Burmistrz Szczygieł wystawił nas do wiatru... Burmistrz pękł... Burmistrz zdradził swoich wyborców... Dlaczego on to zrobił... - podobne i dużo mocniejsze określenia oraz pytania padają na gryfickiej ulicy. Wyborcy burmistrza Szczygła są zszokowani, bo jak on mógł pójść na układy z najgorszym wrogiem, zatrudniając na wiceburmistrza Przemysława Kowalewskiego, człowieka Sacia, człowieka PO. Wyborcy kombinują i nijak nie mogą zrozumieć tej decyzji i pojąć motywów człowieka, który opluwany i wyszydzany w czasie kampanii nagle robi taką woltę i robi z wyborców wariatów. Nikt już nic z tego nie rozumie. - Myśmy przecież go bronili przed tymi ludźmi, poparliśmy go w drugiej turze głosując właśnie przeciwko temu układowi, a teraz on układa się z nimi. Oszukał nas, wyborców, więcej nie pójdę na żadne wybory. Jak Chabowski i Droździel poparli Kozaka, to mówili o nich – zdrajcy. A teraz co? Wszyscy nas zdradzili! - to najczęstsze komentarze do zaistniałej sytuacji.
Ludźmi szarpią emocje, ale dziennikarze powinni chłodno analizować sytuację i próbować ją zrozumieć, bo taka jest ich praca. Ja sobie tłumaczę to tak; burmistrz Szczygieł po utracie większości w radzie zdał sobie sprawę, że został na placu boju sam, mając przeciwko sobie zręcznych graczy.
W poprzednich kadencjach miał zamiast radnych maszynkę do głosowania i co chciał to oni głosowali. Rządziło się więc łatwo. Po raz pierwszy znalazł się w sytuacji, w której musiałby mocno wysilić swoją inteligencję, by jej sprostać. Znam rady, w których rządziła większość i burmistrz musiał się z radą liczyć, ale nie dochodziło tam do tragedii, pod warunkiem, że grało się uczciwie, czyli w interesie społecznym. Owszem, groziło, że rada może obniżyć burmistrzowi pensję, co zdarzało się, ale to jeszcze nie tragedia. Jednak dla burmistrza to już do niej wstęp. A co byłoby dalej? Wszędzie już określono włodarzom pensje, ale w Gryficach czekano. To być może była jedna z kart przetargowych. PO zaproponowała układ – zostawiamy pensję w tej samej wysokości, ale w zamian chcemy stanowisko wiceburmistrza. Poseł Oświęcimski może wespół z radnym sejmiku Łąckim obiecali, że załatwią dotację do basenu. Burmistrz dorzucił może coś w pakiecie (o czym może dowiemy się wkrótce) i zawarty został układ w zamian za spokój, czyli nie wchodzenie sobie w drogę.
Jak widać, cena była niewygórowana, bo przecież nikt tu nie płaci z własnej kieszeni. Za drugiego wice zapłacą gryficzanie. I tyle. A że ze Szczecina? A czy w gryfickiej PO jest ktoś mądrzejszy od Kowalewskiego? Widać – nie.
A wyborcy Szczygła? No właśnie, co z nimi zrobić? Już wiem, zbudujemy im basen i zapomną. Cholera, ile tu trzeba zmieniać, by nic się nie zmieniło. To naprawdę ciężka praca.