Po upadku autorytetu ks. Michała Czajkowskiego, który okazał się współpracownikiem SB, a który udzielił obszernego wywiadu Janowi Turnauowi z Gazety Wyborczej, pomieszczonego w książce pod znamiennym tytułem Nie wstydzę się Ewangelii, nic w Polsce nie powinno już dziwić i zaskakiwać. Cały wywiad ocieka miłością, tolerancją, krytyką innych pogląd
ów. Okazał się wielkim kłamstwem.
Jedyną bronią w takiej sytuacji powinno być dociekanie prawdy, bez względu na to, czy ktoś jest autorytetem, czy za taki uznaje kogokolwiek ktokolwiek. Można powiedzieć, że po przypadku ks. Michała Czajkowskiego żaden autorytet nie jest już taki sam, na jaki wyglądał do tej pory.
Teraz rozpętała się histeria wokół autorytetu Jacka Kuronia. Wczorajszy Kurier Szczeciński przytoczył list Inicjatywy Młodych wyrażający oburzenie szarganiem jego autorytetu. W liście napisano m.in.: Jacek Kuroń to dla nas jeden z największych Polaków ostatnich lat. Wychowywanie młodych ludzi w drużynach walterowskich, zakładanie zalążków demokratycznej opozycji w postaci Komitetu Obrony Robotników, zaplanowanie polskiej transformacji (...) - wyliczają młodzi osiągnięcia Kuronia. Niestety, tylko na karb młodości i braku wiedzy historycznej można złożyć taką masę fałszerstw, jakich się dopuścili autorzy w tym jednym zdaniu. Przeczytałem zarówno wywiad z ks. Czajkowskim, jak i autobiografię Jacka Kuronia pt. Wiara i wina. Do i od komunizmu (Nowa 1990). Już w tej książce Kuroń zawiera sugestie co do osoby ujawnionego dopiero teraz Delegata. Ale też otwarcie mówi o swoich związkach z komunizmem.
Dopiero po takiej lekturze można właściwie ocenić, czy to rzeczywiście jeden z największych Polaków, mając na uwadze biografie wielu innych wielkich. Czy w tym przypadku pojęcie wielkości nie należy poddać takiej samej rewizji jak pojęcie autorytetu w przypadku ks. Czajkowskiego.
Tak Jacek Kuroń opowiada o druhu Józefie Grzesiaku, tak zwanym czarnym harcmistrzu - komendancie Gdańskiej Chorągwi ZHP, który przeszedł Workutę, był twórcą legendarnej Czarnej Trzynastki i komendantem Wileńskiej Chorągwi ZHP.
Pewnego dnia GKH zwróciła się do Rady Naczelnej z wnioskiem o zdjęcie Grzesiaka z funkcji komendanta chorągwi za działalność wrogą PRL. Grzesiak zażądał dowodów, których nie było, bo jak sądzę informacje, na których się opierano, pochodziły z SB, czego nie chciano ujawnić. (...) Jeszcze tego samego dnia zwróciłem się do nich (Rady Naczelnej) z prośbą, by wysłali mnie do Gdańska celem przygotowania sprawy Grzesiaka. Pojechałem, popatrzyłem i zupełnie cynicznie sporządziłem wniosek o pozbawienie Czarnego Harcmistrza funkcji komendanta chorągwi za to, że w działalności podległych mu drużyn nie realizuje się łódzkiej deklaracji o socjalistycznym wychowaniu. Był to strzał nie do obrony. Mam więc na sumieniu wielki grzech wobec niego, nie powiedziałem mu w stosownym czasie, że się wstydzę, a dziś jest za późno umarł.
Wracając do listu Inicjatywy Młodych; drużyny walterowskie kształciły młodzież w duchu komunizmu i stamtąd wywodzi się wielu późniejszych działaczy PZPR (w grupie Kuronia znajdował się m.in. Jan Gross, dzisiaj bezlitośnie szkalujący Polaków publikacjami w USA), Kuroń nie zakładał zalążków demokratycznej opozycji (KOR), gdyż opozycja polityczna istniała w kraju od momentu narzucenia Polsce siłą ustroju komunistycznego, a więc już od 1945 roku. To jedno z największych fałszerstw, jakie środowisko komandosów wmówiło Polakom, a służyło ono do umacniania wpływów tego środowiska w zachodzących przemianach i uzyskaniu władzy. Przed KOR-em i równolegle do niego działało wiele grup i środowisk opozycyjnych, jak chociażby Polskie Porozumienie Niepodległościowe Zdzisław Najdera i Jana Olszewskiego.
Także mówienie o opozycji demokratycznej wydaje się wątpliwe w świetle późniejszych działań, i o tym mówią opublikowane przez Życie Warszawy dokumenty z rozmów Kuronia z SB (w tym z płk. Lesiakiem, który za rządów Mazowieckiego wylądował w UOP i którego oskarża się o inwigilację prawicy, a więc próbę dalszego eliminowania niewygodnych przeciwników politycznych). Jacek Kuroń będąc w tych rozmowach architektem Okrągłego Stołu okazał się zręcznym graczem politycznym, eliminując wielu znanych polityków prawicy. Tak pojmowana demokracja niedaleko odbiega od rozprawy z druhem Grzesiakiem i powojennym harcerstwem. Wobec tej histerii można tylko zapytać dlaczego nie płacze nad tysiącami ludzi, którzy zachowali męstwo w najtrudniejszych latach walki o niepodległość i przypłacili to życiem, nie szuka grobów pomordowanych i pochowanych nie wiadomo gdzie, nie pisze o wielu zasłużonych dla Polski? Na tym tle mamy takich bohater ów jakich mamy. Może właśnie tak zaplanowano polską transformację...