(DRAWSKO POMORSKIE) Jesienią 2002 roku - trzy kadencje wstecz - w okresie kampanii wyborczej uroczyście oddawaliśmy do użytku oddział ratunkowy, który w dużej części sfinansowała w ramach akcji humanitarnej armia USA. Oddział ten był jednym z warunków zachowania szpitala w Drawsku Pomorskim. Zaraz stał się też obiektem kampanii wyborczej, gdy członek zarządu powiatu Czesław Żukowski wpływał na dyrektora Mariusza Brycha, by wykreślił mnie z listy podziękowań za jego otwarcie. Nadmieniam, że to w moim gabinecie w Olesznie odbywały się długie negocjacje w kwalifikowaniu tej inwestycji spośród kilkunastu zgłoszonych. Po wyborach starostą został Stanisław Cybula, a jego głównym doradcą w sprawie szpitala wspomniany Czesław Żukowski. Odziedziczyli oni gotowy oddział ratunkowy, ale też jako organ założycielski odpowiedzialność za los szpitala.
Przez osiem lat 2002-2010 obaj ww. metodą prób i błędów kontynuowali eksperymenty personalne i finansowe w szpitalu. Zawsze kończyły się porażką. Po likwidacji zadłużenia szybko pojawiała się nowa groźba jego upadku. Kolejne programy restrukturyzacyjne i naprawcze nie wypalały. Dziś starosta nie czuje się odpowiedzialnym za tę sytuację, choć za 12-letnie kierowanie organem założycielskim pobiera wysokie uposażenie. Utrzymywana m.in. przez starostwo i energetykę prasa głosiła zachwyty ku dostarczaniu orgazmów swoim sponsorom. Prawda o jego sytuacji finansowej ukrywana była w słynnej praktyce tamtego okresu - „morda w kubeł”. Tyle dawniejszej historii. Przejdę do szczegółów, bo jesienią 2010 roku, po wyborze do Rady Powiatu, stałem się pośrednio współodpowiedzialnym za ochronę zdrowia w ramach jednego z najważniejszych zadań powiatu.
Od początku 2011 roku powiat znowu stanął przed dylematem - jak uratować szpital? Szukając przyczyn lawinowo narastającego zadłużenia okazało się, że program naprawczy szpitala przedstawiony poprzedniej Radzie Powiatu przez dyr. Leykę to wielka idealistyczna fikcja, bez żadnej realistycznej wizji spełnienia. Jego filary, które miały poprawić sytuację finansową szybko zaczęły generować największe długi. Otwarta przy olbrzymich nakładach ortopedia, która miała dawać największe zyski, ze względu na niski kontrakt z NFZ, świeciła pustkami i stała się ekonomicznym kamieniem u szyi. Od własnego laboratorium, zapisanego w programie naprawczym jako „lukratywny kąsek”, odwrócili się prawie wszyscy klienci. Karetka, którą po stronie kosztów wyceniono na 150 tys. obciążyła szpital prawie czterokrotnie wyższą kwotą itd. Dyrektor prowadził długie i drogie wojny z firmami współpracującymi, pracownikami i pacjentami. Zarząd Powiatu nie zdobył się w tym czasie na żadną analizę i ocenę zagrożeń. Gdy bezpośrednio po przekształceniu szpitala poprosiłem o takowe dane, odesłano mnie do likwidatora, który tylko sprzątał po byłym dyrektorze i liberalnym w stosunku do niego staroście. Okazało się, że z pominięciem Rady Powiatu, dla sfinansowania bieżącej działalności szpitala, zaczęto sprzedawać jego długi, od których naliczane były lichwiarskie odsetki.
Gdzie był wówczas Zarząd Powiatu? Nie reagowano na permanentnie płacone odsetki oraz kary, koszty sądowe i ogromne sumy za obsługę prawną w licznych procesach prowadzonych przez dyrektora. Zarząd w tajemnicy przed Radą Powiatu pokrył m.in. kilkudziesięciotysięczną stratę za prywatną wojnę sądową z „Podimedem”. Znaleziono kuriozalne usprawiedliwienie dla marnotrawstwa publicznych pieniędzy w określeniu, że „wina leży w tajemnicy radcowskiej”, a nie w decyzji dyrektora. Tak doprowadzono szpital do sytuacji, że kwartalny przyrost długu sięgał ok. 800 tys. Starosta, który był przełożonym dyrektora szpitala, nie był w stanie w tym czasie wyegzekwować nawet jego obecności w pracy. Zamiast rozwiązywać piętrzące się problemy, dyrektor równolegle pracował na krańcach innego województwa. W szpitalu w tym czasie "rządziła" sekretarka, koleżanka partyjna starosty. By nie wywołać nagłych zgonów, pominę wysokość ich uposażeń w zestawieniu z pensją pielęgniarki na etacie. Jak pokazała historia, pensje te nie miały żadnego związku z efektywnością ich pracy.
