(GRYFICE) Walka beznadziejna, walka o sprawę z góry przegraną, bynajmniej nie jest poczynaniem bez sensu. [...] Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wartości tej sprawy.
Prof. Henryk Elzenberg
W lecie 2012 r. ekipa złożona z historyków z IPN oraz archeologów, antropologów, medyków sądowych kierowana przez dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka przeprowadziła pierwszy etap prac ekshumacyjnych w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach. W latach 1948-1956 pochowano tu kilkuset zmarłych i straconych w więzieniu mokotowskim.
W grudniu 2012 r. prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Łukasz Kamiński poinformował, że w ramach Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów udało się zidentyfikować pierwsze trzy osoby. Są to Edmund Zbigniew Bukowski, Stanisław Łukasik i Eugeniusz Smoliński. Dodał, że dzięki prowadzonym pracom będzie można oddać należny tym osobom hołd i przywrócić pamięć o bezimiennych do tej pory ofiarach UB.
20 lutego podano nazwiska kolejnych Żołnierzy Wyklętych. Odnalezieni to: Stanisław Abramowski, Bolesław Budelewski, Tadeusz Pelak i Stanisław Kasznica (1908–1948, por. WP, ppłk i komendant NSZ, kawaler orderu Virtuti Militari i Krzyża Walecznych).
Archeologom w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956” udało się wydobyć ponad sto ciał ofiar terroru komunistycznego.
IPN ma nadzieję odnaleźć m.in. szczątki rtm. Witolda Pileckiego, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” - szefa Kedywu Komendy Głównej AK, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” - dowódcy 5. Wileńskiej Brygady AK, i ppłk. Łukasza Cieplińskiego - przywódcy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.
- Myślę, że to jest niezmiernie ważne, że możemy przy tej smutnej okazji jednocześnie poznać wspaniałe życiorysy bohaterów naszej historii, ludzi, których życie zostało brutalnie przecięte. I możemy zastanowić się, co by się stało, gdyby tacy ludzie mogli po wojnie kontynuować swoją działalność, gdyby to oni odpowiadali za odbudowę Polski, a nie ci, którzy ich zamordowali – powiedział Łukasz Kamiński.
Można powiedzieć – lepiej późno, niż wcale. Kilka lat temu przyglądałem się ekshumacji żołnierzy niemieckich poległych w II wojnie światowej, w jednej w podłobeskich wiosek. Już wtedy postawiłem pytanie – dlaczego nie szuka się miejsc pochówku polskich żołnierzy, w tym także zamordowanych przez UB. Może po inicjatywie IPN akcja rozleje się na cały kraj, a więc i na Pomorze Zachodnie, bo w każdym miasteczku powiatowym były takie urzędy (PUBP), a w wielu więzienia, gdzie mogło dochodzić do morderstw działaczy podziemia niepodległościowego. By jednak ta inicjatywa przebiła się do świadomości społecznej, trzeba przypominać, kim byli Żołnierze Wyklęci.
Jednak zanim opowiemy o uczestnikach i świadkach walk podziemia niepodległościowego po wojnie, przypomnijmy jeszcze jedną, mało znaną zbrodnię, jakiej dokonało NKWD na Polakach już po wojnie. Zobaczymy, jak losy różnych ludzi łączą się ze sobą, pomimo odległości w czasie i przestrzeni. Jak ciekawe życiorysy mają mieszkańcy, żyjący obok nas.
OBŁAWA AUGUSTOWSKA
Obława Augustowska to największa zbrodnia popełniona na Polakach po wojnie. W lipcu 1945 r. sowiecki kontrwywiad „Smiersz” wyłapał na terenach powiatów suwalskiego i augustowskiego ponad 7 tys. osób. Większość uwolniono, ale po 600 słuch zaginął.
Rosyjskiemu Stowarzyszeniu „Memoriał” udało się wydobyć z Archiwum FSB w Moskwie dwa szyfrogramy Wiktora Abakumowa do szefa NKWD Ł. Berii z lipca 1945 r., które dotyczą ujętych w czasie obławy augustowskiej żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. IPN pozyskał je od „Memoriału”, gdyż władze Rosji nie odpowiadają na wnioski IPN o pomoc prawną w tej sprawie. Materiały nie pozostawiają wątpliwości co do charakteru działań jednostek Armii Czerwonej przeprowadzających obławę w rejonie Augustowa i Suwałk. Gen. Abakumow raportuje o wysłaniu do Olecka „grupy doświadczonych funkcjonariuszy kontrwywiadu w celu przeprowadzenia likwidacji bandytów aresztowanych w lasach augustowskich”.
