Kulturalnie i przyjaźnie, czyli pierwsze „Łobziuki” za nami
(ŁOBEZ) Pierwsze Łobziuki – Parasol dla kultury już za nami. Po raz pierwszy też impreza dla mieszkańców powiatu odbyła się w parku miejskim, co uczestnicy uznali za strzał w dziesiątkę. Park tym samym nabrał swojej funkcji – miejsca spotkań.
A spotkań było wiele, na rożnych płaszczyznach, właściwie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Gdy w domu kultury właśnie rozpoczynały się warsztaty fotograficzne, a w sali obok zaczynał działać Salon Literaki, w parku dzieci i dorośli mogli równocześnie znaleźć coś dla siebie. Dzieci ćwiczyły się w wykonywaniu jak największych baniek mydlanych, budowaniu najwyższych wież z klocków czy też układały puzzle, w innej części dzieci malowały chodnik albo dzieciom malowano twarze.
Na klombie rozpalano osiem ognisk, które płonęły do późnych godzin wieczornych i przy których można było ogrzać się, najczęściej jednak upiec kiełbaskę.
Pod namiotami swoje prace wystawili malarze, w tym niezwykle utalentowany i znany Andrzej Gudański, który chętnie i otwarcie odpowiadał na wiele pytań, dzielił się spostrzeżeniami i niezwykle interesująco opowiadał. Pod tym samym namiotem swoje obrazy wystawili inni artyści z powiatu łobeskiego. Było co podziwiać i z kim porozmawiać o sztuce. Obok obrazów swoje miejsce znalazły rzeźby, jednak tym razem rzeźbiarze nie mogli uczestniczyć osobiście w Łobziukach. Być może podczas następnych podzielą się tajemnicą nadawania kształtów i ducha kawałkom drewna. Tutaj też, pierwszy w historii Łobza, malowano obraz wspólnie - przez malarzy z powiatu łobeskiego. Pierwsze pociągnięcia pędzla i motyw na obrazie należały do Andrzeja Gudańskiego, ostatnie do Marka Kubackiego.
Nim jednak ukończono obraz, w innej części parku, przy dźwiękach bębnów, czerpano papier, wykonywano kubki z gliny, anioły z masy solnej oraz kwiaty z filcu, wyplatano wiklinę, dalej malowano sprajem szary do niedawna mur byłej toalety przy ul. Kościuszki.
Przy alejce z kolei swoimi zbiorami chwalili się mieszkańcy - kolekcjonerzy. Było co podziwiać i w czym wybierać, niektóre można było zakupić. Przede wszystkim z kolekcjonerami można było porozmawiać i dowiedzieć się wielu niezwykle interesujących informacji i historii, bowiem za każdym eksponatem kryje się wiedza o czasach, z których pochodzą, albo przynajmniej historia odnalezienia ich.
Uczestnicy warsztatów fotograficznych po krótkim kursie i wskazówkach Tomasza Mechlińskiego udali się w teren, aby wykonać to jedno zwycięskie zdjęcie. Dzięki temu powstało wiele fotografii, na których zostały uwiecznione pierwsze Łobziuki. Pokaz fotografii nastąpił wieczorem w parku.
Na scenie przy domu kultury swoimi talentami chwaliły się dzieci i młodzież z powiatu, gromadząc przed sceną rodziców i przechodniów. Wszystkich zebranych w parku chroniły kolorowe parasolki rozwieszone na drzewach, wszak to był „Parasol dla kultury”, zorganizowany i przygotowany przez Lokalną Organizację Turystyczną, przede wszystkim przez Lidię Lalak-Szawiel, z pomocą męża Czesława Szawiela. Jego Salon Literacki, w znakomitej scenografii, to sztuka sama w sobie.
Pierwsze Łobziuki minęły w niezwykle sympatycznej atmosferze i - co istotne - bez alkoholu na imprezie. Następne Łobziuki, w szerszej oprawie, już w maju lub czerwcu. Wszelkie pomysły i sugestie są mile widziane. O Salonie literackim i malarskim następnym razem. MM
Trzeba widzieć także pozytywne strony życia, nie tylko szarzyznę. Będziemy strugać pajacyki, będzie nam rosło mózgowie, będziemy ruszać purpurą naszych umysłów. Będziemy czuć się bosko. Grunt pozytywne nastawienie do świata.
Wątpliwe aby od strugania pajacyków przybyło miejsc pracy i dochodów ludności. To nie rzeczywistość z powieści "Awans" Redlińskiego. Jeżeli jednak taka i podobne imprezy miałyby przyciągać ludność z zewnątrz choćby w celach wypoczynkowych to warto je kontynuować. Warunkiem jednak jest promocja, promocja i jeszcze raz promocja, a z tym u urzędników bladziutko oj bladziutko. Zagrożenia dla imprezy upatruję w tym, że może stać się tubą propagandową władz, które będą wmawiać ludziom ile to dla nich robią.