. Klub przy Placu 3 marca posiada obszerne, ładnie urządzone wnętrze. Można tu nabyć prospekty turystyczne rożnych dzielnic kraju, wypożyczyć sprzęt turystyczny lub załatwić wyjazd na wycieczkę. (…) W przeddzień rocznicy wyzwolenia zakończono remont Powiatowego Domu Kultury. Tutaj odbyła się okolicznościowa akademia, tutaj również otwarto ekspozycję „Łobez wczoraj i dzisiaj”. Mieszkańcy miasta mieli okazję obejrzeć wiele oryginalnych dokumentów i pamiątek związanych z walkami o wyzwolenie Ziemi Łobeskiej i okresem tworzenia się władzy ludowej”.
Panie burmistrzu - gdzie są te zdjęcia, dokumenty, wspomnienia, pamiątki, opracowania, książki, izba pamięci?
I ostanie kuriozum, jakie wiecznie mnie zadziwia: zamiast odpowiedzieć do gazety na list, to wypowiedzi są na sesji. Dlaczego wychodzi się z założenia, że jest się kimś lepszym od zwykłego mieszkańca tej gminy? Skoro mieszkaniec tej gminy sam napisał list i sam go wysłał do redakcji z prośbą o opublikowanie, to dlaczego władza odpowiada na list w czterech ścianach, wyobrażając sobie, że ktoś zabawi się w sekretarkę, spisze te słowa i opublikuje? Napiszcie - wtedy będzie to veto, bo na razie to veto jest w czterech ścianach -sami do siebie. Zawsze jesteśmy otwarci na polemikę, bo można się nie zgadzać z czyimiś osądami, zapatrywaniami, ale nie mamy prawa tego zabraniać. Jedynie Pani Zofia Majchrowicz miała odwagę i chęć napisać. Warto wziąć przykład.
Na szczęście w gminie jest wiele osób, które dają z siebie bardzo wiele, w codziennej pracy, poświęcając swój czas i energię, by pracować z dziećmi, młodzieżą, osobami dorosłymi, angażować się w działania charytatywne nie oglądając się na podziękowania i nie pchając się na piedestały. I im należy się podziękowanie, zwykłym-niezwykłym bohaterom dnia codziennego.
Magdalena Mucha
Dominująca emerycka cześć miasta powinna wiedzieć, że państwo nie emerytem żyje. Ich emeryturki są wypracowywane przez ludzi młodych. Ani burmistrz, ani państwo cudownie nie stworzą im emeryturki jak się wyszczuje z tego kraju młodych ludzi.
~kiedy nas zaorają?
2014.01.10 13.23.07
Można pisać i pisać o zapaści miasta, ucieczce młodych, zaprzepaszczaniu szans, regresie, ale przecież burmistrz i większość radnych i tak się tym nie przejmą. ONI wiedzą SWOJE. O!
Chyba raczej hipokryzja tego co go komuna wychowała i chciałby dalej cenzury.
~
2014.01.01 13.06.12
I kto to mówi ?! Możemy nie zgadzać się z czyimś zdaniem, ale nie mamy prawa ograniczać jego wolności wypowiedzi. Hipokryzja redakcji jest już bezczelna.