(RESKO) W jednej części miasta są szczury. Wylęgarnią, jak twierdzą mieszkańcy, jest jedna z posesji, na której właściciel trzyma około 25 psów.
Problem ze szczurami nasilił się, gdy PKP zaczęła rozbierać tory. Okazało się, że i pod nimi były siedliska gryzoni. Po zruszeniu torów szczury wyprowadziły się w nowe rejony, zbliżając się tym samym do centrum miasta.
Szczury nie boją się ludzi, chodzą w biały dzień nie tylko po drodze, ale wchodzą na posesje, do domów, sklepów, zasiedlając coraz większe rejony miasta.
O tym problemie podczas sesji Rady Miejskiej wspomniała radna Renata Kulik.
- Na ostatniej komisji rozmawialiśmy o szczurach, które pojawiły się w jednej dzielnicy Reska. Nawet nie spodziewałam się, że w ciągu kilku dni dostanę kilka telefonów od mieszkańców ulic: Chopina, Żeromskiego, ul. Dworcowej. To jest problem narastający. Opowiadała mi wczoraj mieszkanka z ul. Górnej, że szczury pojawiają się już stadnie, czyli kilkanaście szczurów przemieszcza się razem. Gryzonie próbują wchodzić do mieszkań, wchodzą do piwnic, pojawiły się na ul. Dworcowej, dochodzą bardzo daleko. To że się pojawiły i jest ich tak dużo, to jest sygnał, że mogą przemieścić się w naszą stronę. Wydaje mi się, że trzeba to jak najszybciej załatwić, że Sanepid powinien zastosować jak najszybciej swoje metody. Nie wyobrażam sobie, że mieszkańcy mieliby to samodzielnie wykonywać, bo jak oglądacie państwo telewizję, to okazywało się, że takie samodzielne interwencje kończyły się nawet śmiercią dzieci. To powinna zrobić wyspecjalizowana firma. To przez kilka miesięcy narosło. Wiemy, gdzie jest źródło i to źródło jest nam znane i wydaje mi się, że strażnicy miejscy mogą wejść i zobaczyć co się dzieje u tego źródła – mówiła radna.
W odpowiedzi na ten apel sekretarz gminy Resko Danuta Mielcarek poinformowała zebranych, że gmina podjęła bardziej radykalne działania, niż doraźna deratyzacja.
- Nasze możliwości prawne są tutaj ograniczone i przede wszystkim ogłaszamy deratyzację, bo taki jest obowiązek jako gminy. Sami państwo widzicie, że to żadnego rezultatu nie przyniosło. W związku z tym nawiązaliśmy kontakty z różnymi firmami i w wyniku prowadzonych przez ostatnie dwa dni rozmów, wynajęliśmy firmę, która zajmie się fachowo wyłapywaniem szczurów. W piątek przedstawiciele firmy przyjadą na rozmowy, by ustalić sposób pozbycia się szczurów. Jedna z propozycji to ustawienie karmików z truciznami.
W czwartek ma odbyć się spotkanie z właścicielem. Jesteśmy ograniczeni możliwością wejścia na teren prywatnej nieruchomości. Mamy wspólnie ustalać co będziemy robić – powiedziała sekretarz podczas sesji.
Szczury chodzą stadami w biały dzień
Postanowiliśmy od razu pojechać na miejsce. Było już późno, nie liczyliśmy, że uda nam się cokolwiek zobaczyć w ciemnościach. Nie znaliśmy dokładnie miejsca, o którym mówiono podczas sesji, zatrzymaliśmy się więc po drodze i spytaliśmy przechodnia.
- Jesteście już niedaleko, ale uważajcie, aby was szczury nie zaatakowały. Jest ich tam pełno. Są wszędzie i w ogóle nie boją się ludzi.
Pojechaliśmy we wskazane miejsce. Nim zdołaliśmy rozejrzeć się, pojawili się mieszkańcy.
- Skąd jesteście? Z Tygodnika? Tu się nie da żyć, smród i szczury. Uważajcie, jak chodzicie, tu najlepiej w gumowcach tylko. Pod całym ogrodzeniem szczury zrobiły sobie wyjścia. Jak długo są? Chyba już z 15 lat i nikogo to nie obchodzi – powiedział jeden z mieszkańców dzielnicy.
Rzeczywiście pod betonowym ogrodzeniem co jakiś czas widoczne są dziury wyryte w ziemi.
- Rozsypcie tu coś do jedzenia, to zaraz się pojawią – dodał mężczyzna i odszedł w swoją stronę. Niebawem jednak pojawił się kolejny rozmówca.
