Odbijanie piłeczki, czyli dlaczego dzieci nie ćwiczą
(ŁOBEZ) Podczas kwietniowej sesji Rady Miejskiej rozgorzała gorąca dyskusja na temat łobeskiego sportu. Radni zwrócili uwagę, że nie we wszystkich klasach I-III prowadzone są zajęcia wychowania fizycznego, co z kolei jest przyczyną wielu chorób u dzieci.
W 2010 gmina Łobez brała udział w Ogólnopolskim Turnieju Miast i Gmin pod honorowym patronatem Prezydenta RP. W klasyfikacji 168 gmin w kategorii do 15 tys. mieszkańców, gmina Łobez zajęła 12 miejsce w Polsce i 2 miejsce w województwie. Istniejąca drużyna Łobuziaki, w której grają chłopcy w wieku od 10 do 13 lat, jest jedną z najlepszych nie tylko w województwie, ale i w kraju. We wrześniu ubiegłego roku w Ogólnopolskim Turnieju Liga Małych Mistrzów w Łodzi zajęli II miejsce w kraju. Chłopcy z Łobza, wraz z kolegami z Węgorzyna, mają na swoim koncie także III miejsce w Turnieju „Orlików” o Puchar premiera Donalda Tuska. Dwukrotnie zdobyli mistrza województwa w halowej piłce nożnej, byli uczestnikami m.in.: Finału Mistrzów Polski z udziałem najlepszych drużyn z 16. województw w tej kategorii w Bydgoszczy.
Z kolei dziewczęta z Gimnazjum, trenujące w klubie Olimp, zdobyły III miejsce w Polsce w sztafecie. MLKS Światowid Łobez może poszczycić się III miejscem w Polsce drużyn LZS z udziałem zawodników tego Klubu. Kobiety z Łobza trafiły do Finału Piłki Nożnej Kobiet.
W tym roku gimnazjalistka z Łobza, Justyna Romej, zdobyła mistrza Polski w biegach przełajowych, chłopcy z Łobza i Węgorzyna ponownie znaleźli się w reprezentacji województwa w Turnieju w Łodzi, a mimo wszystko sportowcy z Łobza biją na alarm. Dlaczego?
Informacja burmistrza o stanie sportu i kultury fizycznej w gminie Łobez wywołała burzliwą i długą dyskusję, zarówno podczas komisji połączonych, jak i podczas sesji. Przyczynkiem do niej stały się słowa radnych o tym, że w niektórych klasach I-III nie są prowadzone zajęcia z wychowania fizycznego, mimo iż są one obowiązkowe i wpisane w plan zajęć.
- Jeden z rodziców powiedział, że ma dziecko w I klasie, które do tej pory nie miało jeszcze w-f. Nie wiem czy rodzice kłamią, czy dyrektorzy kłamią, czy burmistrz kłamie – nie wiem. Jest to problem. Ruch może zastąpić wszystkie leki, ale żaden lek nie zastąpi ruchu. Jeżeli uważamy sport za piąte koło u wozu, fachowców którzy kończą Akademię Wychowania Fizycznego, którzy są, bo tylko muszą być w szkole, a w-f prowadzą panie, które nie mają o tym kompletnie żadnego pojęcia, to może zaczęlibyśmy ten stan rzeczy zmieniać. Jak mówił burmistrz I. Kabat, za trzy godziny nauczycielki pobierają pensję, oszukując społeczeństwo, oszukują nas, ponieważ nie przeprowadzają zajęć z wychowania fizycznego. Podczas tych zajęć odbywają się zajęcia z religii, biologii – dzieci o tym mówią. My dorośli mamy szansę pochylić się nad tym problemem i zastanowić się, czy dalej będziemy produkować społeczeństwo chore i zniekształcone, bo tak mówią najnowsze dane, czy wreszcie ten problem rozwiążemy i damy dzieci fachowcom. Bo nie wierzę w to, że u Marcina Ćwikły jakiekolwiek dziecko robi przewrót w przód na głowie. Bo jeżeli to dziecko źle zrobi, albo za bardzo rozpędzi się, to złamie sobie kark i będzie jeździło na wózku (w najlepszym wypadku), a my na to przyzwalamy. Dlatego proszę, by ten problem rozwiązać. Mniej zapłacić paniom z klas I-III, więcej wuefistom, bo się na tym znają i nie mówić, że pani jest metodycznie przygotowana. Sport, kultura fizyczna, musi mieć jeszcze jeden element – trzeba mieć do niego serducho, czuć tę dziedzinę, oprócz tego, że trzeba się na niej znać. I taka jest moja prośba, żeby wreszcie nie dochodziły sygnały, że w szkole podstawowej nie ma w-f. We wszystkich szkołach jest ten sam problem – powiedział radny Janusz Skrobiński.
