Kilka dni, kilka nocy buchają komunalne ścieki do Wąsawy
(ZŁOCIENIEC) Starsze już małżeństwo za rękę wiedzie reportera na Most 5 Marca nad Wąsawą. - Popatrz pan, powąchaj. Rzeką płyną odrażające ścieki. Trwa to już chyba z kilka dni. Zrób pan coś. - Ktoś inny prosi: - Choć pan, na Międzymoście, do parku. Do rzeki zrzucają ścieki. Kaczki pouciekały na brzeg. Jedna, chyba struta cieczą, pokazała tylko płetwy. Gdzieś tu leży do góry brzuchem. O, tam! Widzisz pan. Co to może być, trucizna jakaś? –
W dolinę po ZPW
Upusty deszczówki z miasta zamocowane na brzegach Wąsawy suche. To nie z nich wylewa się do rzeki odrażająca ciecz. Smród wokół duszący, nie do wytrzymania. Ludzie nieco się uspokajają, gdy widzą reportera pstrykającego zdjęcia. Oburzenie maleje. Co dalej? Nie sposób znaleźć miejsce, w którym do Wąsawy wywalają komunalne ścieki, no, bo co to może być innego?
Zgrabna, wysportowana dziewczyna uśmiecha się zagadkowo: - Proszę za mną, ja wiem, gdzie to wszystko wywala. - Schodzimy w dolinę po ZPW. Tuż obok drugiego mostu w mieście nad tą samą rzeką, na ulicy Adama Mickiewicza. Gorące, rozsłonecznione powietrze w każdej cząsteczce przeniknięte oblepiającym wszystko smrodem. Do uszu dociera jakby złowrogi, rozlazły chlupot. - O, to tam. Widzi pan? To to właśnie, co pan czuje. - Tuż nad lustrem wody z wystającej betonowej rury do rzeki bystro spływa śmierdząca maź. Zawiesina szaro – biała, w długich odcinkach żółta. Ciśnienie ciągu zawiesiny jest tak duże, że maż nie mieści się w otworze rury. Wypływa po jej bokach. Widać, pod ziemią maź wypłukała przewód i podskórnie przemieszcza się poza wszelkimi uregulowaniami. Po uważniejszym przyjrzeniu się zdewastowanej ziemi widać i inne kolory: granat, czerń, brązy. Mimo upływu sporego czasu, intensywność wylewu nie zelżała.
Już któryś dzień
Dziewczyny już nie ma, za to jest wysoki młodzian, Arkadiusz. Pracuje tuż obok: - To ja zadzwoniłem do ZWiKu. Kilkadziesiąt minut temu. W tym miejscu ścieki wywalają już któryś dzień. Dosłownie, kilka dni. Taki smród, że zadzwoniłem. Jak tak może być? –
Pałacowatość
Już pod pałacowatą siedzibą ZWiKu na Piaskowej. Z niesmakiem odczytuję na ścianie jednego z budynków napis: - STACJA UZDATNIANIA WODY. Złocieniec. - O, myślę sobie, widziałem ten proces przed chwilą nad Wąsawą. Jej woda była, i jest, uzdatniana już któryś dzień, bez przerwy. Przy wejściu do pałacowatego pałacu ZWiKu tabliczki: Związek Miast i Gmin Pojezierza Drawskiego, Zgromadzenie Związku Miast i Gmin Pojezierza Drawskiego, Zarząd Związku Miast i Gmin Pojezierza Drawskiego, Komisja Rewizyjna Związku Miast i Gmin Pojeziezra Drawskiego. Nad wszystkimi tymi dostojeństwami insygnia ZWiKu. Wojciech Półtorak, specjalista w firmie mowi: - O wylewie do Wąsawy dostałem wiadomość pół godziny temu. Zleciliśmy rutynowe działania. Nic mi nie wiadomo, by wylew trwał kilka dni. Po sygnale natychmiast zaczęliśmy działać. Powód: zator w przewodach przepływowych prowadzących z Budowa i z Osiedla Czaplineckiego. To się zdarza. –
Nieprawdaż?
Gdy reporter spogląda na pałacowatą budowlę ZWiKu na Piaskowej, gdy odczytuje te wszelkie tabliczki, a z drugiej strony, gdy często jest indagowany w sprawach fatalnych kanalizacji w mieście, to przychodzi naturalne pytanie: nie należało to raczej robić w gminie w tej działce po kolei. Najpierw w mieście sprawne kanalizacje, a potem pałacowate budowle, by nie zrzucać ścieków do Wąsawy? Nim pałacowate budowle, to może najpierw wszystkie spółki do połączenia, bo grozi Złocieńcowi, że one wszystkie zaczną sobie stawiać owe pałacowate koszmarki, bo przecież ludzie zapłacą: za wodę, za mieszkania, za ciepło, za kulturkę i za maniankę sportowo - rekreacyjną. A Wąsawa? Wszak wiadomo: rzeka wszystko przyjmie. Tylko Drawa jakaś oporna, bo pod roślinnością już jej nie widać. Schowała się. Pałacowate budowle, pałacowate charaktery, a na czyj to koszt? A kto by się z tym liczył, nieprawdaż Czytelniku?
Tadeusz Nosel