Równolegle na łamach prasy lokalnej utrzymywanej przez starostwo dalej ukazywały się artykuły informujące o dobrej sytuacji finansowej szpitala. Na posiedzeniach Rady Powiatu p. Leyko pokazywał kolejne slajdy z pomalowanego kącika, zawieszonego lustra, umywalki lub szafki i otrzymywał za to brawa. Tak nagradzano te błahostki w zestawieniu z faktycznymi problemami szpitala. Gdy w 2011 roku w trakcie lustracji szpitala przez Radę Powiatu, dyrektor przypisał sobie ojcostwo w stworzeniu oddziału ratunkowego, poprosiłem go by się odwrócił i przeczytał wiszące za jego plecami dwujęzyczne okolicznościowe tablice z jego otwarcia w 2002 roku. To w tym miejscu, gdy termin otwarcia oddziału był zagrożony, amerykański żołnierz podjął próbę samobójczą. Dyrektor nie okrył się nawet rumieńcem, a na koniec wycieczki wręczono mu kwiaty. Nie jest moim zamiarem ocenianie zdolności menedżerskich byłego dyrektora. Nie kwestionował ich Zarząd Powiatu, gdy uzasadniał on przed Radą potrzebę zatrudnienia 10 osób do ewentualnej obsługi prosektorium, zabezpieczającego średnio zwłoki dwóch osób w tygodniu. Tak trwoniono publiczne pieniądze, które ziarnko do ziarnka kumulowały miliony. W znajdującej się na garnuszku starosty prasie dalej popularyzowano kwitnąca instytucję, choć był to już finansowy bankrut.
Niemal bezpośrednio po tych faktach nowa ustawa o ochronie zdrowia zmusiła do poważnego przyjrzenia się sytuacji finansowej i sprzętowej szpitala. Przyparta do muru władza powiatowa nie mając środków na pokrycie zadłużenia szpitala i zmuszona w krótkim terminie do zainwestowania ok. 7 mln, by dostosować go do nowych wymogów, postanowiła przekształcić tę placówkę. Padły dwukrotne próby stworzenia spółki komunalnej z gminami, które odmówiły przystąpienia do niej. Pozostało szukanie bogatego operatora zewnętrznego. W tej sytuacji w końcu 2011 roku, znając sytuację finansową powiatu, osobiście nie widziałem innej możliwości ratowania szpitala. Dlatego wszedłem w skład zespołu do jego przekształcenia.
Od dwóch lat całkowitą odpowiedzialność za zarządzanie tą placówką przez spółkę Szpitale Polskie przejął Zarząd Powiatu. Nie było przez ten okres żadnej obiektywnej analizy i oceny ewentualnych zagrożeń. Skupiono się na egzekwowaniu, należnych co miesiąc 85-tysięcy, które wspólnie z zyskiem dzierżawcy w sposób istotny obniżały dotychczasowy poziom zabezpieczenia medycznego mieszkańców powiatu, zawartego w mizernym kontrakcie NFZ. Skarbniczka i zatrudnieni w starostwie trzej radcy nie wyciągali wniosków z okresowej utraty płynności finansowej dzierżawcy. Starosta dalej prowadzi niekończące się podróże. Nieodłącznie towarzyszył mu wicestarosta, który z braku czasu dla szpitala i jasnego podziału kompetencji, wcielił się w wygodną rolę ochroniarza ojca powiatu. Gdy na komisjach, sesjach i w prasie wielokrotnie interweniowałem w sprawie szpitala, przedstawiając jego problemy, zawsze spotykałem się z furią i emocjonalnym zachowaniem starosty. Identycznie jest, gdy sygnalizuję drugi najważniejszy problem powiatu, jakim jest bezrobocie, którego stopa osiągnęła 25,4%, a liczba bezrobotnych wzrosła do 5198.
