(ZŁOCIENIEC) Tutejsze rady miasta od dziesięcioleci bardzo skrzętnie wymigują się od podjęcia dwóch tematów: remontu targowiska miejskiego i zagospodarowania Naddrawia od Mostu Połczyńskiego do Mostu Stanisława Staszica. Wiadomym jest, że tutejsze targowisko miejskie to wizytówka miasta, gdyż każdego tygodnia dwukrotnie odbywa się tu, nazwijmy to tak – wolny handel. W jakich warunkach? - w niewyobrażalnie ohydnych. Ów stan tego ohydnego miejsca przez władze Złocieńca jest utrzymywany od zawsze. Dosłownie – od zawsze! Jest tu nawet i tak, że w pobliżu tego miejsca do handlu, bliziutko, tuż, tuż, jest odkryty rów z fekaliami, co niedawno obwieścił radny Waldemar Buca. I nadal w tym temacie milczenie na kilka fajerek, albo i jeszcze lepiej. Remont tego miejsca, targowiska, zapowiadano na ten rok. W tym roku powiadomiono, że remont, jeśli w ogóle będzie, to w roku przyszłym. Także z wykorzystaniem środków unijnych.
Dlaczego tak w Złocieńcu?
W to miejsce, wedle prikazów tak zwanej władzy, z ulic mieli się przenieść handlujący jagodami i grzybami. Ze względu jednak na pobliską obecność rowu z fekaliami, trudno ludziom nakazywać handlu w takim miejscu. Wymagana jest natychmiastowa obecność nie tylko na targowisku, ale i w jego pobliżu, odpowiednich służb, by oficjalnie można było się dowiedzieć, czy na targowisku w Złocieńcu może być dozwolony jakikolwiek handel. To mocne pytanie. Nie sposób zrozumieć, dlaczego w mieście, w którym nieomal każdy ma jakiś handelek, oficjalny i mniej oficjalny, targowisko miejskie jest tak szkaradne. Jakże inaczej to wygląda w Drawsku Pomorskim, w Czaplinku, w Połczynie Zdroju.
W poprzednim numerze Tygodnika pokazywałem zarobki naczalstwa ZUK-u, spółki gminnej, która jest gospodarzem tego miejsca. Przypomnę – dwóch pracowników naczalstwa tej firmy, to też i radni miejscy. I co tego wynika? Ano złocieniecki bajzel na kółkach i rów z fekaliami w pobliżu. A reszta radnych już na wakacjach. Do września. I wszystko gra. Tylko ten zapach. I to nie tylko z tego rowu.
Ów układ samorządowy w Złocieńcu trwa już którąś kadencję. Kto o nim decyduje? – wyborcy!!! Akurat wybrali w pobliżu targowiska miejskiego rów z fekaliami. Cudo, cudeńko samorządowe nad Drawą i Wąsawą.
Czyje Naddrawie?
Na najbardziej usymbolizowanym miejscu w Złocieńcu, na Naddrawiu, tutejsze władze samorządowe nie zrobiły dotąd nigdy i nic. W tym roku też. Z tym, że w tym roku, gdyby nie inicjatywa prywatna, kompletnie rozpadłby się drewniany pomost z żerdek, który szumnie zwę keją. Co Naddrawie łączy z targowiskiem? Ano to, że tu też przybywają goście z zewnątrz. Turyści, kajakarze. Tu nawet jedyna tablica informacyjna o tym miejscu, to też złom.
Na Naddrawiu bywa co parę dni pewna damulka, jeszcze radna, ale z nikim o stanie tego miejsca jeszcze nie raczyła porozmawiać. A dookolna rzeczywistość aż krzyczy! Nie sposób tego nie usłyszeć! Ale radna jest na wszystko głucha. Naddrawie ma i to do siebie, że tu co jakiś czas bucha wiadomo co z kilku miejsc kanalizacyjnych. Ostatnio nawet dokładnie w Dniu Dziecka, aż dzieciakom odwołano zawody wędkarskie. Tak płynęło i tak pachniało. Nie sposób zrozumieć, dlaczego kilka już złocienieckich samorządów ciągnie kilometry rur kanalizacyjnych do odległych wiosek, a nie zrobi porządku sobie dosłownie pod stopami? A lata mijają, Naddrawie wciąż czeka na gospodarza. A, co chyba najważniejsze – na zadbane Naddrawie czekają nie tylko w Polsce chyba nawet setki tysięcy ludzi, bo to miejsce takie, że bardziej usymbolizowanego miejsca nie ma i w całym regionie.
Dlaczego tak?
