(ŁOBEZ) Na początku października 2013 r., w siedzibie Lokalnej Organizacji Turystycznej (piwnica PCPR) w Łobzie, przy ul. Bema 27, została otwarta wystawa prac łobeskiego malarza Andrzeja Gudańskiego.
Artysta urodzony w 1979 r. zajmuje się malarstwem, rysunkiem oraz ceramiką. Zaczął malować już wieku 8. lat. Ukończył łobeskie Liceum Ogólnokształcące. Obdarzony niezwykłym talentem jest samoukiem, a o wartości jego prac niech świadczy fakt, iż jego prace znajdują się w domach na całym świecie. Obrazy Andrzeja Gudańskiego chętnie prezentowane były m.in. w Nowym Jorku w „World Fine Art Gallery” w 2008 r, w Londynie w „New City Gallery” w 2008 r., we Francji, Belgii, Holandii, Włoszech, Meksyku. Otrzymał również prestiżowe zaproszenia do wystawienia swoich prac w Art Expo w Nowym Jorku oraz na Biennale we Florencji.
Wiele obrazów A. Gudańskiego przywodzi na myśl chęć zatrzymania tego, co w ruchu, a ruch to życie, symbolami życia i śmierci z kolei są prastare symbole ryby i ptaka, często występujące w twórczości łobeskiego artysty.
Symbole te występowały już w starożytnym Sumerze, Egipcie, Grecji, Syrii, w Palestynie, w mitologii słowiańskiej; mają również znaczenie w chrześcijaństwie. To dwa filary świata nierozerwalnie związane z axis mundi, z drzewem życia, gdzie ryba jest symbolem i przewodnikiem do zaświatów po śmierci – jak delfin w starożytnej Grecji uznawany wówczas za rybę, a ptak - symbol zmartwychwstania, odrodzenia, jak feniks powstający z popiołów, jak żar-ptak w mitologii słowiańskiej.
Pomiędzy tymi światami – świat ludzi, którzy po śmierci prowadzeni przez rybę powracają do życia ptasią drogą (Mleczną Drogą) za swoimi przewodnikami - ptakami. To koło życia i śmierci, prastare archetypiczne symbole nierozerwalnie związane z najstarszymi cywilizacjami. W chrześcijaństwie z kolei ryba jest symbolem Chrystusa, gołąb z kolei – symbolem Ducha Św.
W starych cywilizacjach bóg ryba daje ludziom wiedzę, mądrość, nauki i pismo, jest przewodnikiem ku zmartwychwstaniu, bowiem zgodnie z powiedzeniem - jak w niebie tak i na ziemi, ryba symbolicznie łączyła podziemny, wodny świat z praoceanem, a praocean to kosmos. Z praoceanu wszystko powstało i wszystko w nim zanurzone.
Pomiędzy wodnym światem a niebem, świat człowieka nierozerwalnie związany jest z życiem i śmiercią, rozwojem, mądrością, o ile chce do niej dążyć, a tym samym drogą. Drogą, która będzie zależeć od wielu czynników, ale w gruncie rzeczy wędrowiec będzie czerpał z najstarszych archetypów, bo nie sposób uciec od życia, jak i nie sposób uciec od śmierci. Droga to poszukiwanie siebie, odkrywanie na nowo, poznawanie własnych możliwości poprzez własne doświadczenia.
W obrazach A. Gudańskiego pojawią się kolejne symbole, jak nosorożec – symbol Chrystusa, który mówił – „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”, symbol słonia symbolizującego siłę i moc, przede wszystkim duchową, ale też symbol wiedzy. To tylko nieliczne symbole pojawiające się w obrazach artysty, występuje bowiem jeszcze np. jajo – symbol narodzin i zmartwychwstania, odrodzenia się duchowego, one wszystkie jednak łączą się w jednym punkcie – poszukiwania siebie, wzrastania, odradzania się i nieustannego rozwoju na drodze, jaką jest życie dane tu i teraz w powrocie do domu. Symboliczne w obrazach A. Gudańskiego są również kolory – ciepłe, pastelowe, z tęczowych barw rozszczepionego światła, które jako jedność - daje biel.
Tylko jeden obraz, zaprezentowany na wystawie jest szary. Nosi tytuł „Inteligencja”, na którym delikatną kreską zarysowany jest kształt ludzkiej twarzy, wyłaniającej się z szarej masy. Szara masa, szare komórki – rozum, który bez czucia, serca, intuicji prowadzi jedynie do smutku i zagubienia siebie w Uniwersum.