Radny, przytaczając dane GUS-u, zwrócił uwagę na dużą liczbę dzieci z niedokrwistością, nadwagą, chorobami nadciśnieniowymi, ogromną liczbę dzieci ze zniekształceniem kręgosłupa, zaburzeniami rozwoju fizycznego itd., czyli schorzeniami wynikającymi z braku ruchu i ćwiczeń.
Te słowa spowodowały długą dyskusję, niekoniecznie trzymającą się tematu. Obecni na sali nauczyciele zaczęli odbijać piłeczkę, omawiając sukcesy uczniów, zwracając uwagę, że za ruch i odpowiednią postawę przy odrabianiu lekcji, odpoczynku itp. odpowiadają rodzice, a szkoła nie może być w pełni odpowiedzialna za brak ruchu u dzieci. Nauczyciele zwrócili również uwagę na to, że dodatkowe zajęcia nie są płatne.
W związku z takim obrotem dyskusji radny J. Skrobiński jeszcze kilkakrotnie powtarzał, że jego wystąpienie dotyczyło tylko i wyłącznie braku zajęć wychowania fizycznego podczas lekcji, za co nauczyciele biorą pieniądze. Dyrektorzy poszczególnych placówek w swoich wystąpieniach zwrócili uwagę, że w ich szkołach zajęcia odbywają się, część z nich prowadzona jest przez nauczycieli wychowania fizycznego. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 z kolei powiedziała, że o tę kwestię pytała uczniów.
– Przeszłam się po klasach pod nieobecność nauczyciela. Nie do wszystkich klas. Spytałam dzieci, czy mają w-f, ile razy, czy przebierają się. Część dzieci zgłosiła mi, że mają trzy razy w-f i nosi strój, inni – niestety stroju nie noszą. Dzieci mają zapisane w planie lekcji, kiedy mają wychowanie fizyczne i rodzic powinien maluchowi spakować, a z tym jest różnie. W ubiegłym roku szkolnym na podsumowaniu w starostwie otrzymaliśmy nagrodę za najbardziej usportowioną szkołę w powiecie. Jesteśmy na 22 miejscu, na przeszło 300 sklasyfikowanych szkół podstawowych, chyba nie jest tak źle u nas. A te dzieci są przygotowywane tak, jak były przygotowywane w klasach I-III i dalej nauczyciele wychowania fizycznego prowadzą. Osiągnięcia mówią same za siebie, że nauczyciele pracują. Wszyscy tak oceniają nauczycieli, bardzo łatwo podważając ich autorytet i kwalifikacje, a przecież mają osiągnięcia. Nie zgodzę się z tym, że jest źle – powiedziała dyrektor Jolanta Babyszko.
Zwróciła również uwagę na wady postawy i fakt, że aby skierować dziecko na gimnastykę korekcyjną, szkoła musi mieć skierowanie lekarskie. Obecnie w tej placówce oświatowej na 80. uczniów klas I-III jest kilkanaście skierowań.
- To nie my mamy kierować. Bada pielęgniarka, wypisuje kartki do rodziców i rodzic powinien iść do lekarza, jeśli lekarz stwierdzi, czy jest kłopot. Wiem, że większa liczba dzieci powinna mieć takie skierowania, ale my z dziećmi na badania nie pójdziemy – dodała dyrektor.
Przewodniczący Rady Miejskiej Kazimierz Chojnacki dopytywał, dlaczego SP2 nie bierze udziału w czwartkach lekkoatletycznych.
- Ta impreza odbywa się po południu. Jak powiedział radny Marek Rokosz, faktycznie okres doktorów Judymów zakończył się. Nauczycielom za pracę trzeba płacić. Czy nie warto byłoby pomyśleć o wykorzystaniu tzw. godzin karcianych, żeby jednak dzieciaczki z tejże szkoły w czwartkach brały udział? - dopytywał.
Dyrektor szkoły zapewniła, że nauczyciele z tej placówki na czwartki chodzą poza godzinami swojej pracy. Dodała, że „może dzieci nie ma tyle, ile chcielibyśmy, ale to jest dobra wola dzieci”.
