Burmistrz Płotów nie widzi problemu i nie czuje się winny
(PŁOTY) Kto i ile zapłaci za to, że Urząd Miejski w Płotach nie zastosował właściwej procedury w sprawie szacowania strat w dwóch gospodarstwach w Modlimowie? Miejscowi rolnicy stracili przez to sporo pieniędzy, ale do winy nikt nie chce się przyznać. Burmistrz Maliński nie czuje się winny, radni zamierzają odrzucić skargę na niego, więc rolnicy pokładają nadzieję w prokuraturze, która zajęła się tą sprawą. Czy słusznie - przekonamy się wkrótce.
Sprawa zaczęła się tak; w maju 2012 roku panie Anna Rzadkiewicz i Marta Mikulska, prowadzące gospodarstwa rolne we wsi Modlimowo, wysłały pisma do Urzędu Miejskiego w Płotach z prośbą o powołanie komisji, celem „oszacowania ilości wymarznięć” na swoich plantacjach malin.
Działając wręcz rutynowo, burmistrz Płotów Marian Maliński powinien przesłać do wojewody wnioski o oszacowanie szkód. Wojewoda po otrzymaniu tych wniosków uruchamia powołaną przez siebie komisję, która szacuje szkody, a jej przewodniczący przesyła wnioski wojewodzie, który występuje do Ministra Rolnictwa o wyrażenie zgody na uruchomienie preferencyjnej linii kredytowej dla poszkodowanego rolnika. Tu jednak stało się coś dziwnego.
Jak wynika z korespondencji między stronami, burmistrz nie wysłał wniosków do wojewody, lecz przekazał je urzędniczce, która skierowała pisma do Zachodniopomorskiego Oddziału Doradztwa Rolniczego (ZODR w Barzkowicach, Terenowy Zespół Doradców w Gryficach. Stąd ruszyła komisja, w składzie: Marian Dominik (ZODR OT Gryfice, Barbara Kocik (UM w Płotach) i Jarosław Krześniak (przedstawiciel ZIR), która oszacowała straty. Jednak zrobiła to źle i postępowała niezgodnie z procedurą, więc wnioski rolników nie zostały uwzględnione. W jednym z pism mówi się nawet, że nie zostały one przesłane wojewodzie!
Ale po kolei.
W połowie maja 2012 r. rolnicy wysłali wnioski do urzędu. 4 czerwca komisja oszacowała szkody. 22 października pani Anna Rzadkiewicz pisze do burmistrza: „Z informacji jakie uzyskałam od pana Mariana Dominika, protokół nie został przekazany do wojewody przez pana, mimo że w protokole jest zapis o przekazaniu i nie mam prawa ubiegania się o dotację z programu Przywracania potencjału produkcji rolnej zniszczonego w wyniku wystąpienia klęsk żywiołowych. Moje straty wynoszą 36,860 zł, miałam szansę na uzyskanie 25,974 zł, którą straciłam przez pana”. Pani Mikulskiej straty oszacowano na 71 tys. zł, chociaż później okazało się, że komisja popełniła błąd i te kwoty mogłyby być znacznie wyższe. Rolniczki wystąpiły do burmistrza o polubowne załatwienie sprawy.
22 października burmistrz Maliński odpisuje im, że ich wnioski o odszkodowanie są bezzasadne, gdyż wg zarządzenia wojewody protokoły nie przesyła on, lecz przewodnicząca komisji powołanej przez wojewodę. Jest nią pani Irena Łucka, szefowa ZODR.
Rolnicy zwracają się do wojewody o wyjaśnienie sprawy. Ten 29.10.12 pisze do burmistrza: „do Wojewody Zachodniopomorskiego nie wpłynął wniosek z UM w Płotach o wszczęcie działań Komisji do szacowania szkód w gospodarstwach rolnych... W związku z powyższym uprzejmie proszę o podanie przyczyny nieprzekazania informacji do Wojewody o potrzebie rozpoczęcia prac Komisji Wojewody. Przypominam, że Gmina zobowiązana jest do niezwłocznego przekazywania informacji o wystąpieniu klęski żywiołowej na jej terenie, nawet w pojedynczych gospodarstwach rolnych”.
