Boją się przychodzić na Radę Powiatu, bo boją się swojej (?) władzy
(DRAWSKO POMORSKIE.) Sesja Rady Powiatu w Drawsku Pomorskim była zapowiadana w „pijarze” szeptanym jako, jak na ten powiat, sesja niezwykła. A to znów za sprawą Jana Barczaka, co to tyle wie, że nieraz coś z tej swojej wiedzy i odpowie. A odpowiada z mównic samorządowych w ramach Trybun Obywatelskich na sesjach – miejskich i powiatowych. Mało miast w Polsce ma takiego Barczaka, a Drawsko właśnie ma, ale raczej chciałoby nie mieć. No, bo nie po to tyle lat o wolność walczyliśmy.
BARCZAK JUŻ ZASŁUŻONY, ALE JESZCZE BEZ MEDALU
Piszę, że jak na ten powiat sesja niezwykła, gdyż Drawsko i powiat są zawiadywane przez wreszcie tylko niszową partię SLD, co nawet jak na nasz kraj, wedle Drzewieckiego - „dziki”, jest raczej kuriozalne, ale powiat drawski właśnie jeszcze tak ma. SLD jest tu kojarzony najbardziej z nowymi polbrukami i supermarketami, i z emigracją za chlebem.
Były radny powiatowy, Jan Barczak, już zasłużył sobie na medal, ale do tej pory nikt mu jednak go nie wręczył. Chyba dopiero następna, a wyczekiwana ekipa polityczna. Winien być to medal za zasługi! Za jakie?
Reporter Tygodnika od Jana Barczaka jakiś czas temu usłyszał następującą opowieść: - Pojechałem sobie do Domu Pomocy Społecznej w Darskowie. Popatrzę sobie, pomyślę, jak tam jest. Wchodzę do pałacu jak hrabia jakiś. I od razu na stołówkę. A tam przy stołach ludzie coś spożywają. Patrzę na talerze, a na nich coś leży, ale nie bardzo widzę, co to jest. Pytam – co to jest? Nie ma odpowiedzi. Pytam jeszcze raz. Co to jest? Cisza. Czekam. Słyszę; to obiad - mówi ktoś. Okazuje się, to coś na tym talerzu, to dla nich obiad. Nie zdzierżyłem. Nie wytrzymałem. Jeśli to ma być obiad dla tych ludzi, to tu trzeba komisji rewizyjnej. I była. Zrewidowaliśmy do spodu. -
Po tym w sprawie obiadu wyczynie Jana Barczaka z Darskowa poleciał dyrektor i kadrowa, a potem jeszcze parę innych osób. Ciekawostką jest to, że o tym, co odkrył Jan Barczak, od lat wiedziało wielu, w tym też i tak zwanych nobliwych notabli. Bodajże i któremuś z nich też się dostało. Też poleciał. Ależ ten Barczak.
WAŃKA WSTAŃKA
Niech pan dobrze popilotuje Jana Barczaka, on znów zaczyna bardzo ważny problem – słyszałem wokół. Stosunki między pracownikami szpitala powiatowego, stosunki między nimi a dyrektorem Przemysławem Leyko... Tak dalej być nie może.
Telefon z redakcji, bym był na tej sesji. Ma być ważna. Zaglądam do internetu. Czytelników artykułu sygnowanego KAR kilkuset. Potem do półtora tysiąca. To nawet w przypadku Tygodnika bardzo dużo. Komentarzy ponad pół setki. Potem do stu pięćdzisięciu. Dyrektor Przemysław Leyko był karany, a zaprzeczył temu startując w konkursie na dyrektora. To wiadomość od Barczaka z mównicy. Okazało się, nie bardzo tak. Będzie sprawdzanie. Generalne uwagi - złe stosunki między ludźmi, coś w rodzaju kumoterstwa, ktoś uprzywilejowany, a ktoś nie. Pieniądze idące z ministerstwa, które mogłyby pójść na podwyżki pensji, idą na remonty. Inne uwagi – szpital w oka mgnieniu zaczyna jednak przypominać szpital. Pojawia się potrzebne wyposażenie, remonty idą jak po sznurku, sale eleganckie, lśnią nowoczesnością taką, której w drawskim szpitalu jeszcze nikt i nigdy nie oglądał.
