Protest „wiatrakowy” rozlał się na całą gminę gryficką. Skrzętnie do tej pory skrywana sprawa, także przez lokalne proburmistrzowskie media, nabrzmiała i już dłużej nie dało się o niej milczeć. Jak bardzo nabrzmiała, świadczyła temperatura spotkania, do jakiego doszło w urzędzie miejskim, na wniosek osób protestujących przeciwko lokalizacji „wiatraków”.
Przypomnijmy, że sprawa „wiatrakowa” rozpoczęła się jeszcze w 2008 roku, a dopiero teraz doszło do „konsultacji” na ten temat z mieszkańcami. Nasza gazeta pisała o problemie przez ostatnie trzy miesiące. Pozostałe lokalne media milczały, udając, że go nie ma. Mieszkańcy okolic, w których miałyby stanąć elektrownie wiatrowe, dopiero niedawno zorientowali się, co chce im zafundować gryficka władza. Dopiero pod naporem ich żądań burmistrz Andrzej Szczygieł zdecydował się na spotkanie z nimi. Doszło do niego w środę, 25 listopada, w urzędzie miejskim. Na spotkanie przyszło ponad stu mieszkańców.
Kontrowersje
Już ta data wywołała pierwsze kontrowersje, gdyż – jak przypomniała pani Marzena Loduchowska – burmistrz wcześniej uprawnił Komitet Protestacyjny do wyznaczenia tej daty, a gdy została wyznaczona, zmienił ją na niekorzystny dla zainteresowanych termin.
Druga kontrowersja wynikła z przyjazdu na to spotkanie przedstawicieli firmy EPA (przybyło aż sześć osób), bo to ona chce postawić w gminie elektrownie wiatrowe. Domniemywali, że zaprosił ich burmistrz, chociaż oni chcieli rozmawiać z gryfickimi władzami, nie uznając tej firmy za stronę w sprawie, co zresztą wyrazili w piśmie do burmistrza już pod koniec października. Przypomniała o tym w swoim wystąpieniu pani Irena Szabunia-Semczuk.
- W naszym przekonaniu inwestor nie jest stroną, która mogłaby uczestniczyć w naszym proteście, ze względu na diametralnie różne stanowisko dotyczące elektrowni wiatrowych, ewidentnie godzące w interesy mieszkańców gminy Gryfice. - mówiła. Zacytowała również pismo EPA z 9 listopada, skierowane do burmistrza, przewodniczącego rady i sołtysów: „Jako inwestor przygotowywanej w okolicach miejscowości Stawno, Lubieszewo i Rotnowo inwestycji chciałbym poinformować, iż przygotowany przez naszą firmę projekt zakłada budowę 12 elektrowni wiatrowych...” - i stwierdziła: - Wypada podkreślić, iż inwestorem nazywać można tylko tego, kto ma prawomocną decyzję zatwierdzającą projekt budowlany i udzielającą pozwolenia na budowę, a nie tego, kto tym inwestorem dopiero chce być. -
Gdy na początku burmistrz Andrzej Szczygieł przedstawił porządek spotkania i ujął w nim wystąpienie przedstawicieli EPA, pani Irena Szabunia-Semczuk poprosiła, w imieniu protestujących, by wyprosić ich ze spotkania.
- My tę rozmowę traktujemy ściśle, jako rozmowę organów gminy z mieszkańcami. - powiedziała. Obecni poparli ten postulat oklaskami. Ktoś stwierdził, że firma przyjechała lobbować, a na to zebrani zgody nie wyrażają. Burmistrz bronił formuły spotkania otwartego i obecności na nim przedstawicieli firmy. Doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy stronami. W końcu ustalono, że mogą oni zostać na sali i przysłuchiwać się.
Burmistrz – nie jestem stroną!
Burmistrz Andrzej Szczygieł, otwierając spotkanie, wyjaśnił swoje stanowisko.
- Prawo nakłada na samorządy jasno określone obowiązki. Chodzi o uzgodnienie dokumentów planistycznych, decyzji środowiskowych i prowadzenie konsultacji społecznych. - powiedział. Powołując się na artykuł w gazecie prawnej stwierdził, że to inwestorowi winno zależeć na tym, aby ze społeczeństwem ułożyć się, bo idzie na współpracę na 20 – 30 lat.