Każdy z obrazów A. Gudańskiego stanowi osobną opowieść, każdy z nich jest jak otwarta księga i nie jest istotne, czy na poziomie rozumu rozumiemy symbolikę, bowiem połączenie przedstawianych obrazów i kolorów rodzi w oglądającym spokój i wyciszenie. Z drugiej strony archetypy są tak bogate w znaczenia, że w zależności od oglądającego obraz może wprowadzić inne skojarzenia, inne myśli i inny odbiór.
Mimo powtarzającej się w niektórych obrazach symboliki, nie można mówić o standaryzacji. Andrzej Gudański czerpie inspiracje od różnych artystów, ale i z samego życia, a przede wszystkim z własnej wyobraźni, tym samym jego obrazy charakteryzują się różnorodnością stylów, nie dając się zaszufladkować w jeden, tak jak żywy duch artysty nie lubi etykietek i szufladkowania. Tym samym połączenie wyobraźni, artefaktów i emocji daje za każdym razem zaskakujące efekty. Niektóre z obrazów są „czyste”, wystudiowane do perfekcji, niosące za sobą spokój i wewnętrzne wyciszenie, inne z kolei są żywiołowe, emocjonalne, ale nie niosące ze sobą agresji, prezentując niezmiernie głęboką wyobraźnię artysty wychodzącą poza ramy stereotypów. MM
Gdzie mozna znalezc rejestr obrazow Pana Gudanskiego?
Pozdrawiam wszystkich sympatykow Jego malarstwa.
Wlodek
~
2013.11.29 17.23.15
Ji M. Karnowscy rozmawiają z prof. WITOLDEM KIEŻUNEM, wybitnym ekonomistą, byłym ekspertem ONZ, żołnierzem AK, uczestnikiem powstania warszawskiego, więźniem sowieckich łagrów /Tygodnik „ W sieci” /
Wielu Polaków może szokować teza, którą głosi pan od ładnych paru lat: Polska jest krajem skolonizowanym dokładnie tak samo jak kraje afrykańskie, mimo że leży w środku Europy i należy do struktur zachodnich.
Moje doświadczenie jest dość unikalne. Na własne oczy, pracując dla ONZ, widziałem ostry atak neokolonizatorów na młode państwa afrykańskie. Widziałem to w Burundi, widziałem w Rwandzie. Widziałem brak jakiejkolwiek etyki, brak skrupułów, niesłychaną brutalność.
Na czym to polegało?
Miało to związek z rozwojem globalizacji, którą z kolei wywołały gwałtowny skok technologiczny, komputery, rozwój transportu lotniczego. I z początkami panowania liberalizmu ekonomicznego, ideologii pełnej swobody. Nagle, jak na rozkaz, pod koniec lat 80. zaczął się najazd setek przedsiębiorców. Z przerażeniem zacząłem dostrzegać, że Burundi, kraj, który zaczynał się pięknie rozwijać, z mądrym prezydentem, któremu doradzałem, traci swoją szansę. Widziałem, że wyceny przedsiębiorstw,
np. fabryk świetnej kawy, przeprowadzają specjaliści z Zachodu, bez żadnej kontroli, bez żadnej gwarancji, że zależy im na losie kraju.
Towarzyszą temu zapewne łapówki.
Oczywiście. Widziałem ten mechanizm, bo chodziłem do klubów dla elity, gdzie przyjezdni mieszali się z przedstawicielami lokalnej władzy. Wiedziałem, kto komu daje łapówki, jak się łamie opór, jak się przejmuje majątek. I w pewnym momencie doznałem szoku, bo znajomy do mnie mówi: „Jesteś Polakiem?”. „Tak” – odpowiadam. „To co ty tu robisz? Tutaj to nic, eldorado to jest Polska!”.
Eldorado do szybkiego, łatwego zarobku?
Tak. Radzą mi: zorganizuj trochę pieniędzy i jedź.
I co pan zrobił?
Napisałem list do Aleksandra Gieysztora i Witolda Trzeciakowskiego z ostrzeżeniem, co się szykuje. Ale oczywiście zostałem. I powołałem tajną komisję, która oceniała zachodnie wyceny burundyjskich firm. I szybko się okazało się, ż sprzedawano firmy za 15 proc. wartości. A więc praktycznie za tyle samo, ile później w Polsce.