Później ktoś, kogo trudno zaliczyć do stronników Przemysława Leyko, powie: - Nie odmawiam mu tego, że ma zmysł do roboty, do remontów, umie to zrobić. Już poza salą narad mówi, że Leyko stosownych pozwoleń nie otrzyma, bo wykonane remonty nie wedle przepisów – straż pożarna.
RAPORT KOMISJI REWIZYJNEJ NA NASTĘPNĄ SESJĘ
Dyrektor Przemysław Leyko zasiada w środku sali obrad rady powiatu. W lewej dłoni mikrofon, w prawej mysz komputera. Przedtem szef komisji rewizyjnej, która pracowała w szpitalu, mówi, że nie ma raportu. Bo tyle się wydarzyło, że nie sposób, by już taki raport był. Będzie na następną sesję, w połowie marca, dokładnie siedemnastego. Dyrektor rozpoczyna wspomagany komputerem wykład na temat nie tego, czego dokonał w szpitalu, ile bardziej o tym, czego ten szpital wymagał i on to spełnia do dzisiaj z pomocą głównie swych pracowników. Niektórych wskazuje. Padają nawet imiona, ale wypowiadane tak, jakby to byli jacyś nowi bohaterowie jakichś zupełnie nowych czasów. Sala reaguje albo bezdechowym podziwem, albo szmerem zrozumienia. Hokus pokus: zdjęcie – na nim zrujnowane pomieszczenie, drugie zdjęcie – niewiarygodna zmiana. I znów to samo – wydawało się, że to jakiś blef, ale zorientowani twierdzą: tak, on tego dokonał, nie można mu tego odmówić. - On w tym jest dobry, naprawdę, tylko taki straszny wobec ludzi. Zastrasza, wszyscy się go boją, zwalnia, nie jest za grzeczny. No, i karany. No i nie przyznał się, a nawet więcej – skłamał. Napisał, nie był karany, a był. - Dyrektor wyjaśniał: o wszystkim poinformowałem.
Prezentacja jest długa, ale u jej zwieńczenia właściwie to nie ma pytań. Jest tylko spór z jednym z przewodniczących, który zapytał, skąd doktor bierze środki na remonty, skoro nie zawsze od rady powiatu. Dyrektor mówi: wy mi powiedzcie, ile razy mam pisać, żeby pieniądze dostać. Piszę raz, a wy, że nie dostanę. To ja wtedy już nie piszę, tylko robię swoimi sposobami. Może nawet okna będę produkować - żartuje, ale sam zachowuje kamienną twarz. - Bo co, za piątym razem dostanę? To mi powiedzcie, za piątym, to od razu napiszę pięć razy. - Brzmi to nawet nieźle. Jeden z dyrektorów powie: Ja też tak robię!
Prezydium rady, skonfundowane, starannie robiło dobrą minę do niespodziewanej gry. Sala była za dyrektorem, ale spośród tych, którzy na zabój są przeciwko niemu, nie było nikogo. Jan Barczak siedział jak trusia, bo szpital – ruina, to też i za jego kadencji. Reporter usilnie poszukiwał kogokolwiek, kto byłby na sali z ludzi, wedle wieści, pokrzywdzonych przez dyrektora, ale nie było nikogo. Dosłownie. To było najbardziej zaskakujące. Strach? Szpitalni się boją? Później okaże się, że tak. Do Drawska Pomorskiego demokracja dopiero dociera. Tu ciągle jeszcze postkomuna. Człowiek pracy, a któż to taki? Tu jedno zdanie o ludziach w szpitalu, o fatalnych tam stosunkach, mogłoby nawet i zburzyć perrorę o wszelkich remontach dokonanych dotychczas przez dyrektora. Dlaczego ludzie ze szpitala bali się przyjść na piątkową sesję? Chyba dlatego, że w Drawsku Pomorskim ciągle rządzi jeszcze SLD. Tego rodzaju polityczne roztasowania nie sprzyjają jakimkolwiek ludzkim otwarciom, a szpital ma w swej historii wydarzenia wręcz karygodne z poprzednich lat. Być może po nowych wyborach w Drawsku Pomorskim zwykli ludzie pracy będą zdolni do pootwierania buź po dziesiątkach lat z wodą w ustach. To przecież jest uleczalne nawet i bez szpitala.