Radny Janusz Skrobiński zripostował, że w ostatnim czasie na 550 uczniów nauczyciel tej szkoły przyprowadził 1 dziecko na czwartki, gdy nauczycielka z Łabunia Wielkiego przywiozła 20. uczniów.
- Ja nie mówię o wynikach ani godzinach pozalekcyjnych. Są wpisane trzy godziny w tygodniu w zajęcia? To niech trzy godziny w tygodniu odbywają się, bo to jest w programie. I nie ma tłumaczenia, że on w tym czasie robi religię, listki układa czy coś takiego. Nie mówię o zajęciach pozalekcyjnych. Proszę pokazać mi szkołę, która organizuje imprezę po lekcjach. Cały kalendarz, jaki odbywa się, jest robiony podczas godzin lekcyjnych. Żaden nauczyciel w tym czasie za darmo nie pracuje, bo on jest w pracy. Tak jest ułożony kalendarz, aby ci ludzie nie pracowali po godzinach. Po godzinach są czwartki lekkoatletyczne. Nie słyszałem, aby jedna szkoła zaprosiła drugą i na Orliku rozegrała np. turniej piłki siatkowej. Nie ma takiego przypadku. Nie mówcie, że pracujecie po godzinach, bo czegoś takiego nie ma. Są godziny, w ramach których pracujecie w szkole. Chodzi o to, by w tych trzech godzinach wychowania fizycznego odbywało się wychowanie fizyczne. Rodzice, to osobna para kaloszy, my rozmawiamy o szkole, a nie o rodzicach. Dużo osób w tym mieście prosi nawet mnie, żeby przepisać dziecko z SP2 do SP1- wyjaśnił radny J. Skrobiński.
- Wuefu w szkole jest dość – 3 godziny. Będziemy szczęśliwi, jeśli będą się one odbywały tak, jak mają się odbywać, a nie tak, jak się odbywają w niektórych szkołach – wtórowała radna Maria Pokomeda.
A gdzie rodzice?
Sołtys Bełcznej Barbara Kordyl zwróciła uwagę na inny problem.
- Mówi się, że tylko szkoły są winne, ale spójrzmy na rodziców i na małe dzieci. Małe dzieci jeżdżą samochodami albo wózkami. Gdzie mają nauczyć się sportu, czy nawyku ruchu? Czy nasi rodzice chodzą z dziećmi na stadiony, na boiska, żeby tam pozwolić im biegać, pokopać w piłkę? Tego nie widzi się. Te dzieci są przyzwyczajone do tego, że jest samochód, a w domu komputer. Jest niedziela, spójrzmy kto idzie biegać? Biegają starsi mieszkańcy naszej gminy, ale czy biegają małe dzieci? Czy biegają rodzice tych dzieci? Na przykładzie Bełcznej powiem tak: gdy moje dzieci były małe, to boisko do piłki nożnej było codziennie zdeptane, nie trzeba było kosić. W tej chwili to boisko kosi się tylko po to, żeby nie była duża trawa. Ale czyja to jest wina? Rodziców, bo dzieciakom się nie chce, jest komputer. Jest potrzebna telewizja, komputer, a jeśli my jako rodzice nie wpoimy naszym dzieciom sportu, to nauczyciele, żeby nie wiem jak się starali, żebyśmy im płacili nie wiem ile pieniędzy, też tego nie zrobią – powiedziała.
Jakby na potwierdzenie słów dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Łobzie, że wyniki mówią same za siebie, dzieci z Łobza podczas Turnieju Gwiazdeczek Olimpijskich zdobyły ostatnie miejsce. MM
Dziwne, że na ten temat nikt nie ma nic do powiedzenia. .. A sprawa wygląda poważnie. Szczególnir frapujący jest ten fragment artykułu: "Dyrektorzy poszczególnych placówek w swoich wystąpieniach zwrócili uwagę, że w ich szkołach zajęcia odbywają się, część z nich prowadzona jest przez nauczycieli wychowania fizycznego. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 z kolei powiedziała, że o tę kwestię pytała uczniów.
– Przeszłam się po klasach pod nieobecność nauczyciela. Nie do wszystkich klas. Spytałam dzieci, czy mają w-f, ile razy, czy przebierają się. Część dzieci zgłosiła mi, że mają trzy razy w-f i nosi strój, inni – niestety stroju nie noszą."