Co pan zrobił z tą wiedzą?
Udało się nam podnieść cenę sprzedaży trzy krotnie. Później jednak, pod naciskiem Banku Światowego, wprowadzono w kraju demokrację w miejsce łagodnych rządów monopartii. I to już zdemolowało ten kraj. Potem doszło tam jak wiemy, do rzezi, w których zginęło 800 tys ludzi. Źródła tej tragedii także leżą w walce kapitału o wpływy.
Jakie wnioski wyciągnął pan z tej afrykańskiej obserwacji w odniesieniu do przyszłość Polski?
Nie ma żadnej etyki biznesu. Ona jest wykładana, ale ona nie obowiązuje. Parafrazując Lenina, etyczne jest to, co służy uzyskaniu większego zysku. O tym się głośno nie mówi jednak tak jest, dotyczy do zwłaszcza wielkich koncernów, które są świetnie zorganizowane i silniejsze od wielu państw.
Polska poszła na pierwszy ogień w naszym regionie. Dlaczego?
Po pierwsze, była kolebką zmian, po drugie, była krajem z dużym sektorem prywatnym: rolnictwem, rzemiosłem, pierwszymi firmami. To nas wybrał George Soros, który uważa siebie za mesjasza i który już w maju 1988 r. przyjechał do Polski.
Po co przyjechał?
Kontaktował się z Wojciechem Jaruzelskim i Mieczysławem F. Rakowskim, a także z ludźmi, którzy później zostali doradcami ekonomicznymi Tadeusza Mazowieckiego. I postawił konkretną propozycję: szybkie i gwałtowne przejście na system gospodarki rynkowej. Efekt jest taki, że 23 grudnia 1988 r. Biuro Polityczne PZPR wprowadza tzw. ustawę Wilczka. Polska staje się krajem gospodarki wolnorynkowej, ale liberalnej. Zupełna swoboda i dwa podstawowe założenia: otwarte granice i prywatyzacja.
Większość Polaków powie: wreszcie normalność!
Operetka, nie normalność. Mówimy przecież o losach wówczas prawie 40-milionowego kraju. Kraju, który według wszystkich niezależnych statystyk jest wówczas na 12. miejscu w świecie pod względem produkcji. Nie zamożności, ale produkcji. Mamy wiele przedsiębiorstw wysokiej techniki, sporo licencji, duży przemysł zbrojeniowy oraz doświadczenie w budowie dróg i fabryk za granicą. Mamy duży potencjał, osiągnięty kosztem niesłychanej biedy całych pokoleń, kosztem wielkiego wysiłku społeczeństwa. Oceniam obiektywnie, choć mam powody nie lubić PRL.
Co mogliśmy z tym zasobem zrobić w 1989 r.?
Mądre elity powinny powtórzyć drogę Chin. A więc eksport produktów może nie zawsze najwyższej jakości, zapewne niesupernowoczesnych, lecz dużo tańszych. Mogliśmy być na rynkach światowych obok Chińczyków. To była fantastyczna okazja, niestety już stracona
My o tej szansie nie wiedzieliśmy, ale Zachód wiedział?
Wiedział i dlatego natychmiast ruszyła wielka ofensywa sprowadzająca się do likwidacji konkurencji. A więc kupują przedsiębiorstwa i je likwidują. Klasyczny przykład Zakładów Wytwórczych Urządzeń Telefonicznych – Warszawa, Węgrów, Bydgoszcz. Zakłady, które zaopatrywały cały Związek Radziecki w aparaty. Przyjechał więc Siemens, kupił, i sprytnie dał załodze 9-miesięczną pensję na pożegnanie. Po czym produkcję przeniósł do Niemiec, budynki zburzył, a ziemię sprzedał.
Te aparaty telefoniczne ZWUT naprawdę można było dostosować do otwartego rynku ?
Pamiętajmy o jednym: gdy polski inżynier wyjeżdżał za granicę, wszędzie na świecie, w bardzo krótkim czasie, stawał się jednym z najlepszych. Myśl techniczna była, ludzie byli, potencjał był. Gdybyśmy mądrze to poprowadzili, dziś bylibyśmy potęgą.
Kto mógł tym pokierować?
Trzeba było sięgnąć po świetnych polskich ekonomistów, którzy porobili kariery na Zachodzie. W samym Montrealu było pięciu polskich uczonych, z których każdy znajdował się w pierwszej piątce najlepszych na swojej uczelni. Trzeba było skorzystać z rad ludzi, którzy wiedzieli, czym jest kolonizacja.