OKLASKI
Koniec prezentacji – oklaski. Niezbyt burzliwe. Głęboka ulga. Czytelne. No, tego to się nie spodziewano chyba. Po, właściwie to braku pytań do dyrektora, można sądzić, że Rada Powiatu jakby się umówiła. - Nie ma pytań do dyrektora, nie ma problemu. - Ale problem pozostał i będzie musiał być rozwiązany. Głosy komplementujące dyrektora. To głosy ludzi, których w ostatnim czasie sięgnęła choroba. Komplementują pracę szpitala, serdecznie. Ale to radni, którzy w wyniku choroby trafili do szpitala. Miejscowi notable. To nie jest miarodajna opinia. I głos ze Złocieńca byłego burmistrza i naczelnika miasta Henryka Czarnoty. - Nikt do tej pory nie zrobił dla tego szpitala tyle, co ten dyrektor. A przez ostatnie, do trzech lat, było ich aż siedmiu. Skoro on tyle potrafi, tyle zrobił, to spójrzmy na tego człowieka i w tej perspektywie. Zważmy jego postępowanie, ale z największą dozą obiektywizmu. -
Andrzejowi Krauze, wicestaroście ze Złocieńca, szpital został wetknięty na siłę przez starostę Stanisława Cybulę. Cybula to cwany lisek, wiedział, co robi - jeden z radnych na ten temat, anonimowo oczywiście. Dzisiaj Cybula jest czysty, za szpital odpowiada Krauze, a Przemysław Leyko skłamał – ciągnie wypowiedź. Gdyby powiedział prawdę, nie on wygrałby konkurs, a ta druga osoba - to z kolei anonimowo radny spoza Drawska Pomorskiego.
DZIĘKUJĘ, PANIE DYREKTORZE
Wicestarosta Andrzej Krauze dobrze wybiera moment w dramacie na obronę swego w jakimś sensie podwładnego. - Tyle zrobił - to się przewija. Nie da się ukryć, tyle zrobił. - A Krauze na dodatek umie mówić. Z wyczuciem dobiera timbre głosu, instynktownie reguluje moc, dobrze obeznany z mikrofonami. Wypowiedź jest zgrabnie skonstruowana, podana; widać, w odróżnieniu od innych, przygotowana. Tu znów coś w rodzaju oklasków, ale ledwie, ledwie. Perrora Andrzeja Krauze zwieńczona słowami – dziękuję, panie dyrektorze. - Sala podziela podziękowania, ale ktoś pyta: dziękuję, to co to znaczy, że w ogóle już dziękujemy? - Nie, nie, to znaczy, to znaczy, co znaczy, dziękujemy panie dyrektorze. Za pracę. -
PRZED SZPITALEM
W poniedziałek i we wtorek nie udało się nam skontaktować ani z Janem Barczakiem, ani z wiecestarostą Andrzejem Krauze. Byliśmy zaś w szpitalu po pierwsze wieści - a co tam panie w szpitalu tuż po sesji. Już przy wejściu widać, że trwa nieustający remont, ale taki - dobry, bo rodzaj widocznego osprzętu instalowanego przedni. Winda – cacko. Za to parking pod oknami beznadzieja. Mury lecznicy pod psem. Jak to było możliwe, by budynek doprowadzić do takiego stanu, trudno szukać winnych? W ciągu dwóch lat było tu siedmiu dyrektorów. Nie dali rady. Podobno dobrze radzą sobie gdzieś indziej, na przykład w Goleniowe, nad Drawą popadali. To wiadomość od wicestarosty, Andrzeja Krauze.
Nie udało się nam skontaktować z Janem Barczakiem, pozostało więc miejsce najważniejsze – szpital. A w nim związki zawodowe. A w związkach pierwsza pani wskazana przez kilka pielęgniarek, Jadwiga Micewska.
JADWIGA MICEWSKA
Szefowa jednego ze związków zawodowych pielęgniarek pokazuje pisemko, które właśnie otrzymała: - W związku z upływem – z dniem 31.03.2010 roku – okresu Pani oddelegowania do pracy w poradniach specjalistycznych na stanowisku sekretarka medyczna, proszę o dostarczenie informacji na temat posiadanych przez Panią kwalifikacji niezbędnych do pracy w systemie zmianowym w laboratorium Szpitala. -
TYGODNIK. Otrzymała pani to pisemko dzisiaj i usłyszała pani od dyrektora, że mimo dwudziestu siedmiu lat pracy, nie ma pani kwalifikacji?