Po 600 Polakach ślad zaginął i do dzisiaj nie udało się ustalić, co się z nimi stało.
Czesław Burzyński oskarża ministra bezpieki
Wśród wspomagających Rosjan w Obławie Augustowskiej, szczególnie aktywny udział brał późniejszy szef MSW gen. Mirosław Milewski. W 1947 r. był już referentem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku i współpracował z NKWD. W tymże roku ujął i wydał Rosjanom Czesława Burzyńskiego. Burzyński brał udział w wojnie obronnej 1939 r., był więziony przez Niemców, a po ucieczce działał w podziemiu. Po wydaniu go przez Milewskiego, NKWD wywiozło Burzyńskiego do Rosji, gdzie dostał karę śmierci, w ostateczności zamienioną na łagier. Przez 10 lat przebywał w łagrach Workuty. Wrócił do Polski w 1947 r. Zamieszkał w Goleniowie, gdzie wcześniej osiedliła się jego rodzina. Jako bezpartyjny i „z życiorysem” miał problemy z pracą. W 1963 r. uzyskał status inwalidy I grupy ze względu na utratę wzroku, po prześladowaniach i pobycie w Workucie.
Jednak z uwagą śledził karierę Milewskiego w aparacie władzy PRL. Był on w Zarządzie Głównym ZBOWiD, a w latach 80. został ministrem spraw wewnętrznych. Gdy nadszedł przełom polityczny, w 1989 r. Burzyński postanowił szukać sprawiedliwości za wyrządzone krzywdy. Oskarżył gen. Milewskiego, że pozbawił go wolności i wydał władzom obcego państwa. W 1990 r. oskarżono Milewskiego o udział w w aferze „Żelazo”. W latach 1968-71 polski wywiad zakładał na Zachodzie firmy, pod przykrywką których dokonywano oszustw ubezpieczeniowych, włamań i rabunków. W efekcie do Polski trafiło około 200 kg złota i drogich kamieni. W tym czasie Milewski był już szefem Departamentu I MSW, zajmującego się wywiadem. W 1990 r. aresztowano 5 wysokiej rangi oficerów MSW, w tym Milewskiego, którym zarzucono „przyjmowanie korzyści majątkowych w wielkich rozmiarach”. Po trzech tygodniach generała zwolniono, a sprawę umorzono z powodu przedawnienia.
Sprawa Burzyńskiego przeciwko ministrowi MSW i członkowi KC PZPR ciągnęła się przez ponad 10 lat. Przesłuchiwali go prokuratorzy, przesłuchiwano świadków, odbywały się rozprawy sądowe, ale Czesław Burzyński zmarł nie doczekawszy wyroku. O karaniu za zdradę Polski i współpracę z NKWD nikt nawet nie śmiał myśleć. Po panu Czesławie została mi książka, w której spisał swoje życie i pobyt w Workucie. W dedykacji - z datą styczeń 2000 r. - napisał: „Losy poszczególnych ludzi tworzą historię własnego narodu”.
W pamięci zachowałem obraz skromnego człowieka, wolno poruszającego się pośród starych mebli, który przeżył 10 lat sowieckich łagrów i nie dał się złamać, i który odważył się stanąć przeciwko ministrowi PRL-owskiej bezpieki i domagać się jego ukarania.
Dlaczego Żołnierze Wyklęci?
To tytuł książki Jerzego Ślaskiego, w której opisuje podziemie niepodległościowe i antykomunistyczne, próbujące przeciwstawić się sowietyzacji Polski. Ostatni żołnierz Józef Franczak zginął w obławie UB prawie 20 lat po wojnie, w 1963 r., a ostatni pojmany żołnierz, Andrzej Kiszka, aresztowany w 1961 r., opuścił więzienie w 1971 r.