Ci, którzy wówczas rządzili, także w latach 90-tych, nie chcieli słuchać cudzych rad?
Żadnych. W efekcie 90 proc. sprzedanych polskich przedsiębiorstw zostało wycenionych przez zagranicznych ekspertów, grubo opłacanych. Wyceny były, jak już powiedziałem, takie jak w Afryce: 15 proc. realnej wartości. A zwykli Polacy byli jak dzieci, nic nie rozumieli, na wszystko się zgadzali. Nie było żadnego planu, żadnej myśli.
Czy możemy się z tej pułapki wyrwać? Możemy przełamać mechanizm kolonizacji?
. Moglibyśmy wyrwać się przy silnej władzy. Tu musimy przypomnieć II Rzeczpospolitą. Tamta Polska zginęłaby dużo szybciej, gdyby nie zamach majowy. Te pierwsze lata II RP to było to samo co teraz. Po 1926 r. jednak ruszyliśmy do przodu, a tuż przed wojną rozwijaliśmy się wspaniale. Gdyby nie wojna, Polska w 1955 r. dogoniłaby Francję pod względem poziomu rozwoju.
Bez demokracji można się rozwijać?
Generalna zasada zarządzania brzmi: jest parę szczególnych sytuacji, w których należy zrezygnować z przesadnej demokracji. To sytuacja zagrożenia wojennego, to sytuacja dramatycznej reorganizacji. Gdy przechodzimy duży zakręt, trzeba mieć plan i go realizować.
Jak Orban?
Węgry to dziś dla nas wzór. Ale widzimy też, jak wielką trzeba mieć odporność, by coś zmienić. Przecież na Orbana ruszyła nawała. Jednak on się trzyma. I robi to, co proponowałem, przede wszystkim podatek obrotowy dla przedsiębiorstw.
Teraz mamy kolejną niespodziewaną szansę na skok rozwojowy: łupki. I co?
Dobrze, że panowie poruszyli tę sprawę. Bo tę szansę już praktycznie straciliśmy! Rozmawiałem niedawno z kolegą z Filadelfii, który pracuje dla jednego z koncernów w tej branży. I powiedział mi: rezygnujemy. Od dwóch lat nie ma podstawowego prawa geologicznego i oni z każdym drobiazgiem muszą biegać po zgodę władzy. Więc przenoszą się do Rosji. Bo Rosjanie proponują im prosty układ: 60 proc. zysku dla nas, 40 proc. dla was. A my od dwóch lat zajmujemy się pytaniem, czy geje mogą zawierać małżeństwa, czy nie.
A dziejowa szansa ucieka. I doczekaliśmy się prawa unijnego, które zablokuje cały ten sektor. Mogło być inaczej?
Mogło być jak w Stanach. Tam firmy wracają z produkcją z Chin. Bo choć koszty pracy są w USA wyższe, to dzięki łupkom energia znów zaczęła być tania. I to pozwala odbudować przemysł. Nic dziwnego, że Rosja rzuciła miliardy, żeby zablokować łupki w naszej części Europy. Europejska lewica już jej uległa.
Jaka jest rola mediów w boju o Polskę?
Kluczowa. Ludzie nie wiedzą, co się dzieje. Dostają propagandę i pozwalają się oszukiwać. Nie znają podstawowych faktów. Np. takich, że zagraniczne banki zarabiają w Polsce 15 mld zł rocznie. A myśmy sprzedali wszystkie nasze banki za 25 mld, choć były warte 200 mld zł! I dziś nie mamy bankowości. To jak nie mieć broni, idąc na front. Całe szczęście, że są SKOK, też zresztą atakowane. To instytucje, które świetnie działają.
Ludzie mają jednak poczucie, że w niektórych sferach idziemy do przodu. Miliony Polaków żyją na przyzwoitym poziomie.
W Afryce też miliony żyją nieźle. Kraje kolonialne mają być eksploatowane, lecz nie niszczone. Polacy mają mieć samochody, ale stare. Mają pracować za grosze, bo to niskie koszty pracy, a nie np. myśl techniczna, mają być naszym jedynym atutem. No i mamy się zadłużać na potęgę. W swojej książce „Patologia transformacji” wyliczyłem polskie zadłużenie, razem z tym ukrytym, na 3,5 bln zł. Zarzucano mi, że to liczby wzięte z powietrza. A teraz, kilka dni temu, Leszek Balcerowicz wyliczył, że nasze zadłużenie to 4 bln zł.
