(GRYFICE) Jak dobrym trzeba być człowiekiem, jak dobrym było się dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego w Gryficach, że w pierwsza rocznicę śmierci sekretarki tego liceum dyrektor Helena Fiejdasz chce mówić o człowieku, który odszedł na drugą stronę.
O św. pamięci Stanisławie Deneko, z domu Abaris (na zdjęciu), opowiada dyrektor LO w latach 1966-1991 pani Helena Fiejdasz.
- Autorka Ewa Polka Pałkiewicz pisała, że „życie jest próba i przygotowaniem do wieczności”, w tym krótkim cytacie zawarta jest cała prawda o naszym istnieniu na ziemi.
Historia z życia naszej pani sekretarki, jak wielu z nas, była naznaczona II wojną światową. Z rodzicami mieszkała w bliskiej okolicy Wilna. Wczesne dzieciństwo było szczęśliwe, a w domu dostatek. Ojciec Stasi był oficerem Policji, ale wybuchła wojna, ona miała 3 lata i nieświadomość tego, że świat wokoło niej zmienia się na gorsze, a nawet tragiczne, tygodnie, miesiące, lata. Ojciec został aresztowany przez sowietów i wywieziony daleko na wschód Rosji, gdzie przepadł na zawsze.
W 1940 roku z matką, bratem i siostrą w bydlęcym wagonie została wywieziona na Syberię. Przetrwali. Po trudach i cierpieniach wracają do Polski, niestety nie są to okolice Wilna. Transport przywozi ich do Gryfic, w których znajdują dom dla siebie, w 1946 roku. Nie był to okres łatwy, hart ducha, nabyty na nieludzkiej ziemi, pomógł znieść wszelkie bolączki, jakie życie niesie każdego dnia , powojennego dnia. Matka znalazła pracę, a dzieci poszły do różnych szkół. Stasia, jako prymus, ukończyła naukę w szkole podstawowej i z łatwością dostała się do liceum, gdzie też wykazała się pilnością. Naukę traktowała poważnie, co nie znaczy, że była przysłowiowym kujonem. Z jakąś nieokreślona pasją czytała książki, literaturę piękną i poezję. Mówiła wtedy, że czytając wzbogaca swoje słownictwo. Po zdaniu matury z bardzo dobrym wynikiem dostała się na uczelnię medyczną w Szczecinie. Bardzo chciała być lekarzem, by pomagać ludziom, przynosząc ulgę w cierpieniu i ratować życie. Niestety do domu wkradła się podstępna choroba, jej mama zachorowała, to o sobie dała znać Syberia. Życie Stasi kolejny raz zmieniło się; zamiast nauką zajęła się chorą matką. Gdyby nie to, rozpoczęła by trzeci rok studiów. Później nastąpiły inne zmiany w jej życiu - pojawiła się miłość, wyszła za mąż za chłopca z równie jak ona syberyjskiej rodziny. Na świat przyszło dwoje dzieci. W naszym liceum pracowała 30 lat. W pracy, jak w nauce, była solidna, zawsze o czasie w gabinecie i uśmiechnięta uśmiechem ludzi z Wileńszczyzny. Bardzo życzliwa uczniom, którzy cenili ją za wybitną kulturę osobistą i pasję czytania. Wielu z nich tę pasję przejęło i dzisiaj przekazują kolejnym pokoleniom. W naszej pamięci pozostała jako uosobienie dobra, życzliwości do ludzi i świata. Dlatego bardzo proszę, żeby to krótkie wspomnienie o Wielkim, ale skromnym, człowieku, ukazało się w waszej gazecie w pierwszą rocznicę Jej śmierci, 8 maja 2012.
Pani profesor spełniamy pani prośbę, bo dla nas jest pani wielkim człowiekiem i nauczycielem na tej gryfickiej ziemi. M