W korespondenta Powiatowej Gazety Drawskiej, pana Ryszarda Kusego, raz w roku, 13 grudnia, wstępuje duch walki. Łapie wtedy za pióro i próbuje udowodnić, że stan wojenny był „mniejszym złem”. Nie wiem, czy zabrakło dla niego wtedy miejsca w patrolujących ulice komisarycznych trójkach, czy też nie dano mu postrzelać. Ożywiający go z tą datą duch walki propagandysty stanu wojennego pozwala podejrzewać istnienie jakiegoś kompleksu z tym stanem związanego. A jak wiadomo, kompleksy wypaczają oceny powodując, że pisze się to co się myśli, zamiast myśleć, co się pisze. Pan Kusy ma prawo myśleć o stanie wojennym jak najlepiej, to jego osobista sprawa, ale jak zabiera głos publicznie, musi sobie zdawać sprawę, że kształtuje opinię publiczną. To wymaga minimum rzetelności i odpowiedzialności, a więc przynajmniej minimum wysiłku intelektualnego, by po przeczytaniu tekstu czytelnik nie stwierdził, że autor jest tępy i leniwy, bo nie chce mu się czytać, myśleć, pracować, a w dodatku wydaje mu się, że ma coś ważnego do powiedzenia.
Pan Kusy w artykule poświęconym 25 rocznicy stanu wojennego pt. „Minęło ćwierć wieku” napisał: „Coraz szerzej otwarte archiwa, i na wschodzie i na zachodzie, potwierdzają nie będące jeszcze powszechnym przekonanie, że mimo swoich nieuniknionych dolegliwości i wcale niekoniecznych ofiar, był on jednak (stan wojenny) mniejszym złem, niż jego niewprowadzenie.” Na karb lenistwa zrzucam to, że pan Kusy nie przytacza w tekście ani jednego przykładu, który potwierdzałby jego teorie. Jeden przykład dokumentu w tej sprawie z „otwartych archiwów na wschodzie i zachodzie” już - jako minimum merytoryczne - broniłby jego tezy, ale go nie podaje. Powołuje się na opinie jakichś autorytetów, ale jakich – nie wiadomo. Do dalszej dyskusji wystarczyłoby nazwisko i krótki cytat; np. Jerzy Urban z Nie nr... napisał... że stan wojenny był pożyteczny dla...
Jeżeli pan Kusy nie wie jak się to robi, to mu podpowiem; Władysław Bartoszewski powiedział „Dziennikowi” (nr 200/2006, dn. 13.12.2006): „Otóż jako chrześcijanin nie mogę wybaczyć sprawcom stanu wojennego i nigdy tego nie zrobię. Choćby dlatego, że przyjmuję w kwestii wybaczania bardzo ścisłe zasady, które wpojono mi na naukach religii w szkole. Do wybaczenia jest potrzebne wyznanie winy, próba naprawienia zła, pokuta i mocne postanowienie poprawy.” Cytowanie gazet wymaga zaledwie minimalnej umiejętności pisarskiej. Docieranie do dokumentów i ich czytanie trochę większego wysiłku, ale jak się chce mówić coś czytelnikom, to trzeba się na niego zdobyć, by nie być posądzonym o intelektualne lenistwo. Władimir Bukowski w obszernej książce „Moskiewski proces – dysydent w archiwach Kremla” (Oficyna Wydawnicza Volumen, W-wa 1998) opublikował wiele dokumentów radzieckich dotyczących stanu wojennego w Polsce. Mówią one o tym, że Moskwa nie zamierzała interweniować w Polsce w 1981 roku. Są to stenogramy z posiedzeń Biura Politycznego z konkretnymi wypowiedziami radzieckich przywódców. Dopiero na ich podstawie (faktów) autor pozwala sobie wyciągnąć wniosek, że Jaruzelski wprowadził stan wojenny nie dlatego, że bał się radzieckiej interwencji, ale odwrotnie, dlatego, że miało jej nie być. Musiał więc problem rozwiązać własnymi siłami. Wybrał stan wojenny – i tyle. Czy ujawnione dokumenty IPN mówiące o agenturalnej przeszłości Jaruzelskiego vel „Wolskiego” są tymi, które po otwarciu archiwów „na wschodzie i na zachodzie” pomogą wyciągnąć jakieś wnioski panu Kusemu? Osobiście wątpię.