Kolejne pismo, 31.10.12, wojewoda wystosowuje do Agnieszki Wilk, p.o. Kierownika Terenowego Zespołu Doradców w Gryficach, zwracając uwagę, że wzór protokołu z szacowania szkód „stosuje się tylko i wyłącznie w przypadku, gdy Komisja ta została uruchomiona na wniosek Wojewody”. Zwraca uwagę, że komisja szacująca szkody podjęła działania „samoistnie” i w dodatku dokumenty „zostały opracowane niezgodnie z obowiązującą Informacją dla Komisji powołanych przez Wojewodę, dot. ogólnych zasad szacowania szkód, bowiem określony w procentach poziom szkód wyliczony zostać powinien na podstawie średniej rocznej produkcji rolnej w stosunku do całego gospodarstwa, a nie jak obliczono w ww. protokołach tylko uszkodzonej uprawy”. Tak jak pisałem, zmieniło to wartość szkód, które rolnicy szacują na około 300 i 100 tys. zł.
6 listopada burmistrz odpowiada wojewodzie; „pracownica tut. Urzędu skontaktowała się z pracownikami ZODR Barzkowice T/O Gryfice (burmistrz nawet nie wie, że nie ma TO, a jest ZDR - przyp. Red.) celem ustalenia sposobu postępowania w tej sprawie. Pracownik ZODR stwierdził, że należy w tej sprawie udać się do miejsc wystąpienia strat celem spisania protokołów”. I dalej: „Tego typu postępowanie było praktykowane od kilku lat w każdym przypadku zgłoszenia strat w uprawach. Gmina nie przekazywała osobnej informacji Wojewodzie (...)”.
Wojewoda, po przypomnieniu właściwej procedury w tej sprawie, pismem z 15.11.2012 przypomina burmistrzowi: „Nadmieniam, że w latach ubiegłych ww. procedura stosowana była również przez Pana Burmistrza, czego potwierdzeniem może być przesłany chociażby w 2011 r. wniosek z dnia 12 lipca 2011 r., znak (...)” i tu wojewoda cytuje wniosek burmistrza „o uruchomienie Komisji ds. szacowania szkód”.
Mało tego, wojewoda przypomina, że zarówno w 2011 jak i 2012 r. wojewoda organizował narady, na których były przedstawiane szczegółowe informacje dotyczące tej procedury. „Jak wynika z list obecności, w obydwu nardach uczestniczył przedstawiciel gminy Płoty”.
Skarga na burmistrza bezzasadna?
7 grudnia obie rolniczki składają skargę na burmistrza do Rady Miejskiej, zarzucając mu niedopełnienie obowiązków, poprzez nie przesłanie wniosku do wojewody, czym naraził je na utratę znacznych kwot pomocowych. Dodają, że chciały spotkać się z burmistrzem, ale on nie wykazał zainteresowania.
Na dzisiejszą sesję przygotowano projekt uchwały uznającej skargę za bezzasadną. W uzasadnieniu powtarza się powyższe fakty, ale... Co prawda stwierdza się, czarno na białym, że „W myśl Zarządzenia (wojewody) burmistrz po otrzymaniu wniosku od rolnika winien poinformować (a raczej wnioskować, co ma inną wagę administracyjną - przyp. Red.) o tym Urząd Wojewódzki”, ale „W niniejszej sprawie pracownik tut. Urzędu nie zawiadomił wprawdzie Urzędu Wojewódzkiego o wpłynięciu wniosku, ale skontaktował się w tej sprawie z pracownikiem ZODR, który wdrożył stosowną procedurę zgodną z cyt. wyżej Zarządzeniem. Takie postępowanie doradcy ZODR utwierdziło pracownika Urzędu Miejskiego w Płotach w przekonaniu, że postępowanie w sprawie (...) jest prawidłowe i nie ma potrzeby składania osobnej informacji do Urzędu Wojewódzkiego (...). Natomiast z nieznanych Burmistrzowi Płotów przyczyn przedmiotowe protokoły po ich zatwierdzeniu nie zostały przesłane do Wojewody. (...) W tym stanie rzeczy uznać należy, iż brak formalnej informacji ze strony Burmistrza do Wojewody nie miał istotnego znaczenia, gdyż późniejsze postępowanie dotyczące sporządzenia i zatwierdzeni protokołów szacowania szkód, jeśliby zostało doprowadzone do końca, spowodowałoby, że Wojewoda faktycznie posiadałby informację o szkodzie”.