- Po to potrzebna jest debata, aby porozmawiać o zagrożeniach, ewentualnie powiedzieć – tak lub nie danej inwestycji. Władza gminy Gryfice nie jest stroną w tym procesie inwestycyjnym. To nie burmistrz jest winien, że rozpoczyna procedurę planistyczną. To nie jest winna rada, że ten temat podjęła. W przepisach jest określone, że na wniosek inwestora burmistrz ma obowiązek rozpocząć procedurę planistyczną, czyli rozpocząć zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. Wasze „nie” musi być uwzględnione. Ale w moim odczuciu trzeba rozważyć, na ile nam energetyka wiatrowa przeszkadza, gdzie powinna być zlokalizowana, czy w ogóle mamy tereny w gminie do lokalizacji. Jeżeli z dokumentów będzie wynikać, że nie mamy, to nie będzie. Natomiast mówienie – nie, bo nie, to chyba jest nie tak. Nie dajmy się zwiariować, że burmistrz jest winien temu albo że wszystko może. Przepisy prawa są czytelne, określone, natomiast rada miejska, a myślę, że mamy rozsądną radę, podejmie taką decyzję, która będzie satysfakcjonować państwa, ale trzeba dać również szansę tym inwestorom, którzy gdzieś tam chcą zaistnieć. Interes wspólny musi być uszanowany. Nie oskarżajmy się nawzajem. Nikt nie podjął decyzji, że te wiatraki mają stanąć. To zależy od uzgodnień i woli społeczeństwa, poprzez radę, bo to ona podejmie decyzję w głosowaniu. - powiedział burmistrz. Tu jednak rodzi się pytanie – jak rada będzie podejmować decyzję, jeżeli radnych to nie interesuje. Na sali było ich zaledwie czworo lub pięcioro, przy 21-osobowym składzie.
Wiatraki jak Hosso?
- Jak szanuje pan interes mieszkańców tego miasta, pokazał pan to bardzo wyraźnie przy budowie galerii Hosso, gdzie podobne konsultacje były zwoływane. Tak że panie burmistrzu, proszę naprawdę nie pozwalać sobie na takie wybiórcze zastosowanie wycinków prasowych, bo to naprawdę jest poważne zagadnienie. Dlatego to, na co pan tutaj sobie pozwala, to pan chyba nie traktuje poważnie mieszkańców. - skomentował ten wywód pan Grzegorz Burcza.
Burmistrz obiecał,
że zablokuje, ale...
Pani Marzena Loduchowska, szefująca Komitetowi Protestacyjnemu, przypomniała słowa burmistrza, wypowiedziane w jego gabinecie do członków Komitetu. - Zablokuję inwestycję elektrowni wiatrowych, tak samo jak zablokowałem budowę świaniarni w Smolęcinie. Nie pozwolę, żeby na naszej ziemi obcy inwestor zarabiał kasę. - Mam to nagrane – powiedziała kobieta.
- Nie wycofuję się z tego co powiedziałem. Tak, to prawda. Wcale mi nie zależy na tym, bo nie mam związanych rąk, tak jak ktoś mi tu pokazywał. Tylko dajmy inwestorowi szansę pokazania swoich zalet, a wy państwo oceńcie, czy to są zalety, czy to są wady. - powiedział burmistrz.
Po takiej deklaracji spotkanie mogłoby się zakończyć, ale zbyt długie było milczenie w tej sprawie i narosło zbyt wiele niedomówień, by ta deklaracja usatysfakcjonowała zebranych.
Zmiany w studium
Przebieg wykonanych czynności i wdrożonych do tej pory procedur przedstawił naczelnik Tyburski. Po nim wykonaną już pracę nad zmianami w studium oraz procedurę obowiązującą w tym zakresie przedstawił projektant Piotr Kowalski, który na zlecenie gminy przygotowuje zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Okazało się, że rozpoczęto już zmiany dla trzech lokalizacji elektrowni wiatrowych. Gdy zaczął pokazywać na planszy tereny wokół Gryfic, wyznaczone pod wiatraki, wymieniając Ościęcin, Smolęcin, Łopianów, Rotnowo i Stawno, ktoś z sali krzyknął – Będzie szybciej, jak pan pokaże, gdzie ich nie będzie. - czym wywołał wesołość na sali.
Projektant mówił o obowiązku uzgodnienia zmian z różnymi instytucjami, dopuszczalnym poziomie decybeli, odległości wiatraków od zabudowań, wraz ze strefą oddziaływania, gdzie będzie zakaz zabudowy itp.
- Na tym etapie trzeba rozmawiać, a decyzja ostateczna należy do rady, bo to nie jest tak, że pan projektant przygotuje taki projekt uchwały, a rada podniesie nad tym rękę. Jeśli w przekonaniu radnych to będzie niezgodnie z oczekiwaniami mieszkańców, to myślę, że radni potrafią wiedzieć, jak się przy takim projekcie zachować. - powiedział burmistrz.
Uchybienia
w procedurze, czyli... postępowanie zostanie uchylone?
Głos zabrała pani Irena Szabunia-Semczuk, która fachowo wychwyciła błędy i uchybienia w dotychczas przeprowadzonej procedurze „wiatrakowej”. Najpierw wykazała, że burmistrz nie może legalnie prowadzić konsultacji w żadnej sprawie w gminie, gdyż działa na podstawie uchwał Rady Miejskiej, a ta nie podjęła uchwały, która określałaby zasady i tryb przeprowadzania konsultacji z mieszkańcami gminy – i to bez względu na temat, którego konsultacje miałyby dotyczyć. Brak takiej uchwały potwierdziła 23 listopada w biurze Rady Miejskiej.
