Walki o zdobycie Kalisza Pomorskiego i WierzchowaWalki o zdobycie Kalisza
Część 2. Walki o zdobycie Kalisza Pomorskiego i Wierzchowa w lutym i na początku marca 1945 roku.
Przełamanie Wału Pomorskiego w lutym 1945 r. i likwidacja wałeckiego zgrupowania niemieckiego umożliwiło wojskom 61 armii uderzenie w kierunku Kalisza. 12 II 1945 r. oddziały 61 armii generała pułkownika zajęły Kalisz Pomorski w ramach lokalnych walk wojsk prawego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego na południowych obszarach Pomorza Zachodniego. Zadanie opanowania Kalisza otrzymała 75 dywizja piechoty gwardii generała majora W. Gorysznija z 9 korpusu piechoty gwardii.
Wykorzystując dogodne do organizacji obrony położenie miasta (jeziora) Niemcy przekształcili je w silny węzeł oporu, którego bronił liczny garnizon, wzmocniony artylerią i bronią pancerną. Próby zdobycia Kalisza z marszu podejmowane przez oddziały 75 dywizji w dniu 11 lutego nie miały początkowo powodzenia. Wszystkie ataki załamywały się w zaporowym ogniu nieprzyjaciela z broni maszynowej, artylerii i moździerzy nie osiągnąwszy celu. Wówczas z pomocą pospieszyła sąsiednia 12 dywizja piechoty gwardii generała D. Malkowa. Wydzielony z jej składu 1 batalion (37 pułk piechoty) kapitana P. Afanasjewa, wzmocniony grupą czołgów i baterią moździerzy, około godziny 16.00 uderzył od zachodu w skrzydło niemieckiej obrony. Prowadząc ogień w marszu czołgi z desantem piechoty na maksymalnej szybkości wdarły się do Kalisza. Wykorzystując ten fakt uderzyły od południa pułki 75 dywizji radzieckiej. Walki uliczne trwały całą noc, a garnizon niemiecki został rozbity 12 lutego 1945 r. Kalisz Pomorski został zdobyty, miasto jednak było bardzo zniszczone (najbardziej ucierpiało śródmieście).
Wierzchowo wchodziło w skład niemieckiej (już ostatniej) pozycji obronnej, zwaną pozycją ryglową Wału Pomorskiego, na którą w lutym 1945 r. przybywały nowe wojska niemieckie. Niemcom chodziło głównie o wcześniejsze obsadzenie tej rubieży świeżo zorganizowanymi siłami i uniemożliwienie I Armii Wojska Polskiego jej przełamanie.
W dniach 9 i 10 lutego przybyła do Złocieńca transportem kolejowym 5 lekka dywizja piechoty (w składzie 56 i 75 pułków piechoty oraz 5 pułku artylerii). 11 lutego dywizja ta przystąpiła na pozycji ryglowej do walki z oddziałami polskimi. 12 lutego wszystkie jej oddziały przeszły do obrony, przy czym 56 pułk piechoty bronił odcinka – Będlino i Żabin, a 75 pułk piechoty odcinka- Żabin i Borujsko. Obrona pozycji ryglowej Wału Pomorskiego została wzmocniona jeszcze nowymi siłami, chwilowo uniemożliwiały one wojskom polskim przełamanie pozycji ryglowej. 21 lutego 1945 r. oddziały niemieckiej 163 dywizji piechoty (przybyłej w rejon Wierzchowa z Finlandii) zluzowały wykrwawioną w bojach 5 lekką dywizję piechoty i od 23 lutego walczyły na rubieży Będlino i Mazanowo. 163 dywizja piechoty miała w swoim składzie trzy pułki piechoty, które walczyły:
- 307 pułk piechoty – Będlino, Żabin, 324 pułk piechoty – Żabin i J. Gniewosz oraz 310 pułk piechoty – stawiał opór na odcinku: J. Gniewosz i Mazanowo.
Wierzchowa bronił 2 batalion 324 pułku piechoty 163 DP. Na prawo od 163 DP broniły się pododdziały 402 zapasowej dywizji piechoty. Pozycja ryglowa ukształtowała się w toku walki o pozycję główną i opierała się o umocnienia typu polowego. Wszystkie miejscowości dostosowano do obrony okrężnej. Każdy budynek był przygotowany do obrony, dostosowany do prowadzenia ognia z kilku poziomów. Wyjątkowo staranny wybór stanowisk ogniowych dla broni maszynowej i artylerii przeciwpancernej zapewniał duży sektor ostrzału i możliwość prowadzenia skutecznego ognia. Urządzenia obronne ułatwiały ochronę i maskowanie środków ogniowych, transportu i ludzi. Przed przednim skrajem znajdowały się pola minowe, pułapki różnego rodzaju, zapory z drutu kolczastego i różne zapory przeciwczołgowe, zwłaszcza na odcinkach dostępnych dla czołgów. Jeśli się weźmie pod uwagę, iż lesisto – bagnisty teren walk sprzyjał organizacji obrony, a utrudniał prowadzenie natarcia, to należy stwierdzić, że obrona pozycji ryglowej wroga była dobrze zorganizowana. Główny wysiłek obrony 10 korpusu SS skupił się w pasie 163 DP na odcinku około 15 km. Umożliwiło to stworzenie na tym odcinku znacznej siły obrony (w tym i w rejonie Wierzchowa). Na 1 km frontu przypadało ok. 500 żołnierzy niemieckich. Walki o nie trwały ponad 3 tygodnie (od 12 II do 3 III 1945 r.). Walczył tu 4 pułk piechoty (pułkownik M. Melenas) z 2 Dywizji Piechoty pod dowództwem generała J. Rotkiewicza, 1 Brygada Pancerna (pułkownik A. Malutin) oraz 13 pułk artylerii pancernej (podpułkownik M. Curoczkin) w ramach operacji pomorskiej.