Widać zadziwiający brak logiki w tych wywodach. Warto najpierw przypomnieć radnym, że skargi rozpatruje się merytorycznie, a nie gdyba, co by było gdyby. Przedmiotem skargi jest niedopełnienie obowiązków przez burmistrza poprzez nieprzesłanie wniosku do wojewody - koniec, kropka. Radni powinni zakończyć badanie sprawy na tej kwestii - przesłał lub nie przesłał. Przesłał - skarga jest bezzasadna, nie przesłał - zasadna. To rodzi przecież konsekwencje służbowe, administracyjne i prawne. Stwierdzenie, że nieprzesłanie „informacji”, a de facto wniosku, wojewodzie, nie ma istotnego znaczenia, jest po prostu kuriozalne. Może więc radni odpowiedzą, kto jest winien w tej sprawie. Pismo wpłynęło do Urzędu Miejskiego, a winien jest ZODR? To już nawet nie jest śmieszne. Przecież obywatel będzie egzekwował swoje prawa w stosunku do podmiotu, do którego wysłał pismo, według właściwości. To chyba proste.
Burmistrz nie czuje się winny
Burmistrz Marian Maliński nie czuje się winny w tej sprawie. Twierdzi, że on nic nie musiał wysyłać, a powinna to zrobić kierownik komisji powiatowej ZODR, która na przewodniczącego komisji szacującej straty wyznaczyła Mariana Dominika.
- Nas tylko poproszono, byśmy oddelegowali pracownika i oddelegowałem panią zajmującą się rolnictwem, Barbarę Kocik. Komisja oszacowała straty i ten protokół, zatwierdzony przez panią kierownik Wilk, powinien zgodnie z zarządzeniem trafić do wojewody. Nie trafił do wojewody. Dyrektor Departamentu Rolnictwa wojewody mówi, że z innego przepisu wynika, że gmina powinna powiadomić wojewodę o klęsce. O jakiej klęsce? Myśmy żadnej klęski nie ogłosili - mówi burmistrz Maliński.
Mówię, że procedura jest taka, że rolnik zgłasza do gminy, burmistrz przekazuje wniosek do wojewody, a ten uruchamia komisję.
- Z tego co pamiętam, to rolnicy zgłosili się bezpośrednio do WODRu w Gryficach, do pani Wilk. Nie do nas.
- Mam pismo z 14 maja 2012 roku, jakie wpłynęło do urzędu; „Proszę o powołanie komisji celem...” itd.
- Ale my nie powołujemy komisji.
- Ale burmistrz powinien przesłać wniosek do wojewody, który uruchamia komisję. Zostało to zaniedbane, ktoś tego wniosku nie wysłał.
- Ale to nie zrobił burmistrz, bo burmistrz za to nie odpowiada. Jak już ktoś zrobił błąd, to zrobił pracownik, a nie burmistrz. A pisanie do mnie, że ma się pan z nami ułożyć, dajemy panu termin, inaczej będziemy pana skarżyć o 70 i 40 tysięcy, to chyba im się coś w głowach pomyliło. Nie wiem, czy oni kwalifikują się nawet do pomocy. Ogólne straty powinny być wyższe, niż 50 procent. Zresztą, że mieli straty na malinach ewidentne, umorzyłem wszystkie podatki, które mogłem. - mówi burmistrz.
Dodaje, że taka pomoc jest dla ludzi, którzy utrzymują się wyłącznie z takiej produkcji, a nie dla tych, którzy mają poletko malin przy ziemniakach. Gdy mówię, że państwo Mikulscy mają 15 hektarów malin, burmistrz wydaje się być zaskoczony. Chyba nie wiedział o tym. Nie wie także o tym, że obecnie występować można o pomoc, gdy straty są już powyżej 30 procent produkcji rocznej.
- Nie chcę dywagować, spotkamy się w sądzie. Nie czuję się ani na jotę winny. Nie zamierzam się układać. Ani grosza im nie wypłacę i tego się trzymajmy. Nie czuję się winny, jeżeli coś, to idziemy do sądu. Ja jestem, jako funkcyjny pracownik Urzędu Miejskiego w Płotach, ubezpieczony na takie zdarzenia i jakby coś, to będzie załatwiał mój ubezpieczyciel, a nie ja. - kończy burmistrz Maliński.
O postępach w tej sprawie będziemy informować.