I na koniec kłamstwo, nad którym nie można przejść do porządku dziennego. Pan Kusy podaje przykład o „manipulacyjnym podejściu do naszych wydarzeń”, bo gloryfikujemy Piłsudskiego, którego zamach majowy „pochłonął kilkaset istnień ludzkich”, „więcej niż w całym okresie PRL-u”. To jest po prostu kłamstwo i potwarz dla pokolenia, które po wojnie na różne sposoby walczyło o niepodległość naszej – a więc mojej i Kusego – ojczyzny. Opierając się na dokumentach, prof. Maria Turlejska w książce „Te pokolenia żałobami czarne...” (NOWA 1990) podaje, że po wojnie, a więc już w PRL, w wyniku wprowadzonego przez komunistów terroru zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków, a ponad milion poddanych zostało straszliwym represjom, włącznie z wywózkami do ZSRR. Dopiero do tych liczb należy doliczyć ofiary późniejszych represji, m.in. października 56, grudnia 70 i stanu wojennego. Gdyby pan Kusy był nastoletnim dziennikarzem, wiek mógłby być usprawiedliwieniem. W jego przypadku odporność na fakty każe podejrzewać, że on po prostu ten stan wojenny robił, a teraz tę „robotę” chce usprawiedliwiać. Bez pokuty nie będzie wybaczenia – panie Kusy.
Kazimierz Rynkiewicz
SZlag jasny mnie trafia gdy czytam cos takiego.Jestem Drawszczaninem nie mieszkajacym w tyn miescie.Panie K.Stan wojenny to mord wilu obywateli tego narodu to krew niwinnych ludzi. Jak Pan smie gloryfikowac taki stan.Widzial pan pacyfikacje KWK WUJEK .STRAJK W ZIEMOWICIE W KWK PIAST.Widzial zabitych .Daleko wiec CI czlowieku aby z duma powiedziec jestem POLAKIEM.Spiepszaj na KUBE do Castro.Pozdrowinia dla redakcji gazety.CZytelnik
~pol
2007.08.10 19.40.30
Kusy jest rencistą, pisankami sobie dorabia. Nic więcej.
Jest utulany przez miejscową władzę, gdyż jeszcze nigdy - dosłownie; nigdy przez dziesięciolecia - niczego nie napisał.
Od czasu do czasu jednak pokazuje swój "sztandar" jako gotowość do dalszej pracy. Ludzie wchodzący z nim polemikę, są cwaniutko przez tę kreaturkę wykorzystywani. To wszystko.
Połowica Kusego siedzi jako zbędny fantom etatowy w ZOK - u zależny od burmistrza Złocieńca. Tak w Złocieńcu mijają dziesięciolecia ekipom Jaruzelskiego pod osłoną NATO.
"p"
p
~......
2007.08.09 21.39.52
c.d. W końcu ktoś Panu K... dokopał
~......
2007.08.09 21.33.18
Gratuluję artykułu Panie Ryszardzie. Pan Kusy zapewne dobrze pamięta tamte "DOBRE" czasy i po której stronie stał. Oprócz małolotnych artykulików Pan Kusy sezonowo potrafi "BARDZO" umilać życie swoim sąsiadom z bloku właśnie poprzez opewanie rabatek, które są tak naprawdę parodią trawnika. W kilku "WYBITNYCH " tekstach Pan Kusy opisywał jak te trawniczki sa zajeżdżane przez bezczelnych sasiadów, jednak zapomina, że codziennnie pokonuje dystans do sklepu spożywczego skosem przez trawnik i z pewnością przyczynił się do wydeptania ścieżki.Pmimo tego może ktoś podpowie temu Panu aby wstąpił do ZIELONYCH i biegiem nad Rospudę.Powracając do wątku kompleksu Pana Kusego to wystarczy wziąć cm i cześć. Ja zdaję sobie sprawę że nie mam polotu do pisanie , ale czy nasz wspaniały autor dramatycznych wywodów o tym wie? Z poważaniem zawsze kochający Pana Kusego jego ambitne wywody i dawne metody "FAN, FAN, FAN, FAN,FAN" .