1 marca 1945 r. w godzinach rannych przeszły do natarcia oddziały 2 dywizji piechoty, wspierane przez czołgi i działa pancerne. W oparciu o murowane zabudowania Wierzchowa, Niemcy rozbudowali tu punkt oporu, który w powiązaniu z umocnieniami Borujska, Żabina i Smolnych Gór stanowił najsilniejszy węzeł ich obrony na tzw. pozycji ryglowej Wału Pomorskiego. Żeby zająć Wierzchowo, oddziały polskie musiały najpierw zdobyć Borujsko, a następnie opanować wzgórze „Smolne” (186 m. n. p. m.). Dopiero potem można było myśleć o natarciu na Wierzchowo.
1 marca na wschód od Borujska zgrupowano brygadę kawalerii. Wydzielono z niej (pod dowództwem majora Bogdanowicza) dwa szwadrony ułanów dowodzone przez poruczników Zb. Staraka i M. Spiszackiego. Od rana trwało pierwsze natarcie na jedyne w rejonie przejście w kierunku północno – zachodnim. Miejsce było przegrodzone rowami przeciwczołgowymi i polami minowymi oraz wzmocnione systemem schronów, a także gniazd broni maszynowej i przeciwpancernej. Niemcy bronili nie tylko przejścia, ale również lotniska (bardzo ważnego dla walk o Wał Pomorski). Pierwsze natarcie nie przyniosło większych rezultatów, przy poważnych stratach osobowych i sprzęcie.
Po krótkim ostrzale artyleryjskim około godziny 16 ponowiono atak, lecz mimo dużych strat w ludziach i czołgach nie zmienił on sytuacji, a polscy żołnierze nie mogli posunąć się naprzód. W przełomowym momencie do ataku pchnięto kawalerię (170 ułanów), która kłusem ruszyła do szarży. W kilka minut przebyła ona dwukilometrową przestrzeń. Pod samym Borujskiem wyprzedziła polskie czołgi. Mijała zasieki, przeszkody, tratując i rąbiąc szablami pojawiających się w polu ataków żołnierzy niemieckich. Niemcy starali się opanować panikę, ale część ich żołnierzy porzucała swe obronne stanowiska. Kawaleria z zawziętością atakowała wroga wśród zabudowań Borujska. Wielu kawalerzystów spieszyło się, aby obsadzić najważniejsze punkty wsi i lotniska. Walki trwały jeszcze godzinę i zakończyły się sukcesem polskim. Ostatnia historyczna szarża polskiej kawalerii zakończyła się zwycięskim zdobyciem Borujska.