Od 2011 roku, dzień 1 marca został ustanowiony świętem państwowym, poświęconym żołnierzom zbrojnego podziemia antykomunistycznego, jako Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Tego dnia w 1951 r. wykonany został wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Wyklętych, gdyż komuniści tak jak zaciekle zwalczali podziemie, tak zaciekle zwalczali pamięć o jego żołnierzach, nazywając ich bandytami i faszystami. Dlatego nie wydawali ciał pomordowanych rodzinom i zakopywali je w miejscach do dzisiaj nieznanych.
Iwan Sierow z polskim orderem za Katyń
W latach 80. i 90. próbowano lansować tezę, że walka z podziemiem była „wojną domową”, czyli sprawą między Polakami. To miało sprawiać wrażenie, że była to suwerenna decyzja nowego rządu komunistycznego, mającego poparcie społeczne, a więc legitymizację do rozprawienia się z „bandami”. Oczywiście było to ordynarne kłamstwo, gdyż wszelkie dokumenty poświadczają, że ten rząd nie przetrwałby kilku miesięcy bez wsparcia wojsk sowieckich. Była to więc faktyczna okupacja kraju przez Sowietów, którzy nowy rząd przynieśli na „bagnetach”. Zdawali sobie z tego sprawę Żołnierze Wyklęci, którzy po okupacji niemieckiej kontynuowali walkę z okupacją sowiecką. Polskich komunistów zwalczali jako ekspozyturę Sowietów, stąd wyroki na nich i atakowanie instalowanych przez nich instytucji rzekomego państwa polskiego.
Jak dalece zhańbili się polscy komuniści niech świadczy fakt, że Prezydium Krajowej Rady Narodowej, uchwałą z 1946 r. odznaczyło Krzyżem Orderu Virtuti Militari Iwana Sierowa, jednego z największych zbrodniarzy stalinowskich, który ponosi współodpowiedzialność za mord polskich oficerów w Katyniu, po 17 września 1939 r. zajmował się wysiedleniem Polaków na Syberię oraz rozbijał polską konspirację niepodległościową, w tym osobiście przesłuchiwał i torturował Leopolda Okulickiego, późniejszego Komendanta Głównego AK, wywiezionego na Łubiankę.
Pomorze nieodkrytych spraw i biografii
Powoli i na Pomorzu odkrywamy historię Żołnierzy Wyklętych. Okazuje się, że żyli i jeszcze żyją wśród nas. Wielu uciekło ze wschodu, z kresów, szukając bezpiecznego schronienia pośród tysięcy przesiedlonych i zasiedlających te ziemie. Młodzi przenosili ze sobą niepodległościowe nastroje i podejmowali próby organizowania konspiracji. Tak było w Świdwinie i Złocieńcu. Kończyły się dramatycznie, łapankami i wyrokami. Rozbudowany aparat represji szybko likwidował najmniejsze przejawy życia wolnościowego. Inni przechowali swoją przeszłość na lepsze lata. Wielu nie doczekało, zabrali swoje tajemnice do grobu. Żyją nieliczni, którzy mogą już opowiadać o tamtym fragmencie swojego życia i Polski. Może z ich opowiadań powstanie kiedyś zachodniopomorska mapa losów Żołnierzy Wyklętych, uzupełniająca obraz polskich walk o niepodległość.
JÓZEF JAROCKI
Dwa lata temu pożegnaliśmy w Gryficach por. Józefa Jarockiego. I chociaż w ostatnich latach szefował tamtejszemu Kołu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, mało kto wiedział o jego przeszłości.
Por. w st. sp. Józef Jarocki, ps. „Ryś”, był żołnierzem Ośrodka „Iwje” Okręgu Nowogródek AK, później 4. kompanii 6. batalionu 77 Pułku Piechoty AK. Odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Partyzanckim, Odznaką Pamiątkową „Akcji Burza” i Odznaką „Weterana walk o Niepodległość 1939-1945”. Zmarł 17 V 2011 r.