Dlaczego tak się dzieje? Bo w Złocieńcu do tej pory nie został jeszcze wykształcony współczesny, wolnościowy model tutejszego życia kulturalnego. Na przeszkodzie temu stoi jeszcze istniejący Złocieniecki Ośrodek Kultury, który od władz otrzymuje każdego roku na swe potrzeby niedużo mniej od dwóch milionów złotych. Ten wydatek ma stwarzać wrażenie, że w bidnej mieścince w ogóle toczy się jakoweś życie kulturalne. A to zwykły blef. Owo życie czas już zacząć od upamiętnienia pomnikiem Złocienieckich Żołnierzy Wyklętych, od zadbania o tak niezwykłe miejsce, jak Naddrawie. Innymi słowy - od tego, co u nas jest podwaliną, fundamentem współczesnego wolnościowego nieco już Złocieńca. Do tej pory jest inaczej. Zafajdana tutejsza kulturka samorządowa, to tylko większe lub mniejsze pensje dla instruktorów w ZOK-u, na pograjki, malowanki i kadrowe przepychanki. W tym układzie nawet druga dyrektor firmy też się mieści. Powiedzą Czytelnicy, że też wstydu trzeba nie mieć, by tak się opychać. Chyba tak, i znajomości w Urzędzie też. Wynik machinacji taki, że Złocieniec miast słynąć daleko ze swych niezwykłych miejsc, nie tylko turystycznych, nawet dotąd za bardzo nie wie, że je w ogóle posiada.
Swoiściaki
Wreszcie, trzeba to wyraźnie napisać: tutejsze władze najwyższe, nie myślę tu o radzie, bo nie ma o kim, zawodowo nie są przygotowane do takiego zarządzania miastem i gminą, jakie jest najbardziej potrzebne. Niby się coś tam buduje, ale jakoś nie za bardzo w zgodzie z codziennymi potrzebami ludzi. Niby się ciągle kanalizuje, a g...o płynie środkiem drogi w mieście. Niby się stadion remontuje, a w mieście brak nawet drużyny piłkarskiej zdolnej na ów stadion ludzi przyciągnąć. Jakie kadry, takie zarządzanie. Skostniały układ nadwąsawski kadr na zewnątrz nie poszukuje. Nie idzie więc o dobro miasta i gminy, a o pensje i etaty. Gdyby jeszcze ci etatowi pensyjni cokolwiek potrafili? A tu? Targowisko, Naddrawie. I oni w tym wszystkim niby święte krowięta, królewięta. Wyjątkowo swoiste!
Czy gminian to obywatel, czy też może „cóś zupełnie innego”?
I w naszej gminie obowiązuje taki model życia kulturalnego, w którym nie może być miejsca na rzetelne codzienne myślenie. Nie dopuszcza się tutaj możliwości, by gminianin choćby tylko zdał sobie sprawę, że jest podmiotem nie tylko gminnego działania, ale i państwowego. Przykład: tak ubezwłasnowolnionym gminnym ludziom, czyli Polakom, w swoim czasie rozkradziono prawie wszystkie banki. Wszelcy ze świeczników nadawali, że tak musi być. I co się dzisiaj okazuje? Ano, mamy też z własnej ochoty pooddawane banki, nazywa się to – posprzedawane, teraz odkupywać, bo nie może być, okazuje się, kapitalizmu bez banków. Uproszczę konkluzję tak: a gdyby w kraju domy kultury były domami kultury, a biblioteki bibliotekami, to przecież nie byłoby na tym terytorium tyle głupiego luda, który po balcerowiczowsku sprzedał cały kraj, bo to było w zgodzie z globalizacją. Teraz, też z nią w zgodzie, mamy odkupywać banki, a później chyba całą przełajdaczoną resztę. Terytorium kraju do sprzedaży idzie od roku 2016. Też w zgodzie z globalizacją, ale tylko u nas w Polsce, bo inni strzegą swej ziemi, jak źrenic oczu. Tylko my...
Repolonizacja
Co to wszystko ma wspólnego z targowiskiem miejskim, z usymbolizowanym Naddrawiem, z Żołnierzami Wyklętymi, z Domami Kultury i biblioteką ? – ano tyle, że Poloneza czas zacząć! Nie da się tego jednak uczynić pod muzyczkę, którą wielu, bardzo wielu wciąż nosi w sobie niczym kłębowisko robactwa. Niewolnicze tony, takty. Skrzętnie wydumane poddaństwo. Za jak mało, prawie za nic.
Tadeusz Nosel
PS. Cytat z prasy z tych dni: Tytuł: REPOLONIZACJA. JAK ODZYSKAĆ BANKI. Tekst: Kto nie ma banków we własnym kraju, ten nie ma nic do powiedzenia, zarówno w sferze gospodarczej, jak i finansowej.