JADWIGA MICEWSKA. Te zarzuty usłyszałam już w październiku. (...) Wszystko rozbija się o to, że my, jako laborantki i osoby pracujące w pracowni, między innymi - serologii, musimy mieć co trzy lata aktualizowane kursy serologiczne. Siłą rzeczy te kursy się dezaktualizują. Po trzech latach trzeba odbyć ponowne szkolenie. Jest sytuacja tego rodzaju, że pan dyrektor uniemożliwia odbycie tego kursu, a tym samym przywrócenie mnie do mojej dotychczasowej pracy.
TYGODNIK. Co z panią dalej będzie?
JADWIGA MICEWSKA: Nie wiem. Muszę odpisać panu dyrektorowi na to pismo.
TYGODNIK. Sądzi pani, że jest to związane z pani działalnością związkową?
JADWIGA MICEWSKA. Jestem przewodniczącą Międzyzakładowej Organizacji Pracowników Ochrony Zdrowia Powiatu Drawskiego z siedzibą przy Szpitalu imienia Matki Teresy z Kalkuty.
TYGODNIK. Łączy pani to pisemko z tą działalnością?
JADWIGA MICEWSKA. Jak najbardziej. To nie tylko jest, że tak powiem, jakaś szykana w stosunku do mojej osoby. Ja już wiele złego tutaj przeszłam. Dostałam między innymi naganę za to, że naruszam zasady współżycia społecznego.
TYGODNIK. Nim przyszedłem do pani, poczytałem sobie o was w prasie, w inernecie... Dżungla spraw do rozwikłania, któż temu poradzi? Wychodzi na to, że atmosfera międzyludzka w lecznicy jest fatalna.
JADWIGA MICEWSKA. To delikatnie powiedziane. Takie praktyki są stosowane w stosunku nie tylko do mojej osoby.
TYGODNIK. No to trzeba pójść do tej władzy drawskiej, jaka by ona nie była i mówić o swoich sprawach. Byłem na ostatniej sesji rady powiatu i odniosłem wrażenie, że oni o tym wszystkim w ogóle nie wiedzą. O tym, co się tutaj dzieje.
JADWIGA MICEWSKA. Bzdura. Oni doskonale wiedzą. Ja byłam na sesji w październiku i dokładnie powiedziałam, co się dzieje u nas w laboratorium. Tu sytuacja jest bardzo skomplikowana. Zaszłości sięgają wielu lat wstecz. Były ciągłe reorganizacje, restrukturyzacje, zwolnienia grupowe. W laboratorium pracowało aż trzydzieści osób. W tej chwili jest dziewięć.
TYGODNIK. Słuchałem wystąpienia dyrektora na sesji Rady Powiatu. Rzeczowo informował o nie tylko swoich dokonaniach w szpitalu, ale podkreślał, że z załogą. Wiele słów było o remontach, dobrze się tego słuchało. Był taki moment, na zakończenie prezentacji multimedialnej, że radni dyrektorowi bili nawet brawo. Przyznaję, nie brzmiało dobrze.
JADWIGA MICEWSKA. No, wie pan. Bez komentarza.
TYGODNIK. Rozumiem, że radni winni włożyć więcej wysiłku w poznanie sytuacji w szpitalu. W końcu ich diety to więcej niż tysiąc złotych miesięcznie. Za prace społeczno-użyteczne człowiek ma dwieście osiemdziesiąt jeden złotych.
JADWIGA MICEWSKA. Oczywiście, że tak. Mury, to nie wszystko. Ktoś musi w nich pracować. Ja nie mówię, że ten szpital jest zły. Szpital jest dobry. Tylko sposób, w jaki realizuje się ideę dobroci, to... brak mi po prostu słów.
TYGODNIK. Proszę pani, zarzuca się dyrektorowi Przemysławowi Leyko wady charakterologiczne?
JADWIGA MICEWSKA. Na ten temat niech się wypowiedzą inni. Podobne metody pan dyrektor Przemysław Leyko stosował w Szczecinku. W szpitalu. Tam został odwołany. Ludzie nie zmieniają charakteru.