Tak pośmiertnie opisali jego losy Wojciech Jarząb i Paulina Kokiel. „W domu też nie było bezpiecznie, początkowo częste najścia i „kontrole” sowieckich oddziałów frontowych, szukających jedzenia i fantów, później regularne wizyty NKWD, w poszukiwaniu „bandit - Piłsudczyk”. „Jest styczeń l946 r. NKWD-ści nałapali sporo młodych ludzi i umieścili ich we wsi Ślusary. Szybkie nawiązanie kontaktu z placówką w Machałach, a ci z kolei z oddziałem „Wiatra”, celem odbicia więźniów.
W wyniku akcji uciekła połowa więźniów, bolszewicy byli zaskoczeni i myśleli, że uderzyły na nich większe siły. Jednak „Wiatr” nie dotarł, bo został osaczony i rozbity przez sowietów. Józef Jarocki wraca do leśnego schronu. Zdrajcy i donosiciele uniemożliwiali działania AK. Jarocki otrzymuje fałszywe dokumenty w celu wyjazdu do Polski, jednak NKWD wpadło na trop komórki preparującej papiery i wielu AK-owców zostało aresztowanych.
Wraz z wiosną schron stał się niepewny. Ojciec Józefa dogadał się z Białorusinem pracującym na stacji kolejowej w Gawja, który za cenę 3 tysięcy rubli łapówki miał go wpisać do dokumentów repatriacyjnych, jako syna Wiktora Fiłona (wujka Józefa), wyjeżdżającego wraz z dobytkiem 16 kwietnia 1946 r. Gdy pociąg ruszył, Józef myślał, że opuszcza rodzinne strony na parę miesięcy. Nigdy już nie wrócił.
I głos w tej sprawie: „Współpracowałam z Panem Jarockim tyle lat i nigdy nie opowiadał swojej historii, nikt tego nie wiedział. Dopiero później wyszło, że był w AK, ale tego co przed momentem przeczytałam, to nie miałam pojęcia – napisała „Emerytka”, komentując artykuł na portalu Gazety Gryfickiej.
ANDRZEJ KISZKA
Pan Andrzej Kiszka mieszka w Siennie Dolnym, w gminie Radowo Małe, w powiecie łobeskim. Pochodzi z Lubelskiego. Był żołnierzem oddziału partyzanckiego dowodzonego przez Adama Kusza „Garbatego”. Na początku 1950 r. oddziały partyzanckie polskiego podziemia niepodległościowego prawie już nie istniały. Amnestia z lutego 1947 r. doprowadziła do ujawnienia się większości konspiratorów. W terenie pozostały tylko niewielkie grupy partyzantów, którzy nie uwierzyli w „dobrodziejstwa” amnestii lub mimo ujawnienia, musieli nadal się ukrywać.
Adam Kusz urodził się w rodzinie chłopskiej, 25 lipca 1922 r. w Sierakowie (pow. biłgorajski). W czasie okupacji niemieckiej należał do oddziału partyzanckiego NOW, stworzonego przez Franciszka Przysiężniaka ps. „Jan”, „Ojciec Jan”. Brał udział w operacji „Burza” jako OP 44 w składzie podokręgu Rzeszów AK. W lipcu 1944 r. oddział został rozwiązany, a jego dowódca się ukrywał. Po 31 marca 1945 r., kiedy „bezpieka” zamordowała brzemienną żonę Przysiężniaka Janinę Oleszkiewicz-Przysiężniak, on sam wrócił do konspiracji i został dowódcą Oddziałów Leśnych Okręgu San NZW, przy których wraz ze sztabem przebywał, aż do ich rozwiązania we wrześniu 1945 r.
Po amnestii liczebność oddziału „Garbatego” spadła do 7 ludzi. Jednak w niedługim czasie jego szeregi zaczęły ponownie wzrastać, gdyż oddział zaczęli zasilać ujawnieni partyzanci, ponownie ścigani przez aparat bezpieczeństwa, jak na przykład Andrzej Kiszka „Dąb”. Mała liczebność grupy powodowała, że partyzanci swoją działalność ograniczali, poza dwoma akcjami z jesieni 1947 r., gdy wysadzono budynek przeznaczony na siedzibę milicji w Kuryłówce oraz rozbito biura PGR w Cieplicach, do akcji upominania bardziej aktywnych działaczy PPR i PZPR i likwidowania najbardziej niebezpiecznych współpracowników „bezpieki”. A. Kiszka tak wspomina tamten czas: „Mieliśmy bunkry w lasach, różne kryjówki, bo wciąż nas tropiono. Nie było się już jak bić. Tylko czasem porządek robiliśmy z peperowcami dając im w tyłek, albo z takimi co donosili. Bo donosicielstwo stawało się częstsze, a komuniści za byle co zamykali w więzieniu. Ludzie byli nam przychyli, ale się już bali, UB panoszyło się i zapełniało więzienia niewinnymi ludźmi, często ich torturując”.