Podważała również stan prawny uchwały Rady Miejskiej z 31 marca br. Wystąpiła 5 listopada o jej ocenę do przewodniczącego Rady Miejskiej Stanisława Błysza, ale do dnia, w którym odbywało się spotkanie, nie otrzymała odpowiedzi.
- Sprawa ta z urzędniczego punktu widzenia wydawała się być sprawą bardzo prostą i oczywistą. - skomentowała brak odpowiedzi w tak długim czasie. Obecny na spotkaniu przewodniczacy Błysz zapewnił, że uchwała ma moc prawną, a odpowiedź otrzyma na dniach.
Zarzuciła również wadliwość prowadzonej procedurze planistycznej, poprzez pominięcie w ogłoszeniu o wszczęciu działań planistycznych wiele miejscowości gminy Gryfice, co wprowadziło w błąd mieszkańców co do obrębów, których zmiana miałaby dotyczyć.
- Czy ma pan wątpliwość, że procedura jest nieważna – zapytała projektanta. - Przejrzymy to... - powiedział zmieszany projektant. - Ta procedura będzie oceniana i jeżeli popełniliśmy jakikolwiek błąd, wynikający z ustawy, to albo się cofniemy albo zostanie uchylone to wszystko. -
- Nie tu jest istotna sprawa. - burmistrz próbował bronić się przed zarzutami merytorycznymi dotyczącymi procedury. Pani Irena Szabiunia-Semczuk podejmując ten wątek zakładała – jak można się domyślać - że błędy proceduralne spowodują, że dalsze działalnia w tej sprawie staną się bezprzedmiotowe i tym samym sprawa wiatraków zakończona. Burmistrz najwyraźniej uciekał od tego tematu, kierując uwagę na ogólną dyskusję o wiatrakach. - Mi się wydaje, że istota sprawy polega na tym, że rada dała przyzwolenie burmistrzowi na rozpoczęcie pisania tej mapy wirtualnej wiatraków i gdy tam mapa się pojawi, to proszę bardzo – rada podejmuje decyzję. O to w moim odczuciu idzie. Dlatego bym prosił, by głosy były takie, czy jest wola mieszkańców, żeby w ogóle mówić w Gryficach, że elektrownie wiatrowe mają sens, a jeśli mają, to w jakiej odległości od zabudowań itd. Dzisiaj choćby były nawet jakieś błędy proceduralne, to ten się nie myli, co nic nie robi. Możemy pokazywać, że tu przecinka brakuje, a tam jest błąd ortograficzny, ale chyba nie sedno w tym. Jest w tym, czy my chcemy, czy nie chcemy, żeby te wiatraki u nas były, bo nigdy nie jest za późno. I ta debata nie jest za późno. - powiedział burmistrz Szczygieł.
- To akurat mnie przeraża. - skwitowała stosunek burmistrza do przestrzegania prawa pani Szabunia-Semczuk.
W dalszej części spotkania głos na temat zagrożeń dla biocenozy gminy, spowodowanej ewentualną budową wiatraków, przedstawiła pani Marzena Loduchowska. Ciekawe było również wystąpienie lekarza laryngologa pana Woźnego, który posiadając wnikliwą wiedzę na temat wiatraków przedstawił dzisiejszy stan wiedzy na ten temat oraz zagrożenia wynikające z ich funkcjonowania. Ich głosy i inne przedstawimy w następnym numerze. KAR
Wszystko zależy od mieszkańców gminy Gryfice. Pani notariusz Szabunia walczy (bardzo dobrze), bo ma przecież w tym inters prawny (budowa domu w Rotnowie). A może, by tak pikietę przed i w Urzędzie Miejskim w Gryficach z okupacją gabinetu \"oborowego\" Szczygła. Facet sie zapomniał, mieszkańcy Gryfic przecież nie krowy i \"swój język mają\", a w razie potrzeby mogą go użyć.
~zet
2009.12.09 08.39.50
podobno burmistrz wybudował dom w swych rodzinnych stronach (kieleckie)i tam spędzi emeryturkę, latem bedzie nas odwiedzał z wnukami w drodze nad morze i wskazując na wiatraki powie im: patrzcie, to moja zasługa!
~sierżant
2009.12.03 09.41.51
Dlaczego \"oborowy\" A.S. nie postawi wiatraków w Trzygłowie?
~xl
2009.12.02 20.04.20
pogratulować tym którzy swoimi głosami wybrali ponownie ( która to już kadencja ? ) oborowego z Trzygłowa na to stanowisko, czy w Gryficach nie ma bardziej kompetentnej osoby do rządzenia ? żenada