W jakiej mierze to dług odziedziczony po komunistach?
W1989 r. mieliśmy 45 mld doi. długu. Relatywnie niedużo. I co więcej, mogliśmy, korzystając z fantastycznej atmosfery wokół Polski, doprowadzić do pełnego anulowania tego zadłużenia.
Tusk znacznie przyspieszył zadłużanie Polski
Więcej niż znacznie. Zaczął rządzić, gdy był ok. 500 mld zł oficjalnego zadłużenia. Teraz jest ponad 300 mld więcej.
Często porównuje się Tuska do Gierka: obaj zadłużają kraj. Co pan o tym sądzi?
Gierek, generalnie rzecz biorąc, wydawał pożyczki dużo lepiej. Zbudował 500 zakładów’ pracy, budował drogi, szpitale. To inwestycje, z których korzystamy do dziś. A dzisiejsze wydatki budzą wiele wątpliwości. Jak można budować drogi, które kilometrami otoczone są ekranami akustycznymi? To miliony wyrzucone w błoto. Tego nie ma nigdzie na świecie.
Biedny kraj, który w niektórych obszarach sypie bez sensu złotem?
Jeszcze będąc w Kanadzie, zacząłem walczyć z największymi nonsensami, a więc z rozbó dową administracji w epoce informatycznej. Wchodzą komputery, a my odbudowujemy powiaty! I to takie, które średnio liczą 80 ty mieszkańców. Dla porównania: średni szczebel samorządu w takim kraju jak Francja to jednostki liczące 400-500 tys. mieszkańców. To była zbrodnia, tego nie ma nigdzie na świeci Tak jak nigdzie nie ma dwóch struktur szczebla wojewódzkiego
Dlaczego nie słuchano pana alarmów?
Chodziło o to, żeby obsadzić swoimi ludźmi więcej stanowisk. Ludzie, których nazwisk nie mogę podać wprost, mówili mi to całkiem otwarcie. Po to są też te biura polityczne w mi- nisterstwach, po to powołuje się po 9-10 wiceministrów. Powtarzam: w epoce cyfryzacji!
Trend powinien być odwrotny?
Oczywiście. Idźmy dalej: kto zostaje w Polsce ministrem? Czy cyfryzacją rządzi wybitny specjalista od cyfryzacji? Nie, ministrem zostaje Michał Boni. Powołujemy niepotrzebne fachowe ministerstwa, choć wystarczyłyby urzędy kierowane przez fachowców w danej dziedzinie. Np. Urząd Transportu wieloletnio kierowany przez specjalistę po politechnicz- nych studiach w tym zakresie.
Chaos.
Także prawny. Podstawowe dla państwa ustawy były zmieniane 40,60, a nawet 120 razy. Dziesiątki posłów zmieniają swoją przynależne partyjną. Nawet partie się mnożą. Mieliśmy jedno PiS, a teraz z tego PiS mamy cztery ugrupowania. Jako specjalista w dziedzinie zarządzania czuję się w tym okropnie. To wszystko przeczy najbardziej elementarnym zasadom sprawnego działania.
Tusk chciał to zmienić, choć próbował?
Jego filozofia działania przeraża. Pamiętał słowa, że liczy się „tu i teraz”, czy też stwierdzenie, iż „ludzie są, jacy są, i nie jest sprawą rządu, żeby ich zmieniać”. Nie, jest sprawą- rządu zmienianie ludzi! Społeczeństwo trzeba wychowywać, trzeba podsuwać dobre wzorce. Zwłaszcza w kraju, gdzie nie ma praktyki społeczeństwa demokratycznego.
To „tu i teraz” bardzo pasuje naszym potężnym sąsiadom: Niemcom i Rosjanom.
Finał tej polityki już widać, powiedział o tym otwarcie ostatnio Lech Wałęsa, wzywając do przyłączenia Polski do Niemiec. Myślałem, że z krzesła spadnę, gdy to usłyszałem!
Absurd?
Nie, kierunek. Przecież wcześniej w Berlinie był minister Radosław Sikorski, który kłaniając się Niemcom, oferował polską niepodległość. Można powiedzieć: Hitler zwyciężył. W tej chwili rządzą Niemcy. Amerykańscy dyplomaci nie dzwonią do Brukseli, dzwonią do Berlina.