W październiku 1947 r. przeciwko grupie „Garbatego”, liczącej kilkanaście osób Sekcja 1 Referatu III PUBP w Łańcucie założyła sprawę o kryptonimie „Kurzawa”. W grudniu 1949 r. aparat bezpieczeństwa postanowił wykorzystać w swoich działaniach agenta Wydziału III WUBP w Lublinie o pseudonimie „Jeleń”, prowadzonego przez kpt. Jana Gorlińskiego (właśc. Cezary Monderer-Lamensdorf, m.in. w latach 1945-1947 zastępca kierownika WUBP w Koszalinie/Szczecinie).
Do oddziału „Garbatego” udało mu się wprowadzić dwóch agentów UB z radiostacją. Podali oni namiary na oddział i 19 sierpnia 1950 r. rozpoczęła się obława, w której zginęli Adam Kusz i Wiktor Pudełko. Trzeciego dnia akcji żołnierze KBW znaleźli ukrytego pod mchem Władysław Ożgę „Bora”, którego zastrzelili, następnie jeszcze jednego partyzanta. Przez pierścień obławy przedarło się czterech: Andrzej Kiszka - ukrywał się do 30 grudnia 1961 r., gdy został aresztowany. Skazany na dożywotne więzienie, zamienione następnie na 15 lat. Wyrok odbywał m.in. w Strzelcach Opolskich i Potulicach. Zwolniony warunkowo z więzienia w sierpniu 1971 r. Michał Krupa „Wierzba” - wysłany na zwiad, wyszedł z okrążenia. Schwytany 11 lutego 1959 r. w Kulnie, skazany na 15 lat więzienia, był więziony do 1965 r. Zmarł 24 sierpnia 1972 r. Stanisław Łukasz „Marciniak” - przebił się, później ukrywał się razem z Józefem Kłysiem i Andrzejem Kiszką. Zginął śmiercią samobójczą podczas obławy UB w Wólce Ratajskiej w 1952 r. Kazimierz Zabiegliński - przebił się, ujawnił się w 1956 r.
Oddział Adama Kusza „Garbatego” był jednym z ostatnich oddziałów partyzanckich polskiego podziemia niepodległościowego działającego w Polsce po 1945 r.
WAP w Złocieńcu
Działalność Wyzwoleńczej Armii Podziemnej w Złocieńcu opisuje Jarosław Leszczełowski. Wszystkich jej członków aresztowano. Pokazowa trzydniowa rozprawa odbyła się w dniach 23-24 lutego 1950 r. w Drawsku Pomorskim w dużej sali starostwa. Gmach został szczelnie obsadzony funkcjonariuszami UB i MO z psami. Podobnie jak to miało miejsce na pokazowej rozprawie w złocienieckim kinie Mewa, na rozprawę spędzono starsze klasy ze szkół w Drawsku Pomorskim, Złocieńcu i Czaplinku. Rozprawę prowadził Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie w składzie: przewodniczący kpt. Stanisław Longchamp, ławnicy: por. Jerzy Niklewicz i st. sierż. Jerzy Popiołek.
W pierwszym dniu rozprawy najwyższe wyroki 7 i 5 lat więzienia otrzymali Mieczysław Lisowski (19 lat) i Apolinary Klimaszewski (19 lat). Sylwester Werner (22) został skazany na 3 lata. Zbigniew Giluk (20), Stanisław Szyszczakiewicz (21), Ludwik Rytter (20) i Tadeusz Gryglewicz (20) na 2 lata. Teodor Drozd (22) miał spędzić w więzieniu rok i 6 miesięcy.