Gdy w 2013 roku wielokrotnie interweniowałem w sprawie należnych pracownikom 13-ek wynegocjowanych w pakiecie socjalnym, otrzymałem arogancką pisemną odpowiedź, że wcześniej też ich nie płacono oraz, że w innych szpitalach też ich nie ma. Jesienią ubiegłego roku na komisji informowałem starostę, że szpital nie prowadzi planowej, przewidzianej umową, ochrony zdrowia mieszkańców powiatu, a ogranicza się wyłącznie do zabiegów ratujących życie. Uzasadniałem, że szpital jest, a jakby go nie było. Do zapowiedzianego wówczas przez starostę spotkania z dyrektorem nigdy nie doszło. Na podstawie ilości zaproszeń mam prawo przypuszczać, że na przełomie roku najważniejszymi przedsięwzięciami były spotkania opłatkowe, niekończące się bankiety i koncerty, gdzie trwoniono publiczne pieniądze i chwalono się sukcesami, nie potrafiąc oddzielić roli spółki Nafis od podstawowej funkcji szpitala.
Gdy starosta odwiedzał kolejne salony bankietowe, sytuacja w szpitalu stała się dramatyczna. Pracownicy szpitala, w tym mnóstwo kobiet znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, nie otrzymało uposażenia za grudzień. W tle zbliżały się rodzinne Święta Bożego Narodzenia, ale też nieuregulowane zobowiązania pracowników. Obok braku planowych zabiegów, w IV kwartale zaczęły do mnie docierać m.in. skargi, że pacjent po rocznym oczekiwaniu na zabieg ortopedyczny został przesunięty w kolejce o rok. Na oddziałach brakowało podstawowych środków medycznych.
W lutym 2014 w materiałach na sesję otrzymałem sprawozdanie z działalności Zarządu Powiatu za rok ubiegły. W rozdziale „Promocja ochrony zdrowia” same superlatywy i ani jednego problemu ze szpitalem w tle. Odebrałem to jako nieodpowiedzialność władzy w jej najważniejszym zadaniu. W dniu12.02 br. w trakcie posiedzenia komisji budżetowej zwróciłem kolejny raz uwagę na utratę płynności finansowej szpitala i jej konsekwencje oraz sytuację zatrudnionych tam ludzi z przełomu roku. Zamiast rzeczowej dyskusji znowu zetknąłem się z emocjami. Ten sam problem podniosłem dwa dni później na sesji Rady Powiatu. Przedstawiłem dualizm logiczny pomiędzy samochwalczym sprawozdaniem Zarządu, a faktyczną sytuacją w szpitalu. Spotkałem się nie tylko z furią, na którą zdążyłem się już uodpornić, ale także nieodpowiedzialnością starosty. Dwukrotnie wzburzonym i podniesionym głosem podjął próbę wywarcia na mnie presji ogółu. Uzasadniał, że o problemach szpitala nie powinno mówić się publicznie. Największe jego wzburzenie wywołał fakt, że moje poglądy odważnie przedstawiam na łamach prasy.
Zostałem oskarżony, że mówienie i pisanie o tych problemach zagraża szpitalowi. Istnieje bowiem groźba, że pacjenci odwrócą się od tej placówki. Pośrednio zostałem oskarżony o dywersję. Do herezji starosty zdążyłem się już przyzwyczaić. Tym razem odebrałem jego wystąpienie, jako szukanie zbiorowego potępienia dla moich prób, nadania należnej wagi problemom szpitala. Mam prawo podejrzewać, iż była to próba zastosowania osobliwej kary zbiorowej w stosunku do osoby o odmiennych poglądach. Jak ja zagrażam długim kolejkom do zabiegów przesuwanych o lata? Czym ja rozganiam tłumy oczekujących na humanitarne traktowanie? Gdzie oni mają pójść? Do innego szpitala, gdzie jest taka sama długa kolejka? Za co mają jechać do kliniki prywatnej? Problem jest w limitowanej dostępności do szpitala i mizernym kontrakcie z NFZ, na który starosta powinien mieć wpływ, bo za to mu płacimy. Jeśli nie potrafi się wczuć w sytuację szpitala, pracowników i pacjentów to niech idzie na szczaw.