Mówi pan: Hitler zwyciężył. Jak to rozumieć?
Hitler chciał zdobyć Europę. I ta idea niemieckiej dominacji, przy wszystkich różnicach, jest dziś zrealizowana. Nie ma już w niemieckim hymnie słów „Deutschland, Deutschland uber alles”. Ale symbolicznie melodia pozostała ta sama. Niemiecka karność i łatwość podporządkowania się znów przynoszą temu narodowi sukces. Na tym tle wypadamy źle, bo tam, gdzie trzech Polaków, tam są cztery opinie. Tak się nie da konkurować.
Pan jest powstańcem warszawskim, odznaczonym Virtuti Militari. Gdy słyszy pan Wałęsę mówiącego o przyłączeniu Polski do Niemiec, ma pan poczucie, że to zdrada? Likwidowanie państwowości polskiej. Musi budzić sprzeciw.
~
2013.11.29 17.04.47
A obrazy są ładne ;)
~Jarun
2013.11.29 09.32.24
A pan Andrej W. z spec- służb wyjaśnia nam zawiłości.
~Jarun
2013.11.26 21.18.55
Ciekawy wywiad Pieczyńskiego z Cejrowskim. Polecam
Bardzo proszę pozostawić miejsce pod artykułem dla twórczości Pana Andrzeja Gudańskiego. Pozdrawiam.
~anat
2013.11.24 09.17.26
A Kazik i jego gazetka zaspała ?! Nie pierwszy raz.
~anat
2013.11.24 09.15.01
Łobez. O Witku Markiewiczu (1936 – 1975) pamiętają przyjaciele z boiska. Zasłużył na serdeczną pamięć – był m.in. założycielem i zawodnikiem klubu sportowego Światowid w Łobzie.
~
2013.11.23 21.55.20
A co na to wszystko p. Andrzej Gaudański ?
~
2013.11.22 21.47.35
Cudze chwalicie,
Swego nie znacie,
Sami nie wiecie,
Co posiadacie.
~
2013.11.22 19.54.45
Nie wstyd tak za promocję brać forsę i się obcyndalać ?
~Jarun
2013.11.22 19.53.58
W Łobzie jest też zdolny pisarz Piotr Kiedrowicz, autor "Pory roku" i innych utworów literackich. Ale o tym cisza w Łobzie. Wielkiej promocji nie widać. Co innego gdyby pan Piotr był Niemcem -to by mu władze nadskakiwały i z uniżeniem w pokłonach - słuchaliby szprechania.
~
2013.11.21 19.40.42
Kto ? Bo w BIP-miasta tego nie widać. Same anonimy i pisz na Berdyczów.
~
2013.11.21 19.18.22
W ratuszu są ludzie i biorą za promocje miasta pieniądze ?
~
2013.11.21 19.16.51
Czytaj i ucz się łobeski trollu, jak ludzie na poziomie dyskutują. Pewnie mało z tego kminisz ?
Ja z innej beczki. W końcu ten artysta reprezentuje nasze miasto, gminę i powiat na całym świecie. Z całym szacunkiem, ale wystawianie w mieście jego obrazów w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, gdzie pies z kulawą nogą nie zagląda to jakaś kpina po wystawach w światowych salonach. A lokalne organizacje turystyczne to schroniska dla dalszych popłuczyn po pociotkach i znajomych, żeby nie siedzieli na bezrobociu. Sami w redakcji niedawno się pytaliście co takiego tu wypromowano. Czy nie zasługuje on na lepsze umiejscowienie i szerszą publikę. Kiedy pan Andrzej wystawiał swoje prace w światowych centrach, burmistrz Ryszard "Tak mi dopomóż Bóg" Sola lekką ręką wywalił dziesięć tysięcy nagrody dla miss polonia, za rzekomą promocję miasta w świecie [pewnie promowała nas w tej słynnej już angielszczyźnie ;) ]. Kto w świecie o niej dziś pamięta? Pan Andrzej zaś promuje nas dalej, ale wielki beneficjent pomocy boskiej tym razem nie ma funduszu na jakąś lepszą ekspozycję jego prac. Szybko ludziska tracą pamięć.
P.S. Pozwalajcie dalej na taki trolling jak dotychczas, co widać w komentarzach pod tym artykułem, skutki potrafią być wielce nieprzyjemne.