(GRYFICE) Szkolne Koło Miłośników Ziemi Gryfickiej, którego jestem członkiem, przedstawia czytelnikom Gazety Gryfickiej kolejną historię mieszkańców naszej gminy i miasta.
W obecnym wydaniu chcę przedstawić państwu historię mojej kochanej Babci, którą możemy zobaczyć na zdjęciu z 1957 roku, po pierwszej Komunii Świętej. Moja babcia, Halina Urbanowicz, urodziła się w Jekencze w Kazachstanie. Była jedenastym dzieckiem w rodzinie. Niestety z całego rodzeństwa uratowała się tylko ona i jej trzy siostry. Ojciec babci, Bronisław Przygocki, był osadnikiem wojskowym we wsi Zielenicy na Ukrainie. Uprawiał tam ziemię. Mieszkała tam również jej matka Nadzieja Przygocka (z domu Wojnakow). Pomagała ona przy uprawie roli wraz z dwoma córkami: Aleksandrą i Antoniną.
10 lutego 1940 roku do ich domu w Zielenicy zapukało NKWD, z krótkim rozkazem przygotowania się do wyjazdu z ograniczoną ilością rzeczy. Rodzinę zawieziono na stację kolejową w Żytomierzu. Tutaj załadowano ich do bydlęcego wagonu, w którym przez dwa miesiące jechali na wschód. Trafili do miejscowości Karabułak w Kazachstanie. Stąd trafili do wsi Jekencze, gdzie urodziła się moja babcia. Pierwsze miesiące mieszkali u Kazachów, w połatanej ubraniami ziemiance. Dopiero później udało się wybudować swój dom. Moi pradziadkowie wraz ze swoimi dziećmi musieli pracować od świtu do nocy, nawet w czterdziestostopniowym upale. W Kazachstanie wszyscy Polacy co miesiąc musieli zgłaszać się do władz sowieckich i podpisywać obecność. Żaden z nich nie mógł bez zezwolenia opuścić wioski nawet na 5 km.
W 1942 roku mój pradziadek Bronisław został aresztowany za sprawy polityczne. W więzieniu przebywał około rok. Po łapówkach, które władzom sowieckim wręczyła moja prababcia Nadzieja, pradziadek wyszedł z więzienia jako wrak człowieka. W 1946 roku, po urodzeniu mojej babci, prababcia zachorowała na malarię. Opiekowały się nią starsze dzieci i ciotka Zofia, która była niepełnosprawna umysłowo. Kiedy prababcia leżała w domu chora, moje ciotki musiały zabierać babcię w pole lub na łąkę. Karmiły ją tzw. suską, czyli czarnym chlebem żutym z cukrem, który podawali jej przez szmatkę. Już od szóstego roku życia moja babcia musiała ciężko pracować w polu. W upalne dni mdlała z pragnienia i głodu.
W 1946 roku część Polaków wyjechała do kraju. Niestety choroba prababci, a następnie choroba rodzeństwa babci i pradziadka, na tyfus, i jego śmierć w 1953 roku, uniemożliwiła im to. Wielkim marzeniem prababci Nadziei był powrót do Polski. Niestety, rok przed wyjazdem zmarła.
W 1957 roku 21 marca moja babcia przyjechała do Polski wraz z siostrą, jej mężem i kuzynką, gdyż była pod ich opieką. Osiedlono ich w województwie szczecińskim, we wsi Anielino. Moja babcia chodziła do szkoły w Wojtaszycach, oddalonej od domu o 2 km. Niestety nie znała języka polskiego i trudno było jej się porozumieć. Z tego powodu rówieśnicy śmiali się z niej. Traktowano ją jak trędowatą. Babcia w młodym wieku przeżyła depresję. Nie chciała chodzić do szkoły i mówić po polsku, gdyż dzieci śmiały się z niej. 12.01.1969 roku wyszła za mąż za mojego dziadka Zbigniewa Urbanowicza w Dobrej Nowogardzkiej. Zamieszkała wraz z nim w Skalinie koło Gryfic, gdzie razem pracowali w gospodarstwie. W tej miejscowości mieszka do dziś.
Patryk Urbanowicz, klasa II A, Gimnazjum nr 1
bardzo wzruszająca historia- uznanie dla Patryka oraz rodziców, ze tak wychowali syna. Interesuje się rodziną ich życiem.
napewno wyrośniesz na dobrego człowieka.
~
2013.04.18 06.30.24
Dobry tekst
~
2013.04.18 05.23.51
Brawa PATRYK pięknie opisałas losy swojej babci, babci gratuluje wnuczka