Miesiąc wstecz w ramach odpowiedzi na mój wniosek o wolną i niezależną prasę w powiecie otrzymałem od starosty pismo, że dalej będzie płacił gniotom propagandowym - „bo zadaniem powiatu jest informowanie społeczeństwa”. Zostałem też pouczony, że „informowanie jest prawem obywateli”. Gdzie konsekwencja i logika. Naruszając moje prawa i wolności obywatelskie oraz obowiązki radnego starosta powraca do prostackiej strategii - „morda w kubeł”. Niekończące się publikowanie uśmiechu starosty w okresie jego panowania pochłonęło już setki tysięcy złotych. Nie stać natomiast całej powiatowej machiny propagandowej do analizy i informowania mieszkańców o rzeczywistej sytuacji wokół szpitala. Ja robię to bezpłatnie i bezinteresownie. Przykro mi, że burzy to dobre samopoczucie starosty i jego ochrony.
Prymat propagandy nad ekonomią i panowanie relatywizmu moralnego przyjmuje w powiecie obrzydliwe formy. Wysłuchałem ostatnio mowy nad grobem, w której słusznie eksponowano ekonomiczne zalety naszego zmarłego kolegi. Zabrakło w niej przeprosin za skutecznie blokowanie przez kilka kadencji wykorzystania jego doświadczenia i wiedzy w Zarządzie Powiatu. W przededniu wyborów samorządowych jeszcze raz zwyciężyła hipokryzja. Starosta od lat otacza się swoimi partyjnymi kacykami przed ludźmi z doświadczeniem, wiedzą, dyplomami, które przegrywają z umiejętnością smarowania chlebka ze smalczykiem na zarządzie. Ta praktyka i genetyczny antyintelektualizm są zaprzeczeniem jakiegokolwiek postępu. Gdy spytał o to pewien redaktor został natychmiast kupiony. Błyskawicznie przywrócono więc podstawową funkcję prasy znajdującej się na garnuszku władzy - „morda w kubeł”.
Świadomie użyłem dosadnych określeń adekwatnych do sytuacji ze szpitalem. Znając możliwości finansowe powiatu, boję się nawet pomyśleć o sytuacji, gdyby powiat miał powtórnie przejąć szpital. Odtrącając debatę na ten temat, mam prawo podejrzewać, że starosta nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego optymizm w możliwość wyegzekwowania umowy od ewentualnego dzierżawcy-bankruta jest czystą abstrakcją. Należy się przygotować na zaistnienie ewentualnego wariantu pesymistycznego. Konieczna jest rzeczowa dyskusja o wielkich pieniądzach w momencie ewentualnego przejmowania szpitala i o kolejnych milionach dla zapewnienia jego płynności finansowej. Starosta ze swoim prymatem propagandy nad ekonomią i strategią „morda w kubeł” nie jest w stanie racjonalnie ocenić problemów i wczuć się w położenie pracowników i pacjentów szpitala. Dotychczasowy 12-letni chocholi taniec p. Stanisława Cybuli wokół drawskiego szpitala nie gwarantuje nowego spojrzenia, a jedynie kolejny eksperyment. Eksperymenty mają to do siebie, że się udają lub nie.
Po kilkunastoletnim lęku i braku poczucia bezpieczeństwa wśród średniego personelu szpitala zapanowała panika, gdy starosta na spotkanie opłatkowe zaprosił ich niedawnego „dobrodzieja” - Przemysława Leykę. Jak podsłuchano, ponoć prosił go o cierpliwość. SOS!!!
Dr Zbigniew MIECZKOWSKI
A po co mają odbierać 155 telefon, tłumaczyć, że od miesiąca jest zepsuty i dostać (bogu ducha winne ) zjebkę od wkur...ej pacjentki ???. Pewnie pierwsze telefony odbierały i grzecznie tłumaczyły...i znowu winne pielęgniarki, że nawet nie umiały powiedzieć kiedy będzie naprawiony aparat. A kiedy będzie ? NIE WIADOMO !
~@polac
2014.03.16 06.55.06
Taka sytuacja jest wyssana z palca.To jest nie możliwe aby pielegniarki olewały odbieranie telefonów. Za niedopełnienie obowiązków grozi prokurator{patrz niżej}.
~
2014.03.15 22.08.51
Piątek, 14 marca. Centrum mammograficzne w Połczynie przy ulicy Zdrojowej 6. Nie wiem czemu, bo wejście jest od Kościuszki.
Dzwonię z domu, żeby upewnić się, że można się zbadać. Telefon bezustannie odpowiada "proszę czekać, proszę czekać, proszę czekać". Rozumiem, masa pracy. Nie ma kto odebrać.