Kazimierz Rynkiewicz
Kolega, z urzędami interesów nie robię. Nie mam może z mojej działalności kokosów, ale też nie mam kłopotów z przeżyciem od 1. do 1. Inni mają zdecydowanie gorzej. Grzech gdybym narzekał. Jak najbardziej możemy kiedyś siąść przy flaszce i pogadać. co do Reska - nie zapominaj, że tym działa Swedwood i to oni pewnie dużo wpłacają z tytułu podatków. Co do położenia. Wiesz, Szczecin też ma extra położenie i co z tego wynika? Wg mnie to najgorsze z dużych miast w Polsce!Także czy to znów taki atut? W części na pewno, ale czy do końca?
~Kolega
2013.02.18 10.10.46
Sorry Piki, ale Twoja własna działalność gospodarcza i tak pachnie budżetem gminy, za dużo masz znajomych w innych urzędach :-). Musielibyśmy kiedyś usiąść przy flaszecce i dokładnie przedyskutować na co idą gminne pieniążki, po co robicie ciągle przesunięcia w budżecie i dlaczego miasto w takim położeniu geograficzno-ekonomicznym musi notorycznie korzystać z subwencji dla najsłabiej rozwijających się gmin. Dla przykładu Resko ma o ponad tysiąc mieszkańców mniej, a wpływy do budżetu tylko z podatków są u nich większe niż w naszej gminie. Taka działalności jak Twoja Piki musi zatem niewiele wnosić do budżetu gminy skoro tak cieńko piejemy :-)
~Piki
2013.02.15 13.54.51
Kolega, nie rozumiesz, co czytasz?! Przestroga, przed tym, że jak coś robisz, to możesz się pomylić. I ktoś może ponieść konsekwencje Twojego błędu. Mało było w Polsce takich przypadków?Dla Twojej wiadomości: prowadzę własną działalność gospodarczą i mnie to co się dzieje w Urzędzie mało, co obchodzi. Ja ogólnie jestem przeciwny tej rozrośnietej biurokracji i większość bym polikwidował, np. powiaty. Po prostu wiem na czym polega odpowiedzialność urzędników, ale i policjantów, lekarzy i kto za nią płaci. Tak jest w większości urzędów w których mam znajomych. A tak poza tym; budżet jest jawny, wejdź na stronę urzędu i go odszukaj i wtedy będziesz wiedział na co idą pieniądze!
~kolega
2013.02.14 08.26.15
wytłumacz mi /piki/ przestroga przed czym? Skoro już ktoś tak autorytatywny się odezwał /piki/ to może wytłumaczysz nam czy na ubezpieczenie dróg gminnych w zakresie OC też robicie zrzutkę w gminie, czy może burmistrz sam wykłada ze swojej kieszeni? Tak już zupełnie na marginesie powiedz mi czy urzędnik ma pensję z podatków producenta, czy może odwrotnie? ;-) Musisz koniecznie zmienić swoją urzędniczą mentalność i przestań kąsać rękę swojego chlebodawcy. "Taka drobna przestroga na przyszłość" :-)
~
2013.02.13 22.40.14
Wystarczy na popatrzeć na jego gębę i zobaczcie jest on notorycznym alkoholikiem. W Mleczarni wtedy też pił.
~piki
2013.02.13 15.56.23
do kolegi -zapoznaj się z obowiązującymi przepisami, to będziesz wiedział, że każdy pracownik w administracji, jeśli chce się ubezpieczyć, to musi płacić za to ze swojej kieszeni! Żebyś zrozumiał, bo czytając twój komentarz mam poważne wątpliwość, aby udało Ci się to za pierwszym razem - każdy musi wykupić sam dla siebie ubezpieczenie! Poza tym pamiętaj - nikt nie jest nieomylny i nie myli się, tylko ten co nic nie robi. Taka drobna przestroga na przyszłość.
~kolega
2013.02.12 12.31.11
Modne się zrobiły te ubezpieczenia funkcyjnych pracowników:-) Ciekawe jaki budżet został na to przewidziany? Dożyliśmy czasów gdy nasz przedstawiciel ubezpiecza się od odpowiedzialności za swoje poczynania lub zaniechania i to w dodatku za nasze pieniądze. Panie burmistrzu mam pytanie: Jeśli nie wybierzemy Cię następnym razem to jakie odszkodowanie będziemy musieli Ci zapłacić?
~jonek
2013.02.11 11.13.37
Przecież ten cymbał poza piciem gorzały nic nie potrafi