TYGODNIK. Komisja rewizyjna rady powiatu ma jeszcze przez miesiąc badać, co w tym szpitalu dzieje się na co dzień. Odniosłem wrażenie, że to nie to ciało winno jakby nawet interweniować w tej sprawie.
JADWIGA MICEWSKA. Związki Zawodowe prosiły, aby starostwo zainteresowało się tym, co się tutaj dzieje. Ta komisja na nasz wniosek tutaj przyszła. Starosta obiecał, że ona zajmie się zarzutami, jakie kierowaliśmy pod adresem dyrektora. Kontrola ponoć została przeprowadzona. Nie wiem, dlaczego jej wyniki do tej pory nie zostały przedstawione.
TYGODNIK. Wynik tych prac ma być pokazany dopiero osiemnastego marca, ze względu na piętrzące się komplikacje w lecznicy.
JADWIGA MICEWSKA. Tu się pracuje źle. To jest też opinia załogi. Osoby, które próbują powiedzieć głośno o tym, że dzieje się źle, są w różnoraki sposób karane. To nie tylko moja osoba. To samo stało się z przewodniczącą drugiego związku. Była instrumentariuszką na bloku operacyjnym i w związku z tym, że ośmieliła się głośno sprzeciwić temu, żeby do zabiegów nie stawały jako „brudne” instrumentariuszki (określenie ze slangu zawodowego – przyp. mój) i salowe, została odsunięta do pracy na intensywną terapię. To pani Stanisława Petrowicz. Ja zostałam przesunięta z laboratorium do pracy rejestratorki medycznej.
TYGODNIK. Jaki jest wedle pani cel działalności dyrektora szpitala?
JADWIGA MICEWSKA. Sprawić, by ludzie bali się mówić głośno o tym, co jest nieprawidłowe. My nie mówimy nic złego. My tylko domagamy się praw dla pracowników. (...)
TYGODNIK. Jest i opinia, że dyrektor przygotowuje szpital pod prywatyzację.
JADWIGA MICEWSKA. Myślę, że tak, ale to jest moje prywatne zdanie. Nie mi rozsądzać ten problem. Faktem jest, że są prowadzone na szeroką skalę remonty. A ja już się zastanawiam, co mnie spotka za ten wywiad. My nie kwestionujemy tego, że w szpitalu są nowe ściany, ale ściany, to nie wszystko. Szpital, to przede wszystkim ludzie. A tym ludziom pracuje się źle. Pracuje się źle! (...)
* * *
Ze wstępnych materiałów zebranych w tej sprawie wynika, że nie tak ważne jest to, czy dyrektor Przemysław Leyko napisał, że był karany, czy też nie, ale to, czy aby powód zwolnienia z pracy w Szczecinku nie będzie w końcu identyczny z tym, co w końcu może zdarzyć się i w Drawsku Pomorskim. Jest czas, by temu zapobiec. Nawet prośbami do dyrektora. Naganą. Na razie – jednak wszystkie sznurki nadal trzyma dyrektor Przemysław Leyko. Te powiatowe też jak najbardziej. Takie odnoszę wrażenie. Gdy Komisja Rewizyjna przedstawi plon pracy w szpitalu, dobrze byłoby, by był też przyjęty przez załogę szpitala. Ot, idzie tylko o prawdę. Nie po to wyborcy wybierali Radę Powiatu, by ta tak poważne problemy zwyczajnie, nawet jakby z łobuzerska, zaklaskiwała. A ludzi zaklaskać się nie da. Z drugiej strony – każdy ma takich klakierów, jakich sobie sam wygłosował.
Komisja Zdrowia i Bezpieczeństwa Rady Powiatu zgłosiła wniosek, z wezwaniem do zbadania zgodności z prawdą pisemnego oświadczenia o niekaralności, składanego czternastego czerwca 2007 roku w konkursie ofert na stanowisko dyrektora Szpitala Powiatowego przez pana Przemysława Leyko, w kontekście ujawnionego faktu skazania go w 2003 roku za przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego.
Tadeusz Nosel
a do tego Arnold A. z izby przyjęć złatwia karetką szpitalną swoje sprawy prywatne, wozi drzwi, itp. ... Za to powinien być przeniesiony na stanoiwsko konserwatora.
~dyżurna
2010.03.19 10.37.49
a może \"Rafał\" to Arnold A. To on liże dupę Panu Dyr. i wszystkich podpier...