Jadę. Pierwsze drzwi ledwie się otwierają szorując o posadzkę. Jasne. Jak całkiem odpadną będzie podstawa do reperacji. Za trzecimi drzwiami siedzi trzy panie. Odpowiadają, że aparat popsuty i badań nie ma. W tym czasie dzwoni telefon. Żadna nie podnosi. Automat odpowiada "proszę czekać, proszę czekać, proszę czekać". Moje sześćdziesiąt kilometrów jazdy poszło w p...u. Ale ta następna mogła mieć dalej.
W zawieszeniu pozostaje pytanie: To po co k...a ! one tam siedziały???
~połczyńska pikieta
2014.03.14 20.07.58
No i co, @polac - pracownicy pokrzyczeli sobie, starosta zupełny ignorant udawał (a może naprawdę jest idiotą), że nie rozumie o co chodzi, i NIC SIĘ W POŁCZYNIE OD TAMTEJ PORY NIE ZMIENIŁO. U nas też są jednoosobowe dyżury na dziecięcym, też pozabierano godziny kontraktowym, u nas też brakuje leków, też zatrudnia się nowych pracowników na kierownicze stanowiska (a nie do pracy przy pacjencie ), też brakuje odczynników, też zaczyna wysiadać sprzęt który na bieżąco i systematycznie nie był wymieniany, i wszystko zaczyna być "drugi sort" ( przecież pacjent i tak się nie dowie jaki użyto materiał, jakie leki, itp.). I co jest naprawdę żenujące - też mamy takie same władze: ślepe ? głuche ? naiwne ? Ja tyko @polac się pytam, jak można jednoosobowo, założyć w cywilizowany sposób małemu dziecku wenflon, nakarmić porządnie 4-5 butelkowych, podawać 6-7 kroplówek -pokaż mi 2-letnie dziecko nie broniące się przed bólem...albo rodzica, który przytrzyma fachowo rączkę. ....ech, szkoda gadać. Praca na granicy bezpieczeństwa (leki zabezpieczone na 2 dni- kpina: bo na następne dni nikt nie ma pewności, że znajdzie się jakaś hurtownia, która zgodzi się dostarczyć towar - BEZNADZIEEEEEEJA...a wracając do pikiety w Połczynie - widziałeś ilu przyszło zainteresowanych mieszkańców ? BEZNADZIEJA.... A może trzeba przyjść do pracy, zrobić tyle ile można a nie tyle ile trzeba, czyli odwalić godzinki, uzupełnić papiery....,a pacjenci. ..no cóż, niech im Bozia da zdrowie.
~pielęgniarka odcinkowa
2014.03.14 19.53.17
NO WŁAŚNIE ŚWIĘTA PRAWDA ŻE W STERYLIZACJI KIEROWNIK JEST ZBĘDNY I 1 PIELĘGNIARKA STAMTĄD POWINNA BYĆ PRRZENIESIONA NA ODDZIAŁ SZPITALNY GDZIE BRAKUJE RĄK DO PRACY A PANI ELA MOŻE NORMALNIE DYŻUROWAĆ PO 12 GODZIN I MYĆ NARZĘDZIA TAK JAK TO ROBIĄ INNE PANIE ŻE STERYLIZACJI BO UPRAWNIEŃ PIELĘGNIARSKICH JUŻ DAWNO NIE MA.
Bardzo Ci współczuję. Facet, który łapie "okazje" z dziewczynkami to po prostu ZERO, inaczej ŚMIEĆ....ale skoro jeszcze możesz, tzn. że jesteś tzw w wieku rębnym...co się stało, że nie stać cię na normalny związek ? Co chcesz udowodnić sobie i kolegom? Boże, tak mi ciebie żal....może powinieneś skorzystać z pomocy psychologa, żeby podnieść swoją samoocenę.
~do poprzedniczki
2014.03.13 10.00.05
W drawskim szpitalu też są pielęgniarki tzw dziewczynki które lubią się zabawić... I to nie tylko poza dyzurem są nieźle w te klocki... A znam to z autopsji hehehe
~ NIE SIEJ ZAMĘTU EKONOMIS
2014.03.12 16.33.08
Ty ekonomistka, dziewczynki to są w burdelu, a jeżeli chodzi o 13 -ki to co ma "utrwalone orzecznictwo sądowe" do pakietu socjalnego dzierżawy?
