11 listopada rozpoczęły się uroczystości przy obelisku marszałka Józefa Piłsudskiego, związane z 91 rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości, po 123 latach niewoli.
Głos zabrał inicjator budowy miejsca narodowej pamięci w Gryficach, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Gryfic, Grzegorz Burcza.
- Bardzo się cieszę, że mogliśmy spotkać się w takim gronie, z okazji tak wspaniałego święta. Mamy kolejnego 11 listopada. Fantastyczne święto, 91 rocznica odzyskania niepodległości. Myślę, że tak skromnie, bo nie ma wśród nas ani chóru, ani też specjalnych solistów, ale żebyśmy przynajmniej pierwszą zwrotkę hymnu państwowego zaśpiewali. Właśnie w tym miejscu, bo jest to chyba najbardziej godne miejsce na ten dzień – powiedział Burcza.
Zaśpiewali i to bardzo dobrze, choć a capella, i to nie tylko jedną zwrotkę.
Po hymnie ponownie głos zabrał Grzegorz Burcza.
- W 2007 roku, 7 grudnia, grupa inicjatywna, część tych osób jest dzisiaj tutaj z nami, złożyła wniosek do pana burmistrza o powstanie obelisku ku czci marszałka Józefa Piłsudskiego, z okazji okrągłej, 90 rocznicy odzyskania niepodległości, przypadającej w 2008 roku. Wielu ludzi wtedy mówiło, że za mało czasu, nie zdążymy, że to się nie uda, nie w Gryficach. Patrzcie, niecały rok i 11 listopada ubiegłego roku odsłoniliśmy ten obelisk. Udało się i jest w naszym mieście miejsce, gdzie można się spotkać i święto czcić. Kilka dni temu czytałem wspomnienie i chciałbym też się z wami podzielić. Jak 10 lat po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, też powstała grupa inicjatywna w Krakowie, która bardzo chciała usypać kopiec dla marszałka Józefa Piłsudskiego. Nie udało się, wtedy przyszedł wielki kryzys, to są lata 1928 - 30., ale w 1934 roku podjęto kolejną inicjatywę i to był fenomenalny zryw, istne szaleństwo przedwojenne. Przekaz fantastycznego patriotyzmu. Byli to ludzie z całej Europy; Polacy przynosili w woreczkach, na tackach, samochodami, furmankami i pieszo, przynosili ziemię z pobojowisk wszystkich naszych walk o niepodległość. Mało tego, kobiety i dzieci, ludzie starsi, inwalidzi wojenni przemierzali pieszo nie 100, nie 300 kilometrów, ale tysiące. Najbardziej spektakularny przykład - 1900 kilometrów przeszło pieszo dwóch weteranów I Wojny Światowej, panowie Roman Pachołek i Wincenty Pompa, którzy piechotą, śpiąc w przydrożnych rowach, czasem u ludzi dobrej woli, doszli do Krakowa z kilkoma woreczkami piachu, ziemi i prochu, żeby usypać kopiec naszemu marszałkowi. Udało się. Kopiec usypano 2 lata przed wybuchem II wojny światowej. Miał 36 metrów wysokości, zwieńczony był 100 tonowym głazem.
Tak sobie wyobrażam, że podobnym do tego, przy którym dziś jesteśmy obecni. Głaz tamten miał także tablice pamiątkową. Przez 2 lata Polacy tam chodzili, oddawali cześć marszałkowi. Praktycznie było to miejsce wspaniałych wycieczek. Przyszła okupacja, Niemcy zaplanowali zrównanie tego miejsca z ziemią. Nie udało się, z pomocą Bożą pewnie. Po wojnie oczywiście komuniści podjęli próbę zrównania z ziemią tego kopca. Do 1953 roku było tam praktycznie wysypisko śmieci, zarastające chaszczami. Cały kopiec był zarośnięty, było to miejsce wykreślone z przewodników turystycznych. Władze komunistyczne były zdesperowane do tego stopnia, że wymyśliły sobie, iż w 1964 roku wybudują tam potężną halę sportową. Nie udało się, po raz kolejny. Okazało się też, że pewnie z pomocą Bożą i dzięki ludziom dobrej woli, którzy, jeśli była akcja władz - burzymy i wwozili śmieci, oni przychodzili, wyrzucali śmieci, wyrywali drzewka. Oczywiście bardzo dużą zasługą w uratowaniu kopca miał ówczesny kardynał Karol Wojtyła, który też swoimi kanałami i możliwościami cały czas utrudniał władzy likwidację kopca. Udało się. W 1992 roku okazało się, że kopiec oddano ponownie do użytku społeczeństwa. Obecnie jest miejscem wycieczek i spacerów rodzinnych. Też ma wysokość 36 metrów i przywrócono głaz na jego zwieńczeniu.
Świetna historia, wpisująca się fantastycznie w polski patriotyzm, wpisująca się w to, że jak chcemy, to potrafimy, jak się uprzemy, to możemy. Ten patriotyzm chyba się budzi na nowo, rośnie też w naszym kraju obecnie. Ucząc młodzież z kilku liceów w Gryficach – powiem państwu szczerze - jestem dumny z naszej młodzieży. Bo absolutnie naprawdę czują, że są zmiany, czują, że jest inaczej , że jest normalnie. Dla nich patriotyzm, to już nie jest puste słowo. Dla nich patriotyzm to nie jest to, co być może, czym może my jesteśmy skażeni, że pamiętamy takie hasła, jak Związek Patriotów Polskich, w którym patriotyzm był wypaczony zupełnie. Pamiętamy hasła o księżach patriotach, też wypaczone. Za nami czas, kiedy zdewaluowało się to słowo, ale na nowo wraca w nowym pokoleniu. Cieszę się z naszej w tym miejscu obecności. - zakończył swoją wypowiedź nasz rodzimy patriota i człowiek czynu Grzegorz Burcza.
Po gromkich brawach złożono wiązanki kwiatów przy obelisku marszałka Piłsudskiego, zapalono znicze i zrobiono wspólne zdjęcie. MJ
popieram popieram. wyjezdzajcie. dzieki wam tu na miejscu mam prace. tylko na starosc niewracajcie, bo odwrociliscie sie od Polski, nieplacicie podatkow, skladek na zus ale tam macie lepiej;))
~Yung Gryfita
2009.11.20 19.04.37
I my dziękujemy Bogu, że jesteś na emigracji.
~Old Gryfita
2009.11.19 08.32.59
Brawo Panie Grzegorzu! Tak Trzymać!!! Nie rozumiem władz Gryfic, tutaj na emigracji gdzie jestem dlaczego to oficjalnych obchodow nie bylo przy tym obelisku to idealne miejsce czyżby polskie piekielko miało miejsce od gminy po rzad, w takiej sytuacji dziękuje Bogu że jestem na emigracji