(RADOWO MAŁE). Wprawdzie w minioną sobotę jeszcze pełni nie było, a jednak w tej właśnie miejscowości, a nie na żadnej Łysej Górze, nastąpił zlot czarownic, wróżek i czarnoksiężników. Zaparkowane wehikuły stały przed miejscem spotkania, a podręczne magiczne miotły właścicielki trzymały przy sobie. Miejscem spotkania była lokalna akademia czarownic i czarowników, na co dzień Zespół Szkół Publicznych w Radowie Małym.
W hollu zaproszeni goście mogli podziwiać dzieła adeptów sztuki magicznej: witraże oraz wyroby najstarszego rzemiosła świata – ceramikę.
Spotkanie to nie było sabatem, jakby można było sądzić, a spotkaniem na cześć największej czarownicy na Pomorzu – słynnej i piękniej Sydonii von Borcke, która właśnie na tych ziemiach żyła i rzucała czary na możnych tego świata a także i tych mniej znaczących. Jak na takie spotkanie przystało nie zabrakło też i wiedźm, czyli zgodnie z etymologią: mądrych kobiet (wiedźma – ta, która wie).
W ten szczególny dzień otwarły się podwoje wszechnicy wiedzy, by część z niej spadło również na zaproszonych gości. Tak oto część tajemnej wiedzy, dotyczącej tych ziem i ludzi ją zamieszkującej, spłynęła też na zwykłych śmiertelników a za naszą sprawą dotrzeć może do każdego domostwa.
Członkiem rodziny Borków, która zapisała się na kartach historii był, prócz Sydonii, jej antenat Maćko Borko – znany rycerz rozbójnik i osoba dająca się mocno we znaki rycerzom zmierzającym do państwa krzyżackiego. To między innymi on porwał i więził w Złociencu szlachetnego i postępującego zgonie z etosem rycerskim księcia Geldrii. O tym skąd się wzięli rycerze rozbójnicy w średniowieczu oraz o tym, że rozbojami zajmowali się nie tylko rycerze opowiadała Alicja Kościelna. Okazało się, że przyczyną rozbojów w średniowieczu była... inflacja. Rozbójnictwem zajmowali się prócz rycerzy również książęta, mieszczanie a także chłopi. Tak więc proceder ten był pospolity i przez wszystkich chętnie uprawiany. To, że rycerze ślubujący m.in. szlachetność zajmowali się rozbojami wynikało m.in. z faktu, iż musieli utrzymywać się i swoje wojsko z nadanych im ziem, a wartość pieniądza wciąż malała. Nie wszyscy też rycerze mieli prawo do łupów podczas wypraw wojennych a gotowość bojową musieli mieć zawsze. Stąd też, aby podołać wymaganiom rozpoczęli napady na bogatych rycerzy ciągnących do Świdwina po to, aby jak wpajano rycerzom z Zachodu – nieść chrześcijaństwo Litwie, która a’propos już wówczas była ochrzczona.
Tak więc rozbójnickie życie Maćka ze Strzmieli nie było żadnym ewenementem w tamtych czasach, aczkolwiek Maćko był jednym z tych, którzy mocno wryli się w pamięć historyczną za sprawą swoich dokonań. Tutaj należy dodać, że z zapisów Krzyżaków wynika, iż na ziemiach Pomorza Zachodniego nie było dnia, aby nie dokonano żadnego rozboju.
Wprawdzie za życia Sydonii takie precedensy nie były już w modzie, jednak w jej czasach łatwo można było być oskarżonym o czary nawet wówczas, gdy życie wiodło się w klasztorze. Wystarczyło nieopatrznie rzucić jakieś słowo, karmić wróble na parapecie czy o zgrozo – mieć kota, albo psa. Zwierzęta te wszak nie musiały, ale mogły być posłannikami samego Złego, bądź nawet nim samym.
Tragiczną i smutną historię Sydonii, której miłość do Gryfity została odrzucona, i która za to ród jego przeklęła a klątwa spełniła się – przedstawili gimnazjaliści z Radowa Małego. Spektakl pod kierunkiem Modesty Dębickiej przedstawiał proces Sydonii o czary, wykazując jego absurdalność, a w usta Borkówny włożono jej historię i przyczynę oskarżeń. W jednej z wypowiedzi starała się wyjaśnić sędziom, że przecież oskarżenie o czary jest wynikiem tego, że jej brat Ulrich sprzeniewierzył tę część majątku, którą ona powinna była otrzymać, a nie chcąc tego uczynić oskarżył ją o czary, skoro zgodnie z jej przepowiednią ród Gryfitów wymierał.
Sydonia nie miała łatwego życia, z jednej strony ze względu na swój charakter, z drugiej – na spora grupę osób jej nieżyczliwych. To powodowało, że odgrażała się wielu ludziom, życząc im spełnienia się klątw, jakie na nich rzucała. Osamotniona kobieta otaczała miłością zwierzęta, interesowała się właściwościami ziół, udzielała porad lekarskich.
W 1619 r. osadzono ją w więzieniu na zamku Oderburg w Grabowie pod Szczecinem. Przeciwko niej świadczyło około 50 świadków. Mimo iż Sydonia była osobą bardzo dobrze wykształconą, jak na owe czasy, i broniła się zaciekle, zbijając argumenty sędziów z łatwością, na wygranie procesu i tak nie miała szans. Raz rzucone oskarżenie o czary było bowiem wyrokiem śmierci. Zadaniem sędziów było tylko, za pomocą wymyślnych tortur, wymusić odpowiednie zeznania. Sydonia, jako szlachcianka, przed spaleniem na sosie została ścięta. Stało się to 19 sierpnia1620 r. Jej ciało spoczęło na średniowiecznym cmentarzu biedoty, który znajdował się w miejscu obecnie ulicy Sowińskiego. Miała wówczas 75 lat.
Podczas VI Spotkania Historycznego „Sydonia” przewodnim hasłem było „Historia Mojej Rodziny związana jest z Ziemią Łobeską”.
Uczniowie szkół z terenu powiatu łobeskiego otrzymali nie lada zadanie. Mieli wybrać z albumów rodzinnych jedno zdjęcie i przedstawić jego historię. W ten sposób powstała pierwsza publikacja pod redakcją Henryka Musiała i Ludwika Cwynara, w której poznajemy krótkie historie z życia ludzi tej ziemi, a czasem podane w telegraficznym skrócie losy ludzi, którzy przyjechali tutaj po wojnie. Bohaterowie najlepszych trzech tekstów otrzymają nagrody i zaproszenie na „Zaduszki” organizowane w Strzmielach jak zapewnił dr Jan Macholak, dyrektor Archiwum Państwowego w Szczecinie.
Dobrze się stało, że inicjatywa ta, choć w szczątkowej formie, została podjęta przez szkoły, bo to placówki oświatowe mają największy wpływ na to, jakie społeczeństwo potem jest. mm