~Krycha
2014.03.12 15.03.58
Panie Dyrektorze drawskiego szpitala- a po co w centralnej sterylizacji zatrudniona jest kierowniczka -uważam że kierownikiem tej struktury szpitala powinna być pielęgniarka koordynująca bloku operacyjnego, a obecna pani kierownik centralnej sterylizacji -pani Ela powinna normalnie myć narzędzia przez co zaoszczędziłby pan 1 etat pielęgniarski, który mógłby być wykorzystany na oddziale szpitalnym- czy to na chirurgii czy też na wewnętrznym, tym bardziej że w sterylizacji pracuje kilka dyplomowanych pielęgniarek - Halina, Maryla i Marzena, które spokojnie mogą być pielęgniarkami odcinkowymi na dowolnym szpitalnym oddziale i zaoszczędzi pan miesięcznie ponad 2000 zł. poprzez taką zmianę organizacyjną, co w skali roku daje już ponad 24000 zł. oszczędności. Proszę więc się nad tym dobrze zastanowić...!
~Krycha
2014.03.12 14.23.17
Do papierkowej roboty to powinny być zatrudnione stazystki z urzędu pracy a wy kochane pielęgniarki powinnyście tylko zajmować się pacjentami - podac leki, umyc pacjenta, przebrać i nakarmić pacjenta
~piguła
2014.03.12 13.53.26
...i znowu kłaniają się polskie realia. Łatwo powiedzieć - JAK ICH NIE ZŁAPIECIE ZA JAJA TO PRZEGRACIE. Pamiętasz strajkujące "białe miasteczko" ? Był grudzień, warszawiacy donosili jedzenie, wspomagali jak mogli, ale gdzie było PKP, gdzie górnicy, hutnicy, te zakłady których przestoje robiłyby dziurę w budżecie, które zmusiłyby rząd do natychmiastowej reakcji...a pielęgniarki, no cóż koleżanki pojechały na strajk a my brałyśmy za nich dyżury, więc jaki nacisk miał rząd ? Czekał tylko na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia, bo wiadomo było, że dziewczyny mają rodziny i wrócą do domów... Polak mądry po szkodzie - no właśnie, szkoda że mentalność Polaka jest taka : ja nie choruję, więc co mnie obchodzi sł. zdrowia ? A jak przyjdzie czas na dolegliwości to się ma wymagania i pretensje...Spróbuj zrozumieć, że służba zdrowia też się zmienia i to wcale nie na lepsze. Pacjent jest jednostką chorobową, i robi się procedury, za które płaci, albo nie -NF. Tylko te procedury trzeba udokumentować bo inaczej lipa. Siedzisz w komputerze i wypełniasz 9 stron - gdzie masz czas dla pacjenta ? Robisz wszystko mechanicznie, żeby zdążyć z papierami...i wkurzasz się jak zaczyna opowiadać, że dwa lata temu bolało go to, a rok temu - tamto.... a Ty @polac piszesz o współczuciu, aż ciekawa jestem w jakim wydaniu widzisz to współczucie i kiedy ? Już wiem, mam powiedzieć : jak ja panu serdecznie współczuję ale takiego a takiego leku nie ma w szpitalu i dostanie pan zwykłą pyralginę w tyłek....my już o tym wiemy, że specyfika naszego zawodu nie pozwala nam na "owocne" strajki i dopóki tacy jak Ty nie zrozumieją, że to całe społeczeństwo ma podnieść larum, bo to przede wszystkim o zdrowie i bezpieczeństwo ludzi chodzi.... a pielęgniarka? No cóż musi mieć tz. komfort pracy ( czas, leki, sprzęt ),żeby pobyt w szpitalu nie był horrorem dla pacjenta. Same jednak w sł. zdr. nic nie zmienimy, możemy tylko odejść od zawodu...
poczytaj moze i Ty zrozumiesz o co mi chodzi
żadna z nas nie chce iść siedzieć, za niedopełnienie obowiązku, albo opuszczenie stanowiska pracy a tym samym narażenie np. Ciebie na utratę zdrowia czy życia....Ty, chcąc strajkować - opuścisz biurko a my człowieka.
MACIE KIEPSKA STRATEGIĘ WALKI Z PRACODAWCĄ DLATEGO PRZEGRACIE. TAKIE TEKSTY SA DOBRE W TELEWIZJI,
JAK ICH NIE ZŁAPIECIE ZA JAJA TO PRZEGRACIE.