- Jestem obstawiony łapkami i trutką dokoła a szczury i tak chodzą, przecież łapki i trutka nic nie zrobią, bo tych szczurów jest tutaj chmara. Jeśli właściciel nie zacznie tępić szczurów, to nic nie da się zrobić. On to ma w dupie. One w ogóle nie boją się, w biały dzień tu chodzą. Przy murze gdzie są psy, był pojemnik na plastik i szkło, to wszystko aż się „gotowało”, tyle ich tu zawsze było. Teraz zabrali pojemnik. Szczury roznoszą choroby, są groźne, a tutaj są małe dzieci. Nikt nie chciałby tego mieć. Ale najgorsze, że nic się z tym nie dzieje. Było zgłaszane. Wszyscy sąsiedzi chodzą do gminy, do strażnika miejskiego... Porządek trzeba zacząć robić z właścicielem tego terenu, od podszewki. Wszyscy już mamy szczury, są nawet w blokach. Każdy wie, że to jest nie w porządku wobec nas, ale nikt z tym nic nie robi. Płacimy podatki, administracja powinna zadziałać. Tam przecież jest wylęgarnia szczurów, cały szczurzy inkubator.
- Co ja tu zrobię z łapką i trutką? Wczoraj łapka była nastawiona, dzisiaj już jest zabity szczur. Jestem obstawiony trutką. Miesiąc-dwa miesiące temu były wywieszone informacje na drzewach, aby obstawić się trutką, bo jak nie to będzie mandat, taka była informacja z gminy. Ja i tak jestem obstawiony trutką, w miesiącu kupuję 3-4 paczki i wszystko jest zjedzone. Moja łapka jest już cała powyginana od uderzeń, a nie jest stara. Jesteśmy bezsilni. My zgłaszamy to notorycznie do Straży Miejskiej. Fotoradarów to potrafią napier... dokoła. Wystarczy tu paczkę ryżu rozsypać i chwilkę poczekać, a zaraz pojawi się chmara szczurów, a tu jest dużo małych dzieci – dodał kolejny mieszkaniec.
Minęło zaledwie kilka chwil, a na chodniku pojawił się kolejny mężczyzna. Na nasz widok zatrzymał się.
- Ubiliście szczura?
- Trzy są rozjechane na drodze, kilka przebiegło tuż przy nas.
- Z drugiej strony jak pójdziecie, to tam jest jeszcze gorzej. Kiedyś tu szedłem, to 15 sztuk było na chodniku, aż o mało człowiek ataku nie dostał, cholera. Nie ma żadnego porządku, nic. jest to, że gmina nic z tym nie robi, a nie zapłać człowieku podatku, to od razu dopierdzielą i jest zamieszanie. Ludzie uczciwie pracują, płacą podatki, a tu nie można zrobić z tym porządku? Niczego nie można się doprosić i taki jeden człowiek, który ma tę posesję, jest panem w tej części miasta. Ma swój folwark. Niech ma swoją własność, ale hodowlę szczurów? No jak to może być. Ludzie kochani! - powiedział, wskazując na posesję.
Walka ze szczurami rozpoczęta
Zachowanie porządku i czystości na terenie gminy, zgodnie z ustawą, jest zadaniem własnym gminy. Zgodnie z art. 4 ust. 2 pkt 8 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach ustawodawca upoważnił radę gminy do wyznaczenia obszarów podlegających obowiązkowej deratyzacji i terminów jej przeprowadzania. Zarządzeniem burmistrza obowiązkowa deratyzacja ze strony właścicieli budynków ma nastąpić od 3 do 14 grudnia br. To działanie ma zostać wykonane równocześnie z działaniami firmy, która już od minionego piątku podjęła się deratyzacji. Ze względu na spory obszar i trudny teren odszczurzanie dzielnicy Reska ma potrwać do 21 grudnia. Do tego czasu cały czas będą wystawiane karmiki z trucizną.
Doszło również do porozumienia pomiędzy gminą a właścicielem nieruchomości przy udziale Sanepidu i Powiatowego Lekarza Weterynarii. Uzgodniono, że psy znajdujące się na posesji, na czas deratyzacji zostaną zamknięte w jednym pomieszczeniu, pracownicy firmy wejdą na teren i rozstawią tam karmiki z trucizną. Podobne karmiki mają stanąć na całym obszarze objętym plagą szczurów. Jest to niezwykle trudne zadanie przy uwzględnieniu faktu, że znajduje się tam wiele nieczynnych kanałów zarówno po gospodarstwie, jak i podziemnych elementów budowlanych na terenie nieczynnego dworca. Sporo szczurzych rodzin gnieździ się pod torowiskiem. Już teraz wiadomo, że po jednorazowej akcji najprawdopodobniej nie uda się całkowicie pozbyć problemu. Z pewnością jednak populacja gryzoni zmniejszy się radykalnie.
Aby zapobiec kolejnej pladze na taką skalę kilka razy w roku będzie wykonywana kontrola i w razie potrzeby podejmowane działania ze strony gminy włączając w to mieszkańców. MM