W drugim dniu rozprawy najpoważniejsze zarzuty dotyczyły Jana Lisieckiego (23), który był traktowany jako przywódca grupy. Prokurator żądał w jego przypadku kary śmierci. Zarzucano mu usiłowanie zmiany ustroju przemocą, nawoływanie do gromadzenia broni, werbowanie nowych członków, miał też nielegalnie przechowywać karabin systemu Mosin z bagnetem, granat obronny, rewolwer, pistolet maszynowy MP i amunicję. Ostatecznie Jan Lisiecki został skazany na 15 lat więzienia. Henryk Buczek (21) na 8 lat, Stanisław Czermanowicz (17) na 6 lat, Zygmunt Banaszek (22) na 2 lata. Banaszek zachowywał się bardzo dzielnie w śledztwie, dzięki czemu UB nie dowiedziało się nigdy o przynależności do WAP Henryka Mazura. Brat Henryka Mieczysław Mazur (18) został natomiast skazany na 5 lat więzienia. Jan Gorbacz (40), który nie wyraził zgody na wstąpienie do WAP został skazany na 7 miesięcy więzienia za to, że nie doniósł władzom o istnieniu tej nielegalnej organizacji. Adolf Białostocki został skazany na 2 lata więzienia.
Podczas pobytu w więzieniu tragedię rodzinną przeżył Zygmunt Banaszek, którego żona zachorowała na gruźlicę i w maju 1951 r. zmarła. Władze więzienne nie udzieliły mu zgody na udział w ceremonii pogrzebowej. Represje spadały również na rodziny członków WAP. Po procesie ojcu Mieczysława Mazura odebrano gospodarstwo rolne za to, że wychował syna – „bandytę”. Zabrano mu konie, krowy i cały dobytek. Ponadto przymusowo został zapisany do spółdzielni, gdyż trwał wtedy proces tak zwanej kolektywizacji wsi.
KWP w Świdwinie
W 1954 r. wyłapano młodych ludzi próbujących założyć w Świdwinie Konspiracyjne Wojsko Polskie. Represje dotknęły 14 osób. Główni organizatorzy: Henryk Dąbrowski i Grzegorz Pietryszyn zostali skazani na 12 lat więzienia i przepadek całego mienia; Klemens Noworadzki na 10 lat, Józef Żdżański, Stanisław Bertosz, Henryk Karpiński i Edward Gałosz na 5 lat, Jan Orłowski i Władysława Bertosz na 3 i pół roku, Stanisław Leszczak i Eugeniusz Jankowski na 3 lata, Józef Kuczyński na 2 lata i 8 miesięcy,
Odbudowywać piórem, myślą...
Wertując różne materiały znalazłem jakże ważne słowa młodej osoby, Marty Startek, w 2004 r. uczennicy gimnazjum im. Księdza Prymasa Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Godziszowie, która napisała pracę na konkurs IPN, o ostatnim partyzancie Andrzeju Kiszce: „Przecież „odbudowywać” nie znaczy tylko „wznosić mury”, „budować fabryki”, „układać linie kolejowe”, ale odbudowywać można także piórem, słowem, myślą...”.
Młodzi przejmują pokoleniową pałeczkę. My możemy w to nie wierzyć, ale poprzednie pokolenia nie takie mury kruszyły, z nie takich opresji wychodziły, by Polska trwała. Bo jak napisał poeta Marian Hemar: Wstają i w grób się kładą. Narody i pokolenia. Zmieniają się chłopcy na warcie. Ale się warta nie zmienia.
Kazimierz Rynkiewicz
Do lemingów i czerwonej hołoty!Jedzcie szczaw!.Zbierajcie go przy torach,bo ma dużo żelaza i dobrze wpływa na tęPOtę.
~co Pan na to Panie Rynkie
2013.03.02 10.43.47
Wojciech Jaruzelski uchronił Polskę przed ogromną tragedią, uratował także tych, którzy dzisiaj są jego zaciekłymi wrogami, nie tracącymi żadnej okazji do obrzucania Generała błotem.
cytat z Bloga Andrzeja Szczygła !
~
2013.03.02 10.15.40
Do zwycięstwa komunizmu w Polsce potrzebne jest "zabicie polskiej dumy i rozstrzelanie polskiego patriotyzmu".
~
2013.03.02 09.28.23
Panie redaktorze usuń pan wpisy tego trolla poniżej !
