(POWIAT) Tytułowe pytanie zrodziło się po przeczytaniu dodatku “Gazety Wyborczej” po nazwą “Skarby Pomorza Zachodniego”, który ukazał się 8 sierpnia br. Dodatek dofinansowany (chyba) przez Urząd Marszałkowski w ramach promocji marki województwa “Zachodniopomorskie Morze Przygody” poświęcony jest Pojezierzu Drawskiemu. “Pojezierze Drawskie to jeden z najpiękniejszych zakątków Polski, pod wieloma względami przebijający zatłoczone Mazury.” - napisali dziennikarze GW. Jedyny problem z tym, że niewiele w dodatku jest o samym Drawsku Pomorskim i Złocieńcu.
Najwięcej miejsca i zachwytów poświęcono Czaplinkowi i jego okolicy. Opisując trasy rowerowe zapisano: “Rowerowym centrum Pojezierza Drawskiego jest Czaplinek, który proponuje turystom cztery trasy o łącznej długości 172 km”. Po kawałku szpalty mają nawet Połczyn Zdrój i Ińsko. Stolica Pojezierza, Drawsko Pomorskie, od której wzięła się nazwa, nie ma nic, oprócz kilku wzmianek o okolicznych jeziorach i lasach. Podobnie Złocieniec. Zastanowiło mnie, skąd ta dysproporcja. Czy aby nie zawodzą tu ludzie i instytucje odpowiedzialne za promocję tych gmin na zewnątrz? Trudno mi na to pytanie dzisiaj odpowiedzieć, bo to wymaga wnikliwszego przyjrzenia się ich działalności. Czaplinek, dużo mniejsze miasto, jest bardziej widoczne na zewnątrz. Zagląda tu telewizja, są aktywne biura turystyczne, rozpoznawalną wizytówką stał się pomnik papieża Jana Pawła II nad jeziorem Drawskim z kamieniem w kształcie łodzi, jest muzeum, wypromowano miód drahimski.
Tych rozpoznawalnych elementów brakuje Drawsku. Z miastem kojarzy się jedynie poligon i “obiad drawski”, który może i można by jakoś “ubrać” i sprzedać, ale chyba nikt o tym do tej pory nie pomyślał. Nawet małe Wierzchowo potrafiło wykorzystać “militaryzm” tych terenów organizując wiosną br. inscenizację walk nawiązującą do tych, jakie odbyły się tam w 1945 roku. Poligon i współpraca z wojskiem może mogłaby pójść w tym kierunku – zlotu pojazdów wojskowych, zaproszenia miłośników militariów na „obiad drawski”, inscenizacji walk (jak tej pod Grunwaldem), czy czegoś podobnego.
Sprzedaż drawskich “dzieł” Waltera Gropiusa wciąż pozostaje w sferze marzeń i nieustających zapowiedzi, które trzeba traktować jako nieustającą kampanię wyborczą, skoro nie idą za tym realne działania (oprócz wysiłków pana Romualda Kurzątkowskiego) i trudno po kilku latach przyjmować wyjaśnienia, że projekty długo nabierają mocy. Gropius to nie tylko Jankowo, więc może wytyczyć jakiś szlak prowadzący śladami jego bytności i dokonań, także jego rodziny? Spiąć to wszystko jakąś klamrą, opisać, wydać folder, rozpowszechnić. Bo jak nie, to znowu poligon! A oprócz niego – co? Może czytelnicy podpowiedzą? Bo jak tak dalej pójdzie, to Pojezierze Drawskie w ogóle przestanie się kojarzyć z... Drawskiem. Kazimierz Rynkiewicz