Nie mam zadnego jadu w sobie próbuję coś Ci wytłumaczyć.
"Powołując się na obowiązek, można z drugiego człowieka uczynić niewolnika. "
~piguła
2014.03.11 21.58.22
Oj @polac, nawet przeczytać ze zrozumieniem nie potrafisz, chyba przez ten jad którego nabawiłeś się w szpitalu :)....nikt tu nie napisał, że nie strajkujemy dlatego, że jesteśmy współczujące. Ale se wymyśliłeś. Takie bzdury to w bajki włóż. Nie strajkujemy, bo musiałybyśmy odejść od łóżek, a "tam leży zawsze czyjś bliski", A MY JESTEŚMY ODPOWIEDZIALNE i żadna z nas nie chce iść siedzieć, za niedopełnienie obowiązku, albo opuszczenie stanowiska pracy a tym samym narażenie np. Ciebie na utratę zdrowia czy życia....Ty, chcąc strajkować - opuścisz biurko a my człowieka. Wiesz, i chyba masz rację, boimy się.... ale jak każdy normalny człowiek - żeby nie narazić kogoś na śmierć. Współczucie natomiast, to zupełnie inna historia...Powiedz, skąd tyle zawiści w Tobie? Naprawdę, w swoim życiu spotykałeś tylko "złe" pielęgniarki ???
~@polac
2014.03.11 12.49.57
NIE STRAJKUJECIE DLATEGO,ŻE SIE BOICIE, A NIE DLATEGO, ZE JESTESCIE TAKIE WSPÓŁCZUJACE I DBAJACE O PACJENTA.
NIE MA SIĘ CZEGO WSTYDZIC.80% TEGO SPOŁECZENSTWA BOI SIĘ POWIEDZIEĆ CO MYŚLI.
~ekonomistka
2014.03.11 12.01.58
Zapomnijcie o 13 pensjach dziewczynki bo zgodnie z utrwalonym orzecznictwem sądowym one się WAM nie należą.
~
2014.03.10 18.50.50
"~@polac 2014.03.10 07.58.27
Zawsze tam jest czyjś bliski"...Właśnie między innymi i dlatego pielęgniarki nie strajkują...szkoda tylko że o lepsze warunki pracy, a tym samym lepszą opiekę nad pacjentem walczą same. Czy ktoś z pacjentów złożył skargę, że nie ma wystarczającej ilości czystej pościeli, nie!, no bo to przecież pielęgniarka leniwa nie chciała zmienić, że zupa ostygła a pielęgniarki nie przyszły nakarmić - to też winna leniwa pielęgniarka. Nieważne że są dwie i jedna z nich poleciała do laboratorium a druga robi iniekcje, szkoda gadać i tak piguła będzie winna -no bo przecież nie lekarz, nie pacjent, nie system....
~`FRAGMENT LISTU OTWARTEGO
2014.03.10 12.08.22
Pytam cię, czy Polska ma dług zagraniczny w Rosji czy na zachodzie? czy przemysł stoczniowy zlikwidowała UE czy Rosja? czy przemysł zbrojeniowy przejęli Rosjanie czy zachód? upadek polskiego rolnictwa to zasługa Rosji czy UE? czy Traktat Lizboński to służy Rosji czy UE – Niemcom? polską armię rozbroili Rosjanie czy zachód? czy bezrobocie zawdzięczamy Rosji czy zachodowi? itd.
CAŁOŚĆ
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/list-otwarty-piotra-dudy-szefa-kk-nszz-solidarnosc-2014-03
Zawsze tam jest czyjś bliski.
W takiej sytuacji pewnie dokumentacja by sie zagubiła i wszystko byłoby git.
Nie moge zrozumieć tej sytuacji.Chodzę do pracy. Wykonuję swoje obowiązki bardzo dobrze wręcz perfekcyjnie ponieważ jestem wysokiej klasy specjalistą. Pracodawca z którym podpisałem umowę krótko pisząc nie wywiązuje się ze swoich obowiazków.
Jakie mam wyjscie z sytuacji?
Nie ma wyjscia.
To społeczenstwo nie jest w stanie zorganizować się i zrobić im tu drugi Kijów
Kraj jest podzielony nie na lewą czy prawą stronę tylko na NIEWOLNIKÓW I PANÓW.