Teraz należało zdobyć wzgórze „Smolne”. Ustalono przednią linię obrony wroga. Biegła ona u podnóża „Smolnego” w linii prostej na południowy zachód w kierunku północnego skraju Borujska. Gotowość do natarcia wyznaczono na 1 marca na godzinę 9.00. 14 pułk piechoty miał uderzyć w kierunku wzgórza „186” i zaraz potem zaatakować Wierzchowo. Wiedziano, że główne punkty oporu niemieckiego, oprócz wzgórza „Smolnego”, znajdują się w Żabinie w rejonie stacji kolejowej Wierzchowo i w samym Wierzchowie. Dowództwo niemieckie znajdowało się w Osieku Drawskim. 1 i 2 marca nie udało się zdobyć wzgórza „Smolnego”, Niemcy skutecznie kontratakowali. Zdobycie tej pozycji frontowym atakiem było niemożliwe. Dlatego podjęto udaną próbę oskrzydlenia pozycji. Atak dwóch polskich kompanii bez przygotowania artyleryjskiego przyniósł nieoczekiwane efekty. Tak wspomina te wydarzenia jeden ze świadków:
- Zbliżał się decydujący moment. Należało teraz umiejętnie wykorzystać ogniową nawałę. Piechota ruszyła, to był sygnał, że ogień należy przenieść w głąb obrony niemieckiej. Tym razem Niemcy nie spodziewali się tak gwałtownego natarcia, zostawiając rannych i zabitych wycofali się pospiesznie. Drugi rów zdobyty. To czego nie udało się dokonać wczoraj przez kilka godzin krwawych zmagań, osiągnięto dziś w niespełna trzydzieści minut. Nacierano dalej, bez chwili odpoczynku na Wzgórze Smolne. Ale niemieckie moździerze i broń maszynowa ocknęły się już z zaskoczenia, biły teraz ze wzmożoną wściekłością. Bataliony zaległy, zaczęły się okopywać. Przed nimi jeżyły się umocnienia położonego nieco głębiej trzeciego rowu. -
Wkrótce wzgórze było prawie całkowicie okrążone i Niemcy musieli się wycofać. Zostawili w schronach niewielkie siły osłonowe. W wyniku zmasowanego ataku dział i grup szturmowych obrona niemiecka pękła na całej szerokości i wzgórze „Smolne” dostało się w ręce polskie. Po zdobyciu wzgórza „Smolnego” należało pokonać kolejny punkt oporu niemieckiego, który znajdował się w Wierzchowie. Po przełamaniu pierwszych linii obronnych wroga 4 pułk piechoty rozwinął 2 marca 1945 r. działania na Wierzchowo. Do godziny 15.00 trzeci batalion piechoty kapitana M. Raćkowa wspólnie z batalionem czołgów, łamiąc opór niemiecki opanował południowe zabudowania stacji kolejowej Wierzchowo. Dalsze natarcie pułku zostało jednak zatrzymane skrzydłowym ogniem broni maszynowej i okopowych dział pancernych wroga. O północy wznowiono natarcie. 3 marca w godzinach rannych 4 pułk piechoty zdobył stację kolejową i wyszedł na przedpola Wierzchowa, do ciężkiej walki o wieś.
Najsilniejszy opór wojska niemieckie stanowiły w rejonie cegielni, na południowych krańcach miejscowości. O godzinie 13.00, 3 marca, nieprzyjaciel wykonał z rejonu Wierzchowa silny kontratak. W zaciętej walce 4 pułk odpierał go 3 godziny, osiągając południowe zabudowania wsi. Następnie wdarł się do samego Wierzchowa i w walkach ulicznych zdobył je. Tak walki o Wierzchowo wspomina Tadeusz Dąbrowski (żołnierz 4 pułku 2 Dywizji Piechoty im. J.H. Dąbrowskiego):
- Po zdobyciu Żabina nasz batalion przeszedł do pierwszego rzutu i w marszu ubezpieczonym przemieszczał się w kierunku Wierzchowa. Niemal z marszu bez specjalnego przygotowania, rozpoczęliśmy natarcie na tą wieś. Zostało ono zatrzymane ogniem z czołgów niemieckich. Nawet wówczas, gdy nadjechały nasze czołgi, nie można było poderwać się z ziemi, tak silny był ogień z broni maszynowej wroga. Niemcy stracili na moich oczach trzy czołgi, naszych zniszczono dwa razy tyle. Do wieczora leżeliśmy na stanowiskach prowadząc ogień. Późnym wieczorem, przy świetle rakiet i pocisków smugowych ruszyliśmy znowu do ataku, wsparci obwodami. Posuwając się za czołgami zajmowaliśmy poszczególne budynki warsztatów kolejowych i fabrykę. Nocny atak był dla Niemców zaskoczeniem i dlatego udało się nam opanować jeszcze prawie całą stację kolejową. Nastąpiła przerwa w dalszej walce, czuliśmy się niezdolni do większego wysiłku, a ponieważ Niemcy nie przechodzili do kontrataków, odpoczywaliśmy w okopach, jak kto mógł. W południe następnego dnia rozpoczęły się nowe walki o dalszą część zabudowań. Otrzymaliśmy znaczne posiłki, przewaga w sprzęcie i w ludziach była po naszej stronie. Niemcy zaczęli się cofać, ich obrona ograniczała się do osłony wycofujących się oddziałów. Odpoczywaliśmy za lasem, gdy niespodziewanie, od lewej strony, z tego właśnie lasu wyszło niemieckie kontrnatarcie. Walka rozgorzała z nową siłą i dużymi stratami. Dopiero po południu Niemcy ustąpili całkowicie. Wieczorem nacieraliśmy dalej na Osiek Drawski). -
Marcin Kuchto
Bibliografia.
1. Dąbrowski T., Żółte kaczeńce czerwone jak maki. Wspomnienia, Warszawa 1995.
2. Gasztold T., Śladami operacji pomorskiej, Poznań 1973.
3. Gasztold T., Wyzwolenie miast i wsi Pomorza Zachodniego 1945r. Koszalin 1976.
4. Golczewski K. Wyzwolenie Pomorza Zachodniego w 1945 r., Warszawa 1971.
5. Korczak J., Klucz do Berlina, Warszawa 1976.