Kiedyś przychodzi taki dzień
Że trzeba wyjść na rozmowę ze śmiercią
Czyścimy buty i zakładamy prochowce
W skupieniu stąpamy po opadłych liściach
I twarzach zmarłych
Zapalamy znicze chcąc odegnać zmrok
Oświecić otchłań pamięci
Która cicho pulsuje w naszej krwi
Jesteśmy jak te liście...
Rośniemy czerpiąc soki z drzewa Ziemi
Budujemy cierpliwie pewność pnia i korzeni
Czasami tylko podnosząc głowę ku niebu
Ale kiedyś przyjdzie jesień
Podmuch wiatru strąci nas z gałęzi życia
A ogień przemieni w wirujące atomy
Od nowa szukające swego przeznaczenia
Jedyne co możemy zrobić
To codziennie ćwiczyć sztukę latania
By nie dać się porwać wiatrom historii
Zawiejom głupoty, porywom nienawiści
Zachowując kształt, kolor i zapach
Opadać delikatnie, z dostojeństwem
Lekko kołysząc się na wietrze
Tak, by żywi mówili
- popatrz – jaka ładna jesień
jak liście pięknie opadają