~co Pan na to Panie Rynkie
2013.03.02 09.04.17
Wojciech Jaruzelski uchronił Polskę przed ogromną tragedią, uratował także tych, którzy dzisiaj są jego zaciekłymi wrogami, nie tracącymi żadnej okazji do obrzucania Generała błotem.
~P.S
2013.03.02 08.16.27
Nietykalni
Sprawa Lechowicza i Jaroszewicza została ujawniona podczas tak zwanej odwilży 1956 roku. Również wiele innych zbrodni komunistycznych ujrzało wówczas światło dzienne. Jednak sąd "odwilżowy" w niewielkim tylko stopniu interesował się krzywdami ludzi związanych z podziemiem. Rozpatrywano je selektywnie i niechętnie. W ten sposób próbowano wywołać wrażenie, że najwięcej w czasie stalinizmu ucierpieli komuniści. W stan oskarżenia postawiono jedynie kilku zbrodniarzy, których obciążała odpowiedzialność za śmierć bądź cierpienia wielu działaczy podziemia i zwykłych obywateli. Wśród nich znaleźli się: Fejgin, Frydman, Dianow, Woznieseński, Skulbaszewski, Halbersztadt, Lindauer, Krzemień, Kohn, Kuhl. Nie pojawiały się, bądź rzadko, nazwiska sowieckich oficerów "Śmierszy": Smolikowa, Czerniawskiego, Litiagina, Innoziemcowa, Frołowa, Pieskowa, Synaja czy Portakowa. Żaden z nich nigdy jednak nie został ukarany. Prowadzono śledztwa przeciwko polskim komunistom, oficerom Informacji, m.in.: Fejginowi, Frydmanowi, Kuhlowi, Kohanowi umorzono. Orzeczono, że wyroki nie będą większe niż pięć lat i w ramach amnestii zaniechano postępowania. Fejgina skazano na pięć lat więzienia, ale za pracę w MBP.
W 1956 wielu sowieckich oficerów Informacji odwołano do ZSRS, przyznając im jednocześnie najwyższe PRL-owskie odznaczenia. Jednak niektórzy z nich pozostali na stanowiskach, przyjmując obywatelstwo polskie. Służyli w LWP do 1989. Wielu z nich odznaczył gen. Jaruzelski - wychowanek oficerskiej szkoły piechoty w Riazaniu.
Działalność Śmierszy na terenie Polski rozpoczęła się wraz z okupacją RP przez Sowietów w 1939 roku. Podczas poróżnienia się sojuszników w 1941 roku - Sowietów i Niemców - Rosjanie nie zaprzestali rozmieszczania żołnierzy Śmierszy w Polsce. Lokowano ich w oddziałach komunistycznej partyzantki. Ale też od połowy wojny tworzono w okupowanej przez Niemców Polsce sowiecką partyzantkę. Z rzekomych czy rzeczywistych uciekinierów z niemieckich transportów wojskowych wiezionych do Rzeszy. Najczęstszym zadaniem tych grup była infiltracja polskiej konspiracji. Dlatego też wielkim zaskoczeniem dla wielu naszych oddziałów była rozległa wiedza Sowietów o ich działaniach i lokalizacji. Na przykład w kilka godzin po wkroczeniu sowieckiej armii w 1944 roku na tereny powiatów przasnyskiego, ostrołęckiego, łomżyńskiego i lubelskiego aresztowano większość żołnierzy miejscowych oddziałów AK czy NSZ. Część z nich rozstrzelano. Niebawem żołnierzami AK zaludniły się obozy, m.in. w: Ciechanowie, Jaworznie, Oświęcimu, Skrobowie, Rembertowie. Również w chwili powstania II Armii Wojska Polskiego, dowodzonej przez sowieckiego generała Karola Świerczewskiego, wewnątrz niej zainstalowano Wydział Informacji. W kilka miesięcy później, już z końcem listopada 1944, powstał Główny Zarząd Informacji Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Szefował mu nadal Kożuszko, mając za zastępców: pułkownika Anatola Fejgina i pułkownika Jana Poniedzielnikowa.