~jedynka
2010.03.19 01.46.36
Do „Rafała”
Wszyscy Warszawiacy w okupowanej niegdyś Stolicy
( poza volksdeutsche !!! ) doskonale wiedzieli co są warci okupanci i kto kogo prześladuje. Było to dla kazdego oczywiste. Tymczasem na ulicach z megafonów było słychać co rusz odtwarzaną z płyt hitlerowską propagandę, w której to Polacy byli bandytami, a Niemcy byli ich ofiarami. ( Kot odwrócony ogonem do przodu ). Ktoś z Niemców tą propagandę tworzył, ale tez ktoś, niestety z Polaków im w tym pomagał. Treść twoich wypowiedzi i zawarte w nich myśli kojarzą mi się właśnie z tym tematem. Przykre.
~życzliwa
2010.03.18 23.27.06
Drogi Rafale...a podumaj trochę dlaczego dyro chciał przenieść akurat tą pielęgniarkę i dlaczego właśnie teraz?Jaki błąd popełniła w stosunku do pacjentów?Tak jakoś dziwnie się składa ,że te \\\'najgorsze\\\' w opinii dyra to przewodniczące związków , społeczny inspektor...A może są po prostu niewygodne..A co do upuszczonego dziecka..strasznie współczuję dziecku, rodzicom i wierz mi Rafale-tej pielęgniarce też.Myślę, że strasznie to przeżyła...podobna historia zdarzyła się w Drawsku i wiem jak wielka była to tragedia dla tej pielęgniarki..oczywiście nic jej nie tłumaczy ale zachowanie p.dyra uważam za skandaliczne.Sąd uważał tak samo skoro przywrócił ją do pracy.A swoją drogą ,jeśli pracownicy kontraktowi będą pracować po tyle godzin to o podobne wypadki będzie nietrudno[zmęczenie materiału da znać o sobie]
A ja widzę jeszcze inny problem...niech potencjalni pacjenci napiszą co myślą o pojedynczych dyżurach na niektórych oddziałach ?Jak można w takiej sytuacji opiekować się chorymi dziećmi [chociażby w jednym czasie podać kroplówkę trójce np. dwulatków,które w szpitalu przebywają bez rodziców],albo być odpowiedzialną za kilkanaścioro dopiero co narodzonych dzieci,albo co ma zrobić pielęgniarka która musi podnieść ponad 25 kg [tyle dopuszczają normy BHP] Ale takich problemów niestety nie dostrzegają ci ODPOWIEDZIALNI
a
~Rafał
2010.03.18 20.35.57
jeszcze raz do Gracjana.
Sytuacja ze szpitala - załóżmy, że hipotetyczna.;)
Jesteś dyrektorem. Zamierzasz przenieść pielęgniarkę na jeden oddział. Przychodzi ordynator i mówi : Panie dyektorze! Jak ta pani przyjdzie do mnie to składam rezygnację z pracy!
Więc na drugi oddział. Przychodzi ordynator i mówi: Jak Pan da tę panią do mnie to odchodzę!
Trzeci oddział. Przychodzi ordynator i mówi ... (jak wyżej). I co wtedy robisz?
Takie mniej więcej sytuacje trzeba rozstrzygać zarządzając.
~Rafał
2010.03.18 20.11.40
Czy będąc szefem wyznaczasz ludzi tam, gdzie według Ciebie jest potrzeba i możliwość, czy tam gdzie pracownik chce?
Izba przyjęć dla pracowniów będzie tam gdzie był sklep i będzie dla pacjentów \"planowych\", więc obsługa będzie tam nieliczna. Dojdzie lotnisko dla śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (ich przedstawiciele zatwierdzili lokalizację) - chociaż bezpośrednio stanowisk pracy w związku z tym nie przybędzie, ale jak widać szpital \"rośnie w siłę\" - więc zapewne ta pani wróci na odpowiednie dla siebie stanowisko.
~Gracjan
2010.03.18 19.54.06
Do Rafała
Jak jesteś tak dobrze poinformowany i tak bronisz Pana Dyrektora to wiesz że SOR i izba przyjęć to na razie jedno a będzie osobno i personelu będzie trzeba zatrudnić więcej, chyba że ratownicy na kontrakcie dadzą radę po 400 godz bo im 300 za mało.Przenoszenie na inne stanowisko pracy to rodzaj kary za nieposłuszeństwo w tym szpitalu.
~Rafał
2010.03.18 17.35.49
Wina Leyki.
Kiedy pracował w Szczecinku, na oddziale noworodków pielęgniarka wiozła trójkę nowonarodzonych. Powinna wieźć zgodnie z przepisami jedno. Być może wskutek tego jeden maluszek wypadł na podłogę. Na oczach rodziców. Ci - przerażeni - chcieli - może i słusznie pobić dyektora. Dyrektor tę pielegniarkę zwolnił. Odwołała się do Sądu Pracy który przywrócił ją do pracy. Leyko - i tu jego wina jest bezprzeczna - kazał jej wynieść biurko na korytarz i tam pracować. Kobieta zaskarżyła go o mobbing i wygrała. Stąd jego kara. Można samemu ocenić czy miał prawo być zdenerwowany. Można też spytać rodziców tego upuszczonego na podłogę dziecka.
Czy to nie było tak, że pani przeniesiona do sterylizatorni pracowała wcześniej na izbie przyjęć? Bo izbę przyjęć zlikwidowano na rzecz SOR. Może szpital nie dysponował akurat innym miejscem pracy?
~pacjent
2010.03.17 18.46.40
Miałem niewątpliwą przyjemność korzystać z usług tego wspaniałego szpitala, jak to opisał Pan Rogal.I niestety wrażenia moje nie pokrywają się z opinią członków rady powiaty i zarządu powiatu. Ale wydaje mi się, że najistotniejsze jest to czy w momencie składania aplikacji w konkursie na dyrektora pan dyrektor złożył oświadczenie o niekaralności lub zawarł zapis o niekaralności w CV.Istotne jest jaki ten zapis był.Czy zgodny z prawdą czy nie. Jeżeli nie to sprawą powinna zająć się prokuratura.Inne pytanie to czy szanowna komisja rozpatrująca cv dyrektora świadomie zgodziła się na przyjęcie do pracy osoby karanej i to za mobbing.I w tym przypadku też prokuratura powinna zająć się sprawą. Oczywiście prokuratura to też celebryci na skalę powiatową i pewnie tego artykułu nie czytali i o sprawie nic nie wiedzą. Ale pamiętajmy, że zbliżają się wybory i pora skończyć z pijaną i zafajdana własnymi fekaliami władzą.
Sam kiedyś wystąpiłem na trybunie obywatelskiej i pan przewodniczący w sposób niewybredny kazał mi się streszczać bo jeszcze dużo punktów do omówienia.Taka to nasza władza lokalna.Niby dla nas a dla siebie tylko.
~piguła
2010.03.17 16.49.08
Właśnie przeczytałam ostatnie wydanie Gazety Drawskiej pana Rogala i przyrzekam uroczyście ,że tego \'chłamu\' już nigdy więcej nie kupię ani nie przeczytam.Szkoda moich oczu i pieniędzy...Zastanawiam się czy pan Rogal również usynowił dyra ,bo wzorem papcia vice broni go jak suka własne szczenię...Nie wiem czy pan Rogal czyta te komentarze -jeśli tak to radzę zmienić lekarza ,bo może być za późno...stan jest bardzo poważny...Do koleżanek z pracy:jeżeli chcecie [odradzam ] przeczytać ten artykuł w GD to tylko na czczo -ja po nim miałam kłopoty z żołądkiem..
~
2010.03.16 11.47.18
w tym szpitalu wszystko jest możliwe,lekarze mogą robić co chcą. pan ortopeda kiedy wygrał konkurs na ordynatora w Koszalinie, przestał pracować z dnia na dzień w drawskim szpitalu. Ale tam go nie chcieli, wrócił i został kierownikiem SORu (chyba tylko na papierze)ale za odpowiednią kasę.
~
2010.03.15 20.57.31
A mnie jest wstyd za nasze władze.Wstyd panowie .Ubliżać i krzywdzić można również przez to, że będąc za coś odpowiedzialnym chowa się głowę w piasek.Wystawiliście do boju z pielęgniarkami dwóch butnych panów i myślicie że wam się upiecze...A my wszyscy i tak wiemy o co w tym wszystkim chodzi.Tylko pielęgniarki się nie czają i mówią głośno ,że o pieniądze...aha, jeszcze o godność.Ale ,wy nie macie pojęcia co to godność,za to świetnie rozumiecie słowo kasa..[ale żeby aż tak ,że ekipa remontowa robiła działalność charytatywną w godzinach pracy ..no ,no..]Można się pogubić czy tu plują czy deszcz pada -prawda panie vice..
~xyz
2010.03.15 20.36.22
Do \"Jednej pracującej w szpitalu\". Zawód tak piękny jak na przykład błękit nieba albo imię BEATA! Ale cóż, to tylko twoje marzenia. Poezja. Tu zaś jest proza. Ta najbardziej prozaiczna. Bez twarzy. Nie tylko ludzkiej. Żadnej.
~jedna z pracujących w szpitalu
2010.03.14 00.40.02
Tak naprawdę , to mi to lata czy był karany , czy nie .Wkurza mnie tylko ,że facet nie wyciągnął wniosków i nadal robi to, za co był karany - to jest RECEDYWA !!!I w takim wypadku nie powinno być przedawnienia.Może wreszcie, któraś założy mu sprawę w sądzie albo powiadomi prokuraturę.Jedna z nas ma przecież za świadków większość załogi- jak ją poniżył na ogólnym zebraniu.A z drugiej strony trochę dla tego szpitala zrobił.Fakt, że właściwie za nasze pieniądze [których nie ma teraz na podwyżki],ale ściany są piękne...jak sprywatyzują będą mieli już gotowca..PIĘKNY SZPITAL...tylko cholera jakieś te pielęgniarki będą dziwne... znerwicowane...Żal ,bo kiedyś myślałam,że taki piękny ten nasz zawód...
~utykający też
2010.03.13 15.26.43
Do \"ciekawego\". A dlaczego nie zapytasz wprost? ile minimum trzeba mieć wyroków ażeby móc się ubiegać o stanowisko dyrektora szpitala w Drawsku?
~xyz
2010.03.13 15.05.25
Szkoda tego kontrkandydata na dyrektora w konkrsie z 2007 roku. Pewnikiem odpadł bo nie był karany.
~ciekawy
2010.03.13 14.57.59
To jak to w końcu jest? Czy jest ktoś, kto zna na tyle dobrze przepisy prawne, że może odpowiedzieć - czy kandydat na dyrektora szpitala powinien składać oświadczenie o niekaralności, czy nie? i Czy dyrektorem szpitala zgodnie z prawem może być osoba karana?
~Była pracownica
2010.03.13 11.36.09
Doszły mnie słuchy, że w laboratorium pracuje osoba, która nie ma w ogóle skończonej szkoły med.!!!! To skandal panie Leyko!!! Wstyd, że wyrzuca pan laborantkę po odpowiedniej szkole i kursach, a zatrudnia pan kogoś, kto nie ma zielonego pojęcia o pracy w laboratorium!!! Prokuratora!!!
~
2010.03.12 21.24.54
Do „xxx”. Jeśli jesteś takim znawcą tematu to dopowiedz nam ( Borowiczom ) kim jest ten „kto inny”, kto „powinien” wg ciebie „wypowiedzieć się o jego uczciwości”. Z twoim stwierdzeniem, że to nie ja powinienem się wypowiadać o jego uczciwości całkowicie się zgadzam. Dlatego ja się nie wypowiadam. Nie znając człowieka nie ośmieliłbym się wypowiadać o jego uczciwości. Ja tylko napisałem o tym czego dowiedziałem się od osoby obecnej na sesji. Napisałem, że Tak podobno zabrzmiało oficjalne stanowisko w tej sprawie, które wyżej przytoczyłem. Nie mniej zaskoczyłeś mnie informacją, że nadal nie obowiązuje składanie oświadczenia o niekaralności i że dyrektorami szpitali mogą być osoby karane. Skąd więc cała ta afera? Zupełnie bez sensu.
~czytelnik
2010.03.12 17.48.17
xxx czyżby w/g ciebie nauczyciel, który został skazany za pedofilstwo może nadal uczyć dzieci? No bo jeśli dyrektor [mający na dodatek zawód zaufania publicznego]był karany za mobbing został znowu dyrektorem i cię to wcale nie dziwi TO CI BARDZO WSPÓŁCZUJĘ TAKIEGO TOKU ROZUMOWANIA