- Jako Informacja musieliśmy być wszechobecni. Każdego dnia trzeba było robić rewizje czy to w namiotach, na kwaterach, w samochodach, a nawet w czołgach. Mieliśmy szukać faszystowskich ulotek kompromitujących naszych żołnierzy - wspomina N.N.,żołnierz Informacji II Armii WP aresztowany przez kontrwywiad w 1948 roku, skazany na karę śmierci i uniewinniony w 1961 roku. - Drugim naszym podstawowym zadaniem był werbunek współpracowników. Na to Ruscy kładli szczególny nacisk. Codziennie przeprowadzaliśmy swoisty sondaż na temat nastrojów w wojsku. Przepytywano też naszych kolegów. Jak to się mówi, nikt z nas nie był pewien ni dnia, ni godziny. Podczas pierwszych kilku miesięcy mojej służby rozstrzelano siedmiu żołnierzy z warszawskiej Informacji. Trzech Polaków, za rzekomą propagandę antyradziecką na froncie, i czterech Rosjan.
Według Tkaczewa, z każdym miesiącem werbowano coraz więcej współpracowników. I jeśli "(...) w listopadzie 1944 jeden współpracownik nieoficjalny przypadał na dwudziestu dwóch żołnierzy", to już rok później "jeden współpracownik nieoficjalny przypadał na siedemnastu żołnierzy". Werbowano nie tylko "szarego" żołnierza, ale również wysokiej rangi oficerów, z generałami włącznie.
Początkowym założeniem działalności Informacji było zwalczanie potencjalnych szpiegów w wojsku. Niedługo później jednak, od czasu sowieckiej okupacji w Polsce, Informacji podlegała również ludność cywilna, w szczególności inteligencja. W sferze specjalnych zainteresowań Informacji Wojskowej znaleźli się oficerowie wojska i policji służący w armii przed II wojną. Także ludzie związani z polskim państwem podziemnym. Informacja właśnie, wspólnie ze "Śmierszą", przygotowywała m.in. moskiewski proces "Szesnastu".
~P.S
2013.03.02 08.08.50
Sowiecki agent, zmarły niedawno funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Anatol Fejgin często podkreślał w gronie znajomych i współpracowników, że do zwycięstwa komunizmu w Polsce potrzebne jest "zabicie polskiej dumy i rozstrzelanie polskiego patriotyzmu". Podobne opinie wygłaszała, również niedawno zmarła, historyk Maria Turlejska, pisząca w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pod pseudonimem Łukasz Socha. Oboje nie wymyślili nic nowego. Powtarzali jedynie dewizę Stalina, który tworząc na terenie Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich (ZSRS) I Dywizję im. Tadeusza Kościuszki, od razu budował w niej machinę terroru, zwaną Informacją Wojska Polskiego. Tam zaś kontrwywiad. Nauczycielami i kontrolerami komunistycznego aparatu przemocy była doborowa formacja Stalina "Śmiersz". Była jedną z najbardziej zaufanych jego jednostek.
Nazwa "Śmiersz" to skrót od dyspozycji: "śmierć szpionom". Organizacja powstała w 1943 roku z wyłonionych z Armii Czerwonej wybranych funkcjonariuszy NKWD. To właśnie oni wchodzili w skład owej komórki kontrwywiadu. Jej dowódcą został zastępca Berii - Wiktor Abakunow. Jak pisze Władysław Tkaczew: "Ogniwa Śmierszy istniały przy sztabie każdej jednostki wojskowej. Głównym jej zadaniem było ściganie szpiegów, zwalczanie zdrajców. W praktyce jednak sprawowano nadzór nad wszystkimi żołnierzami danej jednostki. [...] Śmiersza szybko przekształciła się jednak w instytucję ferującą i wykonującą wyroki oraz organizację pełniącą funkcję wojskowej policji politycznej. Sprawowała ona niepodzielną władzę na froncie i terenach przyfrontowych w Polsce oraz krajach wyzwalanych przez Armię Czerwoną".
~
2013.03.01 23.45.36
To sa wyjatki. takich biografii w powiecie gryfockim bylo noe wiele.moze kila.moze to powod intelektualnej zapasci w powiecie?
~Andrzej
2013.03.01 09.24.39
"....Zmieniają się chłopcy na warcie. Ale się warta nie zmienia. " Warto